Katarzyna Selwant, psycholog sportu: Praca z głową to nieustający proces
– Za co Iga Świątek dziękuje swojej psycholog dr Darii Abramowicz?
– Bardzo dobre pytanie. Iga Świątek dziękuje zawsze całemu swojemu zespołowi. Tenis uznawany powszechnie za sport indywidualny, jest sportem zespołowym. Zresztą uważam, że nie ma sportów indywidualnych, a na sukces zawodnika pracuje: trener, psycholog, lekarz, fizjoterapeuta, dietetyk, czasem sparingpartner. Ja jako przedstawicielka psychologii sportu dziękuję z kolei Idze za odwagę i otwartość w mówieniu o swojej pracy mentalnej. Iga traktuje głowę jako swój mięsień.
– Coś się zmienia? Kiedyś praca sportowca z psychologiem była odbierana jako słabość, dzisiaj fighterzy MMA robią sobie fotki ze swoimi trenerami mentalnymi.
– Prowadzę bardzo wielu zawodników MMA i w ogóle mnie to nie dziwi. W weekendy, kiedy sportowcy zazwyczaj mają zawody, walki, turnieje, dostaję od nich masę powiadomień, zdjęć i wiadomości z podziękowaniami. Oni traktują mnie jak członka teamu i ja też tak się czuję.
Trening mentalny
– Dzisiejszy sport opiera się na trójnogu: trener, fizjoterapeuta i psycholog. Jaka jest rola psychologii?
– W XXI wieku poziom przygotowania technicznego i taktycznego zawodników na całym świecie jest bardzo wyrównany. Mamy szeroki dostęp do wielu źródeł, z których możemy się uczyć. Wiemy, jak się przygotowywać fizycznie, a korzystając z dostępnych materiałów, możemy robić świetne treningi na własnym podwórku. Ale wygrywają ci, którzy są silni mentalnie. Pytanie, ile w tym jest treningu mentalnego.
– Mam takie pytanie. Ile?
– A ile Pan myśli?
– Rozmawiałem kiedyś z psycholog sportu z Pekinu i wśród łuczniczek i sztangistek to był nawet do 20 proc. lepszy wynik.
– Słyszałam już różne teorie, że to dwa, a nawet sto procent. Tak naprawdę nieważne, jaki to jest procent, to może być nawet ułamek po przecinku, ważne, że ma on znaczenie. Dzisiaj wygrana to wynik lepszy o kilka setnych sekundy. W wyczynowym sporcie milimetry mają wielkie znaczenie. Do szybkiej i prawidłowej reakcji na boisku potrzebna jest praca nad pewnością siebie, motywacją, dobrze postawionym celem i jego realizacją.
Radzenie sobie ze stresem
– Daria Abramowicz zdradziła, że w pracy z Igą sporo czasu poświęciły na zarządzanie stresem.
– Presja z zewnątrz od kibiców, sponsorów, często też od bliskich osób i presja z wewnątrz, czyli moje własne oczekiwania jako sportowca generuje ogromny stres. Wolę mówić o radzeniu sobie ze stresem. Dobrze, gdy zawodnik potrafi przekuć stres negatywny na pozytywny, motywujący go do startu. Nie jest możliwe, by zawodnik się nie denerwował, Iga nie jest tutaj wyjątkiem. Nawet zawodnicy, których znamy z pierwszych stron gazet odczuwają tremę, stres, napięcie, lęk. Profesjonalistę od amatora poznamy po tym, jak długo to trwa i jakiej jest intensywności.
– Ile trwa zamiana stresu paraliżującego na motywujący?
– Odpowiem trochę przewrotnie: ile lat doświadczenia ma Iga Świątek w tenisie ziemnym? Ona gra od dziecka. Praca z głową jest ciągła. To nieustający proces. Stosuje się tutaj różne techniki. Jedną z nich jest praca nad obniżeniem tętna, ponieważ w stresie tętno rośnie, bo potrzeba więcej tlenu dla mózgu. W stresie oddychamy płycej i szybciej, dlatego tętno obniżamy poprzez głębokie, uwaga – wydechy. W Polsce, panuje absolutnie błędne przeświadczenie i powiedzenie, że jak się ktoś denerwuje, to powinien wziąć kilka głębokich wdechów. Nie ma nic bardziej mylnego! Wraz z wdechem tętno rośnie, z wydechem tętno maleje. Wydychając dłużej niż wdychając, obniżamy tętno. Dzięki temu opanowujemy emocje i myślimy bardziej racjonalnie. Z zarządzaniem stresem łączy się praca nad pewnością siebie, motywacją i walczeniem do końca. W finale Rolanda Garrosa Iga miała też momenty trudniejsze, kiedy mogła się załamać. Wtedy świetnie zachowywała się jej psycholog Daria Abramowicz, która wykonywała pewne gesty pokazujące, że cały czas jest z zawodniczką, cały czas w nią wierzy. A Iga mówiła sobie „coś” pod nosem. To „coś” to słowa, zdania lub kotwice pozwalające powrócić do dobrego wykonania.
Wewnętrzny dialog
– Właśnie, wewnętrzny dialog jest ważny?
– Jest bardzo ważny. Nasza tenisistka, podobnie jak inni zawodnicy, ma wypracowane pewne swoje hasła, które powtarza.
– Gorzej, gdy zawodnikowi mówi wewnętrzny krytyk, taki jak karzący palcem rodzic.
– Dokładnie. Warto podkreślić, że nie ma zdań uniwersalnych, każdy ma swoje własne. Dla kogoś z boku mogą się wydawać absurdalne, ale to nie ważne. Ważne, że działają na mnie i pomagają mi wygrywać. To są hasła, które mogą być afirmacjami lub słowami-kotwicami, otwierającymi coś pozytywnego. Gdy zaczynamy na korcie tracić punkt po punkcie, to musimy zacząć sobie mówić np. „Jestem dobrym zawodnikiem” lub „Mam moc”. Można też przywołać w wyobraźni ostatnie dobre mecze, skupić się na tym, co na nich wychodziło, i odczuć tamtą satysfakcję.
– Czyli kiedy nie idzie na boisku, korcie czy na ringu należy się przenieść w dobre momenty, w czas, kiedy dobrze nam szło?
– Tak, trzeba przywołać swoją skuteczność, przypomnieć sobie sytuacje, w których wygrywałem, dobrze mi szło, rozwinąłem się, pobiłem swój rekord.
Izolacja od otoczenia
– Mówiła Pani kiedyś, że zawodnik wypracowuje z psychologiem stany mentalne, w których w pełni akceptuje i afirmuje siebie, i przechowuje je w pamięci emocjonalnej i przywołuje je, gdy jest kryzys.
– Nad tym się długo pracuje. To się ćwiczy przez miesiące. Na początku jest to nieskuteczne i sporo ludzi się zniechęca. Powrót z trudnej, stresowej sytuacji do komfortu psychicznego, nie jest łatwy, szczególnie gdy stoi się na korcie Rolanda Garrosa i oglądają nas miliony. Ale jest to możliwe.
– Znałem sportowca, który sobie wyobrażał, że na trybunach siedzą same osły. Po występie stawali się znowu kibicami, którym dziękował.
– Tak, to jedna z metod, inna to np. wyobrażenie sobie, że między zawodnikiem a kibicami na trybunach, jest wielka ściana z pleksi i ich nie słychać.
– Izolowanie się od otoczenia dobrze było widać u Tomasza Majewskiego i Adama Małysza.
– Michael Phelps miał słuchawki na uszach przed startem, zresztą Iga Świątek również. Co więcej, zawodnicy w kluczowych momentach meczu są jakby sami i zazwyczaj nic nie słyszą. Dopiero kiedy skończy się rozgrywka sportowa, wracają do świadomości uszu i oczu kibice. Wtedy też puszczają emocje i schodzi napięcie, pojawiają się łzy szczęścia lub smutku.
– To paradoks. Na meczu, gdzie tysiące ludzi podziwia zawodnika, zawodnik jest mentalnie sam na boisku.
– Tak, tych wszystkich haseł „Dawaj Iga!”, oklasków itp. nasza tenisistka, tak naprawdę w ogóle nie słyszała. Często jest tak, że po drugiej stronie kortu zawodnik widzi nie przeciwnika. Dostrzega tylko samą jego rakietę, nogi, ręce. Widzi przeciwnika bezosobowego, by nie koncentrować się na jego poprzednich sukcesach, rankingu czy aktualnej mimice. Mentalnie nie jest ważne z kim gramy lub walczymy. Mentalnie ważne jest, co my zrobimy z tą sytuacją, i czy mamy moc narzucić swój styl.
– Psycholog Igi zadecydowała, że tenisistka będzie odcięta od negatywnych komentarzy podczas turnieju Ronalda Garrosa programem „Bodyguard”. Demotywatory mają faktycznie tak destrukcyjną siłę?
– Odcinanie się od mediów społecznościowych i komentarzy zarówno pozytywnych, jak i negatywnych jest dobrym pomysłem, ponieważ skupienie na sobie jest najważniejsze. Jeżeli prowadzimy media społecznościowe tylko po to, by dostać pozytywne wsparcie, to znaczy, że nam czegoś brakuje i szukamy poparcia u innych ludzi. A kibice potrafią być kapryśni. Znamy przypadki zawodników, którzy zakończyli karierę sportową przez negatywne komentarze w mediach.
– Czy o wielkości sportowca świadczą radzenie sobie z porażkami i powroty do długich kontuzjach?
– Najtrudniej jest powtórzyć sukces. Tata Kamila Stocha, który też jest psychologiem, powiedział kiedyś, że trzeba sto razy przegrać, by raz wygrać. O klasie sportowca nie świadczą poniesione porażki, ale to, jak z nich powraca. Przecież nie każdy mecz jest wygrany, nie zawsze wstrzelimy się z formą. Liczy się powrót przegranego do treningów i startu.
– W swojej książce „Trening wygrywania” pisze Pani: „Pewność siebie nie jest dana raz na całe życie – może się zmieniać”, i twierdzi Pani, że nawet postawa ciała ma znaczenie dla pewności siebie.
– Tak, ktoś, kto ma zapadniętą klatę piersiową, ramiona i głowę w dół może wskazywać ciałem na niepewność siebie. Proszę zwrócić uwagę, jak wchodzą na start najlepsi sportowcy i odczytać ich pewność siebie.
– Jak nad tym pracują zawodnicy?
– Jak najbardziej. Wymieniają też np. dziesięć swoich pozytywnych cech i umiejętności. Prowadzą dzienniki treningowe, gdzie wpisują po każdym treningu pozytywy: co wyszło, za co mogą się pochwalić. To mogą być najdrobniejsze rzeczy, ale ważne, by je zauważyć. Można też prowadzić dzienniczek wdzięczności i wpisywać tam, za co jestem sobie wdzięczny danego dnia.
Tekst pochodzi z 25 (1795) numeru „Tygodnika Solidarność”.