Tadeusz Płużański: Wolińska i jej śledczy

W latach 50. stalinowska prokurator Helena Wolińska, razem ze swoim konkubentem Franciszkiem Jóźwiakiem, nadzorowała jedną z głośniejszych spraw – tzw. spisku w wojsku.
Helena Wolińska-Brus (Fajga Mindla Danielak) Tadeusz Płużański: Wolińska i jej śledczy
Helena Wolińska-Brus (Fajga Mindla Danielak) / IPN

Po wydanych przez nią i jej kolegów nakazach aresztowania oskarżonych brali w obroty śledczy. We wniosku ekstradycyjnym – który, jak wiemy, został przez Wielką Brytanię odrzucony – prokuratura wojskowa zarzuciła Wolińskiej bezprawne aresztowanie płk. Bernarda Adameckiego. Z kolei pięciu śledczych Informacji Wojskowej (stalinowskiego kontrwywiadu) oskarżono o fizyczne i psychiczne znęcanie się nad polskimi oficerami. 

Wolińska aresztowała płk. Adameckiego 21 listopada 1950 r., tego samego dnia, co gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila”. Codziennie takich spraw miała kilka. Klasowego wroga trzeba było zniszczyć. 
Pułkownik Bernard Adamecki był sądzony w jednej z największych i najbardziej tragicznych spraw związanych ze sfingowanym spiskiem w wojsku – procesie tzw. grupy kierowniczej konspiracji Wojsk Lotniczych. Przed Najwyższym Sądem Wojskowym w Warszawie pod przewodnictwem Piotra Parzenieckiego stanął u boku siedmiu innych oskarżonych – samych pułkowników i podpułkowników. Jako jedyny należał wcześniej do Armii Krajowej (był szefem Wydziału Lotniczego Komendy Głównej AK, ps. Gozdawa, odznaczony Orderem Virtuti Militari). Płk August Menczak walczył w Polskiej Armii Ludowej, a pozostali w lotnictwie Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. To właśnie Adameckiemu i Menczakowi przypisano kierowniczą rolę w zbrodniczej działalności. Obaj oficerowie mieli działać z polecenia płk. Franciszka Hermana, jednego z głównych oskarżonych o spisek w wojsku. 

Płk Bernard Adamecki, urodzony w 1897 r., w wojsku służył od 1916 r. Po wojnie był komendantem Wojskowej Szkoły Technicznej. Płk August Menczak był szefem sztabu Kwatermistrzostwa Wojsk Lotniczych.

 

"Zdrajcy"

Śledztwo przeciwko płk. Adameckiemu prowadzono w Zarządzie Informacji Wojsk Lotniczych, inni byli przesłuchiwani w Głównym Zarządzie Informacji WP. Nadzór nad całością sprawował zastępca szefa GZI, płk Antoni Skulbaszewski. Pomagali mu: płk Władysław Kochan i ppłk Naum Lewandowski. Akt oskarżenia napisał ppłk Iwan Amons, prokurator Wojsk Lotniczych. Ten kłamliwy dokument musiał być jeszcze zatwierdzony w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej. Uczynił to kolega płk Wolińskiej, ppłk Marian Frenkiel. 
Tajna rozprawa, bez udziału obrony, rozpoczęła się 8 maja 1952 r. w budynku Informacji. W wyniku wcześniejszych tortur wszyscy oskarżeni przyznali się do zarzucanych im czynów. Ppłk Amons zażądał dla pięciu z nich, m.in. Menczaka, kary śmierci, a dla pozostałych trzech, w tym Adameckiego, długoletniego więzienia. Oskarżał takimi słowy: „Proces dzisiejszy to proces zaciętych wrogów, szpiegów i dywersantów, którzy byli na usługach państw imperialistycznych. Proces ten to jeszcze jedno zdemaskowanie nikczemnej garstki wykolejeńców narodu polskiego, którzy zdradzili swój kraj i wiernie służyli agentom świata imperialistycznego, dążąc do nowej pożogi wojennej. Grupa oskarżonych zajmowała się w sposób wyjątkowo perfidny i uporczywy szpiegostwem na rzecz państw imperialistycznych, na korzyść podżegaczy wojennych”. Podstawą oskarżenia był dekret z kwietnia 1946 r. o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa. 

Sędziowie podkreślali ogrom popełnionych zbrodni i perfidną [słowo perfidny było wyjątkowo popularne] ideowość oskarżonych, których pobudką działania była wyłącznie nienawiść do władzy „ludowej” w Polsce, jak również długotrwały okres zbrodniczej działalności.

 

Wyroki

Adamecki miał kierować grupą dywersyjno-szpiegowską od lipca 1946 do stycznia 1949 r. Aż dziw bierze, że władza „ludowa” tak długo o tym nie wiedziała albo na to pozwalała. 

Grupa „współpracowała bezpośrednio z centralnym kierownictwem organizacji w kraju i ośrodkiem w Londynie”. Adamecki „zbierał, gromadził i przekazywał przedstawicielom wywiadów imperialistycznych wiadomości z zakresu obronności państwa, a dotyczące lotnictwa wojskowego i cywilnego, stanowiące tajemnicę państwową i wojskową”. 

Najwyższy Sąd Wojskowy wydał wyrok 13 maja 1952 r. Dyspozycyjni wobec komunistycznego reżimu sędziowie uznali, że sześciu oskarżonych, w tym Adamecki i Menczak, nie zasługują na ułaskawienie. Wobec Adameckiego kara została zatem zaostrzona. 

Zgromadzenie Sędziów NSW odrzuciło wnioski skazanych i ich rodzin o rewizję wyroków, a Bierut nie skorzystał z prawa łaski. 7 sierpnia 1952 r. płk Bernard Adamecki i pozostali oficerowie zostali zamordowani w więzieniu mokotowskim w Warszawie. 

Prokuratura wojskowa III RP oskarżyła Wolińską o to, że pozbawiając wolności płk. Adameckiego, nie dysponowała dowodami jego winy i miała pełną świadomość, czym może się to dla niego skończyć. Dopiero 26 kwietnia 1956 r. Najwyższy Sąd Wojskowy wznowił postępowanie, ale już następnego dnia Naczelna Prokuratura Wojskowa umorzyła je, uznając, że... nie było jakichkolwiek obiektywnych dowodów na potwierdzenie stawianych w oskarżeniu zarzutów. Ofiar, nawet pośmiertnie, nie uniewinniono, a prawdziwych winnych nie pociągnięto do odpowiedzialności. Tego wymagała socjalistyczna praworządność i tak dzieje się do dziś. 

 

Zadawał ciosy bokserskie

Jednym ze śledczych płk. Bernarda Adameckiego był kapitan Zygmunt Lindauer, który ze stanowiska zwykłego oficera śledczego GZI MON awansował na p.o. szefa Wydziału Śledczego Okręgowego Zarządu Informacji Wojsk Lotniczych w Warszawie. W organach Informacji pracował od jesieni 1945 r. (miał wówczas 23 lata), do kwietnia 1953 r. W 1958 r. Najwyższy Sąd Wojskowy uznał, że w sprawie płk. Adameckiego i innych stosował niedozwolone metody w postaci długotrwałych przesłuchań, w sposób podstępny przekonywał ich, że dla ratowania życia muszą przyznać się do popełnienia zarzucanych im przestępstw i sugerował treść zeznań, stwarzając w ten sposób fikcyjną zgodność ich wyjaśnień... Mimo jednoznacznego udowodnienia winy, postępowanie w sprawie Lindauera, podobnie jak w przypadku wielu innych śledczych, zostało umorzone z powodu... amnestii i jak dzisiaj byśmy powiedzieli – niskiej szkodliwości społecznej ich czynów. Prócz śledczego Lindauera, w sprawach tzw. spisku w wojsku uczestniczyli inni. Części z nich prokuratura III RP postawiła zarzuty. 

W 1958 r. major Józef Kulak uniknął odpowiedzialności karnej z tych samych paragrafów, co kapitan Zygmunt Lindauer. Na korzyść obu miał świadczyć młody wiek, krótki staż pracy i „panująca w GZI atmosfera wypaczonych pojęć walki z wrogiem i daleko posuniętej izolacji oficerów Informacji od całokształtu życia społeczno-politycznego”. Kulak musiał się jednak nieźle zasłużyć, skoro Główny Zarząd Informacji oddelegował go do śledztw w sprawach „Tatarowskich” i oddał do dyspozycji nadzorującego te śledztwa, płk. Skulbaszewskiego. Kulak znęcał się m.in. nad gen. Adamem Uziembłą i głównym oskarżonym, gen. Stanisławem Tatarem. 

Najwyższy Sąd Wojskowy zarzucił Kulakowi, że „bił aresztowanych rękami i pałką gumową oraz linijką, kopał ich, rzucał na podłogę, deptał po ciele i palcach nóg, tłukł głowami aresztowanych o ścianę, wykręcał uszy, wsadzał im palce do oczu i zadawał ciosy bokserskie, oblewał wodą, a następnie polecał im stać zimą przy otwartym oknie, lżył i znieważał aresztowanych ordynarnymi wyzwiskami”. 

 

Inni winni

Porucznik Antoni Latka, podobnie jak inni, stosował przymus fizyczny i psychiczny. „Pracował” m.in. z gen. Stefanem Mossorem. Generała zamknięto w nieogrzewanej celi, w której przebywał prawie przez dwie zimy. Śledczy przesłuchiwali go po 20 godzin na dobę, sadzali na odwróconym stołku. Mimo to nie przyznał się do rzekomego udziału w spisku, ale pobyt w więzieniu przypłacił zdrowiem. 

Major Zbigniew Krauze, jako jeden z nielicznych „oficerów” śledczych, ukończył gimnazjum i liceum. Kapitan Marian Popiołek też nie był byle kim, bo… należał wcześniej do Armii Ludowej. W sprawie porucznika Czesława Świstka komisja Mariana Mazura (zastępcy prokuratora generalnego PRL w latach 1956–1957) wnosiła do ówczesnego szefa MSW o zwolnienie go z aparatu śledczego i obniżenie stopnia oficerskiego. 

Podczas śledztwa prowadzonego przez warszawską prokuraturę wojskową wszyscy byli „śledzie” potwierdzili, że uczestniczyli w przesłuchaniach, ale tylko Antoni Latka przyznał się, że brał udział w tzw. konwejerze – trwającym przez kilkanaście godzin (bez przerwy) przesłuchaniu, połączonym ze szczególnym udręczeniem fizycznym i psychicznym.
 


 

POLECANE
Tragedia w Województwie Pomorskim. Drzewo spadło na auto. Są ranni z ostatniej chwili
Tragedia w Województwie Pomorskim. Drzewo spadło na auto. Są ranni

Dwie osoby zostały ranne po tym, jak podczas wichury przechodzącej nad Pomorskiem drzewo spadło na samochód osobowy w Antoninie w powiecie kwidzyńskim - podała straż pożarna.

Tusk: Nie mam mściwej natury. Ale rozliczenia będą kontynuowane z ostatniej chwili
Tusk: "Nie mam mściwej natury". Ale rozliczenia będą kontynuowane

Donald Tusk zapewnił, że nie kieruje się zemstą, lecz „sprawiedliwością”. Premier pochwalił działania ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka i zapowiedział przyspieszenie rozliczeń poprzedniej władzy, w tym Zbigniewa Ziobry i Mateusza Morawieckiego.

J.D. Vance wyjaśnia wznowienie prób jądrowych przez USA: „Ma na celu sprawdzenie naszego arsenału” z ostatniej chwili
J.D. Vance wyjaśnia wznowienie prób jądrowych przez USA: „Ma na celu sprawdzenie naszego arsenału”

Ogłoszone przez prezydenta Trumpa wznowienie prób broni atomowej ma na celu upewnienie się, że nasz arsenał działa prawidłowo - powiedział w czwartek wiceprezydent J.D. Vance. Stwierdził, że choć broń jest sprawna, musi być kontrolowana.

Pałac Buckingham nie miał litości. Książę Andrzej wyrzucony z rezydencji i bez tytułu Wiadomości
Pałac Buckingham nie miał litości. Książę Andrzej wyrzucony z rezydencji i bez tytułu

Pałac Buckingham ogłosił, że król Karol III rozpoczął formalny proces pozbawienia księcia Andrzeja tytułu i odznaczeń. Młodszy brat monarchy ma opuścić Royal Lodge i przenieść się do innej nieruchomości. Decyzja to efekt ujawnionych powiązań z Jeffrey’em Epsteinem.

Ultimatum Donalda Trumpa: albo pieniądze, albo gender tylko u nas
Ultimatum Donalda Trumpa: albo pieniądze, albo gender

Donald Trump dotrzymuje obietnic. Tym razem prezydent USA próbuje wykasować ideologię gender z amerykańskiej edukacji. Działania Republikanina mają już swoje pierwsze pozytywne skutki.

Elon Musk rzuca wyzwanie Wikipedii i uruchamia nowy projekt z ostatniej chwili
Elon Musk rzuca wyzwanie Wikipedii i uruchamia nowy projekt

Elon Musk uruchamia opartą na sztucznej inteligencji Grokipedię, która ma stanowić alternatywę dla „lewicowej” Wikipedii.

Szokujący raport dotyczący elit: Najbogatsi emitują najwięcej CO₂ i jeszcze zwiększają emisję z ostatniej chwili
Szokujący raport dotyczący elit: Najbogatsi emitują najwięcej CO₂ i jeszcze zwiększają emisję

0,1 proc. najzamożniejszych ludzi emituje codziennie ponad 800 kg CO₂ na osobę, podczas gdy najbiedniejsza część ludzkości zaledwie 2 kg – informuje raport Oxfam „Climate Plunder”, który zwraca uwagę na rosnącą nierówność emisji CO₂ w skali globalnej.

Tusk do Ziobry: Albo w areszcie, albo w Budapeszcie. Poseł PiS odpowiada: Albo w Brukseli, albo w celi z ostatniej chwili
Tusk do Ziobry: Albo w areszcie, albo w Budapeszcie. Poseł PiS odpowiada: Albo w Brukseli, albo w celi

Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro niespodziewanie przedłużył wizytę w Budapeszcie. Powodem okazał się telefon z kancelarii Viktora Orbána. O szczegółach mówił poseł PiS Michał Wójcik w programie "Gość Wydarzeń".

Lotnisko w Wilnie sparaliżowane. Balony z Białorusi znowu zakłóciły ruch z ostatniej chwili
Lotnisko w Wilnie sparaliżowane. Balony z Białorusi znowu zakłóciły ruch

W czwartek wieczorem wstrzymano ruch na lotnisku w Wilnie. Według wstępnych ustaleń, decyzję podjęto z powodu balonów, które zbliżały się w kierunku portu lotniczego. To kolejny taki incydent w ostatnich dniach.

Potężne problemy gospodarcze Niemiec. W tle polityka klimatyczna UE z ostatniej chwili
Potężne problemy gospodarcze Niemiec. W tle polityka klimatyczna UE

Jak poinformował portal dw.com, PKB Niemiec w trzecim kwartale 2025 stanął w miejscu. Eksperci nie mają optymistycznych prognoz: szanse na ożywienie w końcówce roku są minimalne, a problemy gospodarcze się nasilają.

REKLAMA

Tadeusz Płużański: Wolińska i jej śledczy

W latach 50. stalinowska prokurator Helena Wolińska, razem ze swoim konkubentem Franciszkiem Jóźwiakiem, nadzorowała jedną z głośniejszych spraw – tzw. spisku w wojsku.
Helena Wolińska-Brus (Fajga Mindla Danielak) Tadeusz Płużański: Wolińska i jej śledczy
Helena Wolińska-Brus (Fajga Mindla Danielak) / IPN

Po wydanych przez nią i jej kolegów nakazach aresztowania oskarżonych brali w obroty śledczy. We wniosku ekstradycyjnym – który, jak wiemy, został przez Wielką Brytanię odrzucony – prokuratura wojskowa zarzuciła Wolińskiej bezprawne aresztowanie płk. Bernarda Adameckiego. Z kolei pięciu śledczych Informacji Wojskowej (stalinowskiego kontrwywiadu) oskarżono o fizyczne i psychiczne znęcanie się nad polskimi oficerami. 

Wolińska aresztowała płk. Adameckiego 21 listopada 1950 r., tego samego dnia, co gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila”. Codziennie takich spraw miała kilka. Klasowego wroga trzeba było zniszczyć. 
Pułkownik Bernard Adamecki był sądzony w jednej z największych i najbardziej tragicznych spraw związanych ze sfingowanym spiskiem w wojsku – procesie tzw. grupy kierowniczej konspiracji Wojsk Lotniczych. Przed Najwyższym Sądem Wojskowym w Warszawie pod przewodnictwem Piotra Parzenieckiego stanął u boku siedmiu innych oskarżonych – samych pułkowników i podpułkowników. Jako jedyny należał wcześniej do Armii Krajowej (był szefem Wydziału Lotniczego Komendy Głównej AK, ps. Gozdawa, odznaczony Orderem Virtuti Militari). Płk August Menczak walczył w Polskiej Armii Ludowej, a pozostali w lotnictwie Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. To właśnie Adameckiemu i Menczakowi przypisano kierowniczą rolę w zbrodniczej działalności. Obaj oficerowie mieli działać z polecenia płk. Franciszka Hermana, jednego z głównych oskarżonych o spisek w wojsku. 

Płk Bernard Adamecki, urodzony w 1897 r., w wojsku służył od 1916 r. Po wojnie był komendantem Wojskowej Szkoły Technicznej. Płk August Menczak był szefem sztabu Kwatermistrzostwa Wojsk Lotniczych.

 

"Zdrajcy"

Śledztwo przeciwko płk. Adameckiemu prowadzono w Zarządzie Informacji Wojsk Lotniczych, inni byli przesłuchiwani w Głównym Zarządzie Informacji WP. Nadzór nad całością sprawował zastępca szefa GZI, płk Antoni Skulbaszewski. Pomagali mu: płk Władysław Kochan i ppłk Naum Lewandowski. Akt oskarżenia napisał ppłk Iwan Amons, prokurator Wojsk Lotniczych. Ten kłamliwy dokument musiał być jeszcze zatwierdzony w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej. Uczynił to kolega płk Wolińskiej, ppłk Marian Frenkiel. 
Tajna rozprawa, bez udziału obrony, rozpoczęła się 8 maja 1952 r. w budynku Informacji. W wyniku wcześniejszych tortur wszyscy oskarżeni przyznali się do zarzucanych im czynów. Ppłk Amons zażądał dla pięciu z nich, m.in. Menczaka, kary śmierci, a dla pozostałych trzech, w tym Adameckiego, długoletniego więzienia. Oskarżał takimi słowy: „Proces dzisiejszy to proces zaciętych wrogów, szpiegów i dywersantów, którzy byli na usługach państw imperialistycznych. Proces ten to jeszcze jedno zdemaskowanie nikczemnej garstki wykolejeńców narodu polskiego, którzy zdradzili swój kraj i wiernie służyli agentom świata imperialistycznego, dążąc do nowej pożogi wojennej. Grupa oskarżonych zajmowała się w sposób wyjątkowo perfidny i uporczywy szpiegostwem na rzecz państw imperialistycznych, na korzyść podżegaczy wojennych”. Podstawą oskarżenia był dekret z kwietnia 1946 r. o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa. 

Sędziowie podkreślali ogrom popełnionych zbrodni i perfidną [słowo perfidny było wyjątkowo popularne] ideowość oskarżonych, których pobudką działania była wyłącznie nienawiść do władzy „ludowej” w Polsce, jak również długotrwały okres zbrodniczej działalności.

 

Wyroki

Adamecki miał kierować grupą dywersyjno-szpiegowską od lipca 1946 do stycznia 1949 r. Aż dziw bierze, że władza „ludowa” tak długo o tym nie wiedziała albo na to pozwalała. 

Grupa „współpracowała bezpośrednio z centralnym kierownictwem organizacji w kraju i ośrodkiem w Londynie”. Adamecki „zbierał, gromadził i przekazywał przedstawicielom wywiadów imperialistycznych wiadomości z zakresu obronności państwa, a dotyczące lotnictwa wojskowego i cywilnego, stanowiące tajemnicę państwową i wojskową”. 

Najwyższy Sąd Wojskowy wydał wyrok 13 maja 1952 r. Dyspozycyjni wobec komunistycznego reżimu sędziowie uznali, że sześciu oskarżonych, w tym Adamecki i Menczak, nie zasługują na ułaskawienie. Wobec Adameckiego kara została zatem zaostrzona. 

Zgromadzenie Sędziów NSW odrzuciło wnioski skazanych i ich rodzin o rewizję wyroków, a Bierut nie skorzystał z prawa łaski. 7 sierpnia 1952 r. płk Bernard Adamecki i pozostali oficerowie zostali zamordowani w więzieniu mokotowskim w Warszawie. 

Prokuratura wojskowa III RP oskarżyła Wolińską o to, że pozbawiając wolności płk. Adameckiego, nie dysponowała dowodami jego winy i miała pełną świadomość, czym może się to dla niego skończyć. Dopiero 26 kwietnia 1956 r. Najwyższy Sąd Wojskowy wznowił postępowanie, ale już następnego dnia Naczelna Prokuratura Wojskowa umorzyła je, uznając, że... nie było jakichkolwiek obiektywnych dowodów na potwierdzenie stawianych w oskarżeniu zarzutów. Ofiar, nawet pośmiertnie, nie uniewinniono, a prawdziwych winnych nie pociągnięto do odpowiedzialności. Tego wymagała socjalistyczna praworządność i tak dzieje się do dziś. 

 

Zadawał ciosy bokserskie

Jednym ze śledczych płk. Bernarda Adameckiego był kapitan Zygmunt Lindauer, który ze stanowiska zwykłego oficera śledczego GZI MON awansował na p.o. szefa Wydziału Śledczego Okręgowego Zarządu Informacji Wojsk Lotniczych w Warszawie. W organach Informacji pracował od jesieni 1945 r. (miał wówczas 23 lata), do kwietnia 1953 r. W 1958 r. Najwyższy Sąd Wojskowy uznał, że w sprawie płk. Adameckiego i innych stosował niedozwolone metody w postaci długotrwałych przesłuchań, w sposób podstępny przekonywał ich, że dla ratowania życia muszą przyznać się do popełnienia zarzucanych im przestępstw i sugerował treść zeznań, stwarzając w ten sposób fikcyjną zgodność ich wyjaśnień... Mimo jednoznacznego udowodnienia winy, postępowanie w sprawie Lindauera, podobnie jak w przypadku wielu innych śledczych, zostało umorzone z powodu... amnestii i jak dzisiaj byśmy powiedzieli – niskiej szkodliwości społecznej ich czynów. Prócz śledczego Lindauera, w sprawach tzw. spisku w wojsku uczestniczyli inni. Części z nich prokuratura III RP postawiła zarzuty. 

W 1958 r. major Józef Kulak uniknął odpowiedzialności karnej z tych samych paragrafów, co kapitan Zygmunt Lindauer. Na korzyść obu miał świadczyć młody wiek, krótki staż pracy i „panująca w GZI atmosfera wypaczonych pojęć walki z wrogiem i daleko posuniętej izolacji oficerów Informacji od całokształtu życia społeczno-politycznego”. Kulak musiał się jednak nieźle zasłużyć, skoro Główny Zarząd Informacji oddelegował go do śledztw w sprawach „Tatarowskich” i oddał do dyspozycji nadzorującego te śledztwa, płk. Skulbaszewskiego. Kulak znęcał się m.in. nad gen. Adamem Uziembłą i głównym oskarżonym, gen. Stanisławem Tatarem. 

Najwyższy Sąd Wojskowy zarzucił Kulakowi, że „bił aresztowanych rękami i pałką gumową oraz linijką, kopał ich, rzucał na podłogę, deptał po ciele i palcach nóg, tłukł głowami aresztowanych o ścianę, wykręcał uszy, wsadzał im palce do oczu i zadawał ciosy bokserskie, oblewał wodą, a następnie polecał im stać zimą przy otwartym oknie, lżył i znieważał aresztowanych ordynarnymi wyzwiskami”. 

 

Inni winni

Porucznik Antoni Latka, podobnie jak inni, stosował przymus fizyczny i psychiczny. „Pracował” m.in. z gen. Stefanem Mossorem. Generała zamknięto w nieogrzewanej celi, w której przebywał prawie przez dwie zimy. Śledczy przesłuchiwali go po 20 godzin na dobę, sadzali na odwróconym stołku. Mimo to nie przyznał się do rzekomego udziału w spisku, ale pobyt w więzieniu przypłacił zdrowiem. 

Major Zbigniew Krauze, jako jeden z nielicznych „oficerów” śledczych, ukończył gimnazjum i liceum. Kapitan Marian Popiołek też nie był byle kim, bo… należał wcześniej do Armii Ludowej. W sprawie porucznika Czesława Świstka komisja Mariana Mazura (zastępcy prokuratora generalnego PRL w latach 1956–1957) wnosiła do ówczesnego szefa MSW o zwolnienie go z aparatu śledczego i obniżenie stopnia oficerskiego. 

Podczas śledztwa prowadzonego przez warszawską prokuraturę wojskową wszyscy byli „śledzie” potwierdzili, że uczestniczyli w przesłuchaniach, ale tylko Antoni Latka przyznał się, że brał udział w tzw. konwejerze – trwającym przez kilkanaście godzin (bez przerwy) przesłuchaniu, połączonym ze szczególnym udręczeniem fizycznym i psychicznym.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe