Jan Pietrzak dla "TS": Pluskwy, karaluchy i inne trutnie, pędźcie poskarżyć się do sądu!
Kiedyś mieli do dyspozycji cenzurę i SB, by zamykać mi gębę, teraz mają niemieckie redakcje i peerelowskie autorytety, wyznaczone na strażników poprawności politycznej w Polsce. Cóż mogę im powiedzieć? Panowie z PO, od Lisa i z „GW”, zajmujcie się językiem, obyczajami, moralnością w swoich partiach i gazetach, a nie w moim kabarecie. „Odpie..e się od Egidy”, jak wytwornie wyraził się kiedyś wasz gggguru.
Publiczność od pół wieku zaszczyca mnie swą obecnością, ponieważ używam eleganckiego języka. Określenie wyborców profesora entomologii mianem: wszy, mendy, gnidy… wynika z głębokiej wiedzy socjologicznej, wyniesionej ze studiów, z osobistej znajomości kleszczy w Puszczy Piskiej, a także z umiłowania europejskiej tradycji literackiej. U nas, w Europie, szanowna hołoto, często stosowane są zabiegi zwane antropomorfizacją lub personifikacją. Od Ezopa, La Fonteine’a do biskupa Krasickiego przewinęło się przez literaturę mnóstwo zwierząt…
Moje nowatorstwo polega na tym, że sięgnąłem po owady, a nie po świnie, jak Orwell w swym epokowym dziele „Folwark zwierzęcy”. A teraz pluskwy, karaluchy i inne trutnie, pędźcie poskarżyć się do sądu. Natomiast moją PT Publiczność zapraszam 14 października do Kabaretu pod Egidą w Victorii.
Jan Pietrzak