Kiedy przed kilkoma dniami partia AfD wystawiła własnego kandydata na prezydenta Niemiec, z ław poselskich w Bundestagu rozległo się pełne dezaprobaty buczenie. Dlaczego właściwie?
„Masowe groby dzieci”, „Kościół Katolicki to bezwzględna organizacja przestępcza”, „Mordercy niewinnych!” - tak komentowano historię odkrytych w minionym roku przy religijnych, kanadyjskich szkołach miejsc pochówku Indian. Te i inne komentarze doprowadziły do niespotykanej dotąd agresji na katolików: w jej wyniku spalono i zdewastowano przynajmniej 56 kościołów. Jak się teraz okazuje, cała historia możliwe, że była... kłamstwem.
W amerykańskiej sieci huczy od plotek, bowiem szykuje się “wojna wszystkich wojen”. Tak twierdzi Devin Nunes, dyrektor wykonawczy Trump Media & Technology Group, który zapowiedział, że w marcu uruchomiona zostanie prawicowa platforma Truth Social i z miejsca ruszy do konfrontacji z “postępowymi” gigantami.
Rocznica objęcia urzędu Prezydenta USA przez Joe Bidena, stała się okazją do rozważań, na ile kompletna klęska tego polityka jest jego wyłącznym udziałem, a na ile jest swoistym dziełem jego otoczenia. Co do tego bowiem, że Biden nie jest zdolny do wykonywania ciążących na nim obowiązków, nikt kto zachował choć odrobinę rozsądku nie może mieć najmniejszych wątpliwości.
Według tygodnika "Der Spiegel", nowy kanclerz Niemiec Olaf Scholz odrzucił propozycję spotkania z prezydentem USA Joe Bidenem. Niemiecki rząd temu zaprzeczył.
Socjaldemokratka Franziska Giffey rządzi w Berlinie od zaledwie kilku tygodni. A już wprowadziła metody fałszowania obrazu rzeczywistości, rozwinięte i przećwiczone przez wyznawców minionego ustroju.
1.5 miliarda wyświetleń: tyle liczą sobie filmiki na TikToku opatrzone hasztagiem “#did”: dissociative identity disorder, rozdwojenie jaźni. A to tylko jeden z hasztagów: obok niego jest wiele więcej. To dzięki nim nastolatkowie zaczynają wierzyć, że w ich głowie żyje wiele różnych osobowości, którymi chwalą się w Internecie. Po „niebinarności” to największa epidemia zaburzeń, niszcząca młode pokolenie.
Podczas gdy we Francji, od momentu wprowadzenia antyislamistycznego ustawodawstwa Emmanuela Macrona i jego „Charte des principes pour l'Islam de France” z 2021 r. (1), toczy się już na ten temat coraz bardziej gorąca dyskusja, w Niemczech problem ten, pomimo pojawienia się już artykułu w „Jüdische Rundschau” (2), jest do tej pory niemal całkowicie ignorowany przez media głównego nurtu.
„Kto mówi prawdę, ten niepokój wszczyna”. Ten cytat z Norwida przychodzi na myśl, kiedy oglądamy głośny film „Nie patrz w górę”. I choć sami jego twórcy nie ukrywają, że tematem obrazu jest nadchodząca katastrofa klimatyczna, przesłanie filmu można interpretować dużo szerzej.
– Jesteśmy w sytuacji, kiedy Rosja może w każdej chwili zaatakować Ukrainę – stwierdził we wtorek wysoki urzędnik amerykańskiego Departamentu Stanu podczas briefingu dla dziennikarzy. Spotkanie zwołano w formule „off the record”, to znaczy, że przekazywanych informacji nie można przypisywać do konkretnych osób. Zwyczajowo za terminem „wysoki urzędnik” kryje się sekretarz stanu lub jego zastępca.
Po ubiegłotygodniowej rundzie rozmów USA/NATO z Rosją można było odnieść wrażenie, że agresywne i bezczelne żądania Kremla odbiły się od mocnej ściany zachodniej solidarności. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że – gdy mowa o ekipie Bidena – jeden przekaz kierowany jest do opinii publicznej Zachodu i Ukrainy, a drugi do Rosji. Słyszymy twarde „nie” wobec żądań Rosji, a jednocześnie – gdzieś w cieniu – dzieją się rzeczy, które zachęcają Putina do agresji. Takie małe sugestie Waszyngtonu i Berlina, że z powodu napaści na Ukrainę nikt na Zachodzie wojny Rosji wypowiadał nie będzie. Co tam wojny! Nawet szczególnie surowych sankcji nikt nie nałoży.
Czytanie opracowań historycznych, zwłaszcza wielkich polskich historyków z pierwszej połowy XX wieku, jest oprócz poznawania procesów historycznych – fantastyczną lekcją polityki. Na swój użytek stworzyłem w związku z tym swoistą klasyfikację – wielkim traktatem historycznym jest takie dzieło, które jest lekcją pozwalającą rozróżniać politykę realną od pseudoromantycznych fantasmagorii.
Ten rodzaj przemocy i nadużyć, choć istnieje, jest jednym z najbardziej ukrytych. Nie chcą o nim mówić ofiary, a społeczeństwo - także by chronić istotną wartość rodziny - nie chce go zauważać.
„Sznury na latarniach, ołów w potylicę. To powinno je czekać”; „Ładnie bulgoczą, gdy się je wrzuci do kwasu”; „Kwas lepszy, ale wapno tańsze” – tak transaktywiści grożą kobietom, które sprzeciwiają się ideologii gender. Teraz do ataków dołączają również lewicowi działacze, którzy niedawno chcieli „zwalczać przemocą” poglądy prawicowe, konserwatywne, wysyłając przeciwnikom… zdjęcia wanny z „trupem” w kwasie.
Propaganda czyniąca z kanclerza Niemiec Olafa Scholza „ofiarę” dygnitarzy reżimu NRD jak ognia unika informacji, że młody socjalista sam z lubością utrzymywał z nimi zażyłe kontakty.
To już trzecia edycja Listy Nielewicowej! Jest to lista subiektywna, przypadkowa i – przede wszystkim – niepostępowa. Znajdują się na niej wszystkie znane mi blogi nielewicowe, działające obecnie na Facebooku.
Sądząc z wypowiedzi po pierwszym dniu dyplomatycznego maratonu Rosja–Zachód, w stosunkach dwustronnych nic nie drgnęło. Wprawdzie nikt nie uznał, że wielogodzinna rozmowa przedstawicieli Rosji i USA w Genewie zakończyła się kompletnym fiaskiem, ale też nikt nawet nie sugerował jakiegoś „otwarcia”.
Od lat mieszka we Francji, ścigany nie tylko przez Kazachstan, Rosję i Ukrainę, ale też brytyjski wymiar sprawiedliwości. Oskarżany o defraudacje finansowe na miliony dolarów, zrobił z siebie politycznego emigranta. Teraz chce przekonać Zachód, że jest przywódcą protestów w Kazachstanie. Co idealnie wpisuje się w narrację reżimów Tokajewa i Putina.
Ostatnie miesiące przyniosły nagłe zaostrzenie sytuacji międzynarodowej, a przyzwyczajona od dziesięcioleci do spokoju Europa, stała się miejscem rosnących napięć.
Facebook usunął wczoraj oficjalną stronę Konfederacji, prawdopodobnie najpopularniejszy polski fanpage partii politycznej, liczący 671 tysięcy obserwujących. Ci, którzy popierają praworządność decyzji, twierdzą, że Facebook to „prywatna firma i wolno jej kasować tego, kto łamie jej regulamin”. To nieprawda: Facebook nie działa podług żadnego spójnego regulaminu, jego status prawny jest niejasny, a kasacja profilu Konfederacji pokazuje, że czas go uregulować.