"Jestem wściekły". Stanowski zabrał głos ws. bulwersujących zdarzeń na granicy
- Jestem wściekły, wstrząśnięty, poruszony - grzmiał Stanowski nawiązując do bulwersujących zdarzeń na granicy, jakie miały miejsce w ostatnich dniach.
- Moją wściekłość potęguje fakt, że otacza nas tak wiele osób, które w ten, czy inny sposób do tej tragedii doprowadziły
- powiedział.
Dziennikarz podkreślił, że w najbliższym czasie politycy rozpoczną festiwal przerzucania się odpowiedzialnością. "To nie my, to oni. To przez nich, a nie przez nas" - zauważył.
Stanowski: Macie wszyscy razem krew na rękach
Prezenter przypomniał wizerunek zabitego na granicy żołnierza Mateusza Sitka i kontynuował swój przekaz.
- Żołnierze zostali zatrzymani za oddanie strzałów ostrzegawczych. Dwa miesiące później ich kolega zostaje zabity, dźgnięty patykiem, do którego przymocowany jest nóż. Być może wyjąłby broń tamtego feralnego dnia, gdyby nie zdarzenie sprzed dwóch miesięcy. Być może wyjąłby broń, gdyby nie miał z tyłu głowy, że jego koledzy już kiedyś broń wyjęli i mieli z tego powodu ogromne nieprzyjemności
- zaznaczył Stanowski.
"To jest sytuacja nie do pomyślenia"
Krzysztof Stanowski stwierdził, że jest to sytuacja nie do pomyślenia, kiedy polski żołnierz zostaje rozbrojony nie przez przeciwnika, ale poprzez Polskę, polityków i ludzi nieświadomych w temacie powagi sytuacji na granicy.
- Tego dnia to nie 21-letni Mateusz powinien zginąć, a ten, który wymachiwał dzidą. Wy politycy ukrywaliście zdarzenie przez całe dwa miesiące. Twierdzę, że ukrywalibyście je dalej, gdyby nie ten wredny Onet i wścibscy dziennikarze. Gdy już się wydało to trzeba reagować bardzo szybko
- mówił dalej.
Zatrzymanie obrońców granicy - kontekst
Jak poinformował w środę portal Onet.pl, prokuratura oskarżyła dwóch polskich żołnierzy o „przekroczenie uprawnień” przy obronie polskiej granicy. Wcześniej Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy.
Portal opisuje sytuację z przełomu marca i kwietnia tego roku. Do wydarzenia doszło w okolicach Dubicz Cerkiewnych, gdzie niedawno został dźgnięty żołnierz. Przez granicę z Polską od strony Białorusi miała się przedrzeć grupa około 50 agresywnych osób.
- Kiedy uchodźcy przekraczają granicę, polscy żołnierze zaczynają strzelać w górę. Pada kilka strzałów ostrzegawczych, zgodnie z prawem użycia broni. To nie pomaga. Uchodźcy kroczą naprzód. Padają kolejne strzały ostrzegawcze. Migranci nadal napierają. W końcu żołnierze w ramach obrony własnej zaczynają strzelać przed nimi w ziemię.
– pisze Onet.
Migranci mieli się ostatecznie wycofać, a żołnierze zostali oskarżeni o „przekroczenie uprawnień” i „narażenie życia oraz zdrowia innych osób”. Zostali również zawieszeni w czynnościach służbowych i oddani pod dozór przełożonego wojskowego.
Nie żyje polski żołnierz - kontekst
Wojskowy Mateusz Sitek został zaatakowany 28 maja na odcinku granicy w okolicach Dubicz Cerkiewnych w województwie podlaskim. Agresorem był jeden z nielegalnych migrantów, który próbował przekroczyć stalową zaporę.
W momencie, gdy żołnierz przy pomocy tarczy ochronnej blokował wyłom w stalowej zaporze, migrant ugodził go nożem w okolicy klatki piersiowej. Broń utknęła w ciele ofiary. Co więcej, w stronę rannego i udzielającej mu pomocy funkcjonariuszki Straży Granicznej rzucano gałęzie i kamienie.
Biegli ustalili, że do zgonu szeregowego Mateusza Sitka doszło w następstwie doznanej rany kłutej klatki piersiowej z uszkodzeniem płuca lewego oraz w związku z uszkodzeniem ośrodkowego układu nerwowego - poinformowała Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Byliśmy na granicy polsko-niemieckiej: Polska przyjmuje tysiące imigrantów, nie wiadomo gdzie jest 37 osób
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Stankiewicz ujawnia niepokojące informacje ws. śmierci polskiego żołnierza