Rosemann: Strajk nauczycieli – logika protestu

Czy da się zrozumieć argumenty, jakimi protestujący starają się do siebie przekonać opinię publiczną? Z tym jest gorzej, choć efekt przekonywania nie jest chyba najgorszy. Jeśli spróbujemy ograniczyć te argumenty do tego najważniejszego, byłoby nim twierdzenie, że podwyżki są konieczne, by polskie dzieci uczyli lepsi nauczyciele. I tu logika zaczyna wyraźnie szwankować. Bo to znaczy, że dziś polskie dzieci uczą gorsi nauczyciele niż ci, którzy będą uczyć po podwyżkach. A przecież wiadomo, że będą to dokładnie ci sami nauczyciele, którzy uczą teraz. Pytanie, co zmieni w tych nauczycielach 1000 zł brutto, o które walczą. Poczują motywację, której teraz nie mają, świadomość większej wypłaty otworzy w nich pokłady inwencji, które teraz z jakiegoś powodu nie chcą lub nie mogą się ujawnić?
Prawda jest taka, że wgłębianie się w motywacje, które stoją za protestem nauczycieli, jest dla tej grupy mało chwalebne. Bo wygląda na to, że owe żądane 1000 zł to ma być taka szokowa terapia stanu frustracji, w jakim jest większość pedagogów i innych pracowników oświaty. Ona zresztą pojawia się w wielu widocznych w sieci wypowiedziach nauczycieli. Problem w tym, że nie ma żadnej gwarancji, że kuracja okaże się skuteczna, że rzeczywiście po spełnieniu żądań polskie dzieci będą uczyć lepsi nauczyciele niż teraz. Choć z drugiej strony już gorsi chyba nie będą, więc może warto sprawdzić.
rosemann
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (16/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.