Przegląd prasy niemieckiej Mariana Panica: Odpowiedz KE w/s propozycji Prezydenta Dudy raczej negatywna

- „Propozycje prezydenta Dudy sprawdzane są obecnie przez Komisję Europejską. Wiążącej oceny co do ich zawartości jeszcze nie ma. Nie ma też żadnych informacji o tym, kiedy Komisja podejmie w tej sprawie decyzje. »Pojawiają się już jednak pewne refleksje na ten temat« - mówi europoseł Arne Lietz z SPD. "Nie są one co prawda jeszcze oficjalne, ale pokazują, że prezydenckie propozycje raczej nie okażą się wystarczające. Dlatego odpowiedź Komisji będzie raczej negatywna" - ocenia Lietz - "Nadal aktualne pozostaną pytania podstawowe, dotyczące zasad państwa prawa, i to zarówno w kontekście traktatu europejskiego jak i w odniesieniu do polskiej Konstytucji"- stwierdza niemiecki eurodeputowany cytowany na stronie Deutchlandfunk
 Przegląd prasy niemieckiej Mariana Panica: Odpowiedz KE w/s propozycji Prezydenta Dudy raczej negatywna
/ screen YouTube
Dzisiejszy przegląd prasy niemieckiej zacznę od omówienia obszernego tekstu opublikowanego na stronie internetowej rozgłośni Deutchlandfunk. Stacja ta należy zresztą do tych mediów, które tematyce polskiej poświęcają najwięcej uwagi. A jest to przede wszystkim zasługa ich niezwykle „pracowitego” korespondenta w Polsce, niejakiego Floriana Kellermanna. (Nie wiem czy słowo "korespondent" jest tu adekwatne, ale niechaj będzie). I to właśnie ów Kellermann jest współautorem (wraz z Bettiną Klein) owego sążnistego tekstu, godnego referatu na jakieś sympozjum naukowe. Tekst nosi tytuł „Jak reforma wymiaru sprawiedliwości podzieliła obóz rządowy” i jak łatwo się domyślić koncentruje się wokół ostatnich perturbacji związanych z reformą sądownictwa w Polsce, w tym zwłaszcza wokół konfliktu między Prezydentem Dudą, a rządem, w szczególności Ministrem Sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro. Przywołane zostały nawet słowa Kaczyńskiego o "wojnie czterdziestolatków".

Tekst co prawda zaczyna się dość niepoważnie, bo od przedstawienia scenki z ostatniego odcinka serialu satyrycznego "Ucho prezesa" - co zresztą ostatnio wydaje sią być ulubioną manierą niemieckich publicystów. Ba, odnosi się wrażenie, że swoją ocenę sytuacji w Polsce kształtują oni na podstawie właśnie scenek z tego serialu.

Tekst, jak wspomniałem, jest bardzo obszerny. Nie sposób omówić wszystkich wątków. Trzeba przyznać, że dosyć starannie i w miarę obiektywnie przedstawione zostało stanowisko Prezydenta Andrzeja Dudy, czego już nie można powiedzieć o stanowisku rządu, potraktowanego bardzo stronniczo i po łebkach. Dużo miejsca autorzy poświęcają też konfliktowi na linii Warszawa-Bruksela, przytaczając słowa urządników unijnych, w tym dwóch niemieckich eurodeputowanych. To chyba najciekawszy fragment tekstu, dlatego poświęcę mu na koniec nieco więcej uwagi.

Nie mogło się też obejść bez przedstawienia głosu (oczywiście potraktowanego bardzo selektywnie) tak zwanej opinii publicznej oraz "ekspertów". Na przykład niejakiego Piotra Burasa, "eksperta" z Fundacji Batorego, który z wielką uwagą, a także z pewną nadzieją, przygląda się owemu pęknięciu w obozie władzy. Pokusił się także o pewną diagnozę na przyszłość.

Myślę, że obecnie trwają zawody o to, kto przejmie schedę po Kaczyńskim« - mówi Buras. »Nie jest przypadkiem, że ci dwaj główni protagoniści w sporze wokół reformy sądownictwa, czyli Prezydent Duda i minister Ziobro, są też swoimi największymi antagonistami w obozie PiS. Myślę, że walczą o przywództwo w partii”– konstatuje.


Albo profesora Ryszarda Piotrowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego, który z kolei stwierdza:

"Gdy politycy wybierają sędziów, to mamy już do czynienia z bardzo silnym ograniczeniem demokratycznego państwa prawa".


Co prawda autorzy tekstu przytaczają w tym miejscu argument strony rządowej, iż w bardzo wielu krajach, w tym również w Niemczech, o wyborze sędziów decydują właśnie politycy, ale nie omieszkali zasugerować, że chodzi o zemstę polityczną:

"Niebezpieczeństwo polega na tym, że poprzez wpływ na wymiar sprawiedliwości, rząd PiS może podejmować działania przeciwko swym politycznym adwersarzom. Jarosław Kaczyński swoim przeciwnikom politycznym dawał już przecież wielokrotnie do zrozumienia, że mogą być ścigani na drodze prawa."


Jak już napomknąłem, szczególnej krytyce poddany został w artykule minister Ziobro, który na podstawie tej niezawetowanej przez prezydenta "ustawy o sądach powszechnych" zabrał się już jakoby pełną parą za odwoływanie i obsadzanie przewodniczących i wiceprzewodniczących zespołów sędziowskich. Dlatego też w sądzie rejonowym w Łodzi przeciwko decyzji ministra rozpoczęto już akcję protestacyjną.

Taka wymiana przewodniczącego kolegium sędziwskiego może być motywowana wyłącznie politycznie."


- mówi przedstawicielka łódzkiego środowiska prawniczego, sedzia Katarzyna Wesolowska-Zbudniewek.

Autorzy nie zapomnieli oczywiście również o najnowszej "fali" protestów ulicznych. Pojawia się głos 62 letniej emerytki, pani Uli, stałej uczestniczki tych protestów, która:


„całą tę reformę ma w wielkim niepoważaniu, a o propozycjach prezydenta również ma jak najgorsze zdanie.”


Ponadto ubolewa nad tym, że tak mało ludzi przychodzi na demonstracje.

»To jest bardzo smutne« - mówi emerytka. »Nie wiem co powinno się zdarzyć, by wszyscy ludzie wyszli na ulicę. Może jakaś ustawa o mediach, która zakaże używania Facebooka? Wtedy być może wyjdą na ulicę młodzi. Albo gdy realna stanie się groźba wyjścia Polski z Unii Europejskiej« - mówi pani Ula


A wtóruje jej niejaka Paulina Olszanka, Australijka o polskich korzeniach, która wyjaśnia:

"Ludzie są strasznie skołowani i nie wiedzą już z kim mają właściwie walczyć. Ci co przyszli na demonstracje walczą po prostu przeciwko PiS-owi, tak ogólnie. Reforma sądownictwa nie mobilizuje już tak bardzo ludzi, gdyż to wszystko jest dość niejasne. Czyżby rząd tak to wszystko sprytnie zaplanował? 


- pyta skołowana Australijka.

Na koniec, tak jak obiecałem, przytoczę większe fragmenty dotyczące konfliktu z Unią Europejską wraz z wypowiedziami urzędników europejskich, w tym dwóch niemieckich eurodeputowanych.

Propozycje prezydenta Dudy sprawdzane są obecnie przez Komisję Europejską. Wiążącej oceny co do ich zawartości jeszcze nie ma. Nie ma też żadnych jak na razie informacji o tym, kiedy Komisja podejmie w tej sprawie decyzje. Pojawiają się już jednak pewne refleksje na ten temat" - mówi europoseł Arne Lietz z SPD.- "Nie są one co prawda jeszcze oficjalne, ale pokazują, że prezydenckie propozycje raczej nie okażą się wystarczające. Dlatego odpowiedź Komisji będzie raczej negatywna" - ocenia Lietz - "Nadal aktualne pozostaną pytania podstawowe, dotyczące zasad państwa prawa, i to zarówno w kontekście traktatu europejskiego jak i w odniesieniu do polskiej Konstytucji" - stwierdza niemiecki eurodeputowany i dodaje: "Co prawda Komisja Europejska nie może jeszcze na te propozycje oficjalnie zareagować, gdyż nie przeszły one jeszcze przez polski parlament" 

Odebranie Polsce prawa głosu będzie jednak bardzo trudne, z uwagi na to, że bądzie to wymagało  jednomyślności, a Węgry już zapowiedziały, że nie poprą - "Jednak dla ochrony zasad państwa  w sytuacjach krańcowych musi być możliwe zastosowanie Artykułu 7 (Traktatu Unii Europejskiej). Parlament Europejski w tej kwestii stoi murem za Komisją Europejską" - zapewnia Linz- "Ta fundamentalna zasada leży u samych podstaw funkcjonowania każdej demokracji. Kto te zasady łamie, sam wyklucza się ze wspólnoty europejskiej" - reasumuje.

(...)

Jeśli zalecenia Komisji nie będą należycie zastosowane lub też propozycje Andrzeja Dudy, które i tak prawdopodobnie okażą się niewystarczające, nie zostaną uwzględnione, albo też jacyś sędziowie zostaną przed czasem zwolnieni lub urlopowani - wszystko to stanowi czerwoną linię, przekroczenie której skutkować musi rozpoczęciem na nowo procedury sprawdzającej i ewentualnym wniesieniem sprawy przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości.

"Ta najostrzejsza broń Unii Europejskiej powinna być jednak użyta najpóźniej jak to tylko możliwe" - uważa z kolei eurodeputowany Daniel Caspary z CDU. Co prawda opowiada się za twardą linią i zdecydowanymi komunikatami w kierunku Polski, ale apeluje jednocześnie o dialog, a przede wszystkim o wsparcie społeczeństwa obywatelskiego w Polsce, wtedy gdy występuje ono w obronie europejskich wartości.

"To, co mnie napawa optymizmem, to nieodparte wrażenie, iż większość Polaków tego wszystkiego nie chce. Przecież tak wielu Polaków wychodzi w tej sprawie na ulice, aby protestować, a my powinniśmy ich do tego ośmielać i mobilizować. I dlatego też musimy postępować bardzo delikatnie i wrażliwie. Bo jeśli na skutek naszego postępowania jeszcze więcej zdezorientowanych polskich obywateli przejdzie na tamtą stronę, odnosząc wrażenie, że między Warszawą a Brukselą tworzy się jakaś ostra przepaść - to będzie to oznaczać, że robimy coś nie tak" - mówi Daniel Caspary.



Odchodząc już na dzisiaj od tematyki polskiej, chciałbym zwrócić uwagę na tekst, a właściwie wywiad (a nawet dwa) z internetowego wydania dziennika Handelsblatt, z którego to tekstu wynika, że dla Niemców Rosja to wciąż sąsiad. W dodatku sąsiedztwo to, zdaniem autora, ma już za sobą tysiącletnią historię, choć Rosja prawdę mówiąc tak długo jeszcze nie istnieje, ale to drobiazg.
Tekst nosi tytuł „Niemcy i ich kompleks Rosji. Trudny sąsiad”. A zaczyna się tak:

Niemcy i Rosjanie od 1000 lat są na siebie skazani. I jedni i drudzy zawsze kroczyli własnymi osobliwymi drogami, spotykali się często, nierzadko jako wrogowie. Również dzisiaj wzajemne stosunki znajdują się w kryzysie. Najwyższy zatem czas na nową politykę wschodnią.”

(...)


Dwie wizyty w naszej redakcji dwóch mężów stanu: byłego kanclerza i byłego prezydenta: Gerharda Schödera i Joachima Gaucka, i dwie długie i bardzo szczegółowe rozmowy o Niemczech i o Rosji. Temat dla obu politycznie nader ważny, wręcz fascynujący, obaj w pewnym sensie "rozumiejący Rosję" („Russland-Versteher“) - choć trudno byłoby o bardziej różniące się podejście do tematu. Jeden domaga się zbliżenia i zrównoważenia, drugi zaś zaleca ostrożność, wręcz dystans. Jeden życzy sobie przyjaźni za wszelką cenę, drugi jest przekonany, że z autokratami nie można się zadawać, nawet jeśli mówią dobrze po niemiecku. (…)”



Pozostając jeszcze na chwilę w orbicie Rosji, chciałbym przytoczyć coś, co pewnie niejednego z nas skłoni do zastanowienia, czy oby na pewno jest dobrym pomysłem dostarczanie sprzętu dla amerykańskich wojsk stacjonujących w naszym kraju, wykorzystując do tego porty niemieckie.

W tekście pod tytułem „Amerykański statek transportowy prowokuje przyjaciół pokoju” z lewicowej Tageszeitung czytamy:

W Bremerhaven, w poniedziałek (2 października), aktywiści ruchu "Odwaga dla pokoju" (Mut zum Frieden) zorganizowali kolejną już demonstrację przeciwko dyslokacji wojsk w ramach amerykańskiej operacji militarnej Atlantic Resolve (OAR). Obecnie, w sektorze D w zachodniej części "Portu Cesarskiego" w Bremerhaven, zacumowany jest transportowiec amerykański »Independence II« z czołgami i innymi specjalistycznymi pojazdami wojskowymi na pokładzie, które wkrótce mają przewiezione zostać do Polski, a stamtąd rozlokowane w regionach przygranicznych z Rosją. (…)

Operacja OAR prowadzona jest już od roku 2014. W odpowiedzi na aneksję Krymu przez Rosję, USA zdecydowały się na zwiększenie swej obecności militarnej na wschodniej flance NATO. W styczniu tego roku, w ramach tejże operacji przeprowadzona została największa w w czasach pokoju dyslokacja wojsk na kontynencie Europejskim. (…)

»Operację OAR należy rozumieć jako wyrazisty znak dalszego zaangażowania Stanów Zjednoczonych na rzecz bezpieczeństwa Europy«- twierdzi amerykański generał Thimothy McGuire.

Aktywiści ruchu pokojowego z Bremerhaven widzą to inaczej: jako prowokację wymierzoną przeciwko Rosji i zamiast tego domagają się nowej polityki odprężenia. »Dalszy wyścig zbrojeń pochłonie jedynie mnóstwo pieniędzy, które ludzkość powinna przeznaczyć na walkę z głodem, biedą i ociepleniem klimatu.« - piszą w swym oświadczeniu aktywiści"



Na koniec chciałbym poświęcić trochę miejsca tematyce ściśle niemieckiej, bo przecież nie jest tak, że niemieckie media piszą i mówią wyłącznie o Polsce (ewentualnie o Rosji), choć czasami ma się takie wrażenie. Nie, tak nie jest, zwłaszcza w takim tygodniu, jak ten, który mija, kiedy to we wtorek nasi zachodni sąsiedzi obchodzili jak wiadomo swoje świąto narodowe, czyli „Tag der deutschen Einheit”. Frankfurter Allgemeine Zeitung uraczyła swoich rodaków z okazji Święta Zjednoczenia takim oto „sympatycznym” artykułem. Przetłumaczyłem kilka fragmentów. Tytuł artykułu: "Imigranci we własnym kraju"

"W roku 1990, 17 milionów ludzi przybyło do Bundesrepubliki z kraju o nazwie NRD. Ostatnie wyniki wyborów pokazują, jak wielu z nich dotąd się nie zintegrowało"

(...)


"Są już długo w kraju, ale ci nowo przybyli wciąż jeszcze różnią się znaczącą od tych, którzy są tutaj dłużej. Mają mniejsze sukcesy w pracy zawodowej i mniej zarabiają. Średnio też mniej są zadowoleni ze swej sytuacji życiowej i częściej przeklinają Republikę, która ich przyjęła. Znacznie też chętniej skłaniają się ku autorytarnym ideologiom politycznym i pielęgnują w sobie kulturowe nawyki swojego kraju pochodzenia, tworząc nierzadko prawdziwe społeczeństwa równoległe."

(…)


W tekście nie mogło też oczywiście zabraknąć akcentu polskiego i węgierskiego.

"Od 27 lat zmieniające się rządy federalne finansują w Niemczech Wschodnich jeden z najdroższych programów integracyjnych wszech czasów. (...) Prawie Bilion DM w samych tylko latach 90-tych przepłynęło z Niemiec Zachodnich do Wschodnich. Z poczucia historycznej odpowiedzialności zachodni Niemcy gotowi byli takie sumy płacić.

(…)


Ten intensywny program wsparcia odróżnia wschodnie Niemcy od innych wschodnich Europejczyków, z którymi politycznie i kulturowo poza tym wiele ich łączy. Jeśli zestawimy sukcesy wyborcze prawicowych populistów w Europie Zachodniej z tymi w Europie Wschodniej, to otrzymamy podobne proporcje jak w samych Niemczech. Geert Wilders w Holandii czy Marine Le Pen we Francji odnieśli wprawdzie znaczące sukcesy, pozostają jednak dalekie od możliwości uzyskania większości rządowej. Tymczasem w Polsce mamy u władzy Kaczyńskiego, podobnie jak Orbana na Węgrzech" 

(...)


 

POLECANE
Kazik wygarnął Biedroniowi, nie zabrakło wulgaryzmów z ostatniej chwili
Kazik wygarnął Biedroniowi, nie zabrakło wulgaryzmów

Kazik Staszewski znów nie gryzł się w język. Muzyk opublikował wideo, na którym wykonuje wulgarną piosenkę skierowaną bezpośrednio do europosła Lewicy Roberta Biedronia. To reakcja na jego bulwersujący komentarz dotyczący zdjęcia prezydentów Karola Nawrockiego i Donalda Trumpa.

Anna Bryłka dla Tysol.pl: Moja grupa w PE ma zablokować cel klimatyczny UE na 2040 rok tylko u nas
Anna Bryłka dla Tysol.pl: Moja grupa w PE ma zablokować cel klimatyczny UE na 2040 rok

- Sprawozdawcą aktu prawnego w Parlamencie Europejskim dot. celu klimatycznego na rok 2040 została moja grupa. Dlaczego? Bo dostaliśmy poparcie Europejskiej Partii Ludowej na zablokowanie aktu, a nie może tego zrobić EPL. Oni poprą zablokowanie, ale sami nie mogą być inicjatorami. To byłaby dla nich kompromitacja - zdradza Anna Bryłka, eurodeputowana do PE z ramienia Konfederacji w rozmowie z Konradem Wernickim.

Eksplozja pod Warszawą na poligonie, rannych dwóch cywilów. Jest komunikat Żandarmerii Wojskowej z ostatniej chwili
Eksplozja pod Warszawą na poligonie, rannych dwóch cywilów. Jest komunikat Żandarmerii Wojskowej

Mazowiecki Oddział Żandarmerii Wojskowej poinformował o poważnym incydencie na terenie poligonu wojskowego w Warszawie-Rembertowie. Doszło tam do eksplozji ładunku wybuchowego. Ranne zostały dwie osoby cywilne.

Ważny komunikat dla mieszkańców Gdańska z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Gdańska

W niedzielę, 7 września, w Gdańsku odbędzie się 63. Bieg Westerplatte – najstarszy i najdłużej organizowany bieg uliczny w kraju na dystansie 10 km. Na trasie zobaczymy około 4 tys. uczestników, co oznacza spore zmiany w ruchu drogowym i komunikacji miejskiej.

Lubelskie: Niedaleko Przewodowa rozbił się niezidentyfikowany obiekt latający z ostatniej chwili
Lubelskie: Niedaleko Przewodowa rozbił się niezidentyfikowany obiekt latający

W miejscowości Majdan-Sielec na Lubelszczyźnie doszło do niepokojącego zdarzenia: na ziemię spadł niezidentyfikowany obiekt latający, prawdopodobnie dron. Okoliczności wypadku badają służby.

Gorąco pod Abotakiem. Ciemnoskóry mężczyzna uderzył działaczkę pro life z ostatniej chwili
"Gorąco pod Abotakiem". Ciemnoskóry mężczyzna uderzył działaczkę pro life

Przed kliniką aborcyjną „Abotak” w Warszawie doszło do skandalicznego incydentu. Podczas protestu środowisk pro-life czarnoskóry mężczyzna zaatakował wolontariuszkę Fundacji Życie i Rodzina. O całej sytuacji poinformował Krzysztof Kasprzak, członek zarządu fundacji.

Polski zakonnik zatrzymany na Białorusi. Karmelici wydali oświadczenie z ostatniej chwili
Polski zakonnik zatrzymany na Białorusi. Karmelici wydali oświadczenie

Na Białorusi zatrzymano 27-letniego zakonnika z Polski, którego tamtejsze władze oskarżają o szpiegostwo. Zakon karmelitów wydał w tej sprawie specjalne oświadczenie, a polskie służby podkreślają, że to kolejna prowokacja reżimu Aleksandra Łukaszenki. 

W dniu pogrzebu polskich ofiar ukraińskie władze wciąż relatywizują Wołyń. Ofiary z dwóch stron z ostatniej chwili
W dniu pogrzebu polskich ofiar ukraińskie władze wciąż relatywizują Wołyń. "Ofiary z dwóch stron"

W sobotę odbyły się uroczystości pogrzebowe ofiar zbrodni wołyńskiej ekshumowanych w Puźnikach na zachodzie Ukrainy. W czasie uroczystości ukraińskie władze ponownie próbowały relatywizować winy, mówiąc o krzywdach „dwóch stron” i „tragedii dwóch narodów”.

Puźniki: pogrzeb 42 ofiar UPA. Ekshumacje odsłoniły prawdę o zbrodni z ostatniej chwili
Puźniki: pogrzeb 42 ofiar UPA. Ekshumacje odsłoniły prawdę o zbrodni

Dzisiaj odbyły się uroczystości pogrzebowe ofiar zbrodni wołyńskiej ekshumowanych w Puźnikach. Podczas prac znaleziono szczątki co najmniej 42 osób – kobiet, mężczyzn i dzieci. Zbrodnia w Puźnikach to jedna z wielu masakr dokonanych przez ukraińskich nacjonalistów.

Rozmowy pokojowe z Putinem. Zełenski złożył propozycję z ostatniej chwili
Rozmowy pokojowe z Putinem. Zełenski złożył propozycję

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w rozmowie z amerykańską stacją ABC zaproponował Kijów jako miejsce spotkania z Władimirem Putinem. Wcześniej rosyjski przywódca wcześniej zasugerował, że rozmowy mogłyby się odbyć w Moskwie.

REKLAMA

Przegląd prasy niemieckiej Mariana Panica: Odpowiedz KE w/s propozycji Prezydenta Dudy raczej negatywna

- „Propozycje prezydenta Dudy sprawdzane są obecnie przez Komisję Europejską. Wiążącej oceny co do ich zawartości jeszcze nie ma. Nie ma też żadnych informacji o tym, kiedy Komisja podejmie w tej sprawie decyzje. »Pojawiają się już jednak pewne refleksje na ten temat« - mówi europoseł Arne Lietz z SPD. "Nie są one co prawda jeszcze oficjalne, ale pokazują, że prezydenckie propozycje raczej nie okażą się wystarczające. Dlatego odpowiedź Komisji będzie raczej negatywna" - ocenia Lietz - "Nadal aktualne pozostaną pytania podstawowe, dotyczące zasad państwa prawa, i to zarówno w kontekście traktatu europejskiego jak i w odniesieniu do polskiej Konstytucji"- stwierdza niemiecki eurodeputowany cytowany na stronie Deutchlandfunk
 Przegląd prasy niemieckiej Mariana Panica: Odpowiedz KE w/s propozycji Prezydenta Dudy raczej negatywna
/ screen YouTube
Dzisiejszy przegląd prasy niemieckiej zacznę od omówienia obszernego tekstu opublikowanego na stronie internetowej rozgłośni Deutchlandfunk. Stacja ta należy zresztą do tych mediów, które tematyce polskiej poświęcają najwięcej uwagi. A jest to przede wszystkim zasługa ich niezwykle „pracowitego” korespondenta w Polsce, niejakiego Floriana Kellermanna. (Nie wiem czy słowo "korespondent" jest tu adekwatne, ale niechaj będzie). I to właśnie ów Kellermann jest współautorem (wraz z Bettiną Klein) owego sążnistego tekstu, godnego referatu na jakieś sympozjum naukowe. Tekst nosi tytuł „Jak reforma wymiaru sprawiedliwości podzieliła obóz rządowy” i jak łatwo się domyślić koncentruje się wokół ostatnich perturbacji związanych z reformą sądownictwa w Polsce, w tym zwłaszcza wokół konfliktu między Prezydentem Dudą, a rządem, w szczególności Ministrem Sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro. Przywołane zostały nawet słowa Kaczyńskiego o "wojnie czterdziestolatków".

Tekst co prawda zaczyna się dość niepoważnie, bo od przedstawienia scenki z ostatniego odcinka serialu satyrycznego "Ucho prezesa" - co zresztą ostatnio wydaje sią być ulubioną manierą niemieckich publicystów. Ba, odnosi się wrażenie, że swoją ocenę sytuacji w Polsce kształtują oni na podstawie właśnie scenek z tego serialu.

Tekst, jak wspomniałem, jest bardzo obszerny. Nie sposób omówić wszystkich wątków. Trzeba przyznać, że dosyć starannie i w miarę obiektywnie przedstawione zostało stanowisko Prezydenta Andrzeja Dudy, czego już nie można powiedzieć o stanowisku rządu, potraktowanego bardzo stronniczo i po łebkach. Dużo miejsca autorzy poświęcają też konfliktowi na linii Warszawa-Bruksela, przytaczając słowa urządników unijnych, w tym dwóch niemieckich eurodeputowanych. To chyba najciekawszy fragment tekstu, dlatego poświęcę mu na koniec nieco więcej uwagi.

Nie mogło się też obejść bez przedstawienia głosu (oczywiście potraktowanego bardzo selektywnie) tak zwanej opinii publicznej oraz "ekspertów". Na przykład niejakiego Piotra Burasa, "eksperta" z Fundacji Batorego, który z wielką uwagą, a także z pewną nadzieją, przygląda się owemu pęknięciu w obozie władzy. Pokusił się także o pewną diagnozę na przyszłość.

Myślę, że obecnie trwają zawody o to, kto przejmie schedę po Kaczyńskim« - mówi Buras. »Nie jest przypadkiem, że ci dwaj główni protagoniści w sporze wokół reformy sądownictwa, czyli Prezydent Duda i minister Ziobro, są też swoimi największymi antagonistami w obozie PiS. Myślę, że walczą o przywództwo w partii”– konstatuje.


Albo profesora Ryszarda Piotrowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego, który z kolei stwierdza:

"Gdy politycy wybierają sędziów, to mamy już do czynienia z bardzo silnym ograniczeniem demokratycznego państwa prawa".


Co prawda autorzy tekstu przytaczają w tym miejscu argument strony rządowej, iż w bardzo wielu krajach, w tym również w Niemczech, o wyborze sędziów decydują właśnie politycy, ale nie omieszkali zasugerować, że chodzi o zemstę polityczną:

"Niebezpieczeństwo polega na tym, że poprzez wpływ na wymiar sprawiedliwości, rząd PiS może podejmować działania przeciwko swym politycznym adwersarzom. Jarosław Kaczyński swoim przeciwnikom politycznym dawał już przecież wielokrotnie do zrozumienia, że mogą być ścigani na drodze prawa."


Jak już napomknąłem, szczególnej krytyce poddany został w artykule minister Ziobro, który na podstawie tej niezawetowanej przez prezydenta "ustawy o sądach powszechnych" zabrał się już jakoby pełną parą za odwoływanie i obsadzanie przewodniczących i wiceprzewodniczących zespołów sędziowskich. Dlatego też w sądzie rejonowym w Łodzi przeciwko decyzji ministra rozpoczęto już akcję protestacyjną.

Taka wymiana przewodniczącego kolegium sędziwskiego może być motywowana wyłącznie politycznie."


- mówi przedstawicielka łódzkiego środowiska prawniczego, sedzia Katarzyna Wesolowska-Zbudniewek.

Autorzy nie zapomnieli oczywiście również o najnowszej "fali" protestów ulicznych. Pojawia się głos 62 letniej emerytki, pani Uli, stałej uczestniczki tych protestów, która:


„całą tę reformę ma w wielkim niepoważaniu, a o propozycjach prezydenta również ma jak najgorsze zdanie.”


Ponadto ubolewa nad tym, że tak mało ludzi przychodzi na demonstracje.

»To jest bardzo smutne« - mówi emerytka. »Nie wiem co powinno się zdarzyć, by wszyscy ludzie wyszli na ulicę. Może jakaś ustawa o mediach, która zakaże używania Facebooka? Wtedy być może wyjdą na ulicę młodzi. Albo gdy realna stanie się groźba wyjścia Polski z Unii Europejskiej« - mówi pani Ula


A wtóruje jej niejaka Paulina Olszanka, Australijka o polskich korzeniach, która wyjaśnia:

"Ludzie są strasznie skołowani i nie wiedzą już z kim mają właściwie walczyć. Ci co przyszli na demonstracje walczą po prostu przeciwko PiS-owi, tak ogólnie. Reforma sądownictwa nie mobilizuje już tak bardzo ludzi, gdyż to wszystko jest dość niejasne. Czyżby rząd tak to wszystko sprytnie zaplanował? 


- pyta skołowana Australijka.

Na koniec, tak jak obiecałem, przytoczę większe fragmenty dotyczące konfliktu z Unią Europejską wraz z wypowiedziami urzędników europejskich, w tym dwóch niemieckich eurodeputowanych.

Propozycje prezydenta Dudy sprawdzane są obecnie przez Komisję Europejską. Wiążącej oceny co do ich zawartości jeszcze nie ma. Nie ma też żadnych jak na razie informacji o tym, kiedy Komisja podejmie w tej sprawie decyzje. Pojawiają się już jednak pewne refleksje na ten temat" - mówi europoseł Arne Lietz z SPD.- "Nie są one co prawda jeszcze oficjalne, ale pokazują, że prezydenckie propozycje raczej nie okażą się wystarczające. Dlatego odpowiedź Komisji będzie raczej negatywna" - ocenia Lietz - "Nadal aktualne pozostaną pytania podstawowe, dotyczące zasad państwa prawa, i to zarówno w kontekście traktatu europejskiego jak i w odniesieniu do polskiej Konstytucji" - stwierdza niemiecki eurodeputowany i dodaje: "Co prawda Komisja Europejska nie może jeszcze na te propozycje oficjalnie zareagować, gdyż nie przeszły one jeszcze przez polski parlament" 

Odebranie Polsce prawa głosu będzie jednak bardzo trudne, z uwagi na to, że bądzie to wymagało  jednomyślności, a Węgry już zapowiedziały, że nie poprą - "Jednak dla ochrony zasad państwa  w sytuacjach krańcowych musi być możliwe zastosowanie Artykułu 7 (Traktatu Unii Europejskiej). Parlament Europejski w tej kwestii stoi murem za Komisją Europejską" - zapewnia Linz- "Ta fundamentalna zasada leży u samych podstaw funkcjonowania każdej demokracji. Kto te zasady łamie, sam wyklucza się ze wspólnoty europejskiej" - reasumuje.

(...)

Jeśli zalecenia Komisji nie będą należycie zastosowane lub też propozycje Andrzeja Dudy, które i tak prawdopodobnie okażą się niewystarczające, nie zostaną uwzględnione, albo też jacyś sędziowie zostaną przed czasem zwolnieni lub urlopowani - wszystko to stanowi czerwoną linię, przekroczenie której skutkować musi rozpoczęciem na nowo procedury sprawdzającej i ewentualnym wniesieniem sprawy przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości.

"Ta najostrzejsza broń Unii Europejskiej powinna być jednak użyta najpóźniej jak to tylko możliwe" - uważa z kolei eurodeputowany Daniel Caspary z CDU. Co prawda opowiada się za twardą linią i zdecydowanymi komunikatami w kierunku Polski, ale apeluje jednocześnie o dialog, a przede wszystkim o wsparcie społeczeństwa obywatelskiego w Polsce, wtedy gdy występuje ono w obronie europejskich wartości.

"To, co mnie napawa optymizmem, to nieodparte wrażenie, iż większość Polaków tego wszystkiego nie chce. Przecież tak wielu Polaków wychodzi w tej sprawie na ulice, aby protestować, a my powinniśmy ich do tego ośmielać i mobilizować. I dlatego też musimy postępować bardzo delikatnie i wrażliwie. Bo jeśli na skutek naszego postępowania jeszcze więcej zdezorientowanych polskich obywateli przejdzie na tamtą stronę, odnosząc wrażenie, że między Warszawą a Brukselą tworzy się jakaś ostra przepaść - to będzie to oznaczać, że robimy coś nie tak" - mówi Daniel Caspary.



Odchodząc już na dzisiaj od tematyki polskiej, chciałbym zwrócić uwagę na tekst, a właściwie wywiad (a nawet dwa) z internetowego wydania dziennika Handelsblatt, z którego to tekstu wynika, że dla Niemców Rosja to wciąż sąsiad. W dodatku sąsiedztwo to, zdaniem autora, ma już za sobą tysiącletnią historię, choć Rosja prawdę mówiąc tak długo jeszcze nie istnieje, ale to drobiazg.
Tekst nosi tytuł „Niemcy i ich kompleks Rosji. Trudny sąsiad”. A zaczyna się tak:

Niemcy i Rosjanie od 1000 lat są na siebie skazani. I jedni i drudzy zawsze kroczyli własnymi osobliwymi drogami, spotykali się często, nierzadko jako wrogowie. Również dzisiaj wzajemne stosunki znajdują się w kryzysie. Najwyższy zatem czas na nową politykę wschodnią.”

(...)


Dwie wizyty w naszej redakcji dwóch mężów stanu: byłego kanclerza i byłego prezydenta: Gerharda Schödera i Joachima Gaucka, i dwie długie i bardzo szczegółowe rozmowy o Niemczech i o Rosji. Temat dla obu politycznie nader ważny, wręcz fascynujący, obaj w pewnym sensie "rozumiejący Rosję" („Russland-Versteher“) - choć trudno byłoby o bardziej różniące się podejście do tematu. Jeden domaga się zbliżenia i zrównoważenia, drugi zaś zaleca ostrożność, wręcz dystans. Jeden życzy sobie przyjaźni za wszelką cenę, drugi jest przekonany, że z autokratami nie można się zadawać, nawet jeśli mówią dobrze po niemiecku. (…)”



Pozostając jeszcze na chwilę w orbicie Rosji, chciałbym przytoczyć coś, co pewnie niejednego z nas skłoni do zastanowienia, czy oby na pewno jest dobrym pomysłem dostarczanie sprzętu dla amerykańskich wojsk stacjonujących w naszym kraju, wykorzystując do tego porty niemieckie.

W tekście pod tytułem „Amerykański statek transportowy prowokuje przyjaciół pokoju” z lewicowej Tageszeitung czytamy:

W Bremerhaven, w poniedziałek (2 października), aktywiści ruchu "Odwaga dla pokoju" (Mut zum Frieden) zorganizowali kolejną już demonstrację przeciwko dyslokacji wojsk w ramach amerykańskiej operacji militarnej Atlantic Resolve (OAR). Obecnie, w sektorze D w zachodniej części "Portu Cesarskiego" w Bremerhaven, zacumowany jest transportowiec amerykański »Independence II« z czołgami i innymi specjalistycznymi pojazdami wojskowymi na pokładzie, które wkrótce mają przewiezione zostać do Polski, a stamtąd rozlokowane w regionach przygranicznych z Rosją. (…)

Operacja OAR prowadzona jest już od roku 2014. W odpowiedzi na aneksję Krymu przez Rosję, USA zdecydowały się na zwiększenie swej obecności militarnej na wschodniej flance NATO. W styczniu tego roku, w ramach tejże operacji przeprowadzona została największa w w czasach pokoju dyslokacja wojsk na kontynencie Europejskim. (…)

»Operację OAR należy rozumieć jako wyrazisty znak dalszego zaangażowania Stanów Zjednoczonych na rzecz bezpieczeństwa Europy«- twierdzi amerykański generał Thimothy McGuire.

Aktywiści ruchu pokojowego z Bremerhaven widzą to inaczej: jako prowokację wymierzoną przeciwko Rosji i zamiast tego domagają się nowej polityki odprężenia. »Dalszy wyścig zbrojeń pochłonie jedynie mnóstwo pieniędzy, które ludzkość powinna przeznaczyć na walkę z głodem, biedą i ociepleniem klimatu.« - piszą w swym oświadczeniu aktywiści"



Na koniec chciałbym poświęcić trochę miejsca tematyce ściśle niemieckiej, bo przecież nie jest tak, że niemieckie media piszą i mówią wyłącznie o Polsce (ewentualnie o Rosji), choć czasami ma się takie wrażenie. Nie, tak nie jest, zwłaszcza w takim tygodniu, jak ten, który mija, kiedy to we wtorek nasi zachodni sąsiedzi obchodzili jak wiadomo swoje świąto narodowe, czyli „Tag der deutschen Einheit”. Frankfurter Allgemeine Zeitung uraczyła swoich rodaków z okazji Święta Zjednoczenia takim oto „sympatycznym” artykułem. Przetłumaczyłem kilka fragmentów. Tytuł artykułu: "Imigranci we własnym kraju"

"W roku 1990, 17 milionów ludzi przybyło do Bundesrepubliki z kraju o nazwie NRD. Ostatnie wyniki wyborów pokazują, jak wielu z nich dotąd się nie zintegrowało"

(...)


"Są już długo w kraju, ale ci nowo przybyli wciąż jeszcze różnią się znaczącą od tych, którzy są tutaj dłużej. Mają mniejsze sukcesy w pracy zawodowej i mniej zarabiają. Średnio też mniej są zadowoleni ze swej sytuacji życiowej i częściej przeklinają Republikę, która ich przyjęła. Znacznie też chętniej skłaniają się ku autorytarnym ideologiom politycznym i pielęgnują w sobie kulturowe nawyki swojego kraju pochodzenia, tworząc nierzadko prawdziwe społeczeństwa równoległe."

(…)


W tekście nie mogło też oczywiście zabraknąć akcentu polskiego i węgierskiego.

"Od 27 lat zmieniające się rządy federalne finansują w Niemczech Wschodnich jeden z najdroższych programów integracyjnych wszech czasów. (...) Prawie Bilion DM w samych tylko latach 90-tych przepłynęło z Niemiec Zachodnich do Wschodnich. Z poczucia historycznej odpowiedzialności zachodni Niemcy gotowi byli takie sumy płacić.

(…)


Ten intensywny program wsparcia odróżnia wschodnie Niemcy od innych wschodnich Europejczyków, z którymi politycznie i kulturowo poza tym wiele ich łączy. Jeśli zestawimy sukcesy wyborcze prawicowych populistów w Europie Zachodniej z tymi w Europie Wschodniej, to otrzymamy podobne proporcje jak w samych Niemczech. Geert Wilders w Holandii czy Marine Le Pen we Francji odnieśli wprawdzie znaczące sukcesy, pozostają jednak dalekie od możliwości uzyskania większości rządowej. Tymczasem w Polsce mamy u władzy Kaczyńskiego, podobnie jak Orbana na Węgrzech" 

(...)



 

Polecane
Emerytury
Stażowe