B. Więźniarka: Pośród pierwszych Polaków w Auschwitz było 19 prawników. Warto to przypomnieć dzisiejszym prawnikom
W imieniu Społecznego Komitetu 14 Czerwca i moim własnym pragnę serdecznie przywitać wszystkich, którzy przybyli na wystawe fotograficzną
NIEMIECKIE MIEJSCA ZAGŁADY OBYWATELI II RZECZYPOSPOLITEJ.
Pragnę również podziękować Dyrekcji IPN, która nam umożliwiła zaprezentowanie państwu naszej wystawy w Przystanku Historia IPN.
Dziękuje również, dyrekcji Fundacji Grupy PKP, dzięki pomocy której wystawa powstała. .
Dziękuje również wszystkim wolontariuszom i darczyńcom, którzy pomogli i ciągle pomagają w naszym przedsięwzięciu, związanym z 14 czerwca 1940 roku.
Zacytuje słowa jednego z ocalałych.
„…Nie ma jednego doświadczenia obozowego, jest tyle doświadczeń ile obozów i ludzi.”
Jednak w pierwszej kolejności skupię się na KL Auschwitz, niemieckim obozie, którego sama byłam więźniem.
W pierwszych miesiącach okupacji represje wobec ludności polskiej były dużo większe niż w stosunku do pozostałych grup narodowościowych przedwojennej Polski. Wynikało to z zakrojonej na szeroką skalę akcji niemieckiego aparatu bezpieczeństwa skierowanej przeciwko polskiej inteligencji.
Na terenie Generalnej Guberni GG, w ramach „Akcji AB” – potoczna nazwa tzw. Nadzwyczajnej Akcji Pacyfikacyjnej (, którą okupanci niemieccy przeprowadzili na terytorium Generalnego Gubernatorstwa między majem a lipcem 1940), doszło do licznych aresztowań przedstawicieli elit, przede wszystkim nauczycieli, lekarzy, księży, prawników i naukowców. W większości zostali oni skierowani do niemieckich obozów koncentracyjnych w głębi III Rzeszy, choć według szacunków historyków ok. 3,5 tysiąca spośród nich zginęło w masowych egzekucjach.
Pierwsi polscy więźniowie deportowani do KL Auschwitz w dniu 14 czerwca 1940 roku stali się numerami od 31 do 758.
W okresie od 14 czerwca 1940 roku do 15 sierpnia 1940 roku przyjechało do Auschwitz 12 transportów. W latach 1940 - 1942 KL Auschwitz był miejscem totalnego i systematycznego wyniszczania polskich elit politycznych, intelektualnych i zawodowych.
W tym okresie osadzono w KL Auschwitz 334 prawników.
W dniu 14 czerwca 1940 roku wśród deportowanych 728 pierwszych polskich więźniów,19 z nich miało wykształcenie prawnicze, było wśród nich 9 adwokatów, 4 sędziów oraz 6 osób z wykształceniem prawniczym.
19 na 728, dużo i mało.
Nie będę wymieniać dzisiaj wszystkich nazwisk. Chciałabym, aby ten temat mógł stać się tematem wiodącym z okazji 82 rocznicy obchodów Pierwszego Transportu Polaków do Niemieckiego obozu KL Auschwitz. Dlaczego ? Odpowiedz jest prosta. Aby przypomnieć młodemu pokoleniu obecnego aparatu sprawiedliwości, że ich koledzy, którzy zapisali się w okresie II wojny światowej wspaniałą kartą, walcząc o wolność, byli więźniami niemieckich obozów koncentracyjnych a także rozstrzeliwani na ulicach. Za ich patriotyczną, nieugiętą postawę zapłacili najwyższą cenę. Nie należy o tym zapominać.
Najstarszy z nich to Julian Lachendro, numer obozowy 265, w dniu deportacji miał 45 lat. Tak jak prawie wszyscy prawnicy z pierwszego transportu, nie przeżył. Zginał w 1941 roku.
Szymon Oberc, lat 36, numer 307, zginał w 1941 toku.
Jozef Stankiewicz , lat 35, zginął w 1941 roku,
Kazimierz Andrysik, numer obozowy 89, jedyny sędzia, który po 4 latach pobytu w Auschwitz, uciekł z obozu i przeżył wojnę.
I tu się zatrzymam bowiem lista jest długa.
Dlatego pamięć o tym, co wydarzyło się w Auschwitz w latach 1940 – 1942 a później pamięć o tym, co wydarzyło się w komorach gazowych Birkenau od wiosny 1942 do 27 stycznia 1945 musi zostać na trwale zachowana.
Musimy o tym przypominać ciągle światu, że odpowiedzialność za te niewyobrażalne zbrodnie przeciwko ludności ponoszą Niemcy.
Zdecydowanie Auschwitz nie spadł z Nieba. Został założony przez Niemców dla Polaków w dniu 14 czerwca 1940r. Nie wolno być obojętnym na te datę.
I na koniec, na pewno zapytacie mnie państwo, dlaczego chcę przypomnieć losy pomordowanych w czasie II wojny prawników, adwokatów, sędziów i prokuratorów. Jestem pewna, że gdyby dożyli naszych czasów, często mieliby inne spojrzenie na pewne sprawy, które trafiają obecnie na wokandy sądowe.
W ubiegłym roku, jako były więzień KL Auschwitz byłam świadkiem na procesie historyka, który jako mały chłopiec widział swego ojca zabieranego do Auschwitz i który nigdy nie wrócił z tego miejsca. Został rozstrzelany pod Ścianą Śmierci. Jego syn do dnia dzisiejszego żyje z tym obrazem w oczach. Nie mógł i nie może się pogodzić z pewnymi zmianami, interpretacjami, które od pewnego czasu mają miejsce w Muzeum Auschwitz. Mówi, pisze szczerze i otwarcie o swoim niezadowoleniu. I to co mówi, co czuje zostało źle odebrane, po prostu nie zrozumiane przez zarządzających, którym powierzono piecze nad tym obozem/muzeum. I to on, obecnie ponad 80 letni, żyjący świadek historii, znalazł się na sali sądowej, stanął twarz w twarz z oskarżycielem, człowiekiem, który urodził się w roku 1972, i najprawdopodobniej nikt z jego rodziny nawet nie otarł się o jakikolwiek obóz koncentracyjny lub zagłady. .
Żle się czułam na Sali Sądowej z paru powodów:
1. jako były więzień obozu KL Auschwitz, który doskonale rozumiał odczucia syna, którego ojciec zginął w obozie,
2. jako prawnik wstydziłam się za moich kolegów, że taka sprawa w ogole weszła na wokandę sądowa, o czym wyraźnie powiedziałam. Jakby nie było innej możliwości rozpatrzenia tego sporu,
3. z braku szacunku i zrozumienia dziecka, które straciło ojca w tym obozie,
4. zastanawiałam się, jakby zareagował sędzia, który przeszedł przez piekło Auschwitz,
5. myślałam o młodym sędzi, któremu powierzono tę smutną, absurdalną sprawę, która nigdy nie powinna stanąć na wokandzie.
Kiedy dowiedziałam się jaki zapadł wyrok, muszę przyznać, że miałam niesmak, który mi pozostanie na długo. I który potwierdził, że młode pokolenie z takich czy innych powodów nie bardzo rozumie, przez co przeszło pokolenie, które zostało dotknięte okrutnościami II wojny światowej.
Powrócę do wystawy. Dlaczego właśnie pamięć o niemieckich obozach widziana przez fotografie młodego fotografa? To bardzo logiczne. My, byli więźniowie obozów odchodzimy na Ostatnia Wartę. Nasze twarze, nasze opowieści nie będą niedługo nikogo interesować, zaś fotografie zostaną na wieki. Każdy wrażliwy człowiek patrząc na fotografie z niemieckich obozów, napisze po swojemu historie, która się wydarzyła w XX wieku. Wyciągnie z niej wnioski. Obrazy przemówią więcej niż słowa.
Ja tylko powiem: NIGDY WIĘCEJ.
Dziękuje Państwu za uwagę.
Barbara Wojnarowska Gautier