Andrzej Duda dla "Do Rzeczy" o atakach z obozu "Dobrej Zmiany" i współpracy z Antonim Macierewiczem
Wyborcy doskonale pamiętają, że te same osoby w 2011 r., zaraz po wyborach parlamentarnych, zdradziły Prawo i Sprawiedliwość, próbowały rozbić Klub Parlamentarny PiS oraz partię. Potem wielokrotnie, publicznie i ostro, atakowały śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w związku z podpisaniem traktatu lizbońskiego
- powiedział prezydent.
Dalszy los reformy sądownictwa zależy teraz od determinacji i zdrowego rozsądku większości parlamentarnej. Wierzę w to, że porozumienie jest bardzo blisko
- mówił. Dodał, że jako kandydat na prezydenta szedł do wyborów z określonym programem i podkreślił, że był on zbieżny z programem Prawa i Sprawiedliwości.
Ale jako prezydent oceniam odrębnie każde proponowane rozwiązanie i jeśli uważam, że coś nie jest prowadzone dobrze, to wtedy się włączam
- dodał Andrzej Duda. A jak skomentował swoją współpracę z Antonim Macierewiczem?
Relacje między prezydentem a szefem MON to trudna współpraca. Konstytucja mówi, że prezydent jest najwyższym zwierzchnikiem sił zbrojnych, ale na bieżąco wykonuje swoją funkcję za pośrednictwem ministra obrony. Te kompetencje są bardzo powiązane i kompetencje ministra obrony narodowej, jeśli chodzi o armię i jej funkcjonowanie, są daleko szersze niż kompetencje prezydenta. Siłą rzeczy dochodzi tu do różnego rodzaju kolizj
- stwierdził. Dodał, że są zachowania i decyzje MON, z którymi nie może się zgodzić i nigdy ich nie zaakceptuje.
źródło: do rzeczy, interia.pl