Na tropie pakarany. Jak Polscy przyrodnicy przecierali szlaki Ameryki Południowej

Polscy przyrodnicy odkryli w Ameryce Południowej w XIX w. aż 27 nowych gatunków lub podgatunków ssaków. O ich zasługach dla światowej nauki mało kto dziś jednak pamięta, a to, co przetrwało z ich zbiorów - pozostaje często za granicą - mówi PAP dr Przemysław Kurek z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.nWiek XIX przyniósł rozkwit nauk przyrodniczych, w tym - taksonomii, z powodu której intensywnie rozwijał się również "przemysł" kolekcjonerski. Zastępy eksploratorów przemierzały odległe i niezbadane krainy, pozyskując tam okazy przyrodnicze do prywatnych zbiorów czy gabinetów zoologicznych, których kustosze trudnili się opisywaniem gatunków.
fot. keliblack Na tropie pakarany. Jak Polscy przyrodnicy przecierali szlaki Ameryki Południowej
fot. keliblack / pixabay.com
Mało kto wie, że w tej ogólnoświatowej fali nie zabrakło Polaków, którzy mieli duży wkład w poznanie fauny Ameryki Południowej.
 

Jak przypomina w rozmowie z PAP dr Przemysław Kurek z Instytutu Botaniki PAN w Krakowie, gabinety historii naturalnej zaczęły powstawać w Europie Zachodniej już w XVIII w., jeszcze na fali oświeceniowej chęci poznania świata. Naturaliści - bo tak zwano ówczesnych przyrodników - gromadzili tam ciekawe eksponaty przyrodnicze, np. wielkie kości. Często nie wiedzieli dokładnie, z czym mają do czynienia, gdyż nauka o gatunkach była jeszcze w powijakach - mówi.

 
MECENASI, MENTORZY I BOHATEROWIE NAUKI
 
Potem w XIX w. gromadzone od dekad zbiory przyrodnicze zaczęto naukowo opracowywać. Jednocześnie Europa była coraz lepiej poznana, dlatego mocarstwa zachodnie, kolonialne, wysyłały ludzi na nowe lądy. Na początku był to głównie wywiad handlowy - sprawdzanie, jak można się na nowej kolonii wzbogacić. Przy okazji podróżnicy opisywali jednak nieznany świat, np. napotykanych Indian. Na podboje jeździli też Polacy, jak choćby Krzysztof Arciszewski - admirał floty Holenderskiej Kompanii Zachodnioindyjskiej, który tworzył poematy i opisywał zwyczaje Indian. Jego opisy były jednymi z pierwszych robionych przez Europejczyków - podkreśla dr Kurek, współautor książki nt. historii przyrodniczego podboju przez Polaków Ameryki Południowej.
 
W pewnym momencie zdecydowano, aby w Warszawie, przy Królewskim Uniwersytecie Warszawskim (protoplaście dzisiejszego UW) - również stworzyć gabinet historii naturalnej. Podobny ośrodek powstał i w Krakowie przy Uniwersytecie Jagiellońskim. Zadaniem warszawskiego Gabinetu Zoologicznego, który powstał w 1819 r., była popularyzacja wiedzy o przyrodzie. Stanowisko kustosza, a potem dyrektora gabinetu objął znakomity manager i świetny przyrodnik, Władysław Taczanowski, który z czasem niesamowicie wzbogacił kolekcję.
 

Taczanowski miał szczęście, bo znalazł się człowiek bogaty i zainteresowany jego działaniami, hrabia Konstanty Branicki, który wraz z bratem Aleksandrem jeździł na safari, i przywożone trofea zaczął przekazywać właśnie jemu. I nawet wtedy, gdy Branicki zachorował i przestał wyjeżdżać - nadal był bardzo zainteresowany poznawaniem świata. Do tego stopnia, że opłacał emisariuszy, którzy mogliby nadal przesyłać zbiory Taczanowskiemu - opowiada dr Kurek.

 
RUSZA POLAK ZA OCEAN
 
Ten wiedział, że ziemią niezbadaną była wówczas Ameryka Południowa - zauważa rozmówca PAP. Jako pierwszy emisariusz pojechał tam Konstanty Jelski. Przebywał on w Ameryce Południowej ponad dziesięć lat (na koszt Branickiego!), zbierając ptaki, ssaki i inne zwierzęta, skały, robiąc zielniki. Wszystko to trafiało do Warszawy do Gabinetu Zoologicznego.
 
Branicki był więc mecenasem, Taczanowski - mentorem, a Jelski - pierwszym narodowym bohaterem, którzy niebywale przyczynili się do rozwoju gabinetu - podsumowuje dr Kurek. I dodaje, że podobnych gabinetów było w Europie sporo, np. w Paryżu, Wiedniu i Londynie. Najważniejsze z nich przekształciły się z czasem w Muzea Historii Naturalnej. Dzięki nakładom finansowym prywatnej osoby - Branickiego - gabinetowi w Polsce (mimo trudności związanych z czasami zaborów) niemalże udało się dorównać podobnym obiektom zachodnioeuropejskim.
 
Gdy Jelski wrócił do kraju, za ocean wysłano kolejnego emisariusza, Jana Sztolcmana, który zasłynął jako kolekcjoner ptaków. I choć gabinet warszawski był sprofilowany na ornitologię, XIX-wieczni przyrodnicy-naturaliści byli jak ludzie renesansu: interesowali się wszystkim, od geologii po medycynę. Zbierali również ssaki. Pięć nowych dla nauki gatunków przywiózł sam Jelski; Sztolcman - jeszcze więcej. Za ich sprawą lista znanych gatunków wzbogaciła się m.in. o takie pozycje, jak innoryżak wytworny (Euryoryzomys nitidus), sierściak Jelskiego (Abrothrix jelskii), inkomysz malowana (Auliscomys pictus), pakarana Branickiego (Dinomys branickii), łasica tropikalna (Mustela africana stolzmanni), pacyficzek żółtawy (Aegialomys xanthaeolus), andowiaki: Taczanowskiego i oliwkowoszary (Thomasomys taczanowskii i T. cinereus) czy paka górska (Cuniculus taczanowskii).
 
"Później do Ameryki Południowej wysłano innego genialnego kolekcjonera, Jana Kalinowskiego. Wtedy też jednak, po powstaniu styczniowym, zaostrzyły się represje wobec jednostek naukowych w Warszawie: zlikwidowano uniwersytet i istniało ryzyko, że Rosjanie zniszczą również gabinet, a cenne zbiory wywiozą do Petersburga. Kalinowski - zamiast do Gabinetu Warszawskiego - wysyłał więc okazy do powstającego wówczas Muzeum Branickich" - przypomniał dr Kurek.
 
TAKIEGO CENTRUM ZE ŚWIECĄ SZUKAĆ
 
Po odzyskaniu niepodległości oba muzea - Gabinet Zoologiczny i Muzeum Branickich - scalono w Państwowe Muzeum Zoologiczne, które istnieje do dziś jako Muzeum i Instytut Zoologii PAN w Warszawie. "Część tych zbiorów (z datą 1816-1819 r.) funkcjonuje do dziś. To niesamowite!" - mówi rozmówca PAP.
 
Dr Kurek podkreśla, że kolekcjonerstwo, muzealnictwo i opisywanie nowych gatunków zwierząt reprezentujących większą faunę miało się w Polsce świetnie zarówno przed I wojną światową, jak i w okresie międzywojennym.

Mieliśmy wtedy naprawdę duży wkład w naukę. Jeśli chodzi o ptaki, Polacy byli w ścisłej czołówce i tworzyli podstawy ornitologii neotropikalnej. Sam Jelski zebrał ponad sto nowych gatunków! Jeśli chodzi o ssaki, w samej Ameryce Południowej Polacy odkryli 27 nowych gatunków i podgatunków. Czasami gatunki te były tak oryginalne, że ich opisanie wymagało utworzenia nowego rodzaju, a czasem wręcz rodziny (co oznacza odkrycie zwierzęcia unikatowego; spokrewnionego z innymi gatunkami w bardzo odległym stopniu - PAP) - mówi.

 
Tak było np. z pakaraną Branickiego - zwierzęciem wielkości bobra, przesłanym do Europy przez Jelskiego.

Taczanowski szybko zorientował się, że to nowość. Do jego opisania trzeba było utworzyć nowy rodzaj i nową rodzinę: pakaranowate. Było to odkrycie bardzo wysokiej rangi. Do dziś gatunek ten funkcjonuje jako jedyny przedstawiciel swojej rodziny - mówi naukowiec.

 
I dodaje, że podobnych odkryć było więcej: nietoperze, gryzonie, był całkiem spory okaz wikuni (inaczej - wigonia peruwiańskiego), złowiony przez Kalinowskiego i opisany potem jako nowy podgatunek. Wikunia to zwierzę większe od sarny, protoplasta alpaki.
 

Gabinet Zoologiczny to było centrum naukowe, jakiego w Europie Środkowej ze świecą szukać. Trzeba jeszcze wspomnieć, że na ziemiach polskich istniały jeszcze podobne gabinety w Krakowie, Poznaniu i we Lwowie. Żaden jednak z nich nie rozwinął się tak, jak ten pod kierownictwem Taczanowskiego. Natomiast do dziś zdarza się znajdować w zbiorach krakowskich nietoperze tropikalne, podpisane +z Gujany Francuskiej+ - gdzie przecież pracował Jelski. To zapewne dowód na kontakty między ośrodkiem warszawskim i krakowskim - opowiada dr Kurek.

 
W POSZUKIWANIU MUZEUM
 
W dużych miastach Europy Zachodniej czy w USA Muzea Historii Naturalnej są jednymi z największych atrakcji turystycznych, a zarazem najważniejszych placówek związanych z naukami przyrodniczymi.

Były mocne podstawy, żeby i w Polsce stworzyć kilka takich muzeów - zaznacza dr Kurek.

 

Wszystko zmieniła jednak II wojna światowa. Poza tym, że wojna była nieprawdopodobnym nieszczęściem w kontekście ludobójstwa - oznaczała ona również załamanie się naukowej koniunktury. Wymownym przykładem jest gimnazjum księży marianów na warszawskich Bielanach, gdzie działało bogate muzeum przyrodnicze zorganizowane przez ks. Roberta Wierzejskiego. Zbiory zostały zniszczone przez Niemców, a nieszczęścia dopełniła powojenna polityka polski ludowej, która nie dopuściła do podźwignięcia się szkoły. Od czasu wojny ptaki neotropikalne z wypraw Arkadego Fiedlera - podróżnika i pisarza (np. autora "Dywizjonu 303") - do dziś są obecne w muzeum Karlsruhe i Berlinie. Zostały tam wywiezione przez Niemców z ograbionego muzeum poznańskiego. Natomiast Rosjanie pożyczyli przed wojną wspomnianą pakaranę, i ona również nigdy do nas nie wróciła. Oficjalnie napisali, że zbiory zostały zniszczone - mówi

 
Trudno oszacować, ile zbiorów z Gabinetu Warszawskiego zachowało się do dziś.

W czasie wojny część zbiorów (w tym być może nawet całość zbiorów entomologicznych) została spalona, a część została rozkradziona i wywieziona. Zachowała się natomiast znaczna część ptasich zbiorów z Warszawy. Jeśli chodzi o ssaki - jest bardzo dużo okazów tropikalnych, choć te najciekawsze były po koleżeńsku przez Taczanowskiego wysyłane do fachowców z Berlina czy Londynu, którzy mieli potwierdzać ich unikatowość i kolekcjonerskie znaczenie. Fachowcy ci, np. Michael Rogers Oldfield Thomas z Londynu czy Wilhelm Carl Peters - te nowe gatunki opisywali. Okazów często jednak nie odsyłali do Warszawy, wysyłając w zamian ciekawe gatunki ptaków. W efekcie część polskich zbiorów ssaków znajduje się dziś także w Londynie - podsumowuje dr Kurek.

 
KRONIKA PIONIERÓW
 
Historię przyrodniczego podboju przez Polaków Ameryki Południowej - terenów od Ekwadoru po Patagonię - przedstawia nowa książka "Ssaki neotropików odkryte przez polskich naturalistów". Jej autorzy - Łukasz Piechnik z Instytutu Botaniki PAN w Krakowie i dr Przemysław Kurek - zebrali informacje biograficzne o sześciu osobach, dzięki którym nauka światowa zawdzięcza poznanie aż 27 nowych gatunków (lub podgatunków) ssaków.
 
Poświęcona historii polskich odkryć książka ukazała się na rynku nakładem wydawnictwa Instytutu Botaniki PAN w Krakowie. Publikacja powstała dzięki pomocy Fundacji KGHM Polska Miedź.
 
PAP - Nauka w Polsce

 

POLECANE
Polskie banki na celowniku. ZBP ostrzega: Jesteśmy najbardziej narażeni w całej UE Wiadomości
Polskie banki na celowniku. ZBP ostrzega: Jesteśmy najbardziej narażeni w całej UE

Związek Banków Polskich alarmuje – Polska stała się głównym celem cyberprzestępców w Unii Europejskiej. Hakerzy coraz częściej atakują nie instytucje, ale zwykłych klientów, podszywając się pod pracowników banków i wyłudzając dane. Prezes ZBP Tadeusz Białek apeluje: "W razie wątpliwości – natychmiast się rozłącz!"

Dramatyczny wypadek na A2! Bus uderzył w kolumnę wojsk USA – są ranni żołnierze! z ostatniej chwili
Dramatyczny wypadek na A2! Bus uderzył w kolumnę wojsk USA – są ranni żołnierze!

Wieczorny przejazd kolumny amerykańskiego wojska zakończył się dramatycznym wypadkiem na autostradzie A2 w Wielkopolsce. Bus zderzył się z wojskowymi pojazdami typu Hummer, a kilku żołnierzy trafiło do szpitala. Na miejscu pracuje siedem zastępów straży pożarnej, a utrudnienia w ruchu mogą potrwać przez wiele godzin. Zobacz zdjęcia

Do czego kobietom patriarchat i co się stanie kiedy go zabraknie tylko u nas
Do czego kobietom patriarchat i co się stanie kiedy go zabraknie

"Dlaczego żyjemy w systemie patriarchalnym? Skąd on się wziął, z jakich przyczyn i w jakim celu?" Te pytania pojawiają się stale.

Tusk zaatakował Kaczyńskiego. Po ''ataku na drzwi'' z ostatniej chwili
Tusk zaatakował Kaczyńskiego. Po ''ataku na drzwi''

Po incydencie z rzekomą próbą podpalenia budynku, w którym mieści się biuro krajowe Platformy Obywatelskiej, premier Donald Tusk wskazał winnych – nie tylko sprawcę, ale i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, którego nazwał ''podpalaczem z Żoliborza''. Wypowiedź szefa rządu wywołała falę komentarzy i ironicznych reakcji w sieci.

Roksana Węgiel podzieliła się radosną nowiną. W sieci lawina gratulacji gorące
Roksana Węgiel podzieliła się radosną nowiną. W sieci lawina gratulacji

Minął już ponad rok, od kiedy Roksana Węgiel i Kevin Mglej powiedzieli sobie "tak". Ich ślub był jednym z najgłośniejszych wydarzeń w show-biznesie, a teraz para podzieliła się wspaniałymi nowinami. W sieci nie widać końca gratulacji.

Andrzej Duda, Piotr Duda i wydanie specjalne autobiografii byłego prezydenta. Zapraszamy na spotkanie w Kielcach! Wiadomości
Andrzej Duda, Piotr Duda i wydanie specjalne autobiografii byłego prezydenta. Zapraszamy na spotkanie w Kielcach!

Już 27 października o godz. 17.00 w sali kominkowej Wojewódzkiego Domu Kultury w Kielcach odbędzie się wyjątkowe spotkanie autorskie prezydenta Andrzeja Dudy. Towarzyszyć mu będą Piotr Duda, przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność", oraz Michał Ossowski, redaktor naczelny "Tygodnika Solidarność". Panowie porozmawiają o specjalnym wydaniu książki pt. "To ja. Andrzej Duda".

Zdjęcie z Waldemarem Żurkiem. Internauci zauważyli szokujący szczegół gorące
Zdjęcie z Waldemarem Żurkiem. Internauci zauważyli szokujący szczegół

Wiceminister sprawiedliwości Dariusz Mazur wziął udział w jubileuszu 35-lecia Stowarzyszenia Sędziów "Themis". Zdjęcie z wydarzenia, które zamieścił w mediach społecznościowych, wywołało jednak lawinę komentarzy — nie tylko z powodu obecności ministrów, lecz także zaskakującego szczegółu zauważonego przez internautów.

Tragedia na drodze. Ciężarówka zmiażdżyła auto nauki jazdy z ostatniej chwili
Tragedia na drodze. Ciężarówka zmiażdżyła auto nauki jazdy

W wyniku zderzenia ciężarówki z samochodem nauki jazdy na starej drodze krajowej nr 3 pod Goleniowem (woj. zachodniopomorskie) zginęła jedna osoba. Kierowca ciężarówki został ranny i przewieziony do szpitala. Na miejscu pracowały służby ratunkowe.

Po co te uszczypliwości? Burza w sieci po programie TVN gorące
"Po co te uszczypliwości?" Burza w sieci po programie TVN

W jubileuszowym sezonie ''Dzień dobry TVN'' nie brakuje niespodzianek. Po latach do studia wracają znane twarze, które współtworzyły historię jednego z najpopularniejszych porannych programów w Polsce. Ich obecność wywołała wśród widzów niemałe emocje – od nostalgii po gorące dyskusje w sieci.

Komunikat dla mieszkańców woj. mazowieckiego Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców woj. mazowieckiego

Warszawska Kolej Dojazdowa zapowiada czasowe zmiany w kursowaniu pociągów. Przez kilkanaście dni pasażerowie muszą przygotować się na utrudnienia, w tym zastępczą komunikację autobusową i zmienioną organizację ruchu.

REKLAMA

Na tropie pakarany. Jak Polscy przyrodnicy przecierali szlaki Ameryki Południowej

Polscy przyrodnicy odkryli w Ameryce Południowej w XIX w. aż 27 nowych gatunków lub podgatunków ssaków. O ich zasługach dla światowej nauki mało kto dziś jednak pamięta, a to, co przetrwało z ich zbiorów - pozostaje często za granicą - mówi PAP dr Przemysław Kurek z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.nWiek XIX przyniósł rozkwit nauk przyrodniczych, w tym - taksonomii, z powodu której intensywnie rozwijał się również "przemysł" kolekcjonerski. Zastępy eksploratorów przemierzały odległe i niezbadane krainy, pozyskując tam okazy przyrodnicze do prywatnych zbiorów czy gabinetów zoologicznych, których kustosze trudnili się opisywaniem gatunków.
fot. keliblack Na tropie pakarany. Jak Polscy przyrodnicy przecierali szlaki Ameryki Południowej
fot. keliblack / pixabay.com
Mało kto wie, że w tej ogólnoświatowej fali nie zabrakło Polaków, którzy mieli duży wkład w poznanie fauny Ameryki Południowej.
 

Jak przypomina w rozmowie z PAP dr Przemysław Kurek z Instytutu Botaniki PAN w Krakowie, gabinety historii naturalnej zaczęły powstawać w Europie Zachodniej już w XVIII w., jeszcze na fali oświeceniowej chęci poznania świata. Naturaliści - bo tak zwano ówczesnych przyrodników - gromadzili tam ciekawe eksponaty przyrodnicze, np. wielkie kości. Często nie wiedzieli dokładnie, z czym mają do czynienia, gdyż nauka o gatunkach była jeszcze w powijakach - mówi.

 
MECENASI, MENTORZY I BOHATEROWIE NAUKI
 
Potem w XIX w. gromadzone od dekad zbiory przyrodnicze zaczęto naukowo opracowywać. Jednocześnie Europa była coraz lepiej poznana, dlatego mocarstwa zachodnie, kolonialne, wysyłały ludzi na nowe lądy. Na początku był to głównie wywiad handlowy - sprawdzanie, jak można się na nowej kolonii wzbogacić. Przy okazji podróżnicy opisywali jednak nieznany świat, np. napotykanych Indian. Na podboje jeździli też Polacy, jak choćby Krzysztof Arciszewski - admirał floty Holenderskiej Kompanii Zachodnioindyjskiej, który tworzył poematy i opisywał zwyczaje Indian. Jego opisy były jednymi z pierwszych robionych przez Europejczyków - podkreśla dr Kurek, współautor książki nt. historii przyrodniczego podboju przez Polaków Ameryki Południowej.
 
W pewnym momencie zdecydowano, aby w Warszawie, przy Królewskim Uniwersytecie Warszawskim (protoplaście dzisiejszego UW) - również stworzyć gabinet historii naturalnej. Podobny ośrodek powstał i w Krakowie przy Uniwersytecie Jagiellońskim. Zadaniem warszawskiego Gabinetu Zoologicznego, który powstał w 1819 r., była popularyzacja wiedzy o przyrodzie. Stanowisko kustosza, a potem dyrektora gabinetu objął znakomity manager i świetny przyrodnik, Władysław Taczanowski, który z czasem niesamowicie wzbogacił kolekcję.
 

Taczanowski miał szczęście, bo znalazł się człowiek bogaty i zainteresowany jego działaniami, hrabia Konstanty Branicki, który wraz z bratem Aleksandrem jeździł na safari, i przywożone trofea zaczął przekazywać właśnie jemu. I nawet wtedy, gdy Branicki zachorował i przestał wyjeżdżać - nadal był bardzo zainteresowany poznawaniem świata. Do tego stopnia, że opłacał emisariuszy, którzy mogliby nadal przesyłać zbiory Taczanowskiemu - opowiada dr Kurek.

 
RUSZA POLAK ZA OCEAN
 
Ten wiedział, że ziemią niezbadaną była wówczas Ameryka Południowa - zauważa rozmówca PAP. Jako pierwszy emisariusz pojechał tam Konstanty Jelski. Przebywał on w Ameryce Południowej ponad dziesięć lat (na koszt Branickiego!), zbierając ptaki, ssaki i inne zwierzęta, skały, robiąc zielniki. Wszystko to trafiało do Warszawy do Gabinetu Zoologicznego.
 
Branicki był więc mecenasem, Taczanowski - mentorem, a Jelski - pierwszym narodowym bohaterem, którzy niebywale przyczynili się do rozwoju gabinetu - podsumowuje dr Kurek. I dodaje, że podobnych gabinetów było w Europie sporo, np. w Paryżu, Wiedniu i Londynie. Najważniejsze z nich przekształciły się z czasem w Muzea Historii Naturalnej. Dzięki nakładom finansowym prywatnej osoby - Branickiego - gabinetowi w Polsce (mimo trudności związanych z czasami zaborów) niemalże udało się dorównać podobnym obiektom zachodnioeuropejskim.
 
Gdy Jelski wrócił do kraju, za ocean wysłano kolejnego emisariusza, Jana Sztolcmana, który zasłynął jako kolekcjoner ptaków. I choć gabinet warszawski był sprofilowany na ornitologię, XIX-wieczni przyrodnicy-naturaliści byli jak ludzie renesansu: interesowali się wszystkim, od geologii po medycynę. Zbierali również ssaki. Pięć nowych dla nauki gatunków przywiózł sam Jelski; Sztolcman - jeszcze więcej. Za ich sprawą lista znanych gatunków wzbogaciła się m.in. o takie pozycje, jak innoryżak wytworny (Euryoryzomys nitidus), sierściak Jelskiego (Abrothrix jelskii), inkomysz malowana (Auliscomys pictus), pakarana Branickiego (Dinomys branickii), łasica tropikalna (Mustela africana stolzmanni), pacyficzek żółtawy (Aegialomys xanthaeolus), andowiaki: Taczanowskiego i oliwkowoszary (Thomasomys taczanowskii i T. cinereus) czy paka górska (Cuniculus taczanowskii).
 
"Później do Ameryki Południowej wysłano innego genialnego kolekcjonera, Jana Kalinowskiego. Wtedy też jednak, po powstaniu styczniowym, zaostrzyły się represje wobec jednostek naukowych w Warszawie: zlikwidowano uniwersytet i istniało ryzyko, że Rosjanie zniszczą również gabinet, a cenne zbiory wywiozą do Petersburga. Kalinowski - zamiast do Gabinetu Warszawskiego - wysyłał więc okazy do powstającego wówczas Muzeum Branickich" - przypomniał dr Kurek.
 
TAKIEGO CENTRUM ZE ŚWIECĄ SZUKAĆ
 
Po odzyskaniu niepodległości oba muzea - Gabinet Zoologiczny i Muzeum Branickich - scalono w Państwowe Muzeum Zoologiczne, które istnieje do dziś jako Muzeum i Instytut Zoologii PAN w Warszawie. "Część tych zbiorów (z datą 1816-1819 r.) funkcjonuje do dziś. To niesamowite!" - mówi rozmówca PAP.
 
Dr Kurek podkreśla, że kolekcjonerstwo, muzealnictwo i opisywanie nowych gatunków zwierząt reprezentujących większą faunę miało się w Polsce świetnie zarówno przed I wojną światową, jak i w okresie międzywojennym.

Mieliśmy wtedy naprawdę duży wkład w naukę. Jeśli chodzi o ptaki, Polacy byli w ścisłej czołówce i tworzyli podstawy ornitologii neotropikalnej. Sam Jelski zebrał ponad sto nowych gatunków! Jeśli chodzi o ssaki, w samej Ameryce Południowej Polacy odkryli 27 nowych gatunków i podgatunków. Czasami gatunki te były tak oryginalne, że ich opisanie wymagało utworzenia nowego rodzaju, a czasem wręcz rodziny (co oznacza odkrycie zwierzęcia unikatowego; spokrewnionego z innymi gatunkami w bardzo odległym stopniu - PAP) - mówi.

 
Tak było np. z pakaraną Branickiego - zwierzęciem wielkości bobra, przesłanym do Europy przez Jelskiego.

Taczanowski szybko zorientował się, że to nowość. Do jego opisania trzeba było utworzyć nowy rodzaj i nową rodzinę: pakaranowate. Było to odkrycie bardzo wysokiej rangi. Do dziś gatunek ten funkcjonuje jako jedyny przedstawiciel swojej rodziny - mówi naukowiec.

 
I dodaje, że podobnych odkryć było więcej: nietoperze, gryzonie, był całkiem spory okaz wikuni (inaczej - wigonia peruwiańskiego), złowiony przez Kalinowskiego i opisany potem jako nowy podgatunek. Wikunia to zwierzę większe od sarny, protoplasta alpaki.
 

Gabinet Zoologiczny to było centrum naukowe, jakiego w Europie Środkowej ze świecą szukać. Trzeba jeszcze wspomnieć, że na ziemiach polskich istniały jeszcze podobne gabinety w Krakowie, Poznaniu i we Lwowie. Żaden jednak z nich nie rozwinął się tak, jak ten pod kierownictwem Taczanowskiego. Natomiast do dziś zdarza się znajdować w zbiorach krakowskich nietoperze tropikalne, podpisane +z Gujany Francuskiej+ - gdzie przecież pracował Jelski. To zapewne dowód na kontakty między ośrodkiem warszawskim i krakowskim - opowiada dr Kurek.

 
W POSZUKIWANIU MUZEUM
 
W dużych miastach Europy Zachodniej czy w USA Muzea Historii Naturalnej są jednymi z największych atrakcji turystycznych, a zarazem najważniejszych placówek związanych z naukami przyrodniczymi.

Były mocne podstawy, żeby i w Polsce stworzyć kilka takich muzeów - zaznacza dr Kurek.

 

Wszystko zmieniła jednak II wojna światowa. Poza tym, że wojna była nieprawdopodobnym nieszczęściem w kontekście ludobójstwa - oznaczała ona również załamanie się naukowej koniunktury. Wymownym przykładem jest gimnazjum księży marianów na warszawskich Bielanach, gdzie działało bogate muzeum przyrodnicze zorganizowane przez ks. Roberta Wierzejskiego. Zbiory zostały zniszczone przez Niemców, a nieszczęścia dopełniła powojenna polityka polski ludowej, która nie dopuściła do podźwignięcia się szkoły. Od czasu wojny ptaki neotropikalne z wypraw Arkadego Fiedlera - podróżnika i pisarza (np. autora "Dywizjonu 303") - do dziś są obecne w muzeum Karlsruhe i Berlinie. Zostały tam wywiezione przez Niemców z ograbionego muzeum poznańskiego. Natomiast Rosjanie pożyczyli przed wojną wspomnianą pakaranę, i ona również nigdy do nas nie wróciła. Oficjalnie napisali, że zbiory zostały zniszczone - mówi

 
Trudno oszacować, ile zbiorów z Gabinetu Warszawskiego zachowało się do dziś.

W czasie wojny część zbiorów (w tym być może nawet całość zbiorów entomologicznych) została spalona, a część została rozkradziona i wywieziona. Zachowała się natomiast znaczna część ptasich zbiorów z Warszawy. Jeśli chodzi o ssaki - jest bardzo dużo okazów tropikalnych, choć te najciekawsze były po koleżeńsku przez Taczanowskiego wysyłane do fachowców z Berlina czy Londynu, którzy mieli potwierdzać ich unikatowość i kolekcjonerskie znaczenie. Fachowcy ci, np. Michael Rogers Oldfield Thomas z Londynu czy Wilhelm Carl Peters - te nowe gatunki opisywali. Okazów często jednak nie odsyłali do Warszawy, wysyłając w zamian ciekawe gatunki ptaków. W efekcie część polskich zbiorów ssaków znajduje się dziś także w Londynie - podsumowuje dr Kurek.

 
KRONIKA PIONIERÓW
 
Historię przyrodniczego podboju przez Polaków Ameryki Południowej - terenów od Ekwadoru po Patagonię - przedstawia nowa książka "Ssaki neotropików odkryte przez polskich naturalistów". Jej autorzy - Łukasz Piechnik z Instytutu Botaniki PAN w Krakowie i dr Przemysław Kurek - zebrali informacje biograficzne o sześciu osobach, dzięki którym nauka światowa zawdzięcza poznanie aż 27 nowych gatunków (lub podgatunków) ssaków.
 
Poświęcona historii polskich odkryć książka ukazała się na rynku nakładem wydawnictwa Instytutu Botaniki PAN w Krakowie. Publikacja powstała dzięki pomocy Fundacji KGHM Polska Miedź.
 
PAP - Nauka w Polsce


 

Polecane
Emerytury
Stażowe