Dziś 44. rocznica strajku generalnego podbeskidzkiej Solidarności

Czterdzieści cztery lata temu, 27 stycznia 1981 roku, na Podbeskidziu rozpoczął się strajk generalny. Trwał równo dziesięć dni i zakończył się zwycięstwem podbeskidzkiej Solidarności.
Strajk generalny na Podbeskidziu Dziś 44. rocznica strajku generalnego podbeskidzkiej Solidarności
Strajk generalny na Podbeskidziu / fot. NSZZ "S" Region Podbeskidzie

Na mocy porozumienia, podpisanego na ranem 6 lutego tamtego roku, ze swymi stanowiskami pożegnali się – między innymi – wojewoda bielski i jego dwaj zastępcy, prezydent Bielska-Białej, komendant wojewódzki milicji, dyrektor FSM-u, a nawet pierwsi sekretarze komitetów wojewódzkiego i miejskiego partii!

"Wszyscy wiedzieli, że władza oszukuje"

– W tamtych czasach wszyscy wiedzieli, że władza oszukuje i kradnie. Każdy o tym mówił, ale sztuką było to udowodnić. Nam się to udało! – wspominał po latach Patrycjusz Kosmowski, w latach 1980-1981 szef podbeskidzkiej Solidarności i przewodniczący Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego.

Już 20 listopada 1980 roku, w trakcie cotygodniowego zebrania przedstawicieli zakładowych ogniw „Solidarności” z całego Podbeskidzia, związkowcy zażądali ustąpienia przedstawicieli lokalnych władz z powodu „utraty społecznego zaufania”. Zarzutów, na razie nieudokumentowanych, było mnóstwo. Informacje o najróżniejszych nadużyciach przynosili do siedziby bielskiej „Solidarności” mieszkańcy miasta. Mieli nadzieję, że młody, niezależny związek będzie potrafił doprowadzić do usunięcia skompromitowanych urzędników i aparatczyków. Nie zawiedli się…

Kilka dni później do Bielska-Białej przyjechał minister administracji Józef Kępa. Pojawił się na zebraniu podbeskidzkiej „Solidarności”, w którym uczestniczyło trzystu związkowców. Jeszcze tego samego dnia powołana została specjalna komisja Wojewódzkiej Rady Narodowej do zbadania zarzutów, wysuniętych przez związkowców. W jej pracach uczestniczyli też przedstawiciele „Solidarności”.

Komisja zakończyła swe prace 13 stycznia 1981 roku. Potwierdziła się znakomita większość zarzutów. Końcowy, 150-stronicowy raport zawierał dokładny opis nie tylko niedociągnięć czy uchybień, ale nawet zwykłych przestępstw, popełnianych przez przedstawicieli najwyższych władz miasta i województwa, zarówno administracyjnych jak i partyjnych. Największe nieprawidłowości dotyczyły prowadzonej przez miasto Bielsko-Biała sprzedaży budynków i mieszkań osobom fizycznym. Uprzywilejowane osoby kupowały je za bezcen, znacznie poniżej poniesionych wcześniej przez miasto kosztów remontów i zakupu wyposażenia. Były też zarzuty czerpania korzyści materialnych z racji zajmowanych stanowisk, oszustw podatkowych i potężnych nieprawidłowości w rozdziale talonów, uprawniających do zakupu samochodów.

Wojewoda bielski Józef Łabudek nie zaakceptował ustaleń specjalnej komisji. Oświadczył, że nie poczuwa się do winy. Z kolei autorzy raportu końcowego uważali, że ewentualne decyzje personalne powinny zapaść w Warszawie. Kiedy? Nie wiadomo…

Związkowcy obawiali się, że cała sprawa może się poważnie przeciągnąć w czasie, czy wręcz rozmyć. Dlatego też 18 stycznia Międzyzakładowy Komitet Założycielski "Solidarności" zażądał przyjazdu rządowej komisji, która na miejscu rozpatrzyłaby zarzuty. Po kilku dniach Solidarność widząc, że władza nadal gra na zwłokę, po raz kolejny zaapelowała o przyjazd delegacji rządowej. Bez skutku.

Strajk ostrzegawczy

W poniedziałek, 26 stycznia, w wybranych zakładach pracy odbył się godzinny strajk ostrzegawczy. Jeszcze tego samego dnia MKZ przekształcił się w Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. W jego skład weszło 107 osób, reprezentujących załogi 54 wytypowanych zakładów pracy z całego Podbeskidzia. Na strajkową bazą wybrano świetlicę Zakładów Przemysłu Wełnianego „Bewelana”.

Strajk generalny rozpoczął się we wtorek, 27 stycznia. Swym zasięgiem objął on większość przedsiębiorstw w województwie bielskim. Szacuje się, że w szczytowym momencie aktywnie uczestniczyło w nim blisko 200 tysięcy osób! MKS stał się faktycznym ośrodkiem władzy w regionie.

Protest mógł się zakończyć już 30 stycznia, gdy odbyła się sesja Wojewódzkiej Rady Narodowej. Wyniki przeprowadzonego wówczas głosowania nad wotum zaufania wobec wojewody Józefa Łabudka były dla „Solidarności” całkowitym zaskoczeniem: spośród 123 radnych, 61 głosowało za udzieleniem wotum zaufania, przeciw było 57, natomiast 5 wstrzymało się od głosowania. Wojewoda ocalał, ale efektem było, że strajk rozszerzał się coraz bardziej. Do komitetu strajkowego w „Bewelanie” zgłaszało się wiele osób oferując swą pomoc. Przedstawiciele rolniczej „Solidarności” dostarczali warzyw i owoców, żywność pochodziła też z okolicznych zakładów branży spożywczej czy mięsnej. Było to konieczne, bo w wielkiej świetlicy „Bewelany”, przez długie dziesięć dni przebywali nie tylko członkowie MKS, ale też delegaci innych zakładów, związkowcy z obsługi strajku i doradcy. Łącznie było to blisko 400 osób.

Obieg informacji

Siłą tamtego strajku były jednak załogi kilkuset zakładów pracy, z determinacją pozostający za zamkniętymi bramami swych przedsiębiorstw. Niezwykle ważny był więc sprawny obieg informacji. Co kilka godzin wydawane były kolejne komunikaty strajkowe, powielane w tysiącach egzemplarzy. Na murach miasta codziennie rozklejano informacje na temat bieżących wydarzeń. Potem doszły do tego… bezpośrednie relacje z negocjacji „Bewelanie”. „Wszystkie rozmowy, które toczyły się u nas, były transmitowane do innych strajkujących zakładów i puszczane przez radiowęzły. To był majstersztyk ludzi z telekomunikacji. Pamiętam, że pomysłodawcą był Bolesław Ryłko. Przyszedł do mnie i powiedział, że dałoby się spiąć w jedną sieć wszystkie zakłady, mające własne centralki telefoniczne i radiowęzły. Potrzebował jednego: dostępu do naszej centrali, a to wówczas było jedno z najbardziej strzeżonych miejsc, o znaczeniu wręcz strategicznym. Udało się – niedługo później ruszyły stałe transmisje z „Bewelany”. To było bardzo ważne, bo w ten sposób ludzie, zamknięci w swych zakładach, mieli stały dostęp do najważniejszych informacji” – wspominał po latach Henryk Kenig, który w 1981 roku był szefem „Solidarności” w „Bewelanie”.

Negocjacje, prowadzone przez przedstawicieli rządu na początku lutego, skończyły się fiaskiem. Konfliktu nie zakończył też Lech Wałęsa. Początkowo był on przeciwny bielskiemu protestowi, gdyż uważał, że lokalne konflikty mogą zaszkodzić negocjacjom, prowadzonym w skali ogólnopolskiej. Przyjechał do „Bewelany”, by zgasić strajk, ale gdy na miejscu zapoznał się ze szczegółowymi zarzutami i zobaczył determinację ludzi, postanowił zostać i włączyć się do rozmów z władzami.

Przełom

Przełom nastąpił, gdy w nocy z 5 na 6 lutego do Bielska z misją mediacyjną przyjechali przedstawiciele Episkopatu Polski na czele z biskupem Bronisławem Dąbrowskim, który zadeklarował, że będzie gwarantem realizacji przyszłego porozumienia. Tej samej nocy w świetlicy „Bewelany” pojawiła się komisja rządowa ministra Józefa Kępy. Podpisane nad ranem 6 lutego porozumienie zapowiadało, że jeszcze tego samego dnia do dymisji podadzą się wojewoda i jego dwaj zastępcy, a nowo powołany wojewoda wyciągnie konsekwencje dyscyplinarne i służbowe w stosunku do osób winnych stwierdzonych nieprawidłowości, a zwłaszcza w sprawach wymienionych w materiałach specjalnej komisji.

Faktycznie jeszcze tego samego dnia prezes Rady Ministrów przyjął rezygnację wojewody bielskiego Józefa Łabudka oraz wicewojewodów Antoniego Kobieli i Antoniego Urbańca. Wkrótce stracił także stanowisko prezydent Bielska-Białej, Marian Kałoń oraz wielu urzędników w administracji wojewódzkiej oraz miejskiej. Dyrektorem naczelnym FSM przestał być Ryszard Dziopak. Odwołano także naczelników gmin: Istebna, Jeleśnia, Przeciszów, Rajcza, Ujsoły. Zmiana nastąpiła także w wojewódzkiej i miejskiej organizacji PZPR. Do odpowiedzialności karnej został później pociągnięty były komendant wojewódzki MO płk Ryszard Witek.

Strajk na Podbeskidziu był pierwszym od Sierpnia 1980 roku tak masowym protestem, mającym na celu osiągnięcie wyłącznie celów politycznych. Pokazał siłę związku oraz determinację społeczeństwa domagającego się respektowania prawa także od przedstawicieli władzy, a zwłaszcza nomenklatury partyjnej. Nie bez powodu jednym z najbardziej popularnych haseł tamtego strajku była parafraza strof Juliana Tuwima: „Niech prawo zawsze prawo znaczy – dla wszystkich!”.

ZOBACZ TAKŻE: Dr Karol Nawrocki: Dopóki Polska nie będzie miała atomu, nie wyobrażam sobie zamykania polskich kopalń

ZOBACZ TAKŻE: Przedstawiciele firmy MOWI nie chcieli spotkać się z Solidarnością. "To lekceważenie. My tego tak nie zostawimy!"


 

POLECANE
„Wróg został tam zatrzymany”. Zełenski podsumował sytuację na froncie Wiadomości
„Wróg został tam zatrzymany”. Zełenski podsumował sytuację na froncie

W obwodzie sumskim walki toczą się wzdłuż granicy, rosyjska armia została tam zatrzymana - poinformował w sobotę prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Rosjanie atakują małymi grupami dywersyjno-rozpoznawczymi w obwodzie dniepropietrowskim, aby stworzyć tam wrażenie rzekomych postępów - dodał.

Nie żyje triumfator znanego polskiego programu z ostatniej chwili
Nie żyje triumfator znanego polskiego programu

Nie żyje Marcin Leszczyński, zwycięzca programu "True Love" i kapitan LKS Drama Zbrosławice. Zmarł w wieku 31 lat.

Złe wieści dla Tuska. Ten sondaż nie ucieszy premiera z ostatniej chwili
Złe wieści dla Tuska. Ten sondaż nie ucieszy premiera

Najnowszy sondaż przeprowadzony przez agencję badawczą SW Research na zlecenie portalu rp.pl nie napawa optymizmem dla obecnego premiera. Donald Tusk, mimo utrzymania wotum zaufania przez swój rząd, traci poparcie społeczne.

Holendrzy ruszyli do obrony granicy z Niemcami tylko u nas
Holendrzy ruszyli do obrony granicy z Niemcami

Holendrzy organizują obywatelskie kontrole na granicy z Niemcami, aby powstrzymać migrantów. Tłem tego nowego żądania prawicowego polityka Geerta Wildersa, by wojsko przejęło kontrolę nad granicami państwa, szczególności na granicy z Niemcami, które wydalają migrantów do Holandii.

Krzysztof Bosak ma nowe stanowisko. Dziękuję za wybór z ostatniej chwili
Krzysztof Bosak ma nowe stanowisko. "Dziękuję za wybór"

Krzysztof Bosak jednogłośnie wybrany prezesem Ruchu Narodowego na kongresie w Kaliszu.

„Statystyka nie kłamie”. Sztab KO zapowiada protest, bo Trzaskowski przegrał polityka
„Statystyka nie kłamie”. Sztab KO zapowiada protest, bo Trzaskowski przegrał

Komitet wyborczy Rafała Trzaskowskiego w poniedziałek złoży protest wyborczy - zapowiedział w sobotę członek sztabu kandydata KO na prezydenta, wiceszef MON Cezary Tomczyk. Przedstawił też - jak podkreślił - pięć dowodów, że wybory prezydenckie wymagają weryfikacji - tam, gdzie są nieprawidłowości.

Trump odbył rozmowę z Putinem. Są pierwsze szczegóły z ostatniej chwili
Trump odbył rozmowę z Putinem. Są pierwsze szczegóły

Prezydent USA Donald Trump rozmawiał z przywódcą Rosji Władimirem Putinem – poinformował przedstawiciel Białego Domu, cytowany w sobotę przez agencję Reutera.

Gwiazda programu Nasz nowy dom nękana przez stalkera. Dramatyczny wpis Wiadomości
Gwiazda programu "Nasz nowy dom" nękana przez stalkera. Dramatyczny wpis

Martyna Kupczyk, znana z programu „Nasz nowy dom” oraz „Łowcy skarbów. Kto da więcej”, ujawniła w mediach społecznościowych, że od pewnego czasu zmaga się z poważnym problemem – jest nękana przez stalkera. Jak poinformowała na Instagramie, ofiara ataków nie jest tylko ona sama, ale również jej 10-letnia córka.

Atak na polityków w USA. Nie żyje liderka Demokratów z ostatniej chwili
Atak na polityków w USA. Nie żyje liderka Demokratów

Policja poszukuje napastnika, który zastrzelił liderkę Demokratów Melissę Hortman w Minnesocie i ranił senatora Johna Hoffmana. Atak miał być motywowany politycznie.

Ukraińskie dzieci miały obrażać i bić polskie dzieci w siedleckiej szkole Wiadomości
Ukraińskie dzieci miały obrażać i bić polskie dzieci w siedleckiej szkole

Jak informuje tygodniksiedlecki.com w Szkole Podstawowej nr 1 w Siedlcach pojawiły się napięcia związane z obecnością uczniów z Ukrainy. Rodzice z tej placówki skierowali petycję do władz miasta, zwracając uwagę na trudności w nauczaniu oraz relacjach między uczniami. Sprawa miała wywołać dyskusję na szczeblu lokalnym.

REKLAMA

Dziś 44. rocznica strajku generalnego podbeskidzkiej Solidarności

Czterdzieści cztery lata temu, 27 stycznia 1981 roku, na Podbeskidziu rozpoczął się strajk generalny. Trwał równo dziesięć dni i zakończył się zwycięstwem podbeskidzkiej Solidarności.
Strajk generalny na Podbeskidziu Dziś 44. rocznica strajku generalnego podbeskidzkiej Solidarności
Strajk generalny na Podbeskidziu / fot. NSZZ "S" Region Podbeskidzie

Na mocy porozumienia, podpisanego na ranem 6 lutego tamtego roku, ze swymi stanowiskami pożegnali się – między innymi – wojewoda bielski i jego dwaj zastępcy, prezydent Bielska-Białej, komendant wojewódzki milicji, dyrektor FSM-u, a nawet pierwsi sekretarze komitetów wojewódzkiego i miejskiego partii!

"Wszyscy wiedzieli, że władza oszukuje"

– W tamtych czasach wszyscy wiedzieli, że władza oszukuje i kradnie. Każdy o tym mówił, ale sztuką było to udowodnić. Nam się to udało! – wspominał po latach Patrycjusz Kosmowski, w latach 1980-1981 szef podbeskidzkiej Solidarności i przewodniczący Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego.

Już 20 listopada 1980 roku, w trakcie cotygodniowego zebrania przedstawicieli zakładowych ogniw „Solidarności” z całego Podbeskidzia, związkowcy zażądali ustąpienia przedstawicieli lokalnych władz z powodu „utraty społecznego zaufania”. Zarzutów, na razie nieudokumentowanych, było mnóstwo. Informacje o najróżniejszych nadużyciach przynosili do siedziby bielskiej „Solidarności” mieszkańcy miasta. Mieli nadzieję, że młody, niezależny związek będzie potrafił doprowadzić do usunięcia skompromitowanych urzędników i aparatczyków. Nie zawiedli się…

Kilka dni później do Bielska-Białej przyjechał minister administracji Józef Kępa. Pojawił się na zebraniu podbeskidzkiej „Solidarności”, w którym uczestniczyło trzystu związkowców. Jeszcze tego samego dnia powołana została specjalna komisja Wojewódzkiej Rady Narodowej do zbadania zarzutów, wysuniętych przez związkowców. W jej pracach uczestniczyli też przedstawiciele „Solidarności”.

Komisja zakończyła swe prace 13 stycznia 1981 roku. Potwierdziła się znakomita większość zarzutów. Końcowy, 150-stronicowy raport zawierał dokładny opis nie tylko niedociągnięć czy uchybień, ale nawet zwykłych przestępstw, popełnianych przez przedstawicieli najwyższych władz miasta i województwa, zarówno administracyjnych jak i partyjnych. Największe nieprawidłowości dotyczyły prowadzonej przez miasto Bielsko-Biała sprzedaży budynków i mieszkań osobom fizycznym. Uprzywilejowane osoby kupowały je za bezcen, znacznie poniżej poniesionych wcześniej przez miasto kosztów remontów i zakupu wyposażenia. Były też zarzuty czerpania korzyści materialnych z racji zajmowanych stanowisk, oszustw podatkowych i potężnych nieprawidłowości w rozdziale talonów, uprawniających do zakupu samochodów.

Wojewoda bielski Józef Łabudek nie zaakceptował ustaleń specjalnej komisji. Oświadczył, że nie poczuwa się do winy. Z kolei autorzy raportu końcowego uważali, że ewentualne decyzje personalne powinny zapaść w Warszawie. Kiedy? Nie wiadomo…

Związkowcy obawiali się, że cała sprawa może się poważnie przeciągnąć w czasie, czy wręcz rozmyć. Dlatego też 18 stycznia Międzyzakładowy Komitet Założycielski "Solidarności" zażądał przyjazdu rządowej komisji, która na miejscu rozpatrzyłaby zarzuty. Po kilku dniach Solidarność widząc, że władza nadal gra na zwłokę, po raz kolejny zaapelowała o przyjazd delegacji rządowej. Bez skutku.

Strajk ostrzegawczy

W poniedziałek, 26 stycznia, w wybranych zakładach pracy odbył się godzinny strajk ostrzegawczy. Jeszcze tego samego dnia MKZ przekształcił się w Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. W jego skład weszło 107 osób, reprezentujących załogi 54 wytypowanych zakładów pracy z całego Podbeskidzia. Na strajkową bazą wybrano świetlicę Zakładów Przemysłu Wełnianego „Bewelana”.

Strajk generalny rozpoczął się we wtorek, 27 stycznia. Swym zasięgiem objął on większość przedsiębiorstw w województwie bielskim. Szacuje się, że w szczytowym momencie aktywnie uczestniczyło w nim blisko 200 tysięcy osób! MKS stał się faktycznym ośrodkiem władzy w regionie.

Protest mógł się zakończyć już 30 stycznia, gdy odbyła się sesja Wojewódzkiej Rady Narodowej. Wyniki przeprowadzonego wówczas głosowania nad wotum zaufania wobec wojewody Józefa Łabudka były dla „Solidarności” całkowitym zaskoczeniem: spośród 123 radnych, 61 głosowało za udzieleniem wotum zaufania, przeciw było 57, natomiast 5 wstrzymało się od głosowania. Wojewoda ocalał, ale efektem było, że strajk rozszerzał się coraz bardziej. Do komitetu strajkowego w „Bewelanie” zgłaszało się wiele osób oferując swą pomoc. Przedstawiciele rolniczej „Solidarności” dostarczali warzyw i owoców, żywność pochodziła też z okolicznych zakładów branży spożywczej czy mięsnej. Było to konieczne, bo w wielkiej świetlicy „Bewelany”, przez długie dziesięć dni przebywali nie tylko członkowie MKS, ale też delegaci innych zakładów, związkowcy z obsługi strajku i doradcy. Łącznie było to blisko 400 osób.

Obieg informacji

Siłą tamtego strajku były jednak załogi kilkuset zakładów pracy, z determinacją pozostający za zamkniętymi bramami swych przedsiębiorstw. Niezwykle ważny był więc sprawny obieg informacji. Co kilka godzin wydawane były kolejne komunikaty strajkowe, powielane w tysiącach egzemplarzy. Na murach miasta codziennie rozklejano informacje na temat bieżących wydarzeń. Potem doszły do tego… bezpośrednie relacje z negocjacji „Bewelanie”. „Wszystkie rozmowy, które toczyły się u nas, były transmitowane do innych strajkujących zakładów i puszczane przez radiowęzły. To był majstersztyk ludzi z telekomunikacji. Pamiętam, że pomysłodawcą był Bolesław Ryłko. Przyszedł do mnie i powiedział, że dałoby się spiąć w jedną sieć wszystkie zakłady, mające własne centralki telefoniczne i radiowęzły. Potrzebował jednego: dostępu do naszej centrali, a to wówczas było jedno z najbardziej strzeżonych miejsc, o znaczeniu wręcz strategicznym. Udało się – niedługo później ruszyły stałe transmisje z „Bewelany”. To było bardzo ważne, bo w ten sposób ludzie, zamknięci w swych zakładach, mieli stały dostęp do najważniejszych informacji” – wspominał po latach Henryk Kenig, który w 1981 roku był szefem „Solidarności” w „Bewelanie”.

Negocjacje, prowadzone przez przedstawicieli rządu na początku lutego, skończyły się fiaskiem. Konfliktu nie zakończył też Lech Wałęsa. Początkowo był on przeciwny bielskiemu protestowi, gdyż uważał, że lokalne konflikty mogą zaszkodzić negocjacjom, prowadzonym w skali ogólnopolskiej. Przyjechał do „Bewelany”, by zgasić strajk, ale gdy na miejscu zapoznał się ze szczegółowymi zarzutami i zobaczył determinację ludzi, postanowił zostać i włączyć się do rozmów z władzami.

Przełom

Przełom nastąpił, gdy w nocy z 5 na 6 lutego do Bielska z misją mediacyjną przyjechali przedstawiciele Episkopatu Polski na czele z biskupem Bronisławem Dąbrowskim, który zadeklarował, że będzie gwarantem realizacji przyszłego porozumienia. Tej samej nocy w świetlicy „Bewelany” pojawiła się komisja rządowa ministra Józefa Kępy. Podpisane nad ranem 6 lutego porozumienie zapowiadało, że jeszcze tego samego dnia do dymisji podadzą się wojewoda i jego dwaj zastępcy, a nowo powołany wojewoda wyciągnie konsekwencje dyscyplinarne i służbowe w stosunku do osób winnych stwierdzonych nieprawidłowości, a zwłaszcza w sprawach wymienionych w materiałach specjalnej komisji.

Faktycznie jeszcze tego samego dnia prezes Rady Ministrów przyjął rezygnację wojewody bielskiego Józefa Łabudka oraz wicewojewodów Antoniego Kobieli i Antoniego Urbańca. Wkrótce stracił także stanowisko prezydent Bielska-Białej, Marian Kałoń oraz wielu urzędników w administracji wojewódzkiej oraz miejskiej. Dyrektorem naczelnym FSM przestał być Ryszard Dziopak. Odwołano także naczelników gmin: Istebna, Jeleśnia, Przeciszów, Rajcza, Ujsoły. Zmiana nastąpiła także w wojewódzkiej i miejskiej organizacji PZPR. Do odpowiedzialności karnej został później pociągnięty były komendant wojewódzki MO płk Ryszard Witek.

Strajk na Podbeskidziu był pierwszym od Sierpnia 1980 roku tak masowym protestem, mającym na celu osiągnięcie wyłącznie celów politycznych. Pokazał siłę związku oraz determinację społeczeństwa domagającego się respektowania prawa także od przedstawicieli władzy, a zwłaszcza nomenklatury partyjnej. Nie bez powodu jednym z najbardziej popularnych haseł tamtego strajku była parafraza strof Juliana Tuwima: „Niech prawo zawsze prawo znaczy – dla wszystkich!”.

ZOBACZ TAKŻE: Dr Karol Nawrocki: Dopóki Polska nie będzie miała atomu, nie wyobrażam sobie zamykania polskich kopalń

ZOBACZ TAKŻE: Przedstawiciele firmy MOWI nie chcieli spotkać się z Solidarnością. "To lekceważenie. My tego tak nie zostawimy!"



 

Polecane
Emerytury
Stażowe