My, zbiorowy zachód, nieprzerwanie od wieków jesteśmy zaskoczeni barbarzyńskim zachowaniem Rosjan. Aby poradzić sobie z naszym zdumieniem i legitymizować rosyjskie postępowanie, inwestujemy ogromny kapitał intelektualny, aby zracjonalizować ich działania i znaleźć sposoby na przyjęcie ich do rodziny cywilizowanych narodów. Często unikamy opisywania ich okrucieństw, aby złagodzić ponurą rzeczywistość ich zachowania. Opisujemy ich działania fragmentarycznie, dzieląc je na odrębne grupy przyporządkowane politycznej nazwie jaką Rosjanie używali w danym momencie historii. Tak więc traktujemy odrębnie zachowania Carskiej Rosji od działań Związku Radzieckiego lub Rosyjskiej Federacji. Przedstawiamy Rosjan jako ofiary okrutnych przywódców od Iwana Groźnego do Putina. W rezultacie nasz obraz tego, kim są, jest często zniekształcony i nie służy jako dokładny opis faktów.
Można powiedzieć, że wtorek 5 kwietnia był dniem prawdy. Dmitrij Miedwiediew, ex-prezydent Rosji, pełniący obecnie funkcję zastępcy sekretarza Rady Bezpieczeństwa państwa napisał, że celem Rosji jest zbudowanie otwartej Eurazji – od Lizbony po Władywostok. Niemiecki polityk, były komisarz Unii Europejskiej, Günter Verheugen oświadczył w wywiadzie dla dziennika „Neues Deutschland”, dawniej organu partii komunistycznej NRD, że w relacjach z Rosją “zawsze chodziło o współpracę i partnerstwo, pod hasłem »od Lizbony do Władywostoku«” a obecnie, czyli nawet po ujawnieniu rosyjskich zbrodni w Buczy - “musimy być gotowi na ponowne wyciągnięcie ręki do Rosji”. Jest więc cel - rosyjsko-niemiecki wspólny blok od Władywostoku po Lizbonę - oraz mamy sojuszników w jego osiągnięciu - Moskwę i Berlin.
Diagnoza tego, czym jest putinizm jest - nie ma co do tego wątpliwości - kluczowa nie tylko dla zrozumienia tej wojny, ale także do odpowiedzi na pytanie, co z niej wynika dla chrześcijańskich i nie tylko konserwatystów.
Brutalna napaść Rosji na Ukrainę, uruchomiła w Polsce i nie tylko lawinę oskarżeń. Głównym problemem dnia dzisiejszego stało się określenie, kto jest po stronie Putina, a kto przeciwko niemu. I w tym kontekście, przedmiotem rozważań/oskarżeń stało się ustalenie, co miałoby decydować o tym, że ktoś po stronie Putina się znajduje, a kto inny jest przeciw niemu.
„Donald Trump Kościoła Katolickiego” odniósł się do ideologii LGBT w kontekście audycji dla dzieci „Sendung mit der Maus”. Ale jego krytyka sięga znacznie głębiej: „Samookaleczenie ducha, duszy i ciała” sprzedaje się jako „samostanowienie”, choć w rzeczywistości jest poważnym grzechem przeciwko dobru dorastającej młodzieży.
Media promują dzisiaj zaburzenia tożsamości płciowej, bo amerykańska lewica świętuje pod koniec marca “Dzień Widoczności Osób Transpłciowych”. Polska lewica nie pozostaje bierna: z tej okazji nasi genderowi aktywiści wysyłają dziewczynkom pasy do uciskania piersi. Żeby dziewczynki mogły lepiej identyfikować się jako “transseksualni chłopcy”.
Polska jest obecnie w stanie silnego wzburzenia: rosyjska inwazja na Ukrainę budzi traumatyczne wspomnienia a jednocześnie potwierdza zasadność głębokich obaw, których nikt na Zachodzie od dawna nie chciał traktować poważnie.
To było ważne przemówienie, w którym prezydent Stanów Zjednoczonych przypomniał o zasadach. Niestety wysłał też sygnał do Putina, który ten z pewnością usłyszał.
Wiele wskazuje na to, iż rozpoczęcie kolejnej fazy wojny z Ukrainą przez Rosję, było przez nią skoordynowane przynajmniej z Chinami i z Białorusią. O ile Białoruś była aliantem oczywistym, bo jest już w istocie państwem całkowicie wobec Moskwy wasalnym, o tyle z Chinami sprawa jest bardziej skomplikowana.
Floryda postanowiła, że nauczyciele nie będą na własną rękę opowiadać swoim najmłodszym uczniom i przedszkolakom o seksualności. Bez zgody rodziców nie będą więc słuchali o transseksualizmie i niebinarnych lesbijkach. Komu to przeszkadza? Pracownikom Disneya, którzy wychodzą na ulicę, walcząc niby o „prawa LGBT”. W tym samym jednak czasie Disney milczy o siatce pedofilów, którą odkryto wśród jego pracowników.
Ofensywa potężnej armii rosyjskiej definitywnie ugrzęzła. Rosjanie nie mają siły atakować, mogą tylko niszczyć wszystko, co nietknięte, korzystając z przewagi w powietrzu. Ich taktyka z szybkiego opanowania najważniejszych miast i zmiany ekipy rządzącej zanim nie minie szok zamieniła się w pełen frustracji odwet obracania kraju w gruzy. Podobny jak rozkaz Hitlera starcia Warszawy z mapy na wieść o wybuchu Powstania Warszawskiego.
Czy chrześcijaństwo może być radykalnie pacyfistyczne? Moim zdaniem odpowiedź na to pytanie jest negatywna. Nie tylko nie może, nie tylko nie powinno, ale także, stawiając taki postulat, chrześcijaństwo idzie w kierunku zaprzeczenia Ewangelii.
Trwająca od 2014 wojna rosyjsko – ukraińska, której eskalacja do wstrząsających współczesną Europę rozmiarów nastąpiła ponad trzy tygodnie temu, zaczyna powszednieć. To co jeszcze kilkanaście dni temu budziło grozę, powtarzane po wielokroć w milionach informacji, staje się po prostu kolejną informacją dnia – jedną wśród wielu innych. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta – leży to w interesie zarówno Rosji jak i „zachodu”. I nie jest to jedyny obszar, który łączy owe interesy.
Od paru dni dostaję groźby od trans-aktywistów, którzy chcą „wylogować mnie z życia” i „szykują dla mnie sznur”. To żaden wyjątek! Na Zachodzie lewicowi społecznicy też pokazują swoje tolerancyjne oblicze: znany promotor legalności pedofilii staje po stronie Ideologii Gender i każe J.K. Rowling i innym kobietom „zamknąć ryj”. I po czyjej stronie stają media? Po stronie promotora pedofilii...
Wśród licznych doniesień z Ukrainy krążących w mediach społecznościowych znalazła się niedawno wiadomość, że w Rostowie nad Donem, czyli po rosyjskiej stronie granicy, rozlokowano sztab Grupy Wagnera, prywatnej armii Putina do zadań specjalnych. Od pewnego czasu pojawiają się też informacje, że Grupa Wagnera usilnie werbuje personel.
Watykańska ostpolitik właśnie dowodzi swojego całkowitego fiaska. I to nie tylko na poziomie teologicznym, ale też moralnym, a nawet politycznym. Inaczej jednak niż Niemcy, które przynajmniej werbalnie wycofują się ze swoich założeń, Watykan brnie w nie dalej, kompromitując się coraz bardziej.
Jednym z najbardziej ogrywanych w ostatnich tygodniach scenariuszy, jest skoordynowana próba przedstawienia Victora Orbana jako sojusznika Putina. Nachalność tej propagandy, ilość kłamstw i fałszów serwowanych przy tej okazji jest tak wielka, że nie ulega już najmniejszej wątpliwości, że akcje ta jest sterowana. I zbiegają się tu dwa nurty.
Burmistrz Kliczko właśnie ogłosił światu: nasze miasto jest oblężone, stoimy na skraju katastrofy humanitarnej. W czasie, gdy Kijów staje się nowym Sarajewem, oblężonym miastem z lat 1992-1995, nie jest zbyteczne przywoływanie historycznej analogii, a mianowicie, że obecna wojna na Ukrainie jest podobna do tego, co wydarzyło się w byłej Jugosławii trzydzieści lat temu.
O zdolnościach obronnych państwa decyduje między innymi nastawienie własnych obywateli. Czy są zdolni do poświęceń dla dobra wspólnego czy też starają się żyć zgodnie z zasadą „moja chata z kraja”. Przekonujemy się o tym codziennie obserwując wojnę na Ukrainie.
Kiedy Europę okrywa mgła wojny, rząd federalny robi swoje, a legislacyjna machina bynajmniej się nie zacina. Berlin postanowił usunąć z kodeksu karnego przepis zakazujący medykom reklamowanie aborcji.