Uczestnicy "Różańca do granic": "To żaden fanatyzm. To piękne świadectwo naszej wiary i siły Kościoła"
Przyszłam się modlić za Polskę i naszą jedność. Ale też o nawrócenie grzeszników. Jestem szczęśliwa, dałam radę wystać tutaj tyle czasu. Wrażenie niesamowite. Łzy same cisną się do oczu
Wraz z mężem na gdyński klif przyszła Ewa. W sercu omadlała szczególną intencję:
Moje wnuki odeszły od Kościoła. Przyszliśmy tu modlić się o ich nawrócenie i o Boże błogosławieństwo dla naszej rodziny
Kobieta podkreśla, że modlitwa, w której uczestniczyła wypełniła jej serce spokojem i radością.
Było zimno i trudno tak stało się przez wszystkie tajemnice, ale to wszystko oddałam Bogu
Sylwia i Sebastian do Gdyni - Babie Doły przyjechali z Brodnicy Dolnej na Kaszubach. Wraz z nimi na Różancu modliła się córka - ośmioletnia Małgosia i dwuletni Pawełek.
Przyjechaliśmy tutaj, bo uważamy, że było to bardzo ważne wydarzenie, historyczne wręcz. Modlitwa ta zjednoczyła nas w całej Polsce i poza jej granicami. To zjednoczenie robiło ogromne wrażenie
Sebastian dodaje, że poczucie wspólnoty, tego, że nie jesteśmy sami mocno mu utkwiły w sercu.
Przypomniały nam się początek lat 90, kiedy skończyła się komuna i ludzie byli ze sobą solidarni, mocno się trzymali i pomagali sobie. Wtedy jeszcze była jedność w narodzie. Dzisiaj tu na klifie czułem silną, zjednoczoną wspólnotę
Sylwia wskazuje, że czuje się szczęśliwa, że wraz z rodziną uczestniczyła w modlitwie "Różaniec do granic".
To żaden fanatyzm ani dewocja. To piękne świadectwo naszej wiary i siły Kościoła
Ośmioletnia Małgosia zapytana jak dała radę tak długo wystać z uśmiechem odpowiada: było ciężko, ale podobało mi się.
Z Gdyni - Izabela Kozłowska.