Co zostało z „czystej wody”. Nowe standardy w TVP
„Nie chodziło o żadną 'czystą wodę' ani stworzenie uczciwych mediów. Chodziło o to, by wymienić ludzi, a nawet po wymianie tych niewystarczająco przekonanych do tego, że Tusk to geniusz, a Kaczyński wręcz przeciwnie, zastraszyć” – czytamy w Wirtualnej Polsce.
- CZYTAJ TAKŻE: Znany polityk zapowiada wielką ofensywę PiS
Zawieszenie Bartłomieja Bublewicza
Ofiarą wiary w nową rzeczywistość padł m.in. Bartłomiej Bublewicz, reporter „Panoramy”. Jego dwa wpisy w mediach społecznościowych kosztowały go zawieszenie i procedurę przed zakładową komisją etyki.
Pierwszy z wpisów dotyczył nowelizacji ustawy aborcyjnej, której nie udało się koalicji rządzącej przeforsować, m.in. ze względu na opór PSL. Bublewicz po głosowaniu w Sejmie napisał:
„Nie ma miejsca na PSL w koalicji rządzącej. Na miejscu premiera zaryzykowałbym nawet wcześniejsze wybory”.
Drugi zaś dotyczyły decyzji sądu o braku zgody na aresztowanie byłego wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego. Bublewicz stwierdził w nim:
„Kompromitacja to mało powiedziane. Nieprzygotowana prokuratura, wiarygodność działań na zerowym poziomie. Decyzja sądu pokazuje, jak ważny jest i powinien być trójpodział władzy dla całej klasy politycznej”.
To wystarczyło, żeby młody dziennikarz trafił na dywanik, a następnie został zawieszony i postawiony przed komisją etyki w TVP.
Jak pisze Patryk Słowik w Wirtualnej Polsce, komisja orzekła, iż Bublewicz naruszył zasady etyki dziennikarskiej obowiązujące w Telewizji Polskiej. Z dokumentów wewnętrznych TVP wynika bowiem, że „dziennikarz nie może czynić niczego, co mogłoby zagrażać interesom, dobremu imieniu, wiarygodności, niezależności i bezstronności telewizji publicznej oraz jego misji zawodowej”. Media społecznościowe zaś wszyscy pracownicy TVP powinni traktować jako formę publicznej wypowiedzi, która może być przez odbiorców odbierana jako stanowisko całej TVP. Ogólna zasada powinna więc być taka, że napisać na X czy Facebooku można to, co równie dobrze można by bez wstydu powiedzieć na antenie.
Bublewicz przeprosił za zachowanie i najprawdopodobniej zostanie przywrócony do pracy.
Co wolno Matczakowi...
Okazuje się jedna, że standardy zakreślone przez komisję etyki nie obowiązują wszystkich. A z pewnością – jak wskazuje praktyka – nie jej przewodniczącego Sławomira Matczaka.
Matczak pełni w mediach publicznych funkcję dyrektora Akademii Telewizyjnej, którą objął po siłowym przejęciu TVP w grudniu zeszłego roku.
„Matczak uczy młodych dziennikarzy. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że nie tego, co robił, zanim został dyrektorem. Przed wyborami, śledząc aktywność Matczaka w mediach społecznościowych, można było odnieść wrażenie, że to pospolity hejter”
– czytamy w artykule Patryka Słowika na WP.
I podaje przykłady tej „twórczości”:
O Prawie i Sprawiedliwości: „k... nie mogę ani słuchać, ani patrzeć na tych pajaców, eksperci PiS, czyli Przeproście i Spier...”.
O Pawle Kukizie: „szmata zawsze zostaje szmatą”.
W jednej z zażartych dyskusji o polityce: „k... k... łba nie urwie”.
O Andrzeju Dudzie: „pisrezydent”.
W zupełnie innych słowach opisuje natomiast aktualnego premiera:
O Donaldzie Tusku: „ma rodzinę, wnuki, kasę, emeryturę, szacunek za granicę, piękną biografię”. Po prostu „pan premier”.
Zestawienie tych dwóch postaw nie zostawia złudzeń, że w telewizji chodzi o obiecywaną przez nową ekipę TVP „czystą wodą”.
„Mamy więc klarowny obraz: za krytykę rządzących są kary. Za krytykę Kaczyńskiego i PiS-u są stanowiska”.
– podsumowuje Patryk Słowik.