[Pitu Pitu na środę] Świadectwo polskości, czyli długie ręce warszawskiego ratusza

Kilka lat temu, jeszcze przed wybuchem afery reprywatyzacyjnej w Warszawie, mój dobry znajomy starał się o odzyskanie ziemi zagrabionej przez komunistów po 1945 roku. Dużo je nie zostało, większość sprywatyzowali lokalni działacze PSL, i nazwiska znane z listy 100 najbogatszych Polaków.
 [Pitu Pitu na środę] Świadectwo polskości, czyli długie ręce warszawskiego ratusza
/ morguefile.com
Ów znajomy często śmiał się przez zaciśnięte zęby, że III RP jest rajem ludzi przedsiębiorczych. Jego rodzina potrzebowała na zgromadzenie, rozkradzionego następnie jak wspomniałem, majątku blisko trzystu lat. W tym czasie od zera, ciężko pracując, walcząc z zaborcami, przetrwawszy różnorakie zawieruchy zgromadziła ziemię i budynki. Tymczasem wystarczyło zaledwie kilka lat wolnej Polski, żeby cały ten majątek znalazł się w posiadaniu osób, których jedyną kompetencją były układy w sądach i kompletny brak skrupułów.

Co istotne, opowieść ta nie dotyczy Warszawy, ani żadnego innego z dużych polskich miast. Rozgrywa się na wsi daleko od ulicznego zgiełku i wieżowców pełnych białych kołnierzyków, zwanych przez wybitnego polskiego aktora, Jana Nowickiego, klonami. Wsi spokojna, wsi wesoła, będąca wymarzonym miejscem do spokojnego życia, którego skosztować chciał ów znajomy.

Miast jednak sielanki, szarpał się on przez ponad dekadę z kolejnymi urzędami, które non stop rzucały mu kłody pod nogi, jednocześnie lekką ręką oddając jego przecież ziemię, lokalnym kacykom. Zostało jej w końcu tak niewiele, i tak podłej jakości, że nikt przy zdrowych zmysłach, nie chciał pozostałości składających się głownie z bagien i rachitycznego brzozowego lasku. Wtedy stał się cud.

Ci sami urzędnicy, którzy wcześniej blokowali mu możliwość odzyskania majątku, zaczęli wydzwaniać do niego z ponagleniami. Panie drogi, toż to szkoda, żeby taka żyzna ziemie leżała odłogiem - słyszał w telefonie. Przypominam, że owa „żyzna ziemia” to bagno i parę brzózek. A i zapomniałbym całkiem, resztki zabudowań, dawno porosłe mchem i straszące zarwanym stropem. Cena jaką agencja rządowa zawiadująca ziemię żądała za ten ugór była wysoka, jednak mój znajomy postanowił zawalczyć choćby o ten skrawek rodzinnych włości i pojawił się w urzędzie.

I tu zaczyna się odsłona tej opowieści, która z kilku powodów powinna zainteresować szanownego czytelnika. Warunkiem, jaki postawiła spadkobiercy owa rządowa agencja, pod którym to mógł kupić niczym od pasera ukradziony majątek, było udowodnienie, że ostatni z przodków sprawujących piecze nad areałem, był Polakiem. Nic to, że rodzina znana była z wielowiekowego wspierania polskości pod zaborami w których przyszło jej żyć. Sam fakt, że ów przodek spędził ostatnie lata swego życia w oflagu, w którym niemieccy naziści zamknęli go wraz z innymi oficerami broniącymi ojczyzny w 1939 roku. Potrzebny był papier. Papier, potwierdzający polskość, jednego z najbardziej polskich rodów tamtych ziem.

Szukając potrzebnych dokumentów, bohater naszej opowieści trafił do Warszawy, konkretnie zaś do warszawskiego ratusza. Wyłożył tam urzędnikom sedno sprawy, a ci obiecali jak najszybciej pomóc. Tak też się stało. Nie dalej jak miesiąc po wizycie w ratuszu, odpowiednie dokumenty dotyczące polskości przodka trzymał w swych rękach, szczęśliwy, że wkrótce skończy się jego wieloletnia przygoda.

Sen z powiek spędzał mu jednak pewien fakt. Kilka dni po wizycie w ratuszu, do drzwi mieszkania w którym zatrzymał się w Warszawie zapukał nieznajomy mu kompletnie człowiek. O dziwo, bohater naszej opowieści był mu doskonale znany. Widział wszystko na temat parceli będącej tematem sprawy, znał całą jej historię, ba przysięgał się na Boga, że w samej stolicy zna miejsca w których znaleźć można dobra zrabowane z majątku przodków mego znajomego. Co jednak najdziwniejsze, znał adres pod którym tymczasowo zatrzymał się mój kolega. Adres znany tylko i wyłącznie urzędnikom warszawskiego ratusza, pozostawiony w nim w celach korespondencyjnych.

Nie żebym oskarżał warszawskich urzędników o współpracę z tym panem, jednak fakt, że jest on dziś jednym z głównych podejrzanych komisji do spraw reprywatyzacji warszawskich kamienic, daje mi sporo do myślenia.

Rafał Otoka-Frąckiewicz "Pitu Pitu"

 

POLECANE
Złota Piłka 2025. Ogłoszono miejsce Roberta Lewandowskiego z ostatniej chwili
Złota Piłka 2025. Ogłoszono miejsce Roberta Lewandowskiego

Robert Lewandowski, kapitan reprezentacji Polski oraz napastnik FC Barcelony, niespodziewanie nie znalazł się nawet w najlepszej dziesiątce plebiscytu Złotej Piłki. Polak zajął dopiero 17. miejsce w prestiżowym plebiscycie.

Sikorski do Rosji: Zostaliście ostrzeżeni, nie przychodźcie ze skargami z ostatniej chwili
Sikorski do Rosji: "Zostaliście ostrzeżeni, nie przychodźcie ze skargami"

– Jeśli kolejna rakieta lub statek powietrzny zostanie zestrzelony, nie przychodźcie tu ze skargami, zostaliście ostrzeżeni – powiedział do Rosji wicepremier Radosław Sikorski w poniedziałek na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ na temat wtargnięcia rosyjskich myśliwców w przestrzeń powietrzną Estonii.

Przedstawiciel Rosji w ONZ wyśmiał rząd Tuska ws. incydentu w Wyrykach z ostatniej chwili
Przedstawiciel Rosji w ONZ wyśmiał rząd Tuska ws. incydentu w Wyrykach

Rosyjska propaganda zrobiła użytek z wystąpienia wiceministra spraw zagranicznych Marcina Bosackiego. Przedstawiciel Rosji przy ONZ wprost nawiązał do słów wiceszefa polskiego resortu spraw zagranicznych.

Prezydent Nawrocki spotkał się z szefową ds. inwestycji Google z ostatniej chwili
Prezydent Nawrocki spotkał się z szefową ds. inwestycji Google

Prezydent Karol Nawrocki spotkał się w poniedziałek w Nowym Jorku z prezes i dyrektor ds. inwestycji spółek Alphabet i Google Ruth Porat.

PKW odrzuciła wnioski Żurka i Kierwińskiego z ostatniej chwili
PKW odrzuciła wnioski Żurka i Kierwińskiego

Państwowa Komisja Wyborcza nie uwzględniła wniosków ministra spraw wewnętrznych i administracji, złożonych na prośbę ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka. Wnioski dotyczyły odwołania 43 komisarzy wyborczych.

Czym jest oprocentowanie kredytu i jaki ma wpływ na wysokość rat? z ostatniej chwili
Czym jest oprocentowanie kredytu i jaki ma wpływ na wysokość rat?

Planujesz zaciągnięcie kredytu hipotecznego i zastanawiasz się, z czego wynika wysokość raty, którą będziesz co miesiąc przelewać do banku? Najważniejszym elementem, który wpływa na tę kwotę, jest oprocentowanie kredytu. Warto wiedzieć, jak dokładnie działa, bo to od niego zależy, jak Twoje zobowiązanie będzie wpływać na budżet domowy przez kolejne lata. 

Tragedia na Podkarpaciu. Nie żyje czterolatka z ostatniej chwili
Tragedia na Podkarpaciu. Nie żyje czterolatka

4-letnia dziewczynka zginęła po zderzeniu fiata z nissanem na drodze powiatowej w Dulczy Wielkiej na Podkarpaciu – poinformowała w poniedziałek stacja Polsat News.

Putin złożył Trumpowi propozycję. Jest oświadczenie z ostatniej chwili
Putin złożył Trumpowi propozycję. Jest oświadczenie

Przywódca Rosji Władimir Putin poinformował w poniedziałek, że jest gotowy wyrazić zgodę na przedłużenie o rok obowiązywania traktatu w sprawie środków zmierzających do dalszej redukcji i ograniczenia zbrojeń strategicznych, jeśli prezydent USA Donald Trump zrobi to samo – przekazała Agencja Reutera.

Przełomowe odkrycie naukowców. USA zastąpią chińskie minerały ziem rzadkich z ostatniej chwili
Przełomowe odkrycie naukowców. USA zastąpią chińskie minerały ziem rzadkich

„Układ okresowy nie musi pozostać bronią Chin. Amerykańska nauka znalazła antidotum. Pozostaje tylko pytanie, czy Ameryka posiada strategiczną wolę jego rozmieszczenia” – pisze portal internetowy FoxNews.

Trwa bojkot Disneya. W tle śmierć Charliego Kirka gorące
Trwa bojkot Disneya. W tle śmierć Charliego Kirka

Śmierć Charliego Kirka odbiła się na świecie głośnym echem. Jak się okazuje, wpłynęła też na losy platformy streamingowej Disney+.

REKLAMA

[Pitu Pitu na środę] Świadectwo polskości, czyli długie ręce warszawskiego ratusza

Kilka lat temu, jeszcze przed wybuchem afery reprywatyzacyjnej w Warszawie, mój dobry znajomy starał się o odzyskanie ziemi zagrabionej przez komunistów po 1945 roku. Dużo je nie zostało, większość sprywatyzowali lokalni działacze PSL, i nazwiska znane z listy 100 najbogatszych Polaków.
 [Pitu Pitu na środę] Świadectwo polskości, czyli długie ręce warszawskiego ratusza
/ morguefile.com
Ów znajomy często śmiał się przez zaciśnięte zęby, że III RP jest rajem ludzi przedsiębiorczych. Jego rodzina potrzebowała na zgromadzenie, rozkradzionego następnie jak wspomniałem, majątku blisko trzystu lat. W tym czasie od zera, ciężko pracując, walcząc z zaborcami, przetrwawszy różnorakie zawieruchy zgromadziła ziemię i budynki. Tymczasem wystarczyło zaledwie kilka lat wolnej Polski, żeby cały ten majątek znalazł się w posiadaniu osób, których jedyną kompetencją były układy w sądach i kompletny brak skrupułów.

Co istotne, opowieść ta nie dotyczy Warszawy, ani żadnego innego z dużych polskich miast. Rozgrywa się na wsi daleko od ulicznego zgiełku i wieżowców pełnych białych kołnierzyków, zwanych przez wybitnego polskiego aktora, Jana Nowickiego, klonami. Wsi spokojna, wsi wesoła, będąca wymarzonym miejscem do spokojnego życia, którego skosztować chciał ów znajomy.

Miast jednak sielanki, szarpał się on przez ponad dekadę z kolejnymi urzędami, które non stop rzucały mu kłody pod nogi, jednocześnie lekką ręką oddając jego przecież ziemię, lokalnym kacykom. Zostało jej w końcu tak niewiele, i tak podłej jakości, że nikt przy zdrowych zmysłach, nie chciał pozostałości składających się głownie z bagien i rachitycznego brzozowego lasku. Wtedy stał się cud.

Ci sami urzędnicy, którzy wcześniej blokowali mu możliwość odzyskania majątku, zaczęli wydzwaniać do niego z ponagleniami. Panie drogi, toż to szkoda, żeby taka żyzna ziemie leżała odłogiem - słyszał w telefonie. Przypominam, że owa „żyzna ziemia” to bagno i parę brzózek. A i zapomniałbym całkiem, resztki zabudowań, dawno porosłe mchem i straszące zarwanym stropem. Cena jaką agencja rządowa zawiadująca ziemię żądała za ten ugór była wysoka, jednak mój znajomy postanowił zawalczyć choćby o ten skrawek rodzinnych włości i pojawił się w urzędzie.

I tu zaczyna się odsłona tej opowieści, która z kilku powodów powinna zainteresować szanownego czytelnika. Warunkiem, jaki postawiła spadkobiercy owa rządowa agencja, pod którym to mógł kupić niczym od pasera ukradziony majątek, było udowodnienie, że ostatni z przodków sprawujących piecze nad areałem, był Polakiem. Nic to, że rodzina znana była z wielowiekowego wspierania polskości pod zaborami w których przyszło jej żyć. Sam fakt, że ów przodek spędził ostatnie lata swego życia w oflagu, w którym niemieccy naziści zamknęli go wraz z innymi oficerami broniącymi ojczyzny w 1939 roku. Potrzebny był papier. Papier, potwierdzający polskość, jednego z najbardziej polskich rodów tamtych ziem.

Szukając potrzebnych dokumentów, bohater naszej opowieści trafił do Warszawy, konkretnie zaś do warszawskiego ratusza. Wyłożył tam urzędnikom sedno sprawy, a ci obiecali jak najszybciej pomóc. Tak też się stało. Nie dalej jak miesiąc po wizycie w ratuszu, odpowiednie dokumenty dotyczące polskości przodka trzymał w swych rękach, szczęśliwy, że wkrótce skończy się jego wieloletnia przygoda.

Sen z powiek spędzał mu jednak pewien fakt. Kilka dni po wizycie w ratuszu, do drzwi mieszkania w którym zatrzymał się w Warszawie zapukał nieznajomy mu kompletnie człowiek. O dziwo, bohater naszej opowieści był mu doskonale znany. Widział wszystko na temat parceli będącej tematem sprawy, znał całą jej historię, ba przysięgał się na Boga, że w samej stolicy zna miejsca w których znaleźć można dobra zrabowane z majątku przodków mego znajomego. Co jednak najdziwniejsze, znał adres pod którym tymczasowo zatrzymał się mój kolega. Adres znany tylko i wyłącznie urzędnikom warszawskiego ratusza, pozostawiony w nim w celach korespondencyjnych.

Nie żebym oskarżał warszawskich urzędników o współpracę z tym panem, jednak fakt, że jest on dziś jednym z głównych podejrzanych komisji do spraw reprywatyzacji warszawskich kamienic, daje mi sporo do myślenia.

Rafał Otoka-Frąckiewicz "Pitu Pitu"


 

Polecane
Emerytury
Stażowe