Cezary Krysztopa dla "TS": Bałtroczykowi: Ty masz jakąś granicę, chłopaku?
Piotr Bałtroczyk, wilka gwiazda, moim zdaniem dawno przebrzmiała, ale kto inny ma prawo posiadać w tej sprawie inną opinię, jakieś trzy miesiące temu, w sposób absolutnie chamski, nazwał z imienia i nazwiska kilka posłanek Prawa i Sprawiedliwości oraz Prezes Trybunału Konstytucyjnego „brzydkimi stworami”. Jeśli dobrze pamiętam, nigdy za to nie przeprosił. I ten sam Bałtroczyk, który wtedy zachował się w sposób tak „dorosły”, po pewnej przerwie, podczas której jakby nieco zmniejszył swoją aktywność, usiłuje wystąpić w roli arbitra elegancji i protekcjonalnie poucza Tomasza Kammela (który ani mi bratem, ani swatem), że ten ośmielił się poprowadzić galę disco-polo. To ja bardzo przepraszam, ale więcej mam szacunku do kogoś, kto prowadzi galę disco-polo, niż do kogoś, kto zachowuje się jak Bałtroczyk, przypisując sobie równocześnie rolę eksperta w zakresie dobrego smaku.
Jeśli chodzi o dobry smak, to mój prostacki podlaski podpowiada mi, że zachowanie Piotra Bałtroczyka kłóci mi się z jego scenicznym wizerunkiem człowieka sympatycznego, życzliwie do ludzi nastawionego optymisty. Więcej, słusznie czy nie, wyczuwam w tym sporo jakiegoś jadu, negatywnych emocji i poczucia wyższości wobec oddających się niskiej, według Bałtroczyka, rozrywce, Polaczków. I tu powstaje pytanie, czy wynika to bardziej z przychodzącego z wiekiem (nie jest ode mnie taki znów bardzo starszy, więc sobie pozwolę) zgorzknienia, czy raczej z niedojrzałości, którą wytyka innym?
Bo jeśli to drugie, to skorzystam z okazji, żeby go zapytać: Ty masz jakąś granicę, chłopaku?
Cezary Krysztopa