Ryszard Kalisz - przytulanka reżimu

Po niemal dekadzie przerwy Ryszard Kalisz powrócił do centrum krajowych wydarzeń i... wystarczyła chwila, by utracił wiele społecznej sympatii, którą budował przez lata. Czy w czasie politycznej pauzy nabył aż tak wiele odpychających cech? A może wyszło na jaw, że jego medialny wizerunek od samego początku znacząco odbiegał od rzeczywistości?
Ryszard Kalisz Ryszard Kalisz - przytulanka reżimu
Ryszard Kalisz / PAP/Leszek Szymański

Kiedyś nawet przeciwnicy Kalisza przyznawali, że biła od niego prawdziwie pozytywna energia: był otwarty na drugiego człowieka, umiejętnie skracał dystans, wchodził w dialog i budził zaufanie. Jego zdolność dostrzeżenia dobrych stron rozmówcy sprawiała, że zjednywał sobie polityków każdego ugrupowania. Bywał w związku z tym proszony o mediacje między zwaśnionymi posłami, również poza macierzystym klubem. Jego urok przekładał się na wysokie pozycje w rankingach zaufania społecznego. Wielu zadawało sobie pytanie: Czy to „coś” trzeba w sobie mieć, czy może da się tego nauczyć? 

Ryszard samo dobro

Analizując postawy i sposób bycia Ryszarda Kalisza, trudno oprzeć się wrażeniu, że sekret jego towarzysko-politycznego powodzenia tkwił w perfekcyjnym opanowaniu kilku prostych (i często dość tanich) trików. Gdyby słuchać tego, co mówi, a nie jak mówi, odkrylibyśmy w Kaliszu niekoronowanego króla banału. Na okrągło raczył on swoich rozmówców i publikę sloganami, których nie powstydziłby się Paulo Coelho („Trzeba się ruszać”, „Ważne, żeby kobieta była szczęśliwa”, „Seks powinien dawać zadowolenie” etc.), wypowiadając je tonem objawienia życiowej mądrości, który skutecznie maskował płytkość padających frazesów. Właśnie dzięki temu znakomicie nadawał się na gościa magazynów lifestyle’owych i tabloidów dla niezbyt wymagającego odbiorcy.

Kalisz lubił mówić o swoim spełnieniu, sukcesach, szczęściu rodzinnym... czasem jednak szedł w tym „trochę” za daleko: „Jestem najlepszym ojcem na świecie”, „Jestem osobą popularną w Europie, Unii Europejskiej i na świecie”, „Podobam się kobietom”... Brakowało tylko frazy: „Ja najbardziej kocham się” z piosenki Pudelsów. O dziwo, ten brak skromności nie czynił z niego w oczach ludzi narcyza czy bufona. Udawało mu się tego uniknąć, ponieważ się nie wywyższał – rozmawiał z pozycji partnera, a zawsze, gdy popadał w samozachwyt, pamietał, by pozachwycać się również rozmówcą, co sprawiało, że spotkanie zmieniało się w przesłodzoną wymianę uprzejmości.

Ryszard Kalisz uczynił pochlebstwo metodą pozyskiwania sojuszników, także wśród dziennikarzy, autorów programów i bulwarówek. Jego tusza, w połączeniu z brakiem zahamowań w mówieniu o relacjach z kobietami i seksualności, czyniła go z kolei łakomym kąskiem dla mediów rozrywkowych i rozmaitych talk-show. Nic dziwnego, że przez dłuższy okres funkcjonował jako polityk-celebryta, którego znakami rozpoznawczymi były: (podobno) „seksowny umysł” i dystans do samego siebie. Jego konkurenci wiele zapłaciliby za tak przemawiający do ludzi wizerunek. Nasuwa się zatem pytanie: Dlaczego Kalisz nie spożytkował do końca tego medialnego kapitału i zatrzymał się w pół politycznej drogi?

Niesforny mecenas

Kalisz często wyrażał niechęć do „noszenia za kimś teczki”. Swojej kariery na lewicy nie zawdzięczał powolnemu pięciu się po szczeblach partyjnego aktywu, lecz przyjaźni z Aleksandrem Kwaśniewskim, którego poznał już w czasach studenckich, by później zostać jego „politycznym prawnikiem”. Ten model kariery może tłumaczyć brak subordynacji oraz ignorowanie własnego „miejsca w szeregu” przez Kalisza w czasach, gdy Kwaśniewski zakończył drugą kadencję prezydencką. Wraz z politycznym zmierzchem „Olka” nadszedł zmierzch zaprzyjaźnionego mecenasa. Objawił się on w wielopoziomowym konflikcie z aparatem SLD. Kaliszowi nie podobała się, nieprzystająca do jego statusu gwiazdy, dyscyplina egzekwowana przez partyjnych liderów. Prezentował także odmienną wizję strategii politycznej – opowiadał się za otwarciem partyjnej lewicy na NGO-sy i społeczeństwo obywatelskie, zaś strukturę opartą na władzy baronów uważał za duszną i archaiczną. 

Do tego dochodziły różnice ideologiczne, których konsekwencją były jego batalie przeciw „obyczajowemu konserwatyzmowi” Leszka Millera i Grzegorza Napieralskiego. Sam Kalisz określał się jako socjalliberał, choć praktyka pokazywała, że zdecydowanie więcej było w nim „liberała” niż „socjalisty”. Po transformacji ustrojowej nie kontestował konsekwentnie neoliberalnego kierunku zaistniałych przemian ani nie postulował daleko idących reform gospodarczych. Jego światopogląd mieścił się w ramach polityki rynkowej, z osłonami dla najuboższych jako kwiatkiem do kapitalistycznego kożucha. Jego postępowość przejawiała się zaś głównie w sprawach kulturowych – zdaje się, że dość płytko pojmowanych, o czym świadczą (znów) banalne mantry o „wykluczeniu” i „nacjonalizmie”. Podzielał linię Adama Michnika, wskazując na wielkie zagrożenie płynące z polskiej „ksenofobii”, zaś źródła tych wszystkich problemów upatrywał w powstaniu styczniowym, kiedy to miało dojść do zespolenia świadomości narodowej z katolicyzmem. Ten proces miał spowodować podziały i konflikty na linii katolicko-prawosławnej oraz katolicko-żydowskiej. PiS jest w jego mniemaniu politycznym zwieńczeniem tej fatalnej tradycji.

Tego typu poglądy zbliżyły go do Janusza Palikota. Nawiązany w 2013 roku flirt z efemeryczną Europą Plus przepełnił czarę goryczy zirytowanej wierchuszki SLD. Ryszard Kalisz został usunięty z partii za działanie na jej szkodę. Po opuszczeniu SLD wciaż wierzący w siebie polityk założył stowarzyszenie Dom Wszystkich Polska, zmierzając do nawiązania oficjalnej współpracy z „mniej konserwatywnym” od SLD projektem Palikota pod patronatem Kwaśniewskiego. Całe przedsięwzięcie szybko okazało się niewypałem, ale Kalisz nie rezygnował. Świadomy kadrowych słabości lewicy aż do samego końca liczył na wystawienie go w roli kandydata w wyborach prezydenckich 2015 roku. Jednak wskutek politycznego szaleństwa Millera musiał ustąpić miejsca... Magdalenie Ogórek. Ostatnia nadzieja na nowe podboje zgasła i od 1 stycznia 2016 roku politycznie nienasycony powrócił do zawodu adwokata.

Przytulanka reżimu

W tym miejscu warto przypomnieć, że zarówno w czasach SLD, jak i podczas przebywania poza głównym nurtem polityki Kalisz nie odnosił się zbyt entuzjastycznie do Donalda Tuska. Uważał, że jego rządy kontynuowały budowę „państwa zamordystycznego”, zapoczątkowaną przez PiS. „Byłem zły na niego, bo firmował pomysły, które z państwa demokratyczno-liberalnego tworzyły państwo autokratyczne” – pisał Ryszard Kalisz w książce „Z prawa na lewo” z 2012 roku. Zarzucał Tuskowi populizm i kierowanie się sondażami, które miały być dla ówczesnego premiera ważniejsze od działania na rzecz dobra wspólnego. Dziś Kalisz określa Tuska zupełnie inaczej: „Być może najwybitniejszy polityk w Europie” – mówił w niedawno udzielonym wywiadzie. 

Przyczyna nagłego przypływu uznania dla premiera wydaje się jasna. Uśmiechnięta koalicja dostrzegła w na wpół zapomnianym mecenasie potencjał... Znakomicie nadawał się, by zostać uśmiechem reżimu; by objaśnić opinii publicznej z właściwym sobie wdziękiem, że dryf rządu w stronę autokracji jest samą esencją praworządności... W tym celu zapewniono mu medialną osłonę – przed przystąpieniem do wydzierania PiS-owi należnych mu subwencji w licznych programach przypomniano ludziom Kalisza od najlepszej możliwej strony. On sam starał się, jak mógł najlepiej – opowiadał w studiach telewizyjnych, że na Campusie Polska Rafała Trzaskowskiego nie prowadzono agitacji wyborczej, w przeciwieństwie do pisowskich imprez, których zorganizowanie domaga się pilnego ukarania – i czynił to z takim przekonaniem, jakby sam w to wierzył. Na pierwszy rzut oka zachował dawny urok, ale im dłużej się go słuchało, tym bardziej nuty zgorzknienia dawały o sobie znać.

Kiedy spojrzymy na wszystkie opisane wydarzenia z pewnego oddalenia, możemy odnotować, że stałym motywem wytyczającym kolejne rozdziały kariery Kalisza były różne formy kolaboracji – środowiskowej, partyjnej i ideowej. Najpierw zabawnie tłumaczona „szacunkiem dla dziekana swojego wydziału” współpraca z reżimem PRL, później – wbrew deklarowanej lewicowości – z gospodarczymi liberałami, dalej – z konkurującym z SLD Palikotem, aż w końcu z populizmem i autokracją Tuska, którymi jeszcze niedawno tak się brzydził. A może nazywanie tej przypadłości „kolaboracją” jest zbyt okrutne? Może mecenas po prostu co jakiś czas potrzebuje się do kogoś nowego... przytulić?


 

POLECANE
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dypolomatą tylko u nas
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dypolomatą

Przez ponad dwie dekady Siergiej Ławrow był twarzą rosyjskiej polityki zagranicznej i symbolem dyplomatycznego cynizmu Kremla. Dziś coraz częściej pojawiają się sygnały, że jego czas dobiega końca – nie prowadzi już delegacji Rosji na szczytach G20, mówi się o jego odsunięciu. Były rzecznik MSZ Łukasz Jasina wspomina spotkania z Ławrowem i pokazuje, jak naprawdę wyglądała rosyjska dyplomacja „od kuchni”.

Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka Wiadomości
Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka

Elektryczne busy na trasie do Morskiego Oka w połowie listopada przestaną kursować na okres zimowy. Przerwę Tatrzański Park Narodowy (TPN) wykorzysta na przegląd techniczny pojazdów. W tym czasie na popularnym szlaku nadal będą kursować tradycyjne zaprzęgi konne, ale wozy zastąpią sanie.

Gazeta Wyborcza pochowała żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało gorące
Gazeta Wyborcza "pochowała" żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało

W piątek Wojska Obrony Terytorialnej poinformowały o śmierci ppłk. Zbigniewa Rylskiego „Brzozy”, ostatniego z obrońców Pałacyku Michla. O wydarzeniu napisały również Gazeta.pl i Gazeta Wyborcza, jednak w publikacjach zamieszczono zdjęcie innego, wciąż żyjącego Powstańca – ppłk. Jakuba Nowakowskiego „Tomka”. Błąd szybko zauważyli internauci, którzy wezwali redakcję do sprostowania.

Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann Wiadomości
Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann

24-letnia Julia W. z Dolnego Śląska została skazana na sześć miesięcy więzienia przez brytyjski sąd za nękanie rodziców zaginionej Madeleine McCann. Kobieta przekonywała, że jest zaginioną dziewczynką, co wzbudziło duże zainteresowanie mediów społecznościowych już na początku 2023 roku.

Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie X gorące
Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie "X"

W relacjach między premierem Donaldem Tuskiem a prezydentem Karolem Nawrockim doszło do kolejnego sporu – tym razem o zasady współpracy ze służbami specjalnymi. Prezydent poinformował, że premier zakazał szefom służb kontaktów z głową państwa, co Biuro Bezpieczeństwa Narodowego uznało za „groźne dla bezpieczeństwa Polski”. W związku z brakiem kontaktu z szefami służb Karol Nawrocki wstrzymał nominacje oficerskie.

Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa Wiadomości
Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa

Prezydent Rosji Władimir Putin polecił rozpoczęcie przygotowań do potencjalnych prób broni jądrowej. Decyzja Kremla jest odpowiedzią na wcześniejsze zapowiedzi Stanów Zjednoczonych dotyczące wznowienia testów nuklearnych. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow potwierdził, że polecenia zostały już przyjęte do realizacji.

Nie żyje legenda polskiej fotografii z ostatniej chwili
Nie żyje legenda polskiej fotografii

Nie żyje Andrzej Świetlik, polski fotografik, który przez dekady utrwalał w obiektywie najważniejsze postaci kultury, muzyki i polityki. Artysta odszedł 8 listopada.

Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy z ostatniej chwili
Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy

Sobota, 8 listopada, przyniosła gigantyczne korki w północno-wschodniej części Krakowa. Szczególnie trudna była sytuacja na ulicy Bora-Komorowskiego, gdzie ruch niemal całkowicie się zatrzymał. Kierowcy utknęli w wielokilometrowych zatorach, a dostęp do Galerii Serenada i pobliskich sklepów był mocno utrudniony.

Tragiczna pomyłka w USA. Nie żyje kobieta z ostatniej chwili
Tragiczna pomyłka w USA. Nie żyje kobieta

Władze amerykańskiego stanu Indiana rozważają, czy postawić zarzuty właścicielowi domu, który śmiertelnie postrzelił próbującą wejść do środka 32-letnią kobietę, biorąc ją za włamywaczkę. Okazało się, że kobieta, będąca imigrantką z Gwatemali, pomyliła adres domu, w którym miała sprzątać.

Polska królikiem doświadczalnym nowego systemu - „rewolucyjnej dyktatury” tworzącej „nową demokrację” tylko u nas
Polska królikiem doświadczalnym nowego systemu - „rewolucyjnej dyktatury” tworzącej „nową demokrację”

Sprawa zarzutów wobec byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry to przejaw głębszego problemu, który trawi Polskę w zasadzie od przejęcia władzy przez „uśmiechniętą koalicję”, a mianowicie nienazwanej zmiany systemu politycznego. Odtąd już nie prawo reguluje życie polityczno-społeczne, ale wola tych, którzy znajdują się u władzy. Nic dziwnego, że zachodnie media konserwatywne mówią wprost o autorytaryzmie, który zapukał do polskich drzwi. Ja bym jednak nazwała to totalitaryzmem i wykażę, że taka ocena jest uzasadniona.

REKLAMA

Ryszard Kalisz - przytulanka reżimu

Po niemal dekadzie przerwy Ryszard Kalisz powrócił do centrum krajowych wydarzeń i... wystarczyła chwila, by utracił wiele społecznej sympatii, którą budował przez lata. Czy w czasie politycznej pauzy nabył aż tak wiele odpychających cech? A może wyszło na jaw, że jego medialny wizerunek od samego początku znacząco odbiegał od rzeczywistości?
Ryszard Kalisz Ryszard Kalisz - przytulanka reżimu
Ryszard Kalisz / PAP/Leszek Szymański

Kiedyś nawet przeciwnicy Kalisza przyznawali, że biła od niego prawdziwie pozytywna energia: był otwarty na drugiego człowieka, umiejętnie skracał dystans, wchodził w dialog i budził zaufanie. Jego zdolność dostrzeżenia dobrych stron rozmówcy sprawiała, że zjednywał sobie polityków każdego ugrupowania. Bywał w związku z tym proszony o mediacje między zwaśnionymi posłami, również poza macierzystym klubem. Jego urok przekładał się na wysokie pozycje w rankingach zaufania społecznego. Wielu zadawało sobie pytanie: Czy to „coś” trzeba w sobie mieć, czy może da się tego nauczyć? 

Ryszard samo dobro

Analizując postawy i sposób bycia Ryszarda Kalisza, trudno oprzeć się wrażeniu, że sekret jego towarzysko-politycznego powodzenia tkwił w perfekcyjnym opanowaniu kilku prostych (i często dość tanich) trików. Gdyby słuchać tego, co mówi, a nie jak mówi, odkrylibyśmy w Kaliszu niekoronowanego króla banału. Na okrągło raczył on swoich rozmówców i publikę sloganami, których nie powstydziłby się Paulo Coelho („Trzeba się ruszać”, „Ważne, żeby kobieta była szczęśliwa”, „Seks powinien dawać zadowolenie” etc.), wypowiadając je tonem objawienia życiowej mądrości, który skutecznie maskował płytkość padających frazesów. Właśnie dzięki temu znakomicie nadawał się na gościa magazynów lifestyle’owych i tabloidów dla niezbyt wymagającego odbiorcy.

Kalisz lubił mówić o swoim spełnieniu, sukcesach, szczęściu rodzinnym... czasem jednak szedł w tym „trochę” za daleko: „Jestem najlepszym ojcem na świecie”, „Jestem osobą popularną w Europie, Unii Europejskiej i na świecie”, „Podobam się kobietom”... Brakowało tylko frazy: „Ja najbardziej kocham się” z piosenki Pudelsów. O dziwo, ten brak skromności nie czynił z niego w oczach ludzi narcyza czy bufona. Udawało mu się tego uniknąć, ponieważ się nie wywyższał – rozmawiał z pozycji partnera, a zawsze, gdy popadał w samozachwyt, pamietał, by pozachwycać się również rozmówcą, co sprawiało, że spotkanie zmieniało się w przesłodzoną wymianę uprzejmości.

Ryszard Kalisz uczynił pochlebstwo metodą pozyskiwania sojuszników, także wśród dziennikarzy, autorów programów i bulwarówek. Jego tusza, w połączeniu z brakiem zahamowań w mówieniu o relacjach z kobietami i seksualności, czyniła go z kolei łakomym kąskiem dla mediów rozrywkowych i rozmaitych talk-show. Nic dziwnego, że przez dłuższy okres funkcjonował jako polityk-celebryta, którego znakami rozpoznawczymi były: (podobno) „seksowny umysł” i dystans do samego siebie. Jego konkurenci wiele zapłaciliby za tak przemawiający do ludzi wizerunek. Nasuwa się zatem pytanie: Dlaczego Kalisz nie spożytkował do końca tego medialnego kapitału i zatrzymał się w pół politycznej drogi?

Niesforny mecenas

Kalisz często wyrażał niechęć do „noszenia za kimś teczki”. Swojej kariery na lewicy nie zawdzięczał powolnemu pięciu się po szczeblach partyjnego aktywu, lecz przyjaźni z Aleksandrem Kwaśniewskim, którego poznał już w czasach studenckich, by później zostać jego „politycznym prawnikiem”. Ten model kariery może tłumaczyć brak subordynacji oraz ignorowanie własnego „miejsca w szeregu” przez Kalisza w czasach, gdy Kwaśniewski zakończył drugą kadencję prezydencką. Wraz z politycznym zmierzchem „Olka” nadszedł zmierzch zaprzyjaźnionego mecenasa. Objawił się on w wielopoziomowym konflikcie z aparatem SLD. Kaliszowi nie podobała się, nieprzystająca do jego statusu gwiazdy, dyscyplina egzekwowana przez partyjnych liderów. Prezentował także odmienną wizję strategii politycznej – opowiadał się za otwarciem partyjnej lewicy na NGO-sy i społeczeństwo obywatelskie, zaś strukturę opartą na władzy baronów uważał za duszną i archaiczną. 

Do tego dochodziły różnice ideologiczne, których konsekwencją były jego batalie przeciw „obyczajowemu konserwatyzmowi” Leszka Millera i Grzegorza Napieralskiego. Sam Kalisz określał się jako socjalliberał, choć praktyka pokazywała, że zdecydowanie więcej było w nim „liberała” niż „socjalisty”. Po transformacji ustrojowej nie kontestował konsekwentnie neoliberalnego kierunku zaistniałych przemian ani nie postulował daleko idących reform gospodarczych. Jego światopogląd mieścił się w ramach polityki rynkowej, z osłonami dla najuboższych jako kwiatkiem do kapitalistycznego kożucha. Jego postępowość przejawiała się zaś głównie w sprawach kulturowych – zdaje się, że dość płytko pojmowanych, o czym świadczą (znów) banalne mantry o „wykluczeniu” i „nacjonalizmie”. Podzielał linię Adama Michnika, wskazując na wielkie zagrożenie płynące z polskiej „ksenofobii”, zaś źródła tych wszystkich problemów upatrywał w powstaniu styczniowym, kiedy to miało dojść do zespolenia świadomości narodowej z katolicyzmem. Ten proces miał spowodować podziały i konflikty na linii katolicko-prawosławnej oraz katolicko-żydowskiej. PiS jest w jego mniemaniu politycznym zwieńczeniem tej fatalnej tradycji.

Tego typu poglądy zbliżyły go do Janusza Palikota. Nawiązany w 2013 roku flirt z efemeryczną Europą Plus przepełnił czarę goryczy zirytowanej wierchuszki SLD. Ryszard Kalisz został usunięty z partii za działanie na jej szkodę. Po opuszczeniu SLD wciaż wierzący w siebie polityk założył stowarzyszenie Dom Wszystkich Polska, zmierzając do nawiązania oficjalnej współpracy z „mniej konserwatywnym” od SLD projektem Palikota pod patronatem Kwaśniewskiego. Całe przedsięwzięcie szybko okazało się niewypałem, ale Kalisz nie rezygnował. Świadomy kadrowych słabości lewicy aż do samego końca liczył na wystawienie go w roli kandydata w wyborach prezydenckich 2015 roku. Jednak wskutek politycznego szaleństwa Millera musiał ustąpić miejsca... Magdalenie Ogórek. Ostatnia nadzieja na nowe podboje zgasła i od 1 stycznia 2016 roku politycznie nienasycony powrócił do zawodu adwokata.

Przytulanka reżimu

W tym miejscu warto przypomnieć, że zarówno w czasach SLD, jak i podczas przebywania poza głównym nurtem polityki Kalisz nie odnosił się zbyt entuzjastycznie do Donalda Tuska. Uważał, że jego rządy kontynuowały budowę „państwa zamordystycznego”, zapoczątkowaną przez PiS. „Byłem zły na niego, bo firmował pomysły, które z państwa demokratyczno-liberalnego tworzyły państwo autokratyczne” – pisał Ryszard Kalisz w książce „Z prawa na lewo” z 2012 roku. Zarzucał Tuskowi populizm i kierowanie się sondażami, które miały być dla ówczesnego premiera ważniejsze od działania na rzecz dobra wspólnego. Dziś Kalisz określa Tuska zupełnie inaczej: „Być może najwybitniejszy polityk w Europie” – mówił w niedawno udzielonym wywiadzie. 

Przyczyna nagłego przypływu uznania dla premiera wydaje się jasna. Uśmiechnięta koalicja dostrzegła w na wpół zapomnianym mecenasie potencjał... Znakomicie nadawał się, by zostać uśmiechem reżimu; by objaśnić opinii publicznej z właściwym sobie wdziękiem, że dryf rządu w stronę autokracji jest samą esencją praworządności... W tym celu zapewniono mu medialną osłonę – przed przystąpieniem do wydzierania PiS-owi należnych mu subwencji w licznych programach przypomniano ludziom Kalisza od najlepszej możliwej strony. On sam starał się, jak mógł najlepiej – opowiadał w studiach telewizyjnych, że na Campusie Polska Rafała Trzaskowskiego nie prowadzono agitacji wyborczej, w przeciwieństwie do pisowskich imprez, których zorganizowanie domaga się pilnego ukarania – i czynił to z takim przekonaniem, jakby sam w to wierzył. Na pierwszy rzut oka zachował dawny urok, ale im dłużej się go słuchało, tym bardziej nuty zgorzknienia dawały o sobie znać.

Kiedy spojrzymy na wszystkie opisane wydarzenia z pewnego oddalenia, możemy odnotować, że stałym motywem wytyczającym kolejne rozdziały kariery Kalisza były różne formy kolaboracji – środowiskowej, partyjnej i ideowej. Najpierw zabawnie tłumaczona „szacunkiem dla dziekana swojego wydziału” współpraca z reżimem PRL, później – wbrew deklarowanej lewicowości – z gospodarczymi liberałami, dalej – z konkurującym z SLD Palikotem, aż w końcu z populizmem i autokracją Tuska, którymi jeszcze niedawno tak się brzydził. A może nazywanie tej przypadłości „kolaboracją” jest zbyt okrutne? Może mecenas po prostu co jakiś czas potrzebuje się do kogoś nowego... przytulić?



 

Polecane
Emerytury
Stażowe