[Wspomnienie] „Andrzej Rozpłochowski? – Tak. Bo co? – Bo jak się, sku*wysynu, ruszysz, to cię zastrzelę”

„Byłem i jestem niewątpliwie najbardziej znienawidzonym działaczem związku” – pisał w swoim programie wyborczym w 1981 roku. Gdyby nie on prawdopodobnie Solidarność, jaką znamy, w ogóle by nie powstała. Do dziś pozostaje wierny sobie i swoim ideałom.
Andrzej Rozpłochowski [Wspomnienie] „Andrzej Rozpłochowski? – Tak. Bo co? – Bo jak się, sku*wysynu, ruszysz, to cię zastrzelę”
Andrzej Rozpłochowski / okładka Tygodnika Solidarność Nr 32

– Andrzej Rozpłochowski? – powiedział niewysoki facet, sugestywnie wypychając rękami kieszenie.
– Tak. Bo co?
– Bo jak się, skurwysynu, ruszysz, to cię zastrzelę.

Jest 13 grudnia 1981 roku nad ranem. Pusty dworzec kolejowy w Katowicach. Około dwudziestu działaczy Solidarności Regionu Śląsko-Dąbrowskiego właśnie wróciło nocnym pociągiem z posiedzenia Komisji Krajowej w Gdańsku. Naprzeciw nich stoi kilkunastu mężczyzn w cywilnych strojach. Kilka godzin wcześniej zaczął się stan wojenny i ich zadaniem jest zatrzymanie opozycjonistów. Szarpanina, krzyki, komuś wpuścili w usta gaz. Andrzej Rozpłochowski zostaje aresztowany. Na wolność wyjdzie za prawie trzy lata, po przejściu aresztu KW MO w Katowicach, trzech obozów internowania i znów aresztu na ul. Rakowieckiej w Warszawie.

 

Weszliśmy w gniazdo os

Szesnaście miesięcy wcześniej 30-letni Andrzej Rozpłochowski od trzech lat pracuje w Hucie Katowice jako maszynista lokomotyw spalinowych. Na Śląsk przyjechał z Inowrocławia. Miał już za sobą krótki areszt i inne represje w wojsku w 1970 roku za krytykę inwazji na Czechosłowację i odmowę wstąpienia w szeregi PZPR.

W pracy w hucie też nie był zbyt potulny. „Tak już było, że ja – bardziej od tego, co mi się śniło lub gdzie ostatnio, jak i z kim «zarządziłem» – poruszałem zawsze tematy «niepoprawne politycznie». Ustawicznych wszędzie braków, złych praktyk różnych przełożonych, a w przypadku niektórych – wręcz draństw (…). Pozwalałem sobie na żarty o socjalizmie, o partii i głupich partyjniakach, a nawet o złej jakości sowieckiej rudy, na której huta pracowała (że jest w niej mniej żelaza aniżeli w naszym szpinaku) i na wiele innych tematów” – wspominał po latach w swojej książce pt. „Postawią ci szubienicę”.

Kiedy 29 sierpnia 1980 roku w akcie solidarności ze strajkującymi w Stoczni Gdańskiej stanęła Huta Katowice, Rozpłochowski przyłączył się do strajku, wchodząc w skład Komitetu Strajkowego. W nocy z 30 na 31 sierpnia był jednym z pracowników, którzy obalili jego przywódcę. Ich zdaniem dotychczasowy lider był zbyt ugodowy. Dziś Andrzej Rozpłochowski mówi: – Doprowadziliśmy do wyczyszczenia sytuacji i w związku z tym otrzymałem propozycję bycia nowym przywódcą. Wtedy zaczął się właściwy strajk i gonienie komunistów.

Rozpłochowski od razu przyjął bezkompromisową postawę. Chciał, by ustalenia sierpniowe z Gdańska obowiązywały w całym kraju. Dnia 7 września pisał w „Apelu do wszystkich ludzi pracy”: „(…) wszystkim ludziom pracy Międzyzakładowy Komitet Robotniczy przy Hucie Katowice proponuje stworzenie CENTRALNEGO ZARZĄDU KOMITETÓW ZAŁOŻYCIELSKICH ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH obejmujących swym zasięgiem Komitety Założonych Związków Zawodowych Gdańska, Szczecina, MKR HK oraz wszystkie powstające nadal. Wierzymy, że powołanie Centralnego Zarządu da początek ogólnokrajowemu niezależnemu ruchowi związkowemu”.

– Śląsk był na pewno niebezpieczny dla komunistów. Mam wrażenie, poparte literaturą, badaniami, że komuniści chcieli zakończyć porozumienia na Gdańsku, może Szczecinie. A nagle wyrósł im cały Śląsk z centralnymi strajkami w Jastrzębiu i w Dąbrowie Górniczej. Zdecydowanie zasługą strajkujących w Dąbrowie Górniczej (w tym wielka rola Andrzeja Rozpłochowskiego) było to, że Porozumienia Gdańskie zaczęły obowiązywać na terenie całej Polski. W efekcie czego powstał NSZZ „Solidarność”. Inaczej prawdopodobnie jako ruch ogólnokrajowy ten związek by się nie rozwinął – mówi historyk i dziennikarz Tadeusz Płużański. Dodaje, że Andrzej Rozpłochowski był jedynym przywódcą strajku w 1980 roku, który nie współpracował w żaden sposób ze Służbą Bezpieczeństwa.

Już w czasie strajku SB zaczęła rozpracowywać Rozpłochowskiego, potem te działania były prowadzone w ramach operacji „Lider”. Donosili na niego współpracownicy, później współwięźniowie, z SB współpracowały nawet bliskie mu osoby. Próbowano zwerbować także samego Rozpłochowskiego. Nie udało się go jednak pozyskać do współpracy, ponieważ – jak pisano w jednej z notatek – „ujawniał on swoje radykalne postawy i wręcz wrogi stosunek do Służby Bezpieczeństwa”.
Dnia 9 września TW „Zbyszek” donosił z kolei: „(...) podejmuje on trwałe działania przeciwko obecnej władzy przy Hucie Katowice, tak administracyjnej, jak i partyjnej. Stwierdził on dosłownie, że weszliśmy w gniazdo os, ale jakoś damy sobie na pewno radę”.

Rozpłochowski od razu stanął na stanowisku, że Komitet Strajkowy będzie negocjował tylko z przedstawicielami rządu PRL, a nie – PZPR. 11 września 1980 roku podpisano najważniejszą część tzw. Porozumienia Katowickiego (choć, jak twierdzą uczestnicy strajku – w szczególności sam Rozpłochowski – nazwa jest mylącą, bo porozumienie podpisano przecież w Dąbrowie Górniczej). Jednym z jego najważniejszych uzgodnień była gwarancja, że Porozumienie Gdańskie, dające możliwość tworzenia wolnych związków zawodowych, będzie obowiązywać na terenie całej Polski. Dało to formalnoprawne podstawy do tego, by mógł powstać ogólnopolski ruch związkowy.

Ostatnią część Porozumienia Dąbrowskiego nazwanego Katowickim, MKR Huty Katowice podpisał z kolejną komisją rządową dopiero 23 października 1980 roku.

 

Kocham Związek Radziecki

To właśnie strajkujący z Huty Katowice na mocy swojego porozumienia już 15 września 1980 roku wydali pierwszy numer biuletynu „Wolny Związkowiec”, jednego z pierwszych w kraju. 16 września jako pierwsi w Polsce złożyli w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie statut i pozostałe dokumenty potrzebne do zarejestrowania NSZZ z tymczasową siedzibą w Hucie Katowice. – Dopiero wówczas MKZ [Międzyzakładowy Komitet Założycielski – przyp. red.] w Gdańsku na gwałt zaprosił delegacje z całego kraju na spotkanie u siebie następnego dnia, 17 września 1980 roku. I tak tamtego dnia narodził się NSZZ „Solidarność” – mówi dziś Andrzej Rozpłochowski. NSZZ z tymczasową siedzibą w Hucie Katowice swoją rejestrację z sądu wycofał, stając się częścią ogólnopolskiej Solidarności, o jakiej powstanie od początku apelował Andrzej Rozpłochowski.

Przez następne miesiące przywódca strajku w hucie przewodził (będącemu przez jakiś czas największym w Polsce) MKZ Katowice. Od listopada 1980 roku MKZ stacjonował w siedzibie przy ul. Stalmacha 17 w Katowicach. – Tam wrzało centrum antykomunistycznej rewolucji – mówi przewodniczący MKZ. Wydawano pisma, ulotki, tworzono sieć niezależnych bibliotek przy komisjach zakładowych związku oraz niezależną sieć łączności, a nawet zlecano produkcję i rozprowadzano koszulki i znaczki, które potem nosili na ulicach ludzie. – Najbardziej lubię ten z napisem „Kocham Związek Radziecki” – śmieje się Andrzej Rozpłochowski, znany wówczas z powiedzenia: „Jak Solidarność w Polsce walnie pięścią w stół, kuranty na Kremlu zagrają Mazurka Dąbrowskiego”. Koledzy z tamtych czasów wspominają, że Andrzej był po prostu jednym z nich, a jednocześnie miał charyzmę i był naturalnym liderem. I że dla każdego miał czas.

Dla komunistów zaś Rozpłochowski był nieprzewidywalny i niebezpieczny. – To, że komuniści mnie nie lubili, wynikało z tego, że prowadziłem z nimi bezkompromisową walkę o likwidację socjalizmu, a nie wypaczeń w socjalizmie, jak niektórzy inni działacze Solidarności, z Lechem Wałęsą na czele, postulowali – mówi dzisiaj.

Rozbieżności z Lechem Wałęsą uwidoczniły się w marcu 1981 roku podczas tzw. kryzysu bydgoskiego. Wałęsa przyjął zachowawczą postawę. Rozpłochowski dążył natomiast do zdecydowanej reakcji związku na wydarzenia w Bydgoszczy. Postulował, by przeprowadzić strajk generalny.

W dniu 20 marca 1981 roku w odezwie MKZ Katowice do członków NSZZ „Solidarność” woj. katowickiego pisał: „Wczorajsze wydarzenia w Bydgoszczy są jawną prowokacją dla społeczeństwa. Brutalna, krwawa rozprawa z członkami związku łącznie z przewodniczącym MKZ Bydgoszcz Janem Rulewskim unaoczniła wszystkim, że nadchodzą ważne rozstrzygnięcia. Apeluję o rozwagę, rozsądek i opanowanie. Jednocześnie zaś o zdecydowaną postawę w obronie związku, a tym samym żywotnych spraw całego narodu”.

Dziś mówi: – Wałęsa nie chciał dopuścić do żadnej reakcji związku. Natomiast ja należałem do osób, które domagały się natychmiastowego zwołania pilnego specjalnego posiedzenia KKP [Krajowej Komisji Porozumiewawczej – przyp. red.], władz krajowych związku, żeby przedyskutować, co dalej. (…) W związku z tym miałem z Wałęsą ostrą rozmowę telefoniczną. Był wściekły i w pewnym momencie powiedział: „Co ty mi tu będziesz podskakiwał, przyjadę na Śląsk, zwołam wiec na stadionie w Chorzowie i ludzie zgromadzeni tobie postawią szubienicę i cię powieszą. A mi postawią tron i mnie będą wielbili”. Ja mu odpowiedziałem: „Jesteś taki bohater cwaniak, przyjeżdżaj, zobaczymy”.

W lipcu 1981 roku odbyły się wybory do władz nowego, największego w kraju, regionu (doszło do połączenia dotychczasowych pięciu MKZ i MKR [Międzyzakładowego Komitetu Robotniczego] na terenie ówczesnego woj. katowickiego).

Rozpłochowski był naturalnym kandydatem na przewodniczącego. W programie wyborczym reklamował się: „Byłem i jestem niewątpliwie najbardziej znienawidzonym działaczem związku”. SB rzeczywiście starała się go zdyskredytować i ostatecznie doprowadziła do tego, że przewodniczącym nie został. Wybrano go jednak jako delegata na I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność”. Tam wszedł do nowej Komisji Krajowej.

 

Nigdy nie wątp w ideę

Jest więc 13 grudnia 1981 roku i całkiem nowa rzeczywistość. Rozpłochowski najpierw trafia do aresztu w tzw. Pentagonie w Katowicach, czyli nowej siedzibie KW MO w Katowicach (Rozpłochowski i MKZ Katowice wcześniej domagali się, by przeznaczyć ją na szpital wojewódzki). W połowie lutego 1982 roku zostaje przewieziony do obozu internowania w Zabrzu-Zaborzu. Ten czas wspomina na łamach swojej książki „Jeden z Jedenastu”: „Służba Więzienna próbowała wymusić na nas, żebyśmy zachowywali się według ich więziennego regulaminu, ale konsekwentnie to odrzucaliśmy, a dzięki tworzeniu faktów dokonanych, stałej presji, by otrzymać status więźniów politycznych, w ciągłym konflikcie zdobywaliśmy pewne swobody”. Na przykład niezamykanie cel wewnątrz baraku czy umożliwienie kontaktów między budynkami. W obozie toczy się specyficzne życie internowanych. Odbywają się wykłady, zajęcia, wieczornice, przedstawienia, a nawet zawody sportowe. 

Tam Rozpłochowski układa niezwykle popularny wśród więźniów „Kodeks honorowy internowanego”. W jednym z podpunktów zapisuje: „Twoje internowanie jest klatką dla Ciebie, nieważne jest więc to, czy to klatka stalowa, czy złota. Problem dla Ciebie to wyjście z tej klatki, a nie jej upiększanie”. W innym: „Nigdy nie wątp w ideę Solidarności. W prawo i chęć życia lepiej”.

Na przełomie lipca i sierpnia 1982 roku z grupą innych niezwolnionych internowanych zostaje wywieziony do więzienia w Grodkowie na Opolszczyźnie, a stamtąd po ok. dwóch tygodniach w dużym transporcie trafia do więzienia w Uhercach w Bieszczadach, jak dziś mówi, podobnie jak inne tego typu miejsca, eufemistycznie nazwanym przez komunistów ośrodkiem odosobnienia dla internowanych.

Tam wraz z innymi internowanymi wydaje podziemne pismo „Kret”. – Nie tylko je wydawaliśmy, ale też kolportowaliśmy, i jak się udało, również przemycaliśmy przez bliskich na zewnątrz. A bywało tak, że pismo przenosili też strażnicy Służby Więziennej za cenę zatrzymania dla siebie kilku egzemplarzy – mówi dziś Rozpłochowski.

W Uhercach siedzi do 22 grudnia 1982 roku. Wtedy zostaje zwolniona ostatnia grupa tamtejszych internowanych, z wyjątkiem Rozpłochowskiego. Dla niego rozpoczyna się nowy, bardziej okrutny okres uwięzienia. Zostaje przewieziony do słynnego Aresztu Śledczego przy Rakowieckiej 37 w Warszawie i tymczasowo aresztowany za to, że „wszedł w porozumienie w celu obalenia przemocą socjalistycznego ustroju PRL i osłabienia mocy obronnej PRL”. Artykuł 123 k.k., za który grozi nawet kara śmierci. Robi się groźnie. Przez ponad półtora roku regularnie co trzy miesiące przedłużany jest mu areszt. Bez procesu.
Na Rakowieckiej siedzi ich jedenastu: czterech przywódców KOR-u: Jacek Kuroń, Adam Michnik, Henryk Wujec i Zbigniew Romaszewski, i siedmiu członków Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”: oprócz Rozpłochowskiego Andrzej Gwiazda, Jan Rulewski, Grzegorz Palka, Karol Modzelewski, Marian Jurczyk i Seweryn Jaworski.

Rozpłochowski z Mokotowa pisze do żony: „Każdy dzień, jak już wiesz, jest taki sam. Trzeba się nauczyć z tym żyć. Cztery ściany, żelazne łóżka, drzwi bez klamki i pod kluczem. Pobudka, śniadanie, spacer, obiad, kolacja, spanie. Raz w tygodniu kąpiel. To są stałe reguły. Przeplatają je przesłuchania, rewizje, paczki, listy czy wizyta u «lekarza». Słońce wschodzi i zachodzi”.

Kiedy w 1983 roku do Polski przybywa Jan Paweł II, Andrzej podejmuje wraz z dwoma innymi więźniami głodówkę. Nie jedzą osiem dni, piją tylko wodę z kranu z dodatkiem soli. „Był to nasz protest przeciw temu, że w czasie tak doniosłej wizyty my i tylu innych uczciwych ludzi pozostajemy politycznymi więźniami władzy komunistycznej” – pisze Rozpłochowski we wspomnieniach.

Więźniami interesują się organizacje broniące praw człowieka, jak Amnesty International, a także zwykli ludzie. W lipcu 1983 roku ponad 1400 pracowników z Huty Katowice i wielu innych śląsko-dąbrowskich instytucji i zakładów wysyła do Naczelnej Prokuratury Wojskowej poręczenie za Andrzeja Rozpłochowskiego. Ludzie piszą też do niego listy i kartki, często jednak przejmowane przez prokuraturę i władze aresztu.

Wiosną 1984 roku władza składa „jedenastce” uwięzionych dwie propozycje. Pierwszą za pośrednictwem dyrektora gabinetu Sekretarza Generalnego ONZ, drugą w porozumieniu z Episkopatem Polski. Więzieni mogliby wyjść z aresztu w dwóch przypadkach: albo rezygnacja z publicznej działalności politycznej do 1986 roku i swobodne życie w kraju, albo wyjazd z Polski. Na żadną z nich nie zgadzają się. Ostatecznie więc Biuro Śledcze MSW zwalnia ich na podstawie amnestii z 22 lipca 1984 roku z okazji 40-lecia PRL.

Po wyjściu Rozpłochowski wraca do pracy w podziemiu. Działa otwarcie nieprzerwanie aż do końca 1987 roku. W pierwszych dniach stycznia 1988 roku z ciężko chorą żoną i dzieckiem wyjeżdża na uchodźstwo polityczne do USA. – Nie miał szans tutaj zorganizować pomocy medycznej. Wszyscy odwracali się od takich ludzi jak my – mówi Kazimierz Biskupek, kolega Rozpłochowskiego z lat 80. – Pomocy w próbie znalezienia możliwości leczenia żony za granicą odmówił także Lech Wałęsa – dodaje sam Andrzej Rozpłochowski.

 

Niezłomny

W Stanach Zjednoczonych próbuje ułożyć życie na nowo, żona przechodzi dwie operacje. W tym czasie w Polsce upada PRL. A obecni w kraju zaczynają lansować swoją wersję wydarzeń z poprzednich lat. Jacek Pawłowicz, dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL: – Andrzej Rozpłochowski nie pogodził się z kompromisem, jaki został zawarty z komunistami. Był jedną z tych postaci w historii związku i historii potężnego ruchu Solidarność, która przez wiele lat była pomijana w naszej historii. Na szczęście historia ma to do siebie, że upomina się o wspaniałych ludzi, o bohaterów. I tak się stało z Andrzejem Rozpłochowskim.

Już będąc w Stanach, Andrzej Rozpłochowski spisuje swoje wspomnienia z karnawału Solidarności. Po powrocie do Polski wydaje je w dwutomowym wydawnictwie wraz z dokumentami z tamtego okresu. W Polsce z marszu angażuje się też w różne sprawy kraju. Jest prezesem utworzonego przez siebie w roku 2011 Stowarzyszenia „Porozumienie Katowickie 1980 – Stowarzyszenie na Rzecz Pamięci”, wiceprzewodniczącym Ogólnopolskiej Federacji Stowarzyszeń Represjonowanych w Stanie Wojennym i wiceprzewodniczącym Stowarzyszenia Represjonowanych w Stanie Wojennym Regionu Śląsko-Dąbrowskiego, przewodniczącym Śląskiej Wojewódzkiej Rady Konsultacyjnej ds. Działaczy Opozycji Antykomunistycznej i wiceprzewodniczącym Rady ds. Działaczy Opozycji Antykomunistycznej przy szefie Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych i członkiem Rady Instytutu Dziedzictwa Solidarności w Gdańsku. Do dziś jest strażnikiem pamięci o Solidarności – promuje ideę utworzenia Kopca Solidarności sławiącego jej narodowe dziedzictwo. Jest też jedną z głównych osób, które w 2015 roku wymogły uchwalenie ustawy o działaczach opozycji antykomunistycznej i osobach represjonowanych z powodów politycznych. W roku 2020 wszczął skuteczny alarm, że grozi przedawnienie ustawy IPN o zbrodniach komunistycznych.

Jacek Pawłowicz: – On nadal jest tym Andrzejem z 1980, 1981 roku, absolutnie niezmieniającym swoich poglądów człowiekiem. Człowiekiem zaangażowanym w działalność w starych czasach, działalność niepodległościową, a współcześnie zaangażowany w kultywowanie pamięci o polskich bohaterach i o Solidarności.

W lipcu 2021 roku Andrzej Rozpłochowski w czasie rozmowy z dziennikarzami „Tygodnika Solidarność” pokazuje więzienną bluzę z Zabrza-Zaborza z podpisami kolegów z baraku i mówi: – Aż dziwne, że do dziś ten atrament wcale nie wyblakł.


 

POLECANE
Samuel Pereira: Co Donald Tusk robił przez trzy godziny w słowackiej chatce? tylko u nas
Samuel Pereira: Co Donald Tusk robił przez trzy godziny w słowackiej chatce?

Protestujący przed siedzibą rządu Słowacji w Bratysławie przeciwko podróży Roberta Fico do Moskwy. Oburzenie mediów i europejskiej opinii publicznej. Cisza zaś ze strony polskich władz, które do obalania Victora Orbana pierwsze, a tutaj jakby nie rwą się do rzucania kamieniami. Dziwne, co?

Katastrofa azerskiego samolotu. Nowe, szokujące doniesienia gorące
Katastrofa azerskiego samolotu. Nowe, szokujące doniesienia

Samolot linii Azerbaijan Airlines, który wystartował z Baku i kierował się do miasta Grozny stolicy rosyjskiej Republiki Czeczeńskiej, rozbił się w środę w okolicy miasta Aktau w Kazachstanie - poinformowała agencja Reutera powołując się na ministerstwo sytuacji nadzwyczajnych Kazachstanu. Według nieoficjalnych doniesień samolot mógł zostać ostrzelany przez Rosjan.

Znany dziennikarz ogłosił radosną nowinę. W sieci lawina gratulacji Wiadomości
Znany dziennikarz ogłosił radosną nowinę. W sieci lawina gratulacji

Jakub Porada, znany dziennikarz i miłośnik podróży, podzielił się w mediach społecznościowych wiadomością, która wywołała falę komentarzy i emocji. W świątecznym poście na Instagramie opublikował zdjęcie, które jednoznacznie sugeruje, że jego rodzina wkrótce się powiększy.

Każdemu się zdarza. Burza po słowach senatora Lewicy Wiadomości
"Każdemu się zdarza". Burza po słowach senatora Lewicy

Senator Lewicy Waldemar Witkowski wywołał falę krytyki swoimi wypowiedziami na temat nietrzeźwych kierowców. Na antenie TV Republika polityk, odnosząc się do zdarzenia z udziałem żony Ryszarda Kalisza, bagatelizował problem, stwierdzając, że "każdemu się zdarza".

Kabel na Bałtyku przerwany. Wszczęto dochodzenie z ostatniej chwili
Kabel na Bałtyku przerwany. Wszczęto dochodzenie

Operator przebiegającego na dnie Bałtyku kabla elektroenergetycznego Estlink 2, łączącego Finlandię z Estonią, poinformował o jego przerwaniu. Do awarii połączenia doszło w środę około południa.

Dramat na Pomorzu. Kierowca wjechał w grupę pieszych Wiadomości
Dramat na Pomorzu. Kierowca wjechał w grupę pieszych

77-letni kierowca samochodu osobowego w środę po południu wjechał w grupę pieszych w Myśligoszczy w pow. człuchowskim (Pomorskie). Trzy osoby, w tym dwoje dzieci, zostały poszkodowane. Kierowca był trzeźwy.

„Nie uwierzycie, co mi się wydarzyło”. Dramat znanego aktora Wiadomości
„Nie uwierzycie, co mi się wydarzyło”. Dramat znanego aktora

Piotr Gąsowski, popularny aktor i prezenter, zaskoczył fanów nietypową historią, którą opowiedział w mediach społecznościowych. Przed świętami, podczas zwykłych porządków, znalazł się w potrzasku.

Żałosne standardy. Lewandowski w ogniu krytyki Wiadomości
"Żałosne standardy". Lewandowski w ogniu krytyki

Robert Lewandowski, uznawany za jednego z najlepszych napastników na świecie, znalazł się w centrum ostrej krytyki. Choć jego statystyki bramkowe wciąż robią wrażenie, styl gry Polaka budzi coraz więcej wątpliwości. Głos w sprawie zabrał Graham Hunter, ceniony dziennikarz ESPN, który w swoim artykule nie zostawił na Polaku suchej nitki.

Tragedia w Kutnie. Prokuratura prowadzi dochodzenie Wiadomości
Tragedia w Kutnie. Prokuratura prowadzi dochodzenie

We wtorek w domu w Kutnie odnaleziono zwłoki dwóch chłopców w wieku 9 i 12 lat; ich rodzice w stanie ciężkim oraz kilkutygodniowy brat trafili do szpitali. Według Prokuratury Okręgowej w Łodzi do zatrucia doszło prawdopodobnie w nocy z poniedziałku na wtorek.

Pogoda w Święta. Jest komunikat IMGW Wiadomości
Pogoda w Święta. Jest komunikat IMGW

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia pierwszego stopnia przed gęstą mgłą i opadami marznącymi, które obowiązują do czwartkowych godzin porannych.

REKLAMA

[Wspomnienie] „Andrzej Rozpłochowski? – Tak. Bo co? – Bo jak się, sku*wysynu, ruszysz, to cię zastrzelę”

„Byłem i jestem niewątpliwie najbardziej znienawidzonym działaczem związku” – pisał w swoim programie wyborczym w 1981 roku. Gdyby nie on prawdopodobnie Solidarność, jaką znamy, w ogóle by nie powstała. Do dziś pozostaje wierny sobie i swoim ideałom.
Andrzej Rozpłochowski [Wspomnienie] „Andrzej Rozpłochowski? – Tak. Bo co? – Bo jak się, sku*wysynu, ruszysz, to cię zastrzelę”
Andrzej Rozpłochowski / okładka Tygodnika Solidarność Nr 32

– Andrzej Rozpłochowski? – powiedział niewysoki facet, sugestywnie wypychając rękami kieszenie.
– Tak. Bo co?
– Bo jak się, skurwysynu, ruszysz, to cię zastrzelę.

Jest 13 grudnia 1981 roku nad ranem. Pusty dworzec kolejowy w Katowicach. Około dwudziestu działaczy Solidarności Regionu Śląsko-Dąbrowskiego właśnie wróciło nocnym pociągiem z posiedzenia Komisji Krajowej w Gdańsku. Naprzeciw nich stoi kilkunastu mężczyzn w cywilnych strojach. Kilka godzin wcześniej zaczął się stan wojenny i ich zadaniem jest zatrzymanie opozycjonistów. Szarpanina, krzyki, komuś wpuścili w usta gaz. Andrzej Rozpłochowski zostaje aresztowany. Na wolność wyjdzie za prawie trzy lata, po przejściu aresztu KW MO w Katowicach, trzech obozów internowania i znów aresztu na ul. Rakowieckiej w Warszawie.

 

Weszliśmy w gniazdo os

Szesnaście miesięcy wcześniej 30-letni Andrzej Rozpłochowski od trzech lat pracuje w Hucie Katowice jako maszynista lokomotyw spalinowych. Na Śląsk przyjechał z Inowrocławia. Miał już za sobą krótki areszt i inne represje w wojsku w 1970 roku za krytykę inwazji na Czechosłowację i odmowę wstąpienia w szeregi PZPR.

W pracy w hucie też nie był zbyt potulny. „Tak już było, że ja – bardziej od tego, co mi się śniło lub gdzie ostatnio, jak i z kim «zarządziłem» – poruszałem zawsze tematy «niepoprawne politycznie». Ustawicznych wszędzie braków, złych praktyk różnych przełożonych, a w przypadku niektórych – wręcz draństw (…). Pozwalałem sobie na żarty o socjalizmie, o partii i głupich partyjniakach, a nawet o złej jakości sowieckiej rudy, na której huta pracowała (że jest w niej mniej żelaza aniżeli w naszym szpinaku) i na wiele innych tematów” – wspominał po latach w swojej książce pt. „Postawią ci szubienicę”.

Kiedy 29 sierpnia 1980 roku w akcie solidarności ze strajkującymi w Stoczni Gdańskiej stanęła Huta Katowice, Rozpłochowski przyłączył się do strajku, wchodząc w skład Komitetu Strajkowego. W nocy z 30 na 31 sierpnia był jednym z pracowników, którzy obalili jego przywódcę. Ich zdaniem dotychczasowy lider był zbyt ugodowy. Dziś Andrzej Rozpłochowski mówi: – Doprowadziliśmy do wyczyszczenia sytuacji i w związku z tym otrzymałem propozycję bycia nowym przywódcą. Wtedy zaczął się właściwy strajk i gonienie komunistów.

Rozpłochowski od razu przyjął bezkompromisową postawę. Chciał, by ustalenia sierpniowe z Gdańska obowiązywały w całym kraju. Dnia 7 września pisał w „Apelu do wszystkich ludzi pracy”: „(…) wszystkim ludziom pracy Międzyzakładowy Komitet Robotniczy przy Hucie Katowice proponuje stworzenie CENTRALNEGO ZARZĄDU KOMITETÓW ZAŁOŻYCIELSKICH ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH obejmujących swym zasięgiem Komitety Założonych Związków Zawodowych Gdańska, Szczecina, MKR HK oraz wszystkie powstające nadal. Wierzymy, że powołanie Centralnego Zarządu da początek ogólnokrajowemu niezależnemu ruchowi związkowemu”.

– Śląsk był na pewno niebezpieczny dla komunistów. Mam wrażenie, poparte literaturą, badaniami, że komuniści chcieli zakończyć porozumienia na Gdańsku, może Szczecinie. A nagle wyrósł im cały Śląsk z centralnymi strajkami w Jastrzębiu i w Dąbrowie Górniczej. Zdecydowanie zasługą strajkujących w Dąbrowie Górniczej (w tym wielka rola Andrzeja Rozpłochowskiego) było to, że Porozumienia Gdańskie zaczęły obowiązywać na terenie całej Polski. W efekcie czego powstał NSZZ „Solidarność”. Inaczej prawdopodobnie jako ruch ogólnokrajowy ten związek by się nie rozwinął – mówi historyk i dziennikarz Tadeusz Płużański. Dodaje, że Andrzej Rozpłochowski był jedynym przywódcą strajku w 1980 roku, który nie współpracował w żaden sposób ze Służbą Bezpieczeństwa.

Już w czasie strajku SB zaczęła rozpracowywać Rozpłochowskiego, potem te działania były prowadzone w ramach operacji „Lider”. Donosili na niego współpracownicy, później współwięźniowie, z SB współpracowały nawet bliskie mu osoby. Próbowano zwerbować także samego Rozpłochowskiego. Nie udało się go jednak pozyskać do współpracy, ponieważ – jak pisano w jednej z notatek – „ujawniał on swoje radykalne postawy i wręcz wrogi stosunek do Służby Bezpieczeństwa”.
Dnia 9 września TW „Zbyszek” donosił z kolei: „(...) podejmuje on trwałe działania przeciwko obecnej władzy przy Hucie Katowice, tak administracyjnej, jak i partyjnej. Stwierdził on dosłownie, że weszliśmy w gniazdo os, ale jakoś damy sobie na pewno radę”.

Rozpłochowski od razu stanął na stanowisku, że Komitet Strajkowy będzie negocjował tylko z przedstawicielami rządu PRL, a nie – PZPR. 11 września 1980 roku podpisano najważniejszą część tzw. Porozumienia Katowickiego (choć, jak twierdzą uczestnicy strajku – w szczególności sam Rozpłochowski – nazwa jest mylącą, bo porozumienie podpisano przecież w Dąbrowie Górniczej). Jednym z jego najważniejszych uzgodnień była gwarancja, że Porozumienie Gdańskie, dające możliwość tworzenia wolnych związków zawodowych, będzie obowiązywać na terenie całej Polski. Dało to formalnoprawne podstawy do tego, by mógł powstać ogólnopolski ruch związkowy.

Ostatnią część Porozumienia Dąbrowskiego nazwanego Katowickim, MKR Huty Katowice podpisał z kolejną komisją rządową dopiero 23 października 1980 roku.

 

Kocham Związek Radziecki

To właśnie strajkujący z Huty Katowice na mocy swojego porozumienia już 15 września 1980 roku wydali pierwszy numer biuletynu „Wolny Związkowiec”, jednego z pierwszych w kraju. 16 września jako pierwsi w Polsce złożyli w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie statut i pozostałe dokumenty potrzebne do zarejestrowania NSZZ z tymczasową siedzibą w Hucie Katowice. – Dopiero wówczas MKZ [Międzyzakładowy Komitet Założycielski – przyp. red.] w Gdańsku na gwałt zaprosił delegacje z całego kraju na spotkanie u siebie następnego dnia, 17 września 1980 roku. I tak tamtego dnia narodził się NSZZ „Solidarność” – mówi dziś Andrzej Rozpłochowski. NSZZ z tymczasową siedzibą w Hucie Katowice swoją rejestrację z sądu wycofał, stając się częścią ogólnopolskiej Solidarności, o jakiej powstanie od początku apelował Andrzej Rozpłochowski.

Przez następne miesiące przywódca strajku w hucie przewodził (będącemu przez jakiś czas największym w Polsce) MKZ Katowice. Od listopada 1980 roku MKZ stacjonował w siedzibie przy ul. Stalmacha 17 w Katowicach. – Tam wrzało centrum antykomunistycznej rewolucji – mówi przewodniczący MKZ. Wydawano pisma, ulotki, tworzono sieć niezależnych bibliotek przy komisjach zakładowych związku oraz niezależną sieć łączności, a nawet zlecano produkcję i rozprowadzano koszulki i znaczki, które potem nosili na ulicach ludzie. – Najbardziej lubię ten z napisem „Kocham Związek Radziecki” – śmieje się Andrzej Rozpłochowski, znany wówczas z powiedzenia: „Jak Solidarność w Polsce walnie pięścią w stół, kuranty na Kremlu zagrają Mazurka Dąbrowskiego”. Koledzy z tamtych czasów wspominają, że Andrzej był po prostu jednym z nich, a jednocześnie miał charyzmę i był naturalnym liderem. I że dla każdego miał czas.

Dla komunistów zaś Rozpłochowski był nieprzewidywalny i niebezpieczny. – To, że komuniści mnie nie lubili, wynikało z tego, że prowadziłem z nimi bezkompromisową walkę o likwidację socjalizmu, a nie wypaczeń w socjalizmie, jak niektórzy inni działacze Solidarności, z Lechem Wałęsą na czele, postulowali – mówi dzisiaj.

Rozbieżności z Lechem Wałęsą uwidoczniły się w marcu 1981 roku podczas tzw. kryzysu bydgoskiego. Wałęsa przyjął zachowawczą postawę. Rozpłochowski dążył natomiast do zdecydowanej reakcji związku na wydarzenia w Bydgoszczy. Postulował, by przeprowadzić strajk generalny.

W dniu 20 marca 1981 roku w odezwie MKZ Katowice do członków NSZZ „Solidarność” woj. katowickiego pisał: „Wczorajsze wydarzenia w Bydgoszczy są jawną prowokacją dla społeczeństwa. Brutalna, krwawa rozprawa z członkami związku łącznie z przewodniczącym MKZ Bydgoszcz Janem Rulewskim unaoczniła wszystkim, że nadchodzą ważne rozstrzygnięcia. Apeluję o rozwagę, rozsądek i opanowanie. Jednocześnie zaś o zdecydowaną postawę w obronie związku, a tym samym żywotnych spraw całego narodu”.

Dziś mówi: – Wałęsa nie chciał dopuścić do żadnej reakcji związku. Natomiast ja należałem do osób, które domagały się natychmiastowego zwołania pilnego specjalnego posiedzenia KKP [Krajowej Komisji Porozumiewawczej – przyp. red.], władz krajowych związku, żeby przedyskutować, co dalej. (…) W związku z tym miałem z Wałęsą ostrą rozmowę telefoniczną. Był wściekły i w pewnym momencie powiedział: „Co ty mi tu będziesz podskakiwał, przyjadę na Śląsk, zwołam wiec na stadionie w Chorzowie i ludzie zgromadzeni tobie postawią szubienicę i cię powieszą. A mi postawią tron i mnie będą wielbili”. Ja mu odpowiedziałem: „Jesteś taki bohater cwaniak, przyjeżdżaj, zobaczymy”.

W lipcu 1981 roku odbyły się wybory do władz nowego, największego w kraju, regionu (doszło do połączenia dotychczasowych pięciu MKZ i MKR [Międzyzakładowego Komitetu Robotniczego] na terenie ówczesnego woj. katowickiego).

Rozpłochowski był naturalnym kandydatem na przewodniczącego. W programie wyborczym reklamował się: „Byłem i jestem niewątpliwie najbardziej znienawidzonym działaczem związku”. SB rzeczywiście starała się go zdyskredytować i ostatecznie doprowadziła do tego, że przewodniczącym nie został. Wybrano go jednak jako delegata na I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność”. Tam wszedł do nowej Komisji Krajowej.

 

Nigdy nie wątp w ideę

Jest więc 13 grudnia 1981 roku i całkiem nowa rzeczywistość. Rozpłochowski najpierw trafia do aresztu w tzw. Pentagonie w Katowicach, czyli nowej siedzibie KW MO w Katowicach (Rozpłochowski i MKZ Katowice wcześniej domagali się, by przeznaczyć ją na szpital wojewódzki). W połowie lutego 1982 roku zostaje przewieziony do obozu internowania w Zabrzu-Zaborzu. Ten czas wspomina na łamach swojej książki „Jeden z Jedenastu”: „Służba Więzienna próbowała wymusić na nas, żebyśmy zachowywali się według ich więziennego regulaminu, ale konsekwentnie to odrzucaliśmy, a dzięki tworzeniu faktów dokonanych, stałej presji, by otrzymać status więźniów politycznych, w ciągłym konflikcie zdobywaliśmy pewne swobody”. Na przykład niezamykanie cel wewnątrz baraku czy umożliwienie kontaktów między budynkami. W obozie toczy się specyficzne życie internowanych. Odbywają się wykłady, zajęcia, wieczornice, przedstawienia, a nawet zawody sportowe. 

Tam Rozpłochowski układa niezwykle popularny wśród więźniów „Kodeks honorowy internowanego”. W jednym z podpunktów zapisuje: „Twoje internowanie jest klatką dla Ciebie, nieważne jest więc to, czy to klatka stalowa, czy złota. Problem dla Ciebie to wyjście z tej klatki, a nie jej upiększanie”. W innym: „Nigdy nie wątp w ideę Solidarności. W prawo i chęć życia lepiej”.

Na przełomie lipca i sierpnia 1982 roku z grupą innych niezwolnionych internowanych zostaje wywieziony do więzienia w Grodkowie na Opolszczyźnie, a stamtąd po ok. dwóch tygodniach w dużym transporcie trafia do więzienia w Uhercach w Bieszczadach, jak dziś mówi, podobnie jak inne tego typu miejsca, eufemistycznie nazwanym przez komunistów ośrodkiem odosobnienia dla internowanych.

Tam wraz z innymi internowanymi wydaje podziemne pismo „Kret”. – Nie tylko je wydawaliśmy, ale też kolportowaliśmy, i jak się udało, również przemycaliśmy przez bliskich na zewnątrz. A bywało tak, że pismo przenosili też strażnicy Służby Więziennej za cenę zatrzymania dla siebie kilku egzemplarzy – mówi dziś Rozpłochowski.

W Uhercach siedzi do 22 grudnia 1982 roku. Wtedy zostaje zwolniona ostatnia grupa tamtejszych internowanych, z wyjątkiem Rozpłochowskiego. Dla niego rozpoczyna się nowy, bardziej okrutny okres uwięzienia. Zostaje przewieziony do słynnego Aresztu Śledczego przy Rakowieckiej 37 w Warszawie i tymczasowo aresztowany za to, że „wszedł w porozumienie w celu obalenia przemocą socjalistycznego ustroju PRL i osłabienia mocy obronnej PRL”. Artykuł 123 k.k., za który grozi nawet kara śmierci. Robi się groźnie. Przez ponad półtora roku regularnie co trzy miesiące przedłużany jest mu areszt. Bez procesu.
Na Rakowieckiej siedzi ich jedenastu: czterech przywódców KOR-u: Jacek Kuroń, Adam Michnik, Henryk Wujec i Zbigniew Romaszewski, i siedmiu członków Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”: oprócz Rozpłochowskiego Andrzej Gwiazda, Jan Rulewski, Grzegorz Palka, Karol Modzelewski, Marian Jurczyk i Seweryn Jaworski.

Rozpłochowski z Mokotowa pisze do żony: „Każdy dzień, jak już wiesz, jest taki sam. Trzeba się nauczyć z tym żyć. Cztery ściany, żelazne łóżka, drzwi bez klamki i pod kluczem. Pobudka, śniadanie, spacer, obiad, kolacja, spanie. Raz w tygodniu kąpiel. To są stałe reguły. Przeplatają je przesłuchania, rewizje, paczki, listy czy wizyta u «lekarza». Słońce wschodzi i zachodzi”.

Kiedy w 1983 roku do Polski przybywa Jan Paweł II, Andrzej podejmuje wraz z dwoma innymi więźniami głodówkę. Nie jedzą osiem dni, piją tylko wodę z kranu z dodatkiem soli. „Był to nasz protest przeciw temu, że w czasie tak doniosłej wizyty my i tylu innych uczciwych ludzi pozostajemy politycznymi więźniami władzy komunistycznej” – pisze Rozpłochowski we wspomnieniach.

Więźniami interesują się organizacje broniące praw człowieka, jak Amnesty International, a także zwykli ludzie. W lipcu 1983 roku ponad 1400 pracowników z Huty Katowice i wielu innych śląsko-dąbrowskich instytucji i zakładów wysyła do Naczelnej Prokuratury Wojskowej poręczenie za Andrzeja Rozpłochowskiego. Ludzie piszą też do niego listy i kartki, często jednak przejmowane przez prokuraturę i władze aresztu.

Wiosną 1984 roku władza składa „jedenastce” uwięzionych dwie propozycje. Pierwszą za pośrednictwem dyrektora gabinetu Sekretarza Generalnego ONZ, drugą w porozumieniu z Episkopatem Polski. Więzieni mogliby wyjść z aresztu w dwóch przypadkach: albo rezygnacja z publicznej działalności politycznej do 1986 roku i swobodne życie w kraju, albo wyjazd z Polski. Na żadną z nich nie zgadzają się. Ostatecznie więc Biuro Śledcze MSW zwalnia ich na podstawie amnestii z 22 lipca 1984 roku z okazji 40-lecia PRL.

Po wyjściu Rozpłochowski wraca do pracy w podziemiu. Działa otwarcie nieprzerwanie aż do końca 1987 roku. W pierwszych dniach stycznia 1988 roku z ciężko chorą żoną i dzieckiem wyjeżdża na uchodźstwo polityczne do USA. – Nie miał szans tutaj zorganizować pomocy medycznej. Wszyscy odwracali się od takich ludzi jak my – mówi Kazimierz Biskupek, kolega Rozpłochowskiego z lat 80. – Pomocy w próbie znalezienia możliwości leczenia żony za granicą odmówił także Lech Wałęsa – dodaje sam Andrzej Rozpłochowski.

 

Niezłomny

W Stanach Zjednoczonych próbuje ułożyć życie na nowo, żona przechodzi dwie operacje. W tym czasie w Polsce upada PRL. A obecni w kraju zaczynają lansować swoją wersję wydarzeń z poprzednich lat. Jacek Pawłowicz, dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL: – Andrzej Rozpłochowski nie pogodził się z kompromisem, jaki został zawarty z komunistami. Był jedną z tych postaci w historii związku i historii potężnego ruchu Solidarność, która przez wiele lat była pomijana w naszej historii. Na szczęście historia ma to do siebie, że upomina się o wspaniałych ludzi, o bohaterów. I tak się stało z Andrzejem Rozpłochowskim.

Już będąc w Stanach, Andrzej Rozpłochowski spisuje swoje wspomnienia z karnawału Solidarności. Po powrocie do Polski wydaje je w dwutomowym wydawnictwie wraz z dokumentami z tamtego okresu. W Polsce z marszu angażuje się też w różne sprawy kraju. Jest prezesem utworzonego przez siebie w roku 2011 Stowarzyszenia „Porozumienie Katowickie 1980 – Stowarzyszenie na Rzecz Pamięci”, wiceprzewodniczącym Ogólnopolskiej Federacji Stowarzyszeń Represjonowanych w Stanie Wojennym i wiceprzewodniczącym Stowarzyszenia Represjonowanych w Stanie Wojennym Regionu Śląsko-Dąbrowskiego, przewodniczącym Śląskiej Wojewódzkiej Rady Konsultacyjnej ds. Działaczy Opozycji Antykomunistycznej i wiceprzewodniczącym Rady ds. Działaczy Opozycji Antykomunistycznej przy szefie Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych i członkiem Rady Instytutu Dziedzictwa Solidarności w Gdańsku. Do dziś jest strażnikiem pamięci o Solidarności – promuje ideę utworzenia Kopca Solidarności sławiącego jej narodowe dziedzictwo. Jest też jedną z głównych osób, które w 2015 roku wymogły uchwalenie ustawy o działaczach opozycji antykomunistycznej i osobach represjonowanych z powodów politycznych. W roku 2020 wszczął skuteczny alarm, że grozi przedawnienie ustawy IPN o zbrodniach komunistycznych.

Jacek Pawłowicz: – On nadal jest tym Andrzejem z 1980, 1981 roku, absolutnie niezmieniającym swoich poglądów człowiekiem. Człowiekiem zaangażowanym w działalność w starych czasach, działalność niepodległościową, a współcześnie zaangażowany w kultywowanie pamięci o polskich bohaterach i o Solidarności.

W lipcu 2021 roku Andrzej Rozpłochowski w czasie rozmowy z dziennikarzami „Tygodnika Solidarność” pokazuje więzienną bluzę z Zabrza-Zaborza z podpisami kolegów z baraku i mówi: – Aż dziwne, że do dziś ten atrament wcale nie wyblakł.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe