Trafił Kosa na prof. Kika: W Davos polityka solidarnościowa okazała się towarem eksportowym Polski
Mateusz Kosińki: Czy możemy powiedzieć, że zmiana rządu i premiera już na starcie przynosi sondażowe zyski?
Prof. Kazimierz Kik: Tak. To oznacza dwie rzeczy. Po pierwsze, że to była zmiana wiarygodna, Polacy jej uwierzyli, przyjęli za dobrą monetę. Po drugie to była zmiana konstruktywna, ta zmiana niesie w sobie, co pokazano w Davos, bardzo oryginalną, polską wersję budowania społecznej gospodarki rynkowej uwzględniającej kwestie socjalne. To powrót do koncepcji chadecji niemieckiej z lat 60-tych i 70-tych, zarzuconej przez dzisiejszą chadecję neoliberalną. To dwa główne wymiary – wiarygodność i konstrukcja.
Polacy chcą uwierzyć i nie jest tak, jak sądzi opozycja, że chcą obalić PiS. Polacy szukają nadziei i otrzymali ją w tych dwóch osobach – prezydencie Andrzeju Dudzie i premierze Mateuszu Morawieckim. Nie chodzi tylko o osoby, chodzi o kierunek, charakter i treść polityki. Rodzi się nie tyle tandem, co triada polityków działających mniej lub bardziej zgodnie, bo za nimi jest Jarosław Kaczyński, który tym wszystkim zarządza. To przestała być wewnętrzna motanina, dramat kierownictwa. W tej chwili rodzi się triada, która stawia przed sobą cele polityczne i gospodarcze. Dowodem na to, że Polacy chcą nadziei jest postawienie na tych, którzy nadzieję dają.
Część publicystów tłumaczyła, że przekierowanie pewnych środków nacisków w rządzie może wiązać się z postawianiem przez Kaczyńskiego na rozwój gospodarki i w efekcie nasze bogacenie. Czy Polacy za dwa lata rzeczywiście zagłosują portfelami?
Zadajmy sobie pytanie – po co nam władza? Władza jest nam potrzebna po to, żeby urządzić lepsze życie, stworzyć szanse, perspektywy i gwarancje. Polityka jest dzisiaj uzależniona od gospodarki, jest praktycznie gospodarką. Ten rząd postawił na gospodarkę jako politykę. Do tej pory mieliśmy mowę o ideałach, teraz mowa jest o tym, jak mamy żyć, jak ważna jest gospodarka, dla kogo ma służyć. Nie kapitałowi zagranicznemu, nie mitycznemu biznesowi, ma służyć Polakom. Rzeczywiście rząd odcina kupony od wszystkich zysków i daje je Polakom, co opozycja bezradnie nazywa rozdawnictwem. To chichot historii, że ci, którzy chcieli Polski obywatelskiej protestują przeciwko tym, którzy właśnie budują Polskę obywatelską. Obywatelskość w Polsce to nie tyle co dostatek, ale gwarancje ekonomiczne. To nowa koncepcja obywatelstwa, oparta nie tyle na prawach, co na bezpieczeństwie ekonomicznym. Takiego obywatelstwa Polacy chcą, nie obywatelstwa, że „róbta co chceta”, że mam sposobności do wszystkiego. To nowa forma obywatelstwa oparta na bezpieczeństwie ekonomicznym.
#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#
A pozycja prezydenta? Na postrzeganie prezydenta nie wpłynęła krytyka ze strony radykalnego elektoratu PiS-owskiego. Ta frakcja poniosła porażkę?
Tu nie chodzi o to czy frakcja radykalna poniosła porażkę, nie w tym rzecz. Chodzi o to, żeby nie poniosła porażki cała formacja rządząca. Jeśli ma ona nie ponieść porażki w następnych wyborach musi dojść do poszerzenia bazy społecznej w wyborach. Musimy pamiętać, że w wyborach, w 2015 r. frekwencja wynosiła nieco ponad 50 proc. Trzeba się spodziewać, tak jak było to w 2007 r., że wzrośnie ona do około 60 proc., z różnych powodów. Jeśli liczba głosów ma wzrosnąć to trzeba dążyć do poszerzenia bazy społecznej. Prezydent wkomponował się w te aspiracje formacji rządzącej dążące do zwiększenia wpływów społecznych. Gdyby był przedstawicielem tylko i wyłącznie nurtu radykalnego doszłoby do zawężenia bazy społecznej rządzących i cała formacja by przegrała.
Polityka polega na umiejętności strategicznego myślenia, wyprzedzania, stawiania kroków, które dzisiaj są niepopularne, ale są konstruktywne, mogą doprowadzić do pozytywnych efektów dla całej formacji. Prezydent zaryzykował, ale niebawem może się okazać, że ten kto nie ryzykuje ten nie wygrywa. Ryzyko poniesione przez prezydenta zostało też powielone ryzykiem postawienia na nowego premiera. To też było ryzyko, ta polityka była postawieniem na bankstera. Dla radykałów to nie do przyjęcia, ale to korzystne dla całej formacji. Dobrze by było, gdyby nurt radykalny myślał w kategoriach korzystnych dla całej formacji, a nie tylko dla siebie. Myślenie kategoriami partykularnymi prowadzi do zapaści politycznej. Tutaj prezydent okazał się być bardziej przewidujący i myślący z większą troską o przyszłości. Myślenie o przyszłości formacji jest myśleniem o przyszłości Polski. Polska ma być prowadzona przez tę ekipe nie warto ryzykować dla wąskiej, radykalnej grupy.
A rosnące zaufanie wobec Jarosława Kaczyńskiego? Nie ma polityka, który spotykałby się z tak mocnymi atakami. Prezes zgarnia premię za siłę swojego obozu?
Jarosław Kaczyński, niezależnie od tego, co by o nim mówiono, jest politykiem skutecznym. To rzecz w polityce najważniejsza. Ważne jest być skutecznym, a nie popularnym. Popularnym był Donald Tusk – i co z tego?
#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#
Rządził prawie dwie kadencje…
Ale okazuje się, że ta popularność nie przyniosła nic dobrego dla Polski i formacja z hukiem przegrała. Myślę, że plusy jakie reprezentuje pan Kaczyński to doświadczenie polityczne. Był długo na scenie politycznej aż zrozumiał, że warto być politykiem skutecznym. Pozwala sobie na rzeczy, na które nie mogą sobie pozwolić inni. Zrezygnował z dużych funkcji dla dobra formacji. Mógłby być premierem, ale nie będzie, bo bardziej stawia na interes całej formacji niż na swoje zaszczyty. Podejmowanie decyzji politycznych wiąże się z zyskami i stratami. Jarosław Kaczyński jest postrzegany jako dowódca na okręcie, pozytywne i negatywne decyzje będą go obciążać. Pozytywne będą go premiowały, a negatywne obciążały, bo jest wśród tych, którzy mają jeden z największych elektoratów negatywnych. Taka jest rola polityków, albo ma się podobać, albo prowadzić politykę korzystną dla kraju i formacji. Jarosław Kaczyński wybrał formułę polityka skutecznego, chce być konstruktywny.
Opozycja chce sprawić wrażenie, że Polska jest izolowana na arenie międzynarodowej. Czy sukcesy premiera i prezydenta w Davos i wizyta Rexa Tillersona świadczą o tym, ze tak nie jest?
Davos to jeden z największych sukcesów politycznych. Tam okazało się, ze mamy coś konstruktywnego do wniesienia. Nie mówię tylko o solidarnościowej koncepcji polityki rynkowej, to będzie towar eksportowy Polski jeśli chodzi o nasz region w Europy, ale pokazaliśmy tam, że mamy koncepcję geopolityczną na Europę Środkowo-Wschodnią. Okazuje się, że polska polityka jest polityką konstrukcji. Opozycja wychodzi na tym tle z polityką destrukcji. Widzimy to na przykładzie prasy, „Rzeczpospolita”, gazeta, która powinna zajmować się gospodarką, zajmuje się ideologią. Gdy Polska odnosi stosunkowo duży sukces w Davos to ta gazeta tego nie przekazuje, a pokazuje negatywne strony, propaguje negatywny wizerunek Polski. Najgorsze jest to, że polski sukces nie będzie dla wszystkich Polaków miły. Wydaje się, że to, co powiedzieliśmy na początku – to, że prezydent zaryzykował i podjął politykę zmierzającą do poszerzenia bazy wyborców, jest polityką słuszną, bo później mamy kolejny ruch – Davos.
Zobaczymy jesienią. Naturalną konsekwencją tego zbierania głosów, budowania wokół rządzącej formacji, obudowywania tego wyborcami z centrum, jest, prędzej czy później, przyniesienie efektów. To nie tylko efekt myślenia politycznego, ale również gospodarczego i geopolitycznego. To myślenie samodzielne, Polska wychodzi na państwo, które prowadzi samodzielną politykę. Oczywiście szuka sojuszników. To, że Polska jest dzisiaj sojusznikiem USA nie wynika z tego, że wchodzi w „ogon” dyplomacji tego kraju, ale dlatego, że USA widzi, że polityka polska jest w jej interesie. Tutaj pojawia się gra interesów, a nie ustawianie się w zespołach. Dostrzegamy po raz pierwszy, w odróżnieniu od Unii Europejskiej, gdzie dominuje mainstream liberalny, który odrzuca odmienność ideową i polityczną PiS-u, są w polityce państwa, jak Wielka Brytania i USA, które nie zwracają uwagi na ideologię, a na interesy. Polska prowadzi politykę interesów. Okazuje się, że występuje zbieżność z tymi, którzy stawiają na swoje interesy.
#REKLAMA_POZIOMA#