Samuel Pereira: Morda w kubeł i się zgadzać
W swoim poniedziałkowym wystąpieniu na sztabie kryzysowym w Warszawie, w swoim stylu poprosił, żeby krytycy łaskawie zamilkli. Podobnie wyrażał się podczas swojego wieczornego wystąpienia w Sejmie.
– Proszę o powstrzymanie się od takich amatorskich analiz, kto, gdzie zadziałał dobrze lub źle, jeżeli chodzi o pracę zbiorników. Będziemy szczegółowo informować o procesie sprawdzania każdego elementu i będziemy informowali, gdzie coś zawiodło czy kto zawiódł, ale to muszą robić osoby, instytucje kompetentne, do tego powołane. Dużo zła robią takie próby obciążania się nawzajem odpowiedzialnością za powódź przez osoby do tego kompletnie nieprzygotowane
– powiedział na sztabie premier.
Innymi słowy przestańcie tutaj nas krytykować i mówić kto zawinił albo gdzie zawiedli jacy ludzie. Sami siebie sprawdzimy i jeśli uznaliśmy, że zawiedliśmy, to może wyciągniemy odpowiedzialność, ale nic wam do tego. Poza tym to jest sztab wyborczy, czy tam kryzysowy, a nie jakieś poważne posiedzenie, gdzie rozważane będą nasze własne zaniedbania. Co się naprawdę stało, to my sobie sami ustalimy i poinformujemy tak, jak to widzimy.
Czytaj również: Tusk wzywa do "zakończenia politycznej bijatyki" i atakuje posłów PiS
Jeszcze dziś spotkanie Andrzej Duda - Joe Biden
Po co nam rozliczenie, skoro rząd rozliczy się sam?
To są słowa człowieka, który nie radzi sobie z kryzysem powodziowym, którego skala mogłaby być niższa, gdyby zbiorniki retencyjne zostały opróżnione na czas. To się nie stało, bo Wody Polskie słuchały Międzyresortowego Zespołu Ds. Odry, któremu zawiaduje Urszula Zielińska z Zielonych. Tenże zespół z kolei w swoich dyrektywach i zaleceniach dla państwa polskiego skupiał się na ochronie rybek, a nie ludzi. I nie jest to teza publicystyczna, tylko wniosek wyciągnięty na podstawie lektury oficjalnych komunikatów. W jednym z nich zespół ds. Odry, kilka dni przed powodzią rekomendował wprost „retencjonowanie i ograniczenie zrzutów” wody.
Deklaracja szefa rządu to nic innego jak próba ograniczenia prawa do publicznej krytyki władzy. Najpierw było w skali „mikro”, czego przykładem było ściganiem młodego człowieka z Lądka Zdroju, który na Facebooku ostrzegał przed szabrownikami, to policja przyjechała, ale nie żeby wsadzić przestępców za kratki, tylko ostrzegającego 22-latka na dołek. Teraz premier, który dotąd za akcję podległej sobie policji nie przeprosił – poszedł o krok dalej. Do niego apelować nie ma większego sensu, w końcu zapisał się do „demokracji walczącej”, ale my powinniśmy pamiętać, że walczyliśmy jako naród o demokrację, gdzie istotnym elementem jest prawo obywateli oraz mediów do krytykowania działań rządu, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych. Takie krytyczne spojrzenie może bowiem prowadzić do lepszego zrozumienia problemu, ujawnienia błędów i, co najważniejsze, wymuszenia koniecznych zmian.
Tusk chce naszej wolności – nie dajmy jej sobie zabrać
W słowach premiera można dostrzec mało subtelne dążenie do tłumienia takich głosów pod pretekstem niekompetencji krytyków. Oczywiście, zrozumiałe jest, że zarządzanie infrastrukturą wodną to skomplikowane zagadnienie, wymagające wiedzy specjalistycznej. Jednakże, w demokracji obywatele – również poprzez media, które badają dostępną informację i pytają w takich sprawach ekspertów – mają pełne prawo pytać i żądać wyjaśnień, nawet jeśli ich pytania są formułowane według Donalda Tuska w sposób „amatorski”. Inna sprawa, że kimże on jest, żeby to oceniać? Zagrożeniem dla demokracji nie jest krytyka rządu, tylko władza, która wykorzystuje argument o konieczności specjalistycznej oceny do tłumienia wszelkiej krytyki i unikania odpowiedzialności. By to zrozumieć wystarczy sobie wyobrazić, że podobna deklaracja padłaby przed październikiem 2023 roku z ust któregoś z rządzących z PiS.
Demokratyczne społeczeństwo działa na zasadzie przejrzystości i odpowiedzialności – instytucje powołane do rozwiązywania problemów powinny być oceniane, a nie ukrywane za fasadą technokratycznej kompetencji. Kryzys, taki jak powódź, wymaga nie tylko szybkich działań, ale i pełnej jawności w zakresie podejmowanych decyzji oraz odpowiedzialności poszczególnych urzędników. Demokracja dojrzewa poprzez krytykę, która służy jako niezastąpiony mechanizm kontroli władzy, a nie jako jej zagrożenie. Tłumienie głosów obywateli pod pozorem braku kompetencji podważa zarówno zasadę przejrzystości, jak i odpowiedzialności rządzących. Bez prawa do swobodnej oceny działań władzy, sama demokracja staje się jedynie fasadą, za którą kryje się brak rzeczywistego rozliczenia.