[Tylko u nas] Habilitacja cementuje na uczelniach system wasalny? J. Gowin: Jest w tym sporo racji
![[Tylko u nas] Habilitacja cementuje na uczelniach system wasalny? J. Gowin: Jest w tym sporo racji](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/37168.jpg)
– odpowiedział wicepremier Jarosław Gowin.To prawda, że radykalnie zmieniła się formuła kształcenia doktorantów; wąsko specjalistyczne studia zastąpiliśmy interdyscyplinarnymi szkołami doktorskimi. Co dla doktorantów szalenie ważne, wszyscy będą otrzymywać stypendia rządowe. Jednocześnie poziom doktoratów musi się podnieść, gdyż w zgodnej opinii całego środowiska akademickiego ich jakość od lat systematycznie się obniża
Jak podkreślił wicepremier zmiany wynikały z niskiego poziomu polskich uczeni.
Dla Jarosława Gowina również ważny jest rozwój polskiej humanistyki:Wystarczy spojrzeć na światowe rankingi, w których najlepsze polskie uczelnie znajdują się w czwartej czy piątej setce. Nikt nie ma wątpliwości: nasze szkoły wyższe potrzebują głębokich zmian. Chodzi przede wszystkim o jakość kształcenia i badań naukowych. Te niezbędne zmiany zainicjowaliśmy w 2016 r. ustawą deregulacyjną, która ograniczyła ogromną skalę biurokracji. Rok później zmieniliśmy zasady finansowania uczelni. Wcześniej jego poziom uzależniony był od liczby studentów. To musiało skutkować fatalnym umasowieniem studiów i drastycznym obniżeniem poziomu. My zastąpiliśmy to dwoma wskaźnikami. Pierwszy stanowi proporcja między liczbą studentów a liczbą pracowników naukowych. Drugi to poziom badań naukowych, którego dotychczas nie brano pod uwagę.
Czy jest szansa na dekomunizację uczelni?Jestem humanistą, klasycznym filozofem i mogę panów zapewnić, że nie pozwolę zrobić humanistyce krzywdy. Stąd wziął się Narodowy Program Rozwoju Humanistyki. Mój spór z częścią środowiska humanistycznego bierze się stąd, że zarzuca mi się deprecjonowanie rangi humanistyki poprzez wyższe ocenianie publikacji w językach obcych, przede wszystkim w angielskim. Tymczasem dla mnie jest oczywiste, że humanistyka zawsze rozwija się w oparciu o język narodowy, ale ważne, by dorobek polskich humanistów dostępny był naukowcom na świecie. To istotne nie tylko z punktu widzenia nauki, ale również interesu państwa. (…) Gdy wybuchł międzynarodowy spór wokół ustawy o IPN, rząd chciał sięgnąć po polskie prace wydane w językach obcych, opisujące relacje polsko-żydowskie oraz II wojnę światową z perspektywy naszego narodu. Okazało się, że takich publikacji właściwie nie ma. Naprawdę powinniśmy się zadowalać tym, że o naszą historię prezentują światu Amerykanie, Anglicy, Niemcy czy Rosjanie? Czy jesteśmy pewni, że ich interpretacja odpowiada prawdzie i polskiej racji stanu?
Zależy, jak rozumieć dekomunizację. Dekomunizacja rozumiana jako usuwanie skompromitowanych w czasach PRL naukowców z uczelni jest w tym momencie niemożliwa. Od razu przegralibyśmy przed polskimi sądami i Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. Natomiast mało kto zwraca uwagę na fakt, że Konstytucja dla Nauki zawiera najostrzejsze przepisy deubekizacyjne ze wszystkich dotychczasowych ustaw, ponieważ pracownicy i współpracownicy komunistycznych służb bezpieczeństwa nie mogą piastować na uczelniach żadnych stanowisk kierowniczych.
Czy Jarosław Gowin zgodzi się z tezą, że utrzymanie habilitacji cementuje na polskich uczelniach trochę taki średniowieczny system wasalny?
Czy w budżecie na 2020 rok zostaną zarezerwowane środki na umówioną z Sekcją Oświaty Solidarności 10-procentową podwyżkę dla pracowników uczelni?Niestety jest w tym sporo racji. Przez trzy lata konsultacji spotykałem się z bardzo zdolnymi, młodymi uczonymi z Polski, którzy pracują na najlepszych uniwersytetach świata: Harvard, Yale, Cambridge, Oxford. Na pytanie, co przeszkadza im w powrocie do kraju, najczęściej wysuwanym argumentem była habilitacja. Po przyjeździe do Polski spadaliby z pozycji profesora Harvardu do szczebla adiunkta, który nosi teczkę za niekiedy dużo słabszym profesorem.
Nad projektem budżetu będzie jeszcze pracował następny Sejm. Mogę jednak zapewnić wszystkich związkowców i pracowników akademickich: mamy polityczne ustalenie z premierem Morawieckim i prezesem Kaczyńskim, że środki na podwyżki na uczelniach się znajdą.

Co jeszcze w rozmowie?
Była mowa o nauce. Nawiążemy nieco do fizyki… Czy wie Pan Premier, o jakich politykach mówi się, że mają ten sam kierunek, ale odwrotny zwrot?
Przyznam, że nie…
Chodzi o Pana i Pawła Kowala. Zaskoczyło Pana, że posłowie konserwatywni, czyli Paweł Kowal i Paweł Poncyliusz, zdecydowali się na romans polityczny z Grzegorzem Schetyną?
W przypadku panów Kowala i Poncyliusza zupełnie mnie to nie zaskakuje i mam na to dowód. Pani minister Emilewicz przegrała ze mną nawet butelkę wina, a przedmiotem zakładu było to, czy Paweł Kowal będzie otwierał krakowską listę KO. Takie przypuszczenie sformułowałem już kilka miesięcy temu. Kiedyś z tymi politykami współpracowałem przez krótki czas i nie wspominam tamtego okresu dobrze. Nie jestem zaskoczony, że znaleźli przystań w PO.
Dlaczego nie jest Pan Premier zaskoczony?
No właśnie Porozumienie miało za zadanie przyciągnąć nieco mityczną klasę średnią czy elektorat wielkomiejski. Jak to wygląda w przypadku Zjednoczonej Prawicy?
Wydaje mi się, że od lat, a przynajmniej od 2015 roku, kiedy powstawała Zjednoczona Prawica, oni byli już w kontakcie z PO.
Przedstawiliśmy nowe propozycje społeczne i część propozycji ekonomicznych. Te pierwsze to przede wszystkim zapowiedź podniesienia minimalnych wynagrodzeń do 3000 zł w roku 2021 i 4000 zł w 2023. To duży wzrost, ale Zjednoczona Prawica jest zdecydowana zmienić dotychczasowy model rozwoju Polski. Do roku 2015 opierał się on na taniej sile roboczej. Pora, by Polacy zaczęli zarabiać godziwie! Ale zdajemy sobie sprawę, że dla setek tysięcy małych firm, które często walczą o przetrwanie, taki wzrost wynagrodzeń byłby często nie do udźwignięcia. Dlatego takim przedsiębiorcom obniżymy ZUS. Nie ukrywam, że propozycja obniżenia ZUS dla małych firm to propozycja mojej partii, a konkretnie minister Emilewicz.
Jak wyglądają Pana relacje ze Zbigniewem Ziobrą i szerzej: Porozumienia z Solidarną Polską?Proszę przyjrzeć się badaniom wybitnego socjologa Jarosława Flisa. Pokazały, że zwycięstwo Zjednoczonej Prawicy było możliwe dzięki przepływowi paru procent wyborców. To byli konserwatywni wyborcy Platformy Obywatelskiej, którzy przeszli za mną na stronę PiS-u. Mam pełną świadomość, że główna partia Zjednoczonej Prawicy to Prawo i Sprawiedliwość, ale źródłem długiego pasma zwycięstw jest to, że potrafiliśmy połączyć siły. Jeśli chodzi o klasę średnią, jako Zjednoczona Prawica mamy mnóstwo do zrobienia w kwestii wielkich miast. To właśnie z myślą o elektoracie wielkomiejskim, wraz z minister Jadwigą Emilewicz i prezydentem Chełma Jakubem Banaszkiem, przygotowaliśmy program Miasto +, adresowany do wyborców z dużych i średnich ośrodków. Tych wyborców odstrasza od Zjednoczonej Prawicy niepotrzebny radykalizm, zbyt ostry język. Klasa średnia z definicji woli klimat umiarkowany.
A pod względem wpływów politycznych?Pod względem programowym znajdujemy się na przeciwległych biegunach Zjednoczonej Prawicy.
Rozumiemy, że plan działania na następne lata jest gotowy. Często Pan Premier będzie głosował „za”, ale nie będzie się z tego cieszył?Nie chcę porównywać wpływów, ale podczas negocjacji dotyczących list w pełni się z panem ministrem Ziobrą wspieraliśmy. Współpraca przy układaniu list była zupełnie harmonijna. Nawet tam, gdzie dochodziło do konfliktów interesów między kandydatami Solidarnej Polski i Porozumienia, znajdowaliśmy kompromis. W jednych okręgach ja ustępowałem, w innych minister Ziobro. Natomiast twardo trzymaliśmy wspólną linię wobec prezesa Kaczyńskiego (śmiech).
Czy w przypadku przegranej PO nastąpi w tej partii okres rozliczeń?Na pewno będą takie sytuacje. Tak jak wielu kolegów z PiS-u głosowało za moją reformą, ale się z tego nie cieszyło. Na tym polega odpowiedzialna polityka. Polityka jest grą zespołową. Jeśli jest dobry zespół, to wewnątrz tego zespołu będą różne poglądy i różne interesy, ale nadrzędne jest wspólne dobro. Czasem trzeba zacisnąć zęby i zagłosować za tym, co niekoniecznie się podoba.
Inspiracji próby wymiany Grzegorza Schetyny można będzie szukać w Brukseli?Na pewno nastąpi próba rozliczenia i odwołania Grzegorza Schetyny. Ale na tyle, na ile go znam, to podejrzewam, że już się zabezpieczył, chociażby kształtem list wyborczych, przed utratą sterów w partii. Spodziewam się zatem, że po frontalnym starciu Schetyna utrzyma władzę, natomiast jego adwersarze mogą partię opuścić. Będą próbowali dołączyć do lewicy lub stworzyć nową formację.
A obawia się pan lewicy, która ponownie znajdzie się w Sejmie?Z całą pewnością tak. To, że przyjaźń między Donaldem Tuskiem a Grzegorzem Schetyną jest nader szorstka, to wiedzą wszyscy. W dodatku Tusk czeka, żeby Schetynie potknęła się noga i wtedy podejmie próbę ataku. Myślę, że będzie próbował na nowego przewodniczącego PO promować Bogdana Zdrojewskiego.
Teraz z kolei powtórzy się Palikot w postaci panów Dyducha i Rozenka, i neokomuniści jak Razem...Nie ukrywam, że dla mnie Sejm bez lewicy był dużo przyjemniejszym niż Sejm z lewicą, zwłaszcza tą postkomunistyczną…
No właśnie nie wiem, czy dla Polski jest gorsza ta neokomunistyczna lewica spod znaku Razem, czy skrajnie libertyńskie środowiska, które wciąga do Sejmu Robert Biedroń.
