Daniel Stypułkowski [prawnik]: Trójpodział władzy nie jest święty

Trójpodział władzy nie jest święty, nie jest dogmatem i nie jest koniecznym warunkiem do istnienia demokracji lub praworządności. Demokracja istniała długo przed Monteskiuszem, a ta po nim przerosła jego najśmielsze wyobrażenia.
 Daniel Stypułkowski [prawnik]: Trójpodział władzy nie jest święty
/ screen YouTube
Już dawno rozszerzono klasyczny podział władzy o czwarty element - prasę. Od tej pory można mówić w zasadzie o czterech żywiołach, które walczą ze sobą lub współdziałają, w zależności od okoliczności. Do tego niepostrzeżenie dołączył element piąty - organizacje pozarządowe, często silne finansowo i strukturalnie, posiadające wpływy w pozostałych czterech elementach. Jak widać demokracja ewoluuje i dziś nie jest istotne na jakie elementy władza jest podzielona, lecz jak ten podział przebiega i czy gwarantuje on zaspokojenie tradycyjnego poczucia sprawiedliwości. Sprawiedliwość co prawda też nie jest warunkiem istnienia demokracji, czy społeczeństwa w ogóle, jednak jej brak jest tym, czym brak tlenu dla organizmu. Bez sprawiedliwości społeczeństwo umiera tak szybko, jak człowiek pozbawiony tlenu. Sprawiedliwość jest przecież niczym innym, niż utrzymywaniem stanu harmonii.

Podobnie nie jest zbyt potrzebna konstytucja. A w formie, jaką przyjęto ją w Polsce, jest wręcz szkodliwa. Nieco szerzej o jej wadach napiszę w niedalekiej przyszłości. Na dziś niech wystarczy, że prawa w niej zapisane mają charakter fasadowości. W większości bowiem przypadków definicja praw człowieka i obywatela zawartych w Konstytucji dokonuje się w zwykłych ustawach, rozporządzeniach a nawet aktach nieprawotwórczych: w wyrokach sądowych i decyzjach administracyjnych, a nawet w bezczynności organów. Czy bowiem istnieje prawo do własności, skoro prokuratorzy odmawiali wszczęcia postępowań w aferze Amber Gold? Najbardziej zabójcza dla konstytucyjnych praw jest zasada domniemania konstytucyjności ustaw, która nadaje Konstytucji schizofreniczny charakter. Zakłóca bowiem uznaną przez doktrynę świętą hierarchię norm. O ile istnienie konstytucji nie jest niezbędne dla istnienia państwa praworządnego, o tyle, jeśli już ona istnieje, winna być stosowana zawsze bezpośrednio. I nie ma w tym nic złego, by sąd przy stosowaniu prawa wydając orzeczenie, czerpał szerokimi garściami z norm konstytucyjnych. Jeszcze przed jej przyjęciem krytykowałem Konstytucję między innymi za to, że zmusiła sądy do pozostawania ślepymi na normy konstytucyjne. Od momentu wprowadzenia art. 188 judykatura i część doktryny uznała, że dopóty sąd nie może w orzeczeniu stwierdzić, że ustawa jest sprzeczna z normą  konstytucyjną, dopóki Trybunał Konstytucyjny nie spowoduje uchylenia normy ustawowej. Mimo przekonania sędziego, że norma w istocie jest niezgodna z konstytucją, uważał on, że nie może stwierdzić tej niezgodności w uzasadnieniu orzeczenia. Dlatego masowo obywatele doznawali szoku, gdy dowiadywali się, że sąd ignorował prawa zapisane w Konstytucji RP.

Trzeba dodać, iż cała koncepcja domniemania jest chybiona, niepotrzebna i przyjęta bezpodstawnie. Sąd bowiem badając zależność poszczególnych norm prawnych ze względu na ich miejsce w hierarchii, wcale nie orzeka w sprawach zgodności ustaw z konstytucją (to leży w kompetencji TK). Sąd powszechny orzeka w sprawie cywilnej, karnej czy administracyjnej, a kwestia zgodności nie jest tu nawet sprawą wpadkową, zgodność z konstytucją występuje tu jedynie w postaci konkretyzacji procesu badania zależności norm. W efekcie tego procesu konkretyzuje się indywidualna norma, mająca zastosowanie tylko w danej sprawie i na podstawie tej normy zbudowanej z elementów konstytucji, ustaw i innych aktów prawnych dochodzi do wydania rozstrzygnięcia, na przykład wyroku, czy też postanowienia. Tak więc stwierdzając niezgodność ustawy z konstytucją sąd nie uchyla normy prawnej, która nadal obowiązuje (nieco odmiennie skutkowałoby to w systemie precedensów: w praktyce nastąpiłoby uchylenie normy w odniesieniu do innych, podobnych spraw, jednak de iure norma prawna faktycznie by nadal obowiązywała). Stawia jednak tamę mocy jej obowiązywania w konkretnej sprawie. Koncepcja domniemania konstytucyjności niezapisana w konstytucji jest absolutnie nie do przyjęcia. Jest ona w zasadzie sprzeczna z nauką teorii prawa. A mimo to koncepcja ta funkcjonowała 20 lat. Jeszcze gorzej byłoby, gdyby zasada domniemania konstytucyjności była zapisana w konstytucji. Wtedy każdą normę należałoby czytać następująco: wolę suwerena wyraża władza ustawodawcza w postaci ustaw; konstytucja ma zastosowanie tylko wtedy, gdy sąd konstytucyjny wyrazi na to zgodę. Szok? A jednak tak to do tej pory (poczynając od 1997 roku) funkcjonowało. Wstrząsem, jaki spowodował powrót do źródeł było dojście do władzy PiS. Raptem okazało się, że wehikuł prawniczy dostał zadyszki i nie może bronić już przyjętych ukrytych celów i zadań (o celach tegoż wehikułu dalej w tym tekście, a także w następnych). Rodzi to poważne wątpliwości, co do tego, że domniemanie konstytucyjności zostało wprowadzone niefrasobliwie. Powiem więcej, rodzi to pewność, iż zasada domniemania była wprowadzona celowo, by władza, której na rzecz Porozumienia Centrum czy PiS  (a szerzej Narodu) miano nigdy nie oddać, zawsze mogła być wykorzystywana dowolnie przeciw obywatelom, a dla obrony praw niejasnych, często zagranicznych, interesów.

Niniejszy tekst mógłby mieć tysiąc różnych początków. Konieczna reforma sądownictwa  i szerzej - wymiaru sprawiedliwości - to bowiem nie tylko kwestia prostych zmian w KRS. To cały ocean zagadnień. Jedne znane są profesjonalistom, inne z kolei zwykłym zjadaczom chleba. I chyba od tego bym zaczął podsumowanie bilansu pierwszej bitwy w wojnie o zmiany  wymiaru sprawiedliwości rozpoczętej przez PiS: wielu ludzi włączyło się do tej wojny nie zdając sobie sprawy z istoty problemów, jakich doświadcza wymiar sprawiedliwości, ani też z możliwych do zastosowania instrumentów. I czas jest, by poważniej i bardziej przejrzyście rozpocząć systematyzować problematykę sporu.

Zauważyć należy przy tym, że dwoma najcięższymi argumentami przeciwników reformy są: rzekoma niezgodność z konstytucją oraz rzekome zakłócenie trójpodziału władzy.

Walka o wymiar sprawiedliwości trwa na wielu frontach. Władza ustawodawcza i wykonawcza w 2015 roku przeszła w końcu w ręce ugrupowania, które nie wstydzi się polskości. Zmienia się więc diametralnie pozycja Polaka w świecie. Wreszcie Polska dodaje mu skrzydeł, tak jak niegdyś Najjaśniejsza Rzeczpospolita dodawała skrzydeł husarii. Czterdziestomilionowy naród z wielomilionową emigracją na całym świecie zaczyna odzyskiwać wpływy. Im więcej wpływów i znaczenia ma Polska, tym mniej wpływów mają Niemcy i Rosja.
 
Niemcy i Rosja przyzwyczaiły się eksploatować Polskę. Stanowiliśmy dla nich źródło bogactwa i potęgi. Naszym kosztem. W roku 1772 zaczął się jawne ciemiężenie Polaków. Dziś mamy rok 2017. Na 245 lat z tego okresu mieliśmy jedynie krótkie momenty oddechu. Raz na 21 lat, gdy powstała II Rzeczpospolita, a raz w 2015 - dwuletni okres właśnie dobiega końca. Miejmy nadzieję, że trzeci rok będzie jedynie jednym z wielu kolejnych. Łącznie 23 lata okresu, w którym bardziej jesteśmy wolni, niż zniewoleni. I jeszcze nam nieco brakuje do totalnego wyzwolenia.

Żeby uzmysłowić, co straciliśmy przez zapędy naszych „przyjaciół” przypomnę, iż USA uzyskały swoją niepodległość w roku 1776. Przez 239 lat rozwoju (na tyle, co zastopowali nas przyjaciele Rosjanie i Germanie) stały się pierwszą potęgą świata i utrzymują tę pozycję do dziś. My, najpotężniejsze państwo w Europie i jedno z najpotężniejszych państw na świecie, zamiast konkurować z USA zostaliśmy strąceni w przepaść. Gdy my byliśmy rozdzierani pomiędzy trzech sąsiadów, mała Holandia czy Belgia, mające dziś czelność pouczać nas przez lewackich polityków o praworządności, eksploatowały lub mordowały miliony ludzi w swoich koloniach na całym świecie. Rzeczywiście przykład godny do naśladowania.

Dwa mocarstwa: Niemcy i Rosja (pomińmy tu Cesarstwo) beztrosko korzystały z naszych zasobów. 146 lat zaborów, okupacja 1939-45 i wreszcie płynne przejście w totalną podległość od ZSRR. Aż do 1989. Ale to jeszcze nie był koniec. Wyprowadzenie rosyjskich wojsk nastąpiło kilka lat później. Silna agentura została między innymi w sądach. I pomimo, że w 2015 roku procent wolności Polski przewyższył procent niewoli, pozostał jeden bastion, w którym ostatkiem sił broni się duch Prus i Rosji carskiej a potem komunistycznej.  To że nasi sędziowie wcale nie są nasi potwierdzają znamienne, cytowane za Onet.pl słowa prof. Dariusza Rosati’ego: Komisja Europejska traktuje polskich sędziów, jak unijnych. Kary, które może wymierzyć Europejski Trybunał Sprawiedliwości mogą sięgnąć wielu miliardów złotych”. Co jeszcze trzeba, by dotarło do nas, że utraciliśmy wymiar sprawiedliwości i w praktyce musimy go tworzyć od zera? 

W całym tym zgiełku znaczenie samej postkomunistycznej nomenklatury jest mniej istotne. Została ona wymieniona w dużej mierze na młodsze kadry. Jednakże nadal czyniono to wedle poddańczej polityki elit kompradorskich. O ile przyzwyczailiśmy się do drapieżności Rosjan, o tyle cwani Niemcy mienili się naszymi przyjaciółmi. Dziś posiadają udziały w największych telewizjach, prasie, portalach internetowych. I walczą zaciekle jako czwarta władza z władzą ustawodawczą i wykonawczą o zachowanie kontroli nad władzą trzecią - sądowniczą. Dodać należy tu jeszcze organizacje pozarządowe, suto sypiące groszem, a raczej eurocentami, dla proniemieckich, a przez to antypolskich podmiotów, nawet partii politycznych. Można więc śmiało powiedzieć, że walka o trzeci element trójpodziału toczy się w czwartym i piątym wymiarze demokracji. 

Jak widać więc, nie trójpodział władzy jest panelem walki, a nawet czwórpodział, lecz zbliżyliśmy się do pentagonu. Co bardziej złośliwi rzekliby, że do pentagramu - być może zbieżność z demonicznymi elementami jest tu przypadkiem, niektórzy jednak zauważyliby dziwne koincydencje. Obecnie w walce jaka toczy się o sądownictwo czwarta i piąta władza miast sprawowania kontroli trzech pozostałych, głównie destabilizują demokrację. Destabilizują ją, ponieważ nie reprezentują interesów Narodu jako ogółu, ani nawet rządzącej większości, ale mniejszości zewnętrznej i wewnętrznej, wyposażonej za to w ogromne zasoby finansowe. Zasoby pozyskiwane z… nas. Niemcy nadal nie rozliczyły się z reparacji wojennych z Polską, bezczelnie mieszając się w nasze sprawy i już jawnie obwiniając nas o polskie obozy śmierci. Polskie sądy Niemcom są potrzebne, ponieważ to polskie sądy na przykład umarzały postępowania przeciw niemieckim podmiotom za znieważanie Narodu polskiego. Agentura niemiecka ma dostęp do akt personalnych poszczególnych sędziów i może nimi manipulować w miarę potrzeb. Polskie sądy są niezbędne, by niemieckie gazety nie wypłacały grubych odszkodowań za znieważanie Polaków. Za to są pomocne w rujnowaniu niebezpiecznych dla niemieckich interesów polityków. Klasyczny przykład to wyrok przeciwko Zbigniewowi Ziobrze, gdy musiał wyłożyć 300 tysięcy złotych na przeprosiny kardiochirurga Mirosława G. w największych telewizjach. Zysk dla wrogich Polsce sił podwójny. Po pierwsze: pozbawienie polityka poważnych środków finansowych, a po drugie przetransferowanie ich do mediów będących własnością właśnie niemieckich podmiotów. Pieniądze pozyskane w ten sposób podmioty te mogły wykorzystać do dalszej walki z polskością, co widać na przykładzie ZDF, które bezczelnie powtarza kłamstwo o polskich obozach śmierci. Bezczelność i bezwzględność rodem z III Rzeszy… Dlatego patrzę dużo łagodniej na dokonaną przez ministra Ziobrę krytykę poczynań Prezydenta Dudy, pomimo, iż w gruncie rzeczy Prezydent Duda ma dużo racji. Jednakże i minister Ziobro ma rację, ponieważ dobro chronione jest tu dużo bardziej cenne niż dobro poświęcone. Klasyczny stan wyższej konieczności. Skoro jednak już Prezydent Duda zafundował nam 2 miesiące refleksji, dobrze je wykorzystajmy,

Jak więc widzimy, sądy stosują prawo i powodują, że abstrakcyjne normy konkretyzują się. To sędziowie decydują, czy pięknie napisane prawo będzie emanować swym światłem, czy też zostanie to światło przepuszczone przez zadymione filtry przepoczwarzając je w obrzydliwe szarości.

I stąd wojna jaka rozgorzała na froncie wymiaru sprawiedliwości jest zaciekła. I nie powinno dziwić, iż PiS boleje nad decyzją Prezydenta. W spokojnych czasach nikt nie miałby pretensji do Andrzeja Dudy za 3 weta. Ale jak mawiali Rzymianie, inter arma silent leges i ważyć się powinno zyski i straty z każdej decyzji.

mgr prawa (bachelor of law - dyplom uznany w Zjednoczonym Królestwie) Daniel Stypułkowski były asystent w Zakładzie Prawa Cywilnego UW

 

POLECANE
USA: Powstała nowa komisja ds. Ukrainy. Marco Rubio na czele z ostatniej chwili
USA: Powstała nowa komisja ds. Ukrainy. Marco Rubio na czele

Utworzono wspólną amerykańsko-europejsko-ukraińską komisję, która ma sformułować propozycję dotyczącą gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy - podał we wtorek amerykański serwis Axios. Według źródeł na jej czele stoi sekretarz stanu USA Marco Rubio.

To jest dywersja. Szokujące doniesienia ws. polskich F-35 z ostatniej chwili
"To jest dywersja". Szokujące doniesienia ws. polskich F-35

Serwis Niezależna.pl poinformował o poważnych zastrzeżeniach dotyczących infrastruktury dla polskich myśliwców F-35. Według ustaleń portalu, przy budowie hangarów w bazie w Łasku zastosowano materiały tańsze i słabsze niż te, które zalecał producent samolotów – firma Lockheed Martin. Amerykanie mieli nie wyrazić zgody na takie zmiany, co – jak twierdzi Niezależna – stawia pod znakiem zapytania bezpieczeństwo maszyn oraz warunki gwarancyjne.

Rozgrywka Trump - Putin - Zełenski. Trzy kluczowe punkty tylko u nas
Rozgrywka Trump - Putin - Zełenski. Trzy kluczowe punkty

Najpierw miało być Monachium/Jałta w Anchorage, podczas spotkania prezydentów USA i Rosji. Konferencja prasowa, bardzo krótka i sucha, chyba zawiodła wszelkich zwolenników tezy o zaprzedaniu się Donalda Trumpa Moskwie. Ale i tak pisali o zdradzie Stanów Zjednoczonych i o tym, że Rosja przez 20 lat nie podbiła Ukrainy, no ale teraz ma po swej stronie Trumpa. Głosili, że o Monachium/Jałcie dowiemy się dopiero podczas rozmów Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim i liderami Europy. No i znów nie wyszło. Jak żyć?

Prezydent Karol Nawrocki szykuje ogromne zmiany w konstytucji. Powstanie specjalna rada z ostatniej chwili
Prezydent Karol Nawrocki szykuje ogromne zmiany w konstytucji. Powstanie specjalna rada

Na przełomie września i października prezydent Karol Nawrocki powoła specjalną radę, która zajmie się opracowaniem projektu nowej konstytucji – ustalił reporter RMF FM Jakub Rybski. To jedna z najpoważniejszych inicjatyw politycznych od lat.

Pilny komunikat Białego Domu ws. spotkania Zełenski-Putin z ostatniej chwili
Pilny komunikat Białego Domu ws. spotkania Zełenski-Putin

W wydanym we wtorek po południu komunikacie Biały Dom informuje, że prezydent Rosji Władimir Putin wyraził zgodę na spotkanie z prezydentem Ukrainy, Wołodymirem Zełenskim. Podkreślono, że pozwala to na rozpoczęcie następnego etapu pokojowego. Równocześnie serwis Politico informuje nieoficjalnie, że Biały Dom widzi Budapeszt jako miejsce rozmów pokojowych Trump-Zełenski-Putin.

Notowania rządu Tuska najgorsze w historii. Jest najnowsze badanie OGB z ostatniej chwili
Notowania rządu Tuska najgorsze w historii. Jest najnowsze badanie OGB

Rząd Donalda Tuska znalazł się w najgorszym punkcie od początku swojej kadencji. Najnowszy sondaż Ogólnopolskiej Grupy Badawczej pokazuje rekordowo niski poziom ocen pozytywnych i najwyższy dotąd odsetek opinii negatywnych. Nawet wśród wyborców koalicji 13 grudnia topnieje poparcie dla rządu Tuska. 

Szefowa KRS o próbie nieuprawnionego wejścia do Krajowej Rady Sądownictwa: Tak tego nie zostawimy tylko u nas
Szefowa KRS o próbie nieuprawnionego wejścia do Krajowej Rady Sądownictwa: Tak tego nie zostawimy

Według pozyskanych przez Tysol.pl informacji, do siedziby Krajowej Rady Sądownictwa próbowała wejść grupa ludzi prawdopodobnie z Ministerstwa Sprawiedliwości. Zażądano wydania kluczy do pomieszczeń KRS. Zapytaliśmy szefową KRS Dagmarę Pawełczyk-Woicką o to jakie kroki KRS zamierza teraz podjąć.

Próba bezprawnego wejścia do KRS. Nowe informacje z ostatniej chwili
Próba bezprawnego wejścia do KRS. Nowe informacje

Według nieoficjalnych, pozyskanych przez Tysol.pl informacji, do siedziby Krajowej Rady Sądownictwa próbują wejść na razie "niezidentyfikowani" ludzie. Głos w sprawie podczas konferencji prasowej zabrali sędziowie - Zbigniew Łupina (KRS), Przemysław Radzik (zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych), Michał Lasota (zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych) i Piotr Schab (Rzecznik Dyscyplinarny Sędziów Sądów Powszechnych).

Spotkanie Putin-Zełenski. Nowe informacje z ostatniej chwili
Spotkanie Putin-Zełenski. Nowe informacje

Przywódca Rosji Władimir Putin zaproponował podczas poniedziałkowej rozmowy telefonicznej z prezydentem USA Donaldem Trumpem zorganizowanie w Moskwie dwustronnego spotkania z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim - poinformowała agencja AFP, powołując się na źródła zaznajomione ze sprawą.

Karol Nawrocki nie odpuścił Onetowi. Sprawa o Grand Hotel trafiła do sądu z ostatniej chwili
Karol Nawrocki nie odpuścił Onetowi. Sprawa o Grand Hotel trafiła do sądu

Wygląda na to, że Karol Nawrocki nie zamierza odpuszczać Onetowi głośnej publikacji z prostytutkami i Grand Hotelem w tle. Do sądu w maju trafił pozew cywilny, a także prywatny akt oskarżenia przeciwko dziennikarzom portalu. Wiele wskazuje na to, że sprawa ruszy na początku września.

REKLAMA

Daniel Stypułkowski [prawnik]: Trójpodział władzy nie jest święty

Trójpodział władzy nie jest święty, nie jest dogmatem i nie jest koniecznym warunkiem do istnienia demokracji lub praworządności. Demokracja istniała długo przed Monteskiuszem, a ta po nim przerosła jego najśmielsze wyobrażenia.
 Daniel Stypułkowski [prawnik]: Trójpodział władzy nie jest święty
/ screen YouTube
Już dawno rozszerzono klasyczny podział władzy o czwarty element - prasę. Od tej pory można mówić w zasadzie o czterech żywiołach, które walczą ze sobą lub współdziałają, w zależności od okoliczności. Do tego niepostrzeżenie dołączył element piąty - organizacje pozarządowe, często silne finansowo i strukturalnie, posiadające wpływy w pozostałych czterech elementach. Jak widać demokracja ewoluuje i dziś nie jest istotne na jakie elementy władza jest podzielona, lecz jak ten podział przebiega i czy gwarantuje on zaspokojenie tradycyjnego poczucia sprawiedliwości. Sprawiedliwość co prawda też nie jest warunkiem istnienia demokracji, czy społeczeństwa w ogóle, jednak jej brak jest tym, czym brak tlenu dla organizmu. Bez sprawiedliwości społeczeństwo umiera tak szybko, jak człowiek pozbawiony tlenu. Sprawiedliwość jest przecież niczym innym, niż utrzymywaniem stanu harmonii.

Podobnie nie jest zbyt potrzebna konstytucja. A w formie, jaką przyjęto ją w Polsce, jest wręcz szkodliwa. Nieco szerzej o jej wadach napiszę w niedalekiej przyszłości. Na dziś niech wystarczy, że prawa w niej zapisane mają charakter fasadowości. W większości bowiem przypadków definicja praw człowieka i obywatela zawartych w Konstytucji dokonuje się w zwykłych ustawach, rozporządzeniach a nawet aktach nieprawotwórczych: w wyrokach sądowych i decyzjach administracyjnych, a nawet w bezczynności organów. Czy bowiem istnieje prawo do własności, skoro prokuratorzy odmawiali wszczęcia postępowań w aferze Amber Gold? Najbardziej zabójcza dla konstytucyjnych praw jest zasada domniemania konstytucyjności ustaw, która nadaje Konstytucji schizofreniczny charakter. Zakłóca bowiem uznaną przez doktrynę świętą hierarchię norm. O ile istnienie konstytucji nie jest niezbędne dla istnienia państwa praworządnego, o tyle, jeśli już ona istnieje, winna być stosowana zawsze bezpośrednio. I nie ma w tym nic złego, by sąd przy stosowaniu prawa wydając orzeczenie, czerpał szerokimi garściami z norm konstytucyjnych. Jeszcze przed jej przyjęciem krytykowałem Konstytucję między innymi za to, że zmusiła sądy do pozostawania ślepymi na normy konstytucyjne. Od momentu wprowadzenia art. 188 judykatura i część doktryny uznała, że dopóty sąd nie może w orzeczeniu stwierdzić, że ustawa jest sprzeczna z normą  konstytucyjną, dopóki Trybunał Konstytucyjny nie spowoduje uchylenia normy ustawowej. Mimo przekonania sędziego, że norma w istocie jest niezgodna z konstytucją, uważał on, że nie może stwierdzić tej niezgodności w uzasadnieniu orzeczenia. Dlatego masowo obywatele doznawali szoku, gdy dowiadywali się, że sąd ignorował prawa zapisane w Konstytucji RP.

Trzeba dodać, iż cała koncepcja domniemania jest chybiona, niepotrzebna i przyjęta bezpodstawnie. Sąd bowiem badając zależność poszczególnych norm prawnych ze względu na ich miejsce w hierarchii, wcale nie orzeka w sprawach zgodności ustaw z konstytucją (to leży w kompetencji TK). Sąd powszechny orzeka w sprawie cywilnej, karnej czy administracyjnej, a kwestia zgodności nie jest tu nawet sprawą wpadkową, zgodność z konstytucją występuje tu jedynie w postaci konkretyzacji procesu badania zależności norm. W efekcie tego procesu konkretyzuje się indywidualna norma, mająca zastosowanie tylko w danej sprawie i na podstawie tej normy zbudowanej z elementów konstytucji, ustaw i innych aktów prawnych dochodzi do wydania rozstrzygnięcia, na przykład wyroku, czy też postanowienia. Tak więc stwierdzając niezgodność ustawy z konstytucją sąd nie uchyla normy prawnej, która nadal obowiązuje (nieco odmiennie skutkowałoby to w systemie precedensów: w praktyce nastąpiłoby uchylenie normy w odniesieniu do innych, podobnych spraw, jednak de iure norma prawna faktycznie by nadal obowiązywała). Stawia jednak tamę mocy jej obowiązywania w konkretnej sprawie. Koncepcja domniemania konstytucyjności niezapisana w konstytucji jest absolutnie nie do przyjęcia. Jest ona w zasadzie sprzeczna z nauką teorii prawa. A mimo to koncepcja ta funkcjonowała 20 lat. Jeszcze gorzej byłoby, gdyby zasada domniemania konstytucyjności była zapisana w konstytucji. Wtedy każdą normę należałoby czytać następująco: wolę suwerena wyraża władza ustawodawcza w postaci ustaw; konstytucja ma zastosowanie tylko wtedy, gdy sąd konstytucyjny wyrazi na to zgodę. Szok? A jednak tak to do tej pory (poczynając od 1997 roku) funkcjonowało. Wstrząsem, jaki spowodował powrót do źródeł było dojście do władzy PiS. Raptem okazało się, że wehikuł prawniczy dostał zadyszki i nie może bronić już przyjętych ukrytych celów i zadań (o celach tegoż wehikułu dalej w tym tekście, a także w następnych). Rodzi to poważne wątpliwości, co do tego, że domniemanie konstytucyjności zostało wprowadzone niefrasobliwie. Powiem więcej, rodzi to pewność, iż zasada domniemania była wprowadzona celowo, by władza, której na rzecz Porozumienia Centrum czy PiS  (a szerzej Narodu) miano nigdy nie oddać, zawsze mogła być wykorzystywana dowolnie przeciw obywatelom, a dla obrony praw niejasnych, często zagranicznych, interesów.

Niniejszy tekst mógłby mieć tysiąc różnych początków. Konieczna reforma sądownictwa  i szerzej - wymiaru sprawiedliwości - to bowiem nie tylko kwestia prostych zmian w KRS. To cały ocean zagadnień. Jedne znane są profesjonalistom, inne z kolei zwykłym zjadaczom chleba. I chyba od tego bym zaczął podsumowanie bilansu pierwszej bitwy w wojnie o zmiany  wymiaru sprawiedliwości rozpoczętej przez PiS: wielu ludzi włączyło się do tej wojny nie zdając sobie sprawy z istoty problemów, jakich doświadcza wymiar sprawiedliwości, ani też z możliwych do zastosowania instrumentów. I czas jest, by poważniej i bardziej przejrzyście rozpocząć systematyzować problematykę sporu.

Zauważyć należy przy tym, że dwoma najcięższymi argumentami przeciwników reformy są: rzekoma niezgodność z konstytucją oraz rzekome zakłócenie trójpodziału władzy.

Walka o wymiar sprawiedliwości trwa na wielu frontach. Władza ustawodawcza i wykonawcza w 2015 roku przeszła w końcu w ręce ugrupowania, które nie wstydzi się polskości. Zmienia się więc diametralnie pozycja Polaka w świecie. Wreszcie Polska dodaje mu skrzydeł, tak jak niegdyś Najjaśniejsza Rzeczpospolita dodawała skrzydeł husarii. Czterdziestomilionowy naród z wielomilionową emigracją na całym świecie zaczyna odzyskiwać wpływy. Im więcej wpływów i znaczenia ma Polska, tym mniej wpływów mają Niemcy i Rosja.
 
Niemcy i Rosja przyzwyczaiły się eksploatować Polskę. Stanowiliśmy dla nich źródło bogactwa i potęgi. Naszym kosztem. W roku 1772 zaczął się jawne ciemiężenie Polaków. Dziś mamy rok 2017. Na 245 lat z tego okresu mieliśmy jedynie krótkie momenty oddechu. Raz na 21 lat, gdy powstała II Rzeczpospolita, a raz w 2015 - dwuletni okres właśnie dobiega końca. Miejmy nadzieję, że trzeci rok będzie jedynie jednym z wielu kolejnych. Łącznie 23 lata okresu, w którym bardziej jesteśmy wolni, niż zniewoleni. I jeszcze nam nieco brakuje do totalnego wyzwolenia.

Żeby uzmysłowić, co straciliśmy przez zapędy naszych „przyjaciół” przypomnę, iż USA uzyskały swoją niepodległość w roku 1776. Przez 239 lat rozwoju (na tyle, co zastopowali nas przyjaciele Rosjanie i Germanie) stały się pierwszą potęgą świata i utrzymują tę pozycję do dziś. My, najpotężniejsze państwo w Europie i jedno z najpotężniejszych państw na świecie, zamiast konkurować z USA zostaliśmy strąceni w przepaść. Gdy my byliśmy rozdzierani pomiędzy trzech sąsiadów, mała Holandia czy Belgia, mające dziś czelność pouczać nas przez lewackich polityków o praworządności, eksploatowały lub mordowały miliony ludzi w swoich koloniach na całym świecie. Rzeczywiście przykład godny do naśladowania.

Dwa mocarstwa: Niemcy i Rosja (pomińmy tu Cesarstwo) beztrosko korzystały z naszych zasobów. 146 lat zaborów, okupacja 1939-45 i wreszcie płynne przejście w totalną podległość od ZSRR. Aż do 1989. Ale to jeszcze nie był koniec. Wyprowadzenie rosyjskich wojsk nastąpiło kilka lat później. Silna agentura została między innymi w sądach. I pomimo, że w 2015 roku procent wolności Polski przewyższył procent niewoli, pozostał jeden bastion, w którym ostatkiem sił broni się duch Prus i Rosji carskiej a potem komunistycznej.  To że nasi sędziowie wcale nie są nasi potwierdzają znamienne, cytowane za Onet.pl słowa prof. Dariusza Rosati’ego: Komisja Europejska traktuje polskich sędziów, jak unijnych. Kary, które może wymierzyć Europejski Trybunał Sprawiedliwości mogą sięgnąć wielu miliardów złotych”. Co jeszcze trzeba, by dotarło do nas, że utraciliśmy wymiar sprawiedliwości i w praktyce musimy go tworzyć od zera? 

W całym tym zgiełku znaczenie samej postkomunistycznej nomenklatury jest mniej istotne. Została ona wymieniona w dużej mierze na młodsze kadry. Jednakże nadal czyniono to wedle poddańczej polityki elit kompradorskich. O ile przyzwyczailiśmy się do drapieżności Rosjan, o tyle cwani Niemcy mienili się naszymi przyjaciółmi. Dziś posiadają udziały w największych telewizjach, prasie, portalach internetowych. I walczą zaciekle jako czwarta władza z władzą ustawodawczą i wykonawczą o zachowanie kontroli nad władzą trzecią - sądowniczą. Dodać należy tu jeszcze organizacje pozarządowe, suto sypiące groszem, a raczej eurocentami, dla proniemieckich, a przez to antypolskich podmiotów, nawet partii politycznych. Można więc śmiało powiedzieć, że walka o trzeci element trójpodziału toczy się w czwartym i piątym wymiarze demokracji. 

Jak widać więc, nie trójpodział władzy jest panelem walki, a nawet czwórpodział, lecz zbliżyliśmy się do pentagonu. Co bardziej złośliwi rzekliby, że do pentagramu - być może zbieżność z demonicznymi elementami jest tu przypadkiem, niektórzy jednak zauważyliby dziwne koincydencje. Obecnie w walce jaka toczy się o sądownictwo czwarta i piąta władza miast sprawowania kontroli trzech pozostałych, głównie destabilizują demokrację. Destabilizują ją, ponieważ nie reprezentują interesów Narodu jako ogółu, ani nawet rządzącej większości, ale mniejszości zewnętrznej i wewnętrznej, wyposażonej za to w ogromne zasoby finansowe. Zasoby pozyskiwane z… nas. Niemcy nadal nie rozliczyły się z reparacji wojennych z Polską, bezczelnie mieszając się w nasze sprawy i już jawnie obwiniając nas o polskie obozy śmierci. Polskie sądy Niemcom są potrzebne, ponieważ to polskie sądy na przykład umarzały postępowania przeciw niemieckim podmiotom za znieważanie Narodu polskiego. Agentura niemiecka ma dostęp do akt personalnych poszczególnych sędziów i może nimi manipulować w miarę potrzeb. Polskie sądy są niezbędne, by niemieckie gazety nie wypłacały grubych odszkodowań za znieważanie Polaków. Za to są pomocne w rujnowaniu niebezpiecznych dla niemieckich interesów polityków. Klasyczny przykład to wyrok przeciwko Zbigniewowi Ziobrze, gdy musiał wyłożyć 300 tysięcy złotych na przeprosiny kardiochirurga Mirosława G. w największych telewizjach. Zysk dla wrogich Polsce sił podwójny. Po pierwsze: pozbawienie polityka poważnych środków finansowych, a po drugie przetransferowanie ich do mediów będących własnością właśnie niemieckich podmiotów. Pieniądze pozyskane w ten sposób podmioty te mogły wykorzystać do dalszej walki z polskością, co widać na przykładzie ZDF, które bezczelnie powtarza kłamstwo o polskich obozach śmierci. Bezczelność i bezwzględność rodem z III Rzeszy… Dlatego patrzę dużo łagodniej na dokonaną przez ministra Ziobrę krytykę poczynań Prezydenta Dudy, pomimo, iż w gruncie rzeczy Prezydent Duda ma dużo racji. Jednakże i minister Ziobro ma rację, ponieważ dobro chronione jest tu dużo bardziej cenne niż dobro poświęcone. Klasyczny stan wyższej konieczności. Skoro jednak już Prezydent Duda zafundował nam 2 miesiące refleksji, dobrze je wykorzystajmy,

Jak więc widzimy, sądy stosują prawo i powodują, że abstrakcyjne normy konkretyzują się. To sędziowie decydują, czy pięknie napisane prawo będzie emanować swym światłem, czy też zostanie to światło przepuszczone przez zadymione filtry przepoczwarzając je w obrzydliwe szarości.

I stąd wojna jaka rozgorzała na froncie wymiaru sprawiedliwości jest zaciekła. I nie powinno dziwić, iż PiS boleje nad decyzją Prezydenta. W spokojnych czasach nikt nie miałby pretensji do Andrzeja Dudy za 3 weta. Ale jak mawiali Rzymianie, inter arma silent leges i ważyć się powinno zyski i straty z każdej decyzji.

mgr prawa (bachelor of law - dyplom uznany w Zjednoczonym Królestwie) Daniel Stypułkowski były asystent w Zakładzie Prawa Cywilnego UW


 

Polecane
Emerytury
Stażowe