[Tylko u nas] Joanna Morea dla Tysol.pl: "Podjęłam się drogi przez mękę"
– Nie brakuje.
– Nie zgodzę się z tobą. Większość polskich przebojów porusza poważne zagadnienia. A czy ty ze swoją muzyką dotrzesz do wielu słuchaczy?
– Chcę przemycić na mojej płycie muzykę swingową. Mało jest takiej muzyki w Polsce, bo najpierw słuchaczom podaje się co innego i nie jest to swing.
– Chcesz zagospodarować niszę?
– W Polsce ludzie boją się i nie chcą robić muzyki swingowej. A jednak mam odbiorców. Jestem muzykiem, który żyje z muzyki. Podjęłam się drogi przez mękę. Głównie gram muzykę jazzową.
– Jaka jest kondycja jazzu w Polsce?
– Mogę tylko mówić o sobie. Wielu słuchaczy jest zdziwionych, że jestem artystką z Polski. Przeżywają szok i dziwią się, że mogę robić taką muzykę w kraju nad Wisłą.
– Jazzowe środowisko samo sobie zrobiło krzywdę. Zamiast otworzyć się na statystycznych Kowalskich zamyka się w enklawach trudno dostępnych dla wielu odbiorców i artystów…
– Dobrze, że poruszyłeś ten temat. Jestem kobietą grającą i śpiewającą. Zawsze byłam spychana na margines, bo nie jestem mężczyzną. Jak zaczynałam, jazz był zdominowany przez facetów. Kobieta była wyłącznie od śpiewania. Kobiety grające, nie były poważnie traktowane przez środowisko jazzowe. Kiedyś uważano, ze kobiety nie potrafią swingować. Kiedy byłam na studiach w Belgii, amerykański muzyk powiedział mi, że swinguje lepiej niż niejeden facet. Potrzebowałam takiego kopnięcia. Na szczęście w Polsce się to zmienia.
– Skąd pomysł na projekt mocno eksplorujący muzykę elektroniczną?
– To jest coś świeżego. Robię utwory łatwiejsze w odbiorze. Przemycam w nich jazzowe improwizacje. Adam Potęga opakowuje nasz projekt w dobre bity.
Rozmawiał: Bartosz Boruciak