[Czytaj] Nowe przykłady fałszywych tez. Dalszy ciąg miażdżącej recenzji "Dalej jest noc"
- Część zasadniczą odpowiedzi rozpocznę od kwestii, która wydaje mi się jednak najważniejsza, a na pewno dla autorów jest na tyle ważna, iż jej echa pobrzmiewają niemal na każdej stronie poszczególnych tekstów. Dalekie od zasad polemiki naukowej są różnorodne, czasem obraźliwe i niewybredne sformułowania. Recenzja nazwana została „elaboratem” (B. Engelking), „wypracowaniem” (D. Swałtek-Niewińska), „tractatus” i „potiomkinowską wioską” (T. Frydel) czy nawet… „ripostą” (A. Skibińska). Można odnieść wrażenie, że autorzy niemal prześcigają się w wymyślaniu co ciekawszych określeń. Dagmara Swałtek-Niewińska stwierdziła: „kolejne zastrzeżenia Tomasza Domańskiego dotyczące treści książki wynikają głównie z jego błędnych interpretacji, niedopatrzeń i przeinaczania przeczytanego tekstu. Ze stworzonym przez siebie wrogiem Domański następnie walczy, odnosząc się nie do zawartości obu tomów, lecz do własnych interpretacji, które w wielu przypadkach są nieuprawnione” (odp., s. 2)4 . Dla prof. Barbary Engelking recenzja jest „elaboratem mającym charakter paszkwilu” (odp., s. 1). Autorka nie uzasadniła jednak, na czym miałby polegać paszkwilancki charakter recenzji i manipulacje, których – jej zdaniem – miałem się dopuścić. Próbę dyskredytacji mojej pracy podjął również prof. Dariusz Libionka, pisząc: „opracowanie napisane na zlecenie, mające na celu […] zdyskredytowanie i ośmieszenie redaktorów i autorów tekstów, pokazanie ich jako ignorantów, hochsztaplerów i manipulatorów, a także cwaniaków, którzy sobie tylko znanymi sposobami otrzymują środki na swoją godną pożałowania, a przede wszystkim wrogą z punktu widzenia interesów państwa radosną twórczość” (odp., s. 2)5 . Przytoczone określenia dalekie są – jak widać – od języka debaty historycznej i merytorycznej polemiki, których można by oczekiwać od przedstawicieli polskich i międzynarodowych środowisk naukowych, posiadających tytuły profesorskie.
(...)
Musi zasmucać to, że zamiast rzeczowej wymiany argumentów redaktorzy i współautorzy Dalej jest noc usiłują zdyskredytować i podważyć wiarygodność badacza, który „ośmielił” się napisać krytyczną recenzję naukową, wskazując manipulacje i rozliczne błędy popełnione podczas analizy i interpretacji źródeł historycznych.
- pisze na wstępie dr Tomasz Domański, który zwraca uwagę na pogardliwe nazywanie naukowców IPN "urzędnikami", tak jakby praca w administracji publicznej miała być czymś wstydliwym, a łączenie pracy urzędnika i naukowca, było niemożliwe, a następnie wylicza błędy i manipulacje dokonywane przez autorów "Dalej jest noc", takie jak używanie określenia "niemiecko-polska administracja", tak jakby pod okupacją można było mówić o jakiejkolwiek "polskiej" administracji i które trudno odebrać inaczej jak próbę symbolicznego przypisania win niemieckiej okupacyjnej administracji Polakom.
Domański krytykuje również metodologię wyboru okupacyjnych jednostek samorządowych, które opisali autorzy "Dalej jest noc", wykazuje brak danych źródłowych dla statystyk podawanych w książce, co powoduje brak możliwości ich weryfikacji
- W przypadku powiatu nowotarskiego opracowanego przez Karolinę Panz prostego dowodu na prawdziwość tego stwierdzenia dostarcza relacja Józefa Jamy, dotycząca losów Żydów szczawnickich, dostępna w ŻIH17. W historiach niektórych osób (zapewne tam, gdzie udało się to potwierdzić) autor podawał fakt przetrwania wojny i ustalone przez niego powojenne miejsce zamieszkania. Brak relacji Jamy w źródłach, na które powołuje się Panz, rodzi dwa podstawowe przypuszczenia. Albo autorka korzystała z tych materiałów, a jedynie nie wymieniła sygnatury, albo też do relacji nie dotarła i treści we wnioskach nie uwzględniła
(...)
Podobny przypadek z „powiatu” bocheńskiego można zobrazować na przykładzie rodziny Fragnerów. W Korekcie napisałem: „Nie analizowano również przedstawionych statystyk »przeżywalności« Zagłady (ocalonych i zamordowanych). Brak źródeł pod tabelami i zastosowanie nieznanej kategorii »opracowanie własne« uniemożliwia najczęściej jakąkolwiek weryfikację podawanych liczb”
(...)
Podobny problem dotyczy „powiatu” węgrowskiego. W jednym z zespołów archiwalnych przechowywanych w Archiwum IPN znajdują się materiały dotyczące pomocy Żydom na terenie okupowanej Polski. Ostatnio opublikował je Sebastian Piątkowski18. Chodzi o historie: Chaima i Estery Kwiatków (Goldbergów) ratowanych w Drgiczu przez rodzinę Stysiów (potwierdzone nie tylko przez polskich świadków, ale notarialnie przez samych ratowanych); Loni i Chajki Szmul ratowanych przez Władysławę Kowalczyk, Katarzynę Molską i mężczyznę nazwiskiem Trochimiak we wsi Majdan oraz Władysława Lewensztejna ratowanego przez Stefanię Barszcz we wsi Ostrówek19. Te nazwiska nie występują w opisie „powiatu” węgrowskiego, a są to osoby, którym udało się przeżyć. Nie wiadomo więc, czy informacje te potwierdził Grabowski w innych, a może i tych samych źródłach, ale tylko nie przywołał sygnatur (jego książka wyszła wszak wcześniej, więc z oczywistych względów nie mógł się powołać na edycję), czy są to nowe dane, uzupełniające liczbę Żydów, którym udało się przeżyć, i ratujących ich Polaków. Nie wiemy również, czy włączył te osoby do „statystyk”? To już kolejny przykład potwierdzający błędność metody polegającej na niepodawaniu podstawy źródłowej przy zestawieniach statystycznych.
- pisze między innymi Domański
- Kontynuacją rozważań Grabowskiego o „antysemickich broszurach” jest zapewne koronny argument wymierzony w moje opracowanie, a przede wszystkim personalnie we mnie, który pada jednak dopiero pod koniec odpowiedzi. W swoim wywodzie stwierdził, że moja krytyka zaprezentowanego w Dalej jest noc opisu Jüdischer Ordnungsdienst (JOD) oraz Judenratów to: „specyficzna forma negacjonizmu [Holokaustu – TD], rozpowszechniona dziś w Europie Wschodniej” (odp., s. 8). Pisze Grabowski: „Odciążanie członków polskiego społeczeństwa od odpowiedzialności za los Żydów idzie w parze z dość nieudolnymi próbami przeniesienia jej na przedstawicieli ginącej społeczności żydowskiej” (ibidem). Całość wywodu zamknął obszernym cytatem z książki Manfreda Gerstenfelda (The Abuse of Holocaust Memory. Distortions and Responses, Jerusalem 2009, s. 58) (odp., s. 9). Tego typu zabieg to kolejna próba przykrycia własnych niedociągnięć, błędów oraz manipulacji przez bezpodstawne, ale polityczne zaetykietowanie autora polemiki. Zdumiewa łatwość, z jaką Grabowski całkowitym milczeniem pomija wskazane przeze mnie rozliczne manipulacje w opisie JOD i Judenratów, w które obfituje publikacja Dalej jest noc
- punktuje historyk IPN