Odkąd trwa wojna na Ukrainie, w niemieckim społeczeństwie co rusz odzywają się upiory historii. Podczas ostatniej konwencji Die Linke jej przywódcy przyznali, że Putin wydał wprawdzie „pierwszy strzał”, ale Ukraina uruchomiła wcześniej „wieloczłonowy łańcuch kauzalny”.
Szefowie państw i rządów Sojuszu Atlantyckiego rozmawiają w Madrycie na „nieformalnej kolacji transatlantyckiej”, ministrowie spraw zagranicznych konferują na nieformalnej kolacji roboczej Rady Północnoatlantyckiej, a na podobnym nieformalnym spotkaniu dyskutują szefowie resortów obrony. Równolegle asystenci pracują nad tekstami komunikatów, eksperci i prawnicy cyzelują nową koncepcję strategiczną NATO, zaś czekając na oficjalne dokumenty, analitycy oceniają, że walki mogą wprawdzie trwać jeszcze miesiącami, ale kremlowska szajka z Putinem na czele już poniosła strategiczną klęskę.
Wyrok Sądu Najwyższego, który po pół wieku obala wyrok Roe vs Wade i przywraca kwestię aborcji na poziom stanowy ma znaczenie fundamentalne. I to na wielu różnych poziomach.
Kończący się tydzień wniósł ponownie w sposób gwałtowny do debaty publicznej, kwestię pozbawiania życia dzieci nienarodzonych. Zagadnienie to – dla zapewnienia lepszego samopoczucia i osłabienia jego rzeczywistego charakteru – nazywa się obecnie aborcją. Nieświadomi zwykle promotorzy tego procederu, zapewne zrzucają z siebie – do czasu – wyrzuty sumienia, kamuflując swoje rozumienie istoty tego zjawiska jeszcze innymi pojęciem – „eliminacji zlepku komórek”.
Wyobraźcie sobie, że jakieś prawicowe medium opublikowało by tekst, w którym groziłoby, że patrioci zmuszą do seksu polskie feministki. „Będziemy was dręczyć ogniem, rozgrzanym woskiem, paznokciami, zębami...” - tak stałoby w tekście. Nie do pomyślenia, prawda? Tymczasem taką fantazję zamieściła wczoraj lewicowa Krytyka Polityczna, sugerując konieczność zgwałcenia wszystkich mężczyzn przez feministki.
W Niemczech trwa zamieszanie wokół wystawy „documenta” [cykliczna wystawa sztuki w Kassel - przyp red.]. Niektóre z obrazów wystawionych w Kassel jawnie odwołują się do antysemickich emocji. Ekspozycja, odbywająca się co pięć lat, uchodzi za jedną z najważniejszych wystaw sztuki współczesnej na świecie.
Na Reddit forum dotyczące detranzycjonerów, czyli osób które żałują tranzycji („zmiany płci”) i które były popychane do decyzji o tym; do terapii hormonalnych, do operacji amputacji zdrowych części ciała (mastektomia) lub chirurgicznego przekształcenia genitaliów w imitację organów płci przeciwnej przez opętanych ideologią woke/queer aktywistów, terapeutów i lekarzy, sięga już 30 tys osób.
„Nowe Możliwości w Nowym Świecie” – szumne hasło jubileuszowego 25. Forum Gospodarczego w Sankt Petersburgu było świetnym świadectwem wyżyn zakłamania, na jakie potrafi wzbić się rosyjska propaganda. Brzmi tak potężnie, że zdaje się tłumić logiczne pytania: dlaczego ten świat jest „nowy” oraz skąd się wzięły te „nowe możliwości”? Czyżby przypadkiem nie z powodu zaatakowania Ukrainy?
„Zakazać rozwodów, związków cywilnych, antykoncepcji, aborcji (z tym sobie jakoś poradziliśmy) i deprawacji dzieci i młodzieży” - taką propozycję „poradzenia sobie z kryzysem rodziny” przedstawił w Radiu Maryja ks. prof. Krzysztof Bielawny, historyk Kościoła i ojciec duchowny kapłanów archidiecezji warmińskiej.
Niemal pięć lat temu, na wniosek obecnego promotora najbardziej autodestrukcyjnego przedsięwzięcia Unii Europejskiej w historii („Fit for 55”), znanego polakożercy (wyróżnianego za to przez gazetkę Michnika) czyli Timmermansa, Komisja Europejska wszczęła przeciwko Polsce postępowanie o naruszenie praworządności z art. 7 traktatu o Unii Europejskiej.
Pracownicy Twittera starają się usunąć konto konserwatywnej Żydówki (jej dane ujawniły amerykańskie lewicowe media), która po fali hejtu w trosce o swoje życie i zdrowie musiała zmienić miejsce zamieszkania? Jej „grzech”? Pokazała, jak aktywiści LGBT piorą dzieciom mózgi w szkołach.
Na mapach publikowanych przez Amerykański Instytut Studiów Wojennych okupowane przez Rosjan tereny wokół Melitopola, Tokmaku i Chersonia oznaczone są dodatkowo niebieskimi paskami – znak, że działa tam ukraińska partyzantka. Melitopol uważany jest za stolicę ruchu oporu na rosyjskich tyłach.
Lektura (czy jeszcze bardziej oglądanie) mediów – i to coraz częściej nie tylko społecznościowych, ale i tych zupełnie zwyczajnych – staje się coraz bardziej traumatycznym przeżyciem. Zawartość rzeczywistości w newsach staje się coraz mniejsza, a realne problemy wypierają kolejne „shiststormy”.
Ostatni tydzień potwierdził w całej rozciągłości, że jakiekolwiek nadzieje na obniżenie temperatury w relacjach między Warszawą, a stymulowaną z Berlina i Paryża Brukselą, są raczej mrzonką. Z jednej strony kolejnej fazy wzmożenia doznała polska totalna opozycja, a z drugiej strony neobolszewicka elita unijna uznała, że trzeba rozpocząć kolejną fazę ataków na Polskę. W walce z Polską i jedni i drudzy są tak nakręceni, że nie zauważyli jak kolejny raz skompromitowali się przy okazji próby dopchnięcia kolanem radykalnej wersji „Fit for 55”.
Niemieckie media orzekły, że 29-letni kierowca, który dwa dni temu wjechał samochodem w ludzi spacerujących wzdłuż berlińskiej ulicy Kurfürstendamm, jest „Niemcem o ormiańskich korzeniach”. W dodatku „psychicznie chorym”. No i wszystko jasne.
Geopolityka, podobnie jak mentalność kulturowa, jest swoistym fatum, jest czymś w rodzaju przeznaczenia, albowiem obie te rzeczy zmieniają się na tyle powoli, że w historii pełno jest dziejowych konstelacji, które na przestrzeni wieków wciąż od nowa się powtarzają.
Ponad 100 dni po inwazji Ukrainy rosyjska armia drepcze w miejscu. Ambitny plan tryumfalnego podboju i objęcia Ukrainy „ruskim mirem” kompromitująco runął w gruzach. Opracowany dla „zachowania twarzy” zastępczy plan opanowania całości administracyjnych terenów obwodów: ługańskiego i donieckiego postępuje, ale w żółwim tempie i przy potężnych stratach. Mijają wyznaczone przez Putina terminy, a tu wciąż nie można bić w propagandowy bęben i ogłosić, że „specjalna operacja militarna” zakończyła się sukcesem i siły zbrojne niezwyciężonej Rosji przywróciły jej zagarnięte i uciskane przez „nazistów” prowincje.
Lewica tożsamościowa tym różni się od klasycznej, że zamiast na problemach ekonomicznych skupia się na tożsamościach i walce o nie, dumie z nich, aż wreszcie wykorzytywaniu tych tożsamości do wzniecania emocji i społecznych konfliktów (jak na przykład w Black lives matter) i uzasadniania przemocy (jak w cancel culture). Lewica tożsamościowa służy nie tyle ludziom pracy, co wielkiemu biznesowi, który tych ludzi eksploatuje, a jej wartości i ideologia wokeness dają wygodną zasłonę dymną dla korporacji.
Anatolij Kurnosow jest ekspertem centrum studiów politycznych „Doktryna” oraz publicystą Radia Swaboda. W swoim tekście składa propozycję bliskiego sojuszu Ukrainy i Polski, który miałby być osią szerszej płaszczyzny współpracy krajów w obszarze byłej I Rzeczpospolitej, Międzymorza i Wielkiej Brytanii.
W minionym tygodniu miałem okazję do rozmowy z byłym prezydentem Austrii (pełnił ten urząd przez 10 lat) i podczas niej usłyszałem, że wojna Rosji z Ukrainą musi zakończyć się tak, aby Rosja nie miała w przyszłości powodów, by wszczynać ją ponownie. „Myślmy o tym, co będzie za 25 lat” – powiedział. Współbrzmi to z pełnymi podobnej „troski” wypowiedziami Macrona, a ostatnio także Kissingera.