Po wyborach w Finlandii i Bułgarii
W Finlandii i Bułgarii lewica przegrała wybory do parlamentu, przy czym w tym drugim kraju był to najgorszy wynik postkomunistycznych socjalistów w historii. Cała europejska lewica dopingowała premier Sonię Marin i jej rządzącym socjalistom, ale wyścig skończyła dopiero na trzecim miejscu, dając się wyprzedzić dwóm ugrupowaniom prawicowym. Jedno z nich, Partia Finów (niegdyś „Prawdziwych Finów”) w latach 2014-2019 była razem z PiS w tej samej grupie w PE-Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, ale byliśmy dla nich zbyt… centrowi. Wynik skandynawskich wyborów w żaden sposób nie wpłynie na proces przystępowania Finlandii do NATO. Z kolei wynik bałkańskich wyborów wygranych przez formacje centroprawicowe nie zaowocuje powstaniem prozachodniego rządu, ponieważ są one ze sobą śmiertelnie skłócone: liberałowie Kiryła Petkowa, którzy rządzili później, zarzucają korupcję rządzącej wcześniej partii GERB Bojko Borisowa (należy wraz z PO i PSL do Europejskiej Partii Ludowej. Największym zwycięzcą wyborów w Bułgarii jest… Putin, ponieważ w dalszym ciągu realną władzę sprawować będzie prorosyjski prezydent Rumen Radew, reprezentujący swój kraj na arenie międzynarodowej, w tym w UE- w Radzie Europejskiej np. na sześciu jej kolejnych szczytach. Tak, jak przewidywałem w końcu 2022 roku, Bułgarię czekają kolejne szóste już w ciągu 2,5 roku wybory. Niestabilność członka NATO też cieszy Rosję.
*tekst ukazał się „Gazecie Polskiej Codziennie” (05.04.2023)