Waldemar Sopata: Nie żałuję, że zostałem górnikiem
- Nie pochodzę z Jaworzna, a jednak może pod wpływem starszych kolegów postanowiłem zostać górnikiem. Gdy pierwszy raz powiedziałem o tym mojej mamie, zwyczajnie się popłakała. Bała się.
Wyjechałem z domu do szkoły górniczej w wieku piętnastu lat.
Pamiętam dzień, w którym, już jako górnik, zjechałem z instruktorem na pierwsza szychtę. Była ciężka praca w wodzie i błocie. Gdy wyjeżdżaliśmy na powierzchnię zmęczeni, oklejeni błotem i na pomoście górniczym mijaliśmy się z górnikami, którzy zjeżdżali na kolejną zmianę, jeden z nich, widząc nowoprzyjętego zagadnął: „Co młody, wiesz wreszcie jak górnictwo wygląda. Nie żal ci, że mogłeś mieć inną pracę? Odpowiedziałem: „nie przyjąłem się do takiej pracy ale z racji tego zegarka co go na dwudziestopięciolecie dostanę”. Wszyscy roześmieli się.
Nie byłem wówczas przyzwyczajony do tak trudnej, wyczerpującej pracy. Przez pierwsze miesiące po pracy dosłownie padałem ze zmęczenia. Mieszkałem wówczas z kolegą w hotelu. Pewnego dnia budzę się i patrzę na zegarek. Następnie łapię kolegę za ramię i mówię: wstawaj jest 6.30, zaspaliśmy do pracy. Naglę patrzę a za oknem dzieci biegają po blaszakach, takich garażach. O 6.30 rano – dziwię się. W końcu zorientowaliśmy się, że jest wpół do siódmej, z tym że wieczorem. Z upływem czasu nauczyłem się pracować i nie żałuję do dziś, że zostałem górnikiem.
- Górnicy pozdrawiają się słowami Szczęść Boże.
- Pozdrawialiśmy się tak nawet za komuny, chociaż niektórym to wówczas nie pasowało. Bo trzeba mieć szczęście Boże, żeby dopracować szczęśliwie i bez wypadku do emerytury. Mimo ciężkiej pracy każdy górnik w chwili zagrożenia czynnie włącza się do akcji mającej ratować innych. Czyni to nie zważając na grożące i jemu niebezpieczeństwo. Jest to cecha, której zazdroszczą nam przedstawiciele innych zawodów.
- Co się od tamtego czasu zmieniło?
- Technika poszła bardzo do przodu i wydobywanie węgla jest obecnie bardziej efektywne.
Jedno się nie zmieniło, fakt, że nie ma kopalni nierentownych, są tylko źle zarządzane. Zakład Górniczy Sobieski, w której pracuję była w roku 1998 na skraju bankructwa. Wówczas nastąpiło kapitałowe połączenie z elektrownią Jaworzno III i nastąpiła znaczna restrukturyzacja. Co istotne żaden z pracowników nie stracił pracy. Pojawiające się środki na inwestycje spowodowały, że wydobycie znacznie wzrosło, a kopalnia zaczęła zarabiać na siebie. Od osiemnastu lat nikt do wydobycia węgla na ZG Sobieski nie dołożył ani złotówki.
- Jaki był ostatni rok dla kopali Sobieski?
- Bywały lepsze. Jak cała branża borykamy się z faktem, że cena węgla drastycznie spadła. Jednak jako członek grupy Tauron nie mamy kłopotów ze zbyciem węgla w przeciwieństwie do innych kopalń. To jest bardzo ważne. Ważnym też jest, że w pogoni za wynikiem ekonomicznym kopalni nie zaprzestano myślenia zdroworozsądkowego o bezpieczeństwie górników.
#NOWA_STRONA#
- Na jakich działaniach koncentruje się zakładowa Solidarność?
- Bacznie zwracamy uwagę na bezpieczeństwo górników pracujących w kopalni. Nie można zwiększać wydobycia, czy redukować kosztów przez zaniedbanie bezpieczeństwa. Bo ekonomia nie może powodować, że można ryzykować zdrowie i życie pracownika. Niestety zauważam takie trendy u osób, które nie mając doświadczenia górniczego kierują się tylko chęcią jak najwyższego zysku. Angażujemy się również w kwestie zabezpieczenia możliwości wydobycia węgla w kopalni w latach następnych. Mam tu na myśli przyznanie koncesji na dalsze funkcjonowanie kopalni. W ostatnim czasie mocno skupiliśmy się na uruchomieniu procedury przetargowej na budowę szybu Grzegorz i rozpoczęcie jego drążenia. Dzięki tej inwestycji wydajność pracy zwiększy się o przeszło 30 proc., a my, górnicy będziemy mogli przez kolejne dziesiątki lat spokojnie fedrować. W ten sposób zapewniając gwarancję pracy dla górników i byt finansowy ich rodzin.
Priorytetem są też dla nas kwestie uprawnień górników i ich uposażenie. Nie było i nie będzie zgody na likwidację miejsc pracy. Kopalnia Sobieski przeszła już restrukturyzację w roku 1998. Odeszło wówczas półtora tysiąca osób, to oznacza, że nie ma już zbędnych pracowników. Mówi się o minimalizowaniu kosztów. Nie mam nic przeciwko temu ale nie kosztem pracownika. Redukcje etatów przekłada się też na bezpieczeństwo. Jeżeli w konkretnym miejscu kopani określona liczba pracowników wykonywała konkretne zdania, to nie jest możliwe bez technologicznych zmian, aby te same zadania z podobną skutecznością wykonywała mniejsza liczba pracowników. Na redukcje zatrudnienia w innych spółkach grupy Tauron Polska Energia, której konsekwencją jest zmniejszenie bezpieczeństwa pracy, również nigdy nie będzie naszej zgody.
Spotykamy się z bardzo krzywdzącymi opiniami m.in. że nie płacimy składek ZUS, mamy wysokie zarobki, czy dostajemy tzw. trzynastki, których nie ma od 24 lat.
Solidarność wskazuje również, że bezpieczeństwo energetyczne Polski zdane jest na produkcji tej energii z węgla, który jest naszym dobrem narodowym.
- Jakim świętem dla górników jest Barbórka?
- Świętowanie zaczynamy od mszy św., aby dziękować za miniony rok i prosić o bezpieczeństwo oraz potrzebne łaski na kolejne lata. Obecny zarząd spółki Tauron Wydobycie powrócił do tradycji i w dniu wspomnienia św. Barbary, w trzech kopalniach należących do spółki, sprawowane będą msze św. na tzw. cechowniach. Jest to miejsce, gdzie znajdują się albo figury albo obrazy patronki górników i gdzie codziennie górnicy spotykają się przed zjazdem na dół. Po południu odbywają się tradycyjne akademie, podczas których wręczane są odznaczenia i szpady górnicze. W tym czasie odbywają się również karczmy piwne wyłącznie męskim gronie. Mój brat, który nie pracuje w górnictwie, był pełen uznania, gdy wziął udział w karczmie. Mówił, że w barze nieraz pięciu mężczyzn potrafi pokłócić się ze sobą i dać sobie po gębie, zaś na karczmie piwnej, gdzie jest 600 górników, i mimo że złocisty napój – piwo leje się strumieniami, jest piękna zabawa, śpiew, konkursy i prawdziwe świętowanie po całorocznym trudzie pracy.
- Barbórka to również okres składania życzeń górnikom.
- To tradycyjne święto górników nie wzięło się z nikąd. Pomimo że technika wydobycia się zmieniła, nie każdy nadaje się na górnika. Pracowałem na ścianie, na przodku i wiem jak jest to ciężka praca. Znam ludzi, którzy nie wytrzymali i szybko odeszli z górnictwa. Trzeba się przełamać, mając świadomość, że na co dzień pracuje się kilkaset metrów pod ziemią.
Barbórka podnosi na duchu górników i daje im poczucie wartości, że ten trud ma sens.. Jest też okazją by podziękować górnikom za całoroczną pracę.
Chciałbym życzyć górnikom naszego pozdrowienia Szczęść Boże. Bezpieczeństwa tak, aby najbliżsi i znajomi górników nie musieli się o nich martwić i żeby wszyscy w kolejnych latach zaliczyli tyle wyjazdów ile zjazdów. Wszystkim Szczęść Boże.