Magdalena Gawin: Mieszkańcy mówili, że Muzeum Obławy Augustowskiej nie powstanie, działy się rzeczy niewiarygodne

Jak działalność Instytutu Pileckiego wpisuje się w nową politykę historyczną prowadzoną przez rząd? W jaki sposób polityka pamięci Niemiec wpływa na postrzeganie historii przez Polskie władze? Wreszcie, jakie były kulisy niedawnego otwarcia Domu Pamięci Obławy Augustowskiej – między innymi o tym mówi Magdalena Gawin, b. dyrektor Instytutu Pileckiego w rozmowie z portalem tysol.pl.
Tylko u nas Magdalena Gawin: Mieszkańcy mówili, że Muzeum Obławy Augustowskiej nie powstanie, działy się rzeczy niewiarygodne
Tylko u nas / Grafika własna

Co musisz wiedzieć?

  • Magdalena Gawin krytycznie oceniła działania nowych władz Instytutu Pileckiego, podlegającej Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa  Narodowego.
  • Wśród zarzutów wymieniła próbę, jak to ujęła, wyciszenia 80. rocznicę obławy augustowskiej.
  • Absolutnym skandalem nazwała też brak na liście sprawców obławy augustowskiej Maksymiliana Schnepfa, ojca dyplomaty, związanego z rządem Donalda Tuska.
  • Magdalena Gawin oceniła również niemiecką politykę pamięci i wymieniła znaczące błędy polskiej polityki historycznej.  

 

Gawin: "Zwolnienia i ponizanie pracowników"

Sławomir Cedzyński: Kilka dni temu Instytut Pileckiego otworzył Dom Pamięci Obławy Augustowskiej. Wprawdzie nie wspomniano o tym na uroczystości, ale to Pani projekt. Jest Pani zadowolona z jego realizacji?

Magdalena Gawin: Budowa tego muzeum była bardzo trudna. Dostaliśmy obiekt, który był w bardzo złym stanie technicznym, również pod względem konstrukcyjnym. Wyzwaniem było odnowienie tego obiektu i dobudowanie części, gdzie teraz się mieści ekspozycja i sala konferencyjna. Po Muzeum Powstania Warszawskiego to najszybciej wybudowane muzeum. Podkreślam, że w chwili mojej dymisji, czy mówiąc wprost wyrzucenia mnie przez Scheuring-Wielgus (Joanna Scheuring-Wielgus, w kwietniu 2024 wiceminister kultury), muzeum było praktycznie gotowe. Wykańczane były wnętrza.

W takim razie dlaczego muzeum zostało otwarte dopiero ponad rok później?

Według mojej oceny było to działanie intencjonalne, by zatrzeć wrażenie, że to był projekt z czasów PiS-u. Pamiętajmy, że to była przede wszystkim decyzja Mateusza Morawieckiego, który gdy odwiedził Augustów, dowiedział się od jednej z mieszkanek o ciągle nierozwiązanym problemie kamienicy, tzw. „domu Turka”, który wówczas był w prywatnych rękach. W kamienicy, gdzie wcześniej mieściła się katownia UB, miał powstać sklep jednej z sieci spożywczych.

Ludzie z oddziału Instytutu Pileckiego w Augustowie pracowali znakomicie. W „nagrodę” za dobrą pracę nie zostały im przedłużone umowy. Mnie wyrzucono tak szybko, że nie zdołałam im ich przedłużyć.

Jak wyglądała sytuacja w ośrodku Instytutu Pileckiego po pani odejściu?

Zaczęło się poniżanie pracowników, szefowej inwestycji, konflikt z Generalnym Wykonawcą. Obecnie z 9 osobowego składu zostało 5 lub 6 pracowników. A to naprawdę duże muzeum i obiekt. Ludzie z oddziału Instytutu Pileckiego w Augustowie pracowali znakomicie. W „nagrodę” za dobrą pracę nie zostały im przedłużone umowy. Mnie wyrzucono tak szybko, że nie zdołałam im ich przedłużyć. 

 

"Jest pani miła, ale tego muzeum nie będzie"

Przyjęła pani jednak zaproszenie na uroczystości otwarcia Muzeum.

Nie, nie dostałam zaproszenia. Przyjechałam na zaproszenie mieszkańców. Z tego, co wiem w ogóle nie było zaproszeń papierowych. Niektórzy członkowie rodzin związane z ofiarami obławy augustowskiej podchodzili do mnie, mówiąc, że oni też nie dostali zaproszenia lub, że dostali je na dwa dni przed otwarciem placówki. Zatem w moim odczuciu zostały podjęte kroki, żeby wyciszyć 80 rocznicę obławy augustowskiej.

Chcę powiedzieć jedno, że gdyby powstanie tego muzeum miało zależeć od decyzji Platformy Obywatelskiej, to nigdy by nie powstało.

Muzeum mimo wszystko otwarto za aprobatą nowej władzy.

Nie było innego wyjścia. Nowy dyrektor Instytutu, prof. Krzysztof Ruchniewicz przed otwarciem muzeum był w nim dwa razy. To świadczy o ich zainteresowaniu tym projektem. To powinien być oddział, z kadrową, księgową, a został jednym z zadań działu wydarzeń w Warszawie. Chcę powiedzieć jedno, że gdyby powstanie tego muzeum miało zależeć od decyzji Platformy Obywatelskiej, to nigdy by nie powstało. Nie byłoby mowy. Starsze osoby z Augustowa mówiły mi: „Pani jest miła, ale nie uda się. Tego muzeum nie będzie”. Zrozumiałam o czym mówiły dopiero po moim odejściu, kiedy zaczęły się dziać rzeczy niewiarygodne.

Na uroczystości przyjechała jednak minister kultury i dziedzictwa narodowego.

Przyjechała. Pani minister Hanna Wróblewska nie wspomniała słowem, kto budował to muzeum. Mówiła i ona, i inni o anonimowych „poprzednikach”. Co więcej w folderze dotyczącym muzeum przeczytałam fragment wypowiedzi pana prof. Rafała Wnuka [dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku], że: cytuję z pamięci - odsłanialiśmy kolejne warstwy tynku w piwnicach i dalej jest metafora z pamięcią. To piękne, tyle że pan Wnuk niczego nie odsłaniał, żadnego tynku. Bo go na budowie nie było. Pogratulował mi prof. Grzegorz Motyka, jako jedyny. I naprawdę się cieszył. To uczeń prof. Tomasza Strzembosza. Na marginesie – Maciek Strzembosz również nie dostał zaproszenia.

 

"Zmarnowana szansa"

Powstają też inne projekty muzealne. W Muzeum Gdańska otwarto wystawę „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy”.

To prawda, i ktoś się na taki rodzaj przedstawiania historii się godzi. Ta wystawa zaszkodziła rodzinom, które miały przodków w niemieckiej armii. Dosłownie dzisiaj czytałam wpis jednego z czytelników, że Ojciec był wcielony siłą do niemieckiej armii, a na wystawie kwestia przymusu jest rozmyta, a kolegów niemieckich nie miał, i wszystko było inaczej. To zmarnowana szansa opowiedzenia ważnej i bolesnej historii polskich rodzin Pomorza i Śląska.

Czy pani zdaniem tego typu narracja będzie przyświecała działalności Domu Polsko-Niemieckiego, który ma powstać w Berlinie?

Mam bardzo krytyczną opinię na temat polityki pamięci niemieckiej. Widziałam to z bliska i wiem, że idzie bardzo wyraźnie w kierunku rozmywania odpowiedzialności i obciążania innych narodów za zbrodnie II wojny światowej. Do nas należy decyzja, czy chcemy prowadzić dyskusję w takim tonie. Widać jednak, że naszym władzom to odpowiada.

Jaka zatem będzie rola Domu Polsko-Niemieckiego?

Mówiąc wprost, ma być przeciwwagą dla Instytutu Pileckiego w Berlinie. Rząd Niemiec tej placówki nie lubił. Udało nam się przekonać do siebie wielu niemieckich dziennikarzy, dyrektorów instytucji i muzeów. Na konferencjach i panelach były pełne sale. Jeśli ciekawie przedstawia się historię Polski innym narodom, to ludzie chętnie słuchają. Widzą, że nie jest to tępa propaganda polityczna. Nie wiem, czy kiedyś nasz sąsiad będzie traktował nas Polaków, po partnersku.

A w to wszystko będzie wplątywana ta „nieszczęsna, tragiczna wojna”, za którą Niemcy biorą rzekomo całą odpowiedzialność, prócz finansowej.

Dziś w Niemczech dużo mówi się o tolerancji i różnych spojrzeniach na historię.

Tak, tyle, że to są frazesy, za którymi kryje się czysto niemiecka narracja. W takim też tonie będzie organizowana koncepcja Domu Polsko-Niemieckiego. Zatem zgodnie z nią będzie się opowiadało o tysiącu lat historii polsko-niemieckiej. A w to wszystko będzie wplątywana ta „nieszczęsna, tragiczna wojna”, za którą Niemcy biorą rzekomo całą odpowiedzialność, prócz finansowej. Będzie ona „trudnym, bo tragicznym rozdziałem we wzajemnych relacjach”. Ale z drugiej strony będzie się eksponować inne wątki, bo przecież była lokacja na prawie niemieckim, ect. To jest niedobry projekt. Oczywiście, widać że ta polityka absolutnie przestała się podobać Polakom. Pewien etap lat 90., nawet dwutysięcznych już się skończył. Mamy aspirujące społeczeństwo, więc chcemy mówić o własnej historii, takiej jaka ona była. Natomiast nie chcemy się wpisywać w niemiecką historię współwiny i współodpowiedzialności.

 

Niemiecka polityka (nie)pamięci

A jednak Niemcom udaje się szerzyć swoją politykę pamięci. Przykładem choćby podręcznik do historii, napisany jako wspólny projekt polskich i niemieckich historyków.

Z tego podręcznika skorzysta kilka szkół. I tak jest lepszy, niż inne. Generalnie większość niemieckich podręczników szkolnych w poszczególnych landach nie zawiera informacji na temat charakteru okupacji w Polsce. Napadli nas a potem czarna dziura. Nie ma masowych eksterminacji inteligencji polskiej, nie ma łapanek, wywózek do obozów koncentracyjnych, nie ma powstania warszawskiego. Problemem nie jest już polsko-niemiecki podręcznik. Problemem jest edukacja młodych Niemców i skutecznym oduczeniu ich myślenia o Polsce jako narodzie ofiar. Nie wiem, czy można uznać za sukces fakt, że Niemcy chowają swoją młodzież na fałszywym kodzie historii. Wątpię.

To nie Niemcy odnoszą sukces w propagowaniu swojej polityki pamięci. To my mamy problem z własnymi elitami.

Dwa lata temu rozmawialiśmy w Berlinie, mówiła Pani wtedy, że Niemcy potrzebują przeszłości, która jest oswojona i bezpieczna. Wówczas w mediach niemieckich występowała Pani głównie jako przedstawicielka "reżimu". Dzisiaj nikt już tak się nie pisze o Instytucie.

PiS jest demokratyczną partią, wybraną w demokratycznych wyborach. Jeśli ktoś odrzuca demokratyczny wybór – to jego sprawa. Za moich czasów oddział w Berlinie miał dużą autonomię, był chwalony w prasie niemieckiej za umiejętnie prowadzoną politykę pamięci. To nie Niemcy odnoszą sukces w propagowaniu swojej polityki pamięci. To my mamy problem z własnymi elitami. Problem istnieje w Polsce, w nas samych. Rządzący narzucają formację intelektualną, która każe orientować się na osiąganie indywidualnych korzyści. Odrzuca wspólnotowość, lekceważąco podchodzi do tożsamości. Awantury o wystawy o dziadkach z Wehrmachtu i wpisy o obławie to odsłoniły.

Ma pani na myśli pierwsze wyjaśnienia Instytu ws. braku na liście osób biorących udział w Obławie Augustowskiej - Maksymiliana Schnepfa, ojca dyplomaty Ryszarda Schnepfa, który jest mężem dziennikarki TVP, Doroty Wysockiej-Schnepf?

To, co powiedział przedstawiciel Instytutu o dwupromilowym udziale żołnierzy pod dowództwem por. Maksymiliana Schepfa jest absolutnym skandalem. W taki sposób można zbagatelizować każdą zbrodnię pod warunkiem, że nie dotknie naszej własnej rodziny.

 

Polityka historyczna a reparacje

Jak w takim kontekście spojrzenia na historię wygląda sprawa ubiegania się wobec rządu Niemiec o reparacje za straty wojenne?

Presja powinna być niezmienna mimo zmiany rządów, ale niestety, u nas tak nie jest. Powtórzę, to nie Niemcy są silni, tylko Polacy są podzieleni. Ta choroba uległości jest w nas i ona nic dobrego Europie nie przyniesie. Niemcy przeznaczają na politykę pamięci ogromne pieniądze, nikt tego nie kwestionuje. Odsyłam do znakomitej książki Jacobsa „Lęk przed Holokaustem” . Tytuł jest zwodniczy, autor opisuje w niej działania niemieckiego rządu podjęte po decyzji o utworzeniu Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie. Ogromne środki wpompowane w instytucje poza granicami RFN, które miały propagować pozytywny obraz powojennych demokratycznych Niemiec. Efekty przyszły po kilkunastu latach. Dzisiaj wobec paraliżu Instytutu Pileckiego widzimy, że obecny rząd nie chce żadnej polityki pamięci. Musimy z tego wyciągnąć wnioski.


 

POLECANE
Zniszczył pomniki ofiar UPA. ABW zatrzymała 17-letniego Ukraińca z ostatniej chwili
Zniszczył pomniki ofiar UPA. ABW zatrzymała 17-letniego Ukraińca

Funkcjonariusze ABW oraz policji zatrzymali 17-letniego obywatela Ukrainy, który na zlecenie obcych służb przeprowadzał dewastacje pomników ofiar UPA – przekazał w środę koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak.

PZU wydał pilny komunikat z ostatniej chwili
PZU wydał pilny komunikat

Rada Nadzorcza PZU odwołała Andrzeja Klesyka; obowiązki prezesa czasowo objął Tomasz Tarkowski. Spółka ogłasza konkurs na prezesa – poinformowano w komunikacie PZU.

Tusk pominięty przez Trumpa. Wiadomo było, że Polskę reprezentuje prezydent Nawrocki z ostatniej chwili
Tusk pominięty przez Trumpa. "Wiadomo było, że Polskę reprezentuje prezydent Nawrocki"

Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz skrytykował w środę stronę rządową za podawanie informacji, że w konsultacjach z prezydentem USA Donaldem Trumpem miał uczestniczyć premier Donald Tusk. – Od wtorku wiadomo było, iż Polskę reprezentuje prezydent Karol Nawrocki – powiedział.

Duży pożar na Kaszubach. Płonie hala produkcyjna z ostatniej chwili
Duży pożar na Kaszubach. Płonie hala produkcyjna

W miejscowości Kawle w gminie Sierakowice (powiat kartuski) doszło do pożaru na terenie zakładu produkcyjnego – informuje Express Kaszubski.

Zełenski zabiera głos po rozmowie z Trumpem z ostatniej chwili
Zełenski zabiera głos po rozmowie z Trumpem

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w środę spotkał się w Berlinie z kanclerzem Niemiec Friedrichem Merzem, a potem na wspólnej telekonferencji z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Po rozmowie przywódców odbyła się konferencja prasowa, na której Zełenski przedstawił swoje stanowisko w związku ze zbliżającą się rozmową Trump-Putin.

Tusk pominięty przez Trumpa. Fala komentarzy w sieci z ostatniej chwili
Tusk pominięty przez Trumpa. Fala komentarzy w sieci

To prezydent Karol Nawrocki, a nie premier Donald Tusk, bierze udział w wideokonferencji z Donaldem Trumpem, Wołodymyrem Zełenskim i liderami państw Unii Europejskiej. Fala komentarzy w sieci.

Karol Nawrocki reprezentował Polskę podczas wideorozmowy z udziałem Donalda Trumpa z ostatniej chwili
Karol Nawrocki reprezentował Polskę podczas wideorozmowy z udziałem Donalda Trumpa

Prezydent RP Karol Nawrocki reprezentuje Polskę podczas telekonferencji zorganizowanej przez Prezydenta USA Donalda Trumpa z europejskimi liderami przed spotkaniem na Alasce – poinformowała w środę Kancelaria Prezydenta RP.

Prezes Sądu Najwyższego proponuje okrągły stół z ostatniej chwili
Prezes Sądu Najwyższego proponuje "okrągły stół"

Pierwsza prezes SN Małgorzata Manowska wystąpiła z inicjatywą „okrągłego stołu”, by rozwiązać kryzys w wymiarze sprawiedliwości – poinformował w środę Sąd Najwyższy. Listy w tej sprawie zostały skierowane do prezydenta, rządu i parlamentu. Według Manowskiej konieczny jest kompromis m.in. w sprawie KRS.

Modernizacja polskich F-16. Kosiniak-Kamysz podpisał umowę wartą niemal 4 mld dolarów z ostatniej chwili
Modernizacja polskich F-16. Kosiniak-Kamysz podpisał umowę wartą niemal 4 mld dolarów

Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz podpisał w środę w Bydgoszczy umowę na modernizację wszystkich polskich samolotów bojowych F-16. Umowa opiewa na kwotę ok. 3 mld 800 mln dolarów; na jej mocy samoloty zostaną zmodernizowane do standardu Viper (Block 72).

PGE wydała pilny komunikat z ostatniej chwili
PGE wydała pilny komunikat

PGE wybuduje drugą elektrownię gazową o mocy ok. 600 MW w Rybniku. Zakończenie inwestycji planowane jest w 2029 roku – informuje PGE.

REKLAMA

Magdalena Gawin: Mieszkańcy mówili, że Muzeum Obławy Augustowskiej nie powstanie, działy się rzeczy niewiarygodne

Jak działalność Instytutu Pileckiego wpisuje się w nową politykę historyczną prowadzoną przez rząd? W jaki sposób polityka pamięci Niemiec wpływa na postrzeganie historii przez Polskie władze? Wreszcie, jakie były kulisy niedawnego otwarcia Domu Pamięci Obławy Augustowskiej – między innymi o tym mówi Magdalena Gawin, b. dyrektor Instytutu Pileckiego w rozmowie z portalem tysol.pl.
Tylko u nas Magdalena Gawin: Mieszkańcy mówili, że Muzeum Obławy Augustowskiej nie powstanie, działy się rzeczy niewiarygodne
Tylko u nas / Grafika własna

Co musisz wiedzieć?

  • Magdalena Gawin krytycznie oceniła działania nowych władz Instytutu Pileckiego, podlegającej Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa  Narodowego.
  • Wśród zarzutów wymieniła próbę, jak to ujęła, wyciszenia 80. rocznicę obławy augustowskiej.
  • Absolutnym skandalem nazwała też brak na liście sprawców obławy augustowskiej Maksymiliana Schnepfa, ojca dyplomaty, związanego z rządem Donalda Tuska.
  • Magdalena Gawin oceniła również niemiecką politykę pamięci i wymieniła znaczące błędy polskiej polityki historycznej.  

 

Gawin: "Zwolnienia i ponizanie pracowników"

Sławomir Cedzyński: Kilka dni temu Instytut Pileckiego otworzył Dom Pamięci Obławy Augustowskiej. Wprawdzie nie wspomniano o tym na uroczystości, ale to Pani projekt. Jest Pani zadowolona z jego realizacji?

Magdalena Gawin: Budowa tego muzeum była bardzo trudna. Dostaliśmy obiekt, który był w bardzo złym stanie technicznym, również pod względem konstrukcyjnym. Wyzwaniem było odnowienie tego obiektu i dobudowanie części, gdzie teraz się mieści ekspozycja i sala konferencyjna. Po Muzeum Powstania Warszawskiego to najszybciej wybudowane muzeum. Podkreślam, że w chwili mojej dymisji, czy mówiąc wprost wyrzucenia mnie przez Scheuring-Wielgus (Joanna Scheuring-Wielgus, w kwietniu 2024 wiceminister kultury), muzeum było praktycznie gotowe. Wykańczane były wnętrza.

W takim razie dlaczego muzeum zostało otwarte dopiero ponad rok później?

Według mojej oceny było to działanie intencjonalne, by zatrzeć wrażenie, że to był projekt z czasów PiS-u. Pamiętajmy, że to była przede wszystkim decyzja Mateusza Morawieckiego, który gdy odwiedził Augustów, dowiedział się od jednej z mieszkanek o ciągle nierozwiązanym problemie kamienicy, tzw. „domu Turka”, który wówczas był w prywatnych rękach. W kamienicy, gdzie wcześniej mieściła się katownia UB, miał powstać sklep jednej z sieci spożywczych.

Ludzie z oddziału Instytutu Pileckiego w Augustowie pracowali znakomicie. W „nagrodę” za dobrą pracę nie zostały im przedłużone umowy. Mnie wyrzucono tak szybko, że nie zdołałam im ich przedłużyć.

Jak wyglądała sytuacja w ośrodku Instytutu Pileckiego po pani odejściu?

Zaczęło się poniżanie pracowników, szefowej inwestycji, konflikt z Generalnym Wykonawcą. Obecnie z 9 osobowego składu zostało 5 lub 6 pracowników. A to naprawdę duże muzeum i obiekt. Ludzie z oddziału Instytutu Pileckiego w Augustowie pracowali znakomicie. W „nagrodę” za dobrą pracę nie zostały im przedłużone umowy. Mnie wyrzucono tak szybko, że nie zdołałam im ich przedłużyć. 

 

"Jest pani miła, ale tego muzeum nie będzie"

Przyjęła pani jednak zaproszenie na uroczystości otwarcia Muzeum.

Nie, nie dostałam zaproszenia. Przyjechałam na zaproszenie mieszkańców. Z tego, co wiem w ogóle nie było zaproszeń papierowych. Niektórzy członkowie rodzin związane z ofiarami obławy augustowskiej podchodzili do mnie, mówiąc, że oni też nie dostali zaproszenia lub, że dostali je na dwa dni przed otwarciem placówki. Zatem w moim odczuciu zostały podjęte kroki, żeby wyciszyć 80 rocznicę obławy augustowskiej.

Chcę powiedzieć jedno, że gdyby powstanie tego muzeum miało zależeć od decyzji Platformy Obywatelskiej, to nigdy by nie powstało.

Muzeum mimo wszystko otwarto za aprobatą nowej władzy.

Nie było innego wyjścia. Nowy dyrektor Instytutu, prof. Krzysztof Ruchniewicz przed otwarciem muzeum był w nim dwa razy. To świadczy o ich zainteresowaniu tym projektem. To powinien być oddział, z kadrową, księgową, a został jednym z zadań działu wydarzeń w Warszawie. Chcę powiedzieć jedno, że gdyby powstanie tego muzeum miało zależeć od decyzji Platformy Obywatelskiej, to nigdy by nie powstało. Nie byłoby mowy. Starsze osoby z Augustowa mówiły mi: „Pani jest miła, ale nie uda się. Tego muzeum nie będzie”. Zrozumiałam o czym mówiły dopiero po moim odejściu, kiedy zaczęły się dziać rzeczy niewiarygodne.

Na uroczystości przyjechała jednak minister kultury i dziedzictwa narodowego.

Przyjechała. Pani minister Hanna Wróblewska nie wspomniała słowem, kto budował to muzeum. Mówiła i ona, i inni o anonimowych „poprzednikach”. Co więcej w folderze dotyczącym muzeum przeczytałam fragment wypowiedzi pana prof. Rafała Wnuka [dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku], że: cytuję z pamięci - odsłanialiśmy kolejne warstwy tynku w piwnicach i dalej jest metafora z pamięcią. To piękne, tyle że pan Wnuk niczego nie odsłaniał, żadnego tynku. Bo go na budowie nie było. Pogratulował mi prof. Grzegorz Motyka, jako jedyny. I naprawdę się cieszył. To uczeń prof. Tomasza Strzembosza. Na marginesie – Maciek Strzembosz również nie dostał zaproszenia.

 

"Zmarnowana szansa"

Powstają też inne projekty muzealne. W Muzeum Gdańska otwarto wystawę „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy”.

To prawda, i ktoś się na taki rodzaj przedstawiania historii się godzi. Ta wystawa zaszkodziła rodzinom, które miały przodków w niemieckiej armii. Dosłownie dzisiaj czytałam wpis jednego z czytelników, że Ojciec był wcielony siłą do niemieckiej armii, a na wystawie kwestia przymusu jest rozmyta, a kolegów niemieckich nie miał, i wszystko było inaczej. To zmarnowana szansa opowiedzenia ważnej i bolesnej historii polskich rodzin Pomorza i Śląska.

Czy pani zdaniem tego typu narracja będzie przyświecała działalności Domu Polsko-Niemieckiego, który ma powstać w Berlinie?

Mam bardzo krytyczną opinię na temat polityki pamięci niemieckiej. Widziałam to z bliska i wiem, że idzie bardzo wyraźnie w kierunku rozmywania odpowiedzialności i obciążania innych narodów za zbrodnie II wojny światowej. Do nas należy decyzja, czy chcemy prowadzić dyskusję w takim tonie. Widać jednak, że naszym władzom to odpowiada.

Jaka zatem będzie rola Domu Polsko-Niemieckiego?

Mówiąc wprost, ma być przeciwwagą dla Instytutu Pileckiego w Berlinie. Rząd Niemiec tej placówki nie lubił. Udało nam się przekonać do siebie wielu niemieckich dziennikarzy, dyrektorów instytucji i muzeów. Na konferencjach i panelach były pełne sale. Jeśli ciekawie przedstawia się historię Polski innym narodom, to ludzie chętnie słuchają. Widzą, że nie jest to tępa propaganda polityczna. Nie wiem, czy kiedyś nasz sąsiad będzie traktował nas Polaków, po partnersku.

A w to wszystko będzie wplątywana ta „nieszczęsna, tragiczna wojna”, za którą Niemcy biorą rzekomo całą odpowiedzialność, prócz finansowej.

Dziś w Niemczech dużo mówi się o tolerancji i różnych spojrzeniach na historię.

Tak, tyle, że to są frazesy, za którymi kryje się czysto niemiecka narracja. W takim też tonie będzie organizowana koncepcja Domu Polsko-Niemieckiego. Zatem zgodnie z nią będzie się opowiadało o tysiącu lat historii polsko-niemieckiej. A w to wszystko będzie wplątywana ta „nieszczęsna, tragiczna wojna”, za którą Niemcy biorą rzekomo całą odpowiedzialność, prócz finansowej. Będzie ona „trudnym, bo tragicznym rozdziałem we wzajemnych relacjach”. Ale z drugiej strony będzie się eksponować inne wątki, bo przecież była lokacja na prawie niemieckim, ect. To jest niedobry projekt. Oczywiście, widać że ta polityka absolutnie przestała się podobać Polakom. Pewien etap lat 90., nawet dwutysięcznych już się skończył. Mamy aspirujące społeczeństwo, więc chcemy mówić o własnej historii, takiej jaka ona była. Natomiast nie chcemy się wpisywać w niemiecką historię współwiny i współodpowiedzialności.

 

Niemiecka polityka (nie)pamięci

A jednak Niemcom udaje się szerzyć swoją politykę pamięci. Przykładem choćby podręcznik do historii, napisany jako wspólny projekt polskich i niemieckich historyków.

Z tego podręcznika skorzysta kilka szkół. I tak jest lepszy, niż inne. Generalnie większość niemieckich podręczników szkolnych w poszczególnych landach nie zawiera informacji na temat charakteru okupacji w Polsce. Napadli nas a potem czarna dziura. Nie ma masowych eksterminacji inteligencji polskiej, nie ma łapanek, wywózek do obozów koncentracyjnych, nie ma powstania warszawskiego. Problemem nie jest już polsko-niemiecki podręcznik. Problemem jest edukacja młodych Niemców i skutecznym oduczeniu ich myślenia o Polsce jako narodzie ofiar. Nie wiem, czy można uznać za sukces fakt, że Niemcy chowają swoją młodzież na fałszywym kodzie historii. Wątpię.

To nie Niemcy odnoszą sukces w propagowaniu swojej polityki pamięci. To my mamy problem z własnymi elitami.

Dwa lata temu rozmawialiśmy w Berlinie, mówiła Pani wtedy, że Niemcy potrzebują przeszłości, która jest oswojona i bezpieczna. Wówczas w mediach niemieckich występowała Pani głównie jako przedstawicielka "reżimu". Dzisiaj nikt już tak się nie pisze o Instytucie.

PiS jest demokratyczną partią, wybraną w demokratycznych wyborach. Jeśli ktoś odrzuca demokratyczny wybór – to jego sprawa. Za moich czasów oddział w Berlinie miał dużą autonomię, był chwalony w prasie niemieckiej za umiejętnie prowadzoną politykę pamięci. To nie Niemcy odnoszą sukces w propagowaniu swojej polityki pamięci. To my mamy problem z własnymi elitami. Problem istnieje w Polsce, w nas samych. Rządzący narzucają formację intelektualną, która każe orientować się na osiąganie indywidualnych korzyści. Odrzuca wspólnotowość, lekceważąco podchodzi do tożsamości. Awantury o wystawy o dziadkach z Wehrmachtu i wpisy o obławie to odsłoniły.

Ma pani na myśli pierwsze wyjaśnienia Instytu ws. braku na liście osób biorących udział w Obławie Augustowskiej - Maksymiliana Schnepfa, ojca dyplomaty Ryszarda Schnepfa, który jest mężem dziennikarki TVP, Doroty Wysockiej-Schnepf?

To, co powiedział przedstawiciel Instytutu o dwupromilowym udziale żołnierzy pod dowództwem por. Maksymiliana Schepfa jest absolutnym skandalem. W taki sposób można zbagatelizować każdą zbrodnię pod warunkiem, że nie dotknie naszej własnej rodziny.

 

Polityka historyczna a reparacje

Jak w takim kontekście spojrzenia na historię wygląda sprawa ubiegania się wobec rządu Niemiec o reparacje za straty wojenne?

Presja powinna być niezmienna mimo zmiany rządów, ale niestety, u nas tak nie jest. Powtórzę, to nie Niemcy są silni, tylko Polacy są podzieleni. Ta choroba uległości jest w nas i ona nic dobrego Europie nie przyniesie. Niemcy przeznaczają na politykę pamięci ogromne pieniądze, nikt tego nie kwestionuje. Odsyłam do znakomitej książki Jacobsa „Lęk przed Holokaustem” . Tytuł jest zwodniczy, autor opisuje w niej działania niemieckiego rządu podjęte po decyzji o utworzeniu Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie. Ogromne środki wpompowane w instytucje poza granicami RFN, które miały propagować pozytywny obraz powojennych demokratycznych Niemiec. Efekty przyszły po kilkunastu latach. Dzisiaj wobec paraliżu Instytutu Pileckiego widzimy, że obecny rząd nie chce żadnej polityki pamięci. Musimy z tego wyciągnąć wnioski.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe