[Tylko u nas] Grzegorz Kuczyński: Uznanie Donbasu to nie koniec. To jeden z etapów operacji

Uznanie quasi-państewek w okupowanym Donbasie wciąż nie jest „ostatecznym rozwiązaniem kwestii ukraińskiej”. To dopiero jeden z etapów operacji. Sposób, w jaki Władimir Putin wypowiadał się o Ukraińcach i Ukrainie w swym wystąpieniu po podpisaniu dekretów o uznaniu „republik ludowych”, wskazuje, że zniszczenie państwa ukraińskiego i narodu ukraińskiego stało się obsesją ponurego gospodarza Kremla.
Rosyjskie haubice Koalicja-SW [Tylko u nas] Grzegorz Kuczyński: Uznanie Donbasu to nie koniec. To jeden z etapów operacji
Rosyjskie haubice Koalicja-SW / EPA/YURI KOCHETKOV Dostawca: PAP/EPA

21 lutego 2022 roku Rosja jedynie zalegalizowała – z własnego punktu widzenia – swoją okupację części Donbasu. Nie może już mówić, że to konflikt domowy, a ona nie jest stroną, tylko mediatorem między Kijowem a „separatystami” (od 2014 roku określanymi też jako „watniki” – od ubioru „bojowników”, w Polsce znanego jako kufajka). W obecnej sytuacji w koszu lądują nie tylko porozumienia mińskie, ale i format normandzki, który miał zadbać o pokojowe uregulowanie konfliktu w Donbasie. W ten sposób Putin niewątpliwie traci pewne narzędzie polityczne, którego mógł używać zarówno wobec Kijowa, jak i Zachodu. Co oznacza więc decyzja Kremla? Po pierwsze, stratedzy z otoczenia Putina uznali, że próby wyegzekwowania porozumień mińskich to tylko strata czasu. Nic się nie udało z tym zrobić, a Ukraina zyskała lata na odbudowę swej armii, gospodarki i zbliżenie z Zachodem. Decyzja o uznaniu „Donieckiej Republiki Ludowej” i „Ługańskiej Republiki Ludowej” wskazuje, że prawdą były doniesienia, iż w kwestii Ukrainy i Donbasu do łask wraca Władisław Surkow, zaś odsuwany jest na bok Dmitrij Kozak, orędownik użycia autonomii Donbasu w ramach Ukrainy do jej destabilizacji i utrzymania na zawsze poza strukturami zachodnimi.

Po co więc Putinowi Donbas? Po pierwsze, nadal może używać go jako karty w grze z Zachodem i Kijowem. Wszak nie anektował Doniecka i Ługańska, co by zamykało z punktu widzenia Kremla wszelką dyskusję, jak w przypadku Krymu. Te „niepodległe” quasi-państewka, a tak naprawdę taka putinowska „generalna gubernia”, mogą być zaczątkiem czegoś, co w 2014 roku nazywano projektem Noworosji. Czyli budowy „innej Ukrainy”, oczywiście nie pod nazwą Ukraina (tego by Putin nie ścierpiał, co dał do zrozumienia w swym poniedziałkowym wystąpieniu, gdzie odmówił Ukrainie prawa do istnienia). To na pewno groźne dla Kijowa. Bo po „republikach ludowych” może przyjść kolej na pozostałe części obwodów donieckiego i ługańskiego, pozostające poza strefą okupacji rosyjskiej. Potem może na Mariupol i całe Priazowje? Potem obwód odeski? A może znów Charków czy Chersoń? Taka taktyka salami, tyle że polegająca na systematycznym odkrawaniu od Ukrainy kolejnych kawałków jej terytorium. Skoro strategia porozumień mińskich nie zadziałała, to właśnie tego rodzaju – dużo ostrzejsza – polityka destabilizacji Ukrainy doprowadzi do zmian w Kijowie?

Nie ma bowiem wątpliwości, że priorytetem Putina pozostaje odzyskanie kontroli nad całą Ukrainą. Choćby w takim charakterze jak sprzed 2014 roku, zwłaszcza z czasów Janukowycza. Presja militarna, gospodarcza (blokada morska, zakończenie tranzytu gazu) i polityczna z użyciem zachodnich pożytecznych idiotów miałyby zmusić Ukrainę do ustępstw. Tyle że podobne narzędzia nie zadziałały przez osiem lat. Niewykluczone więc, że na Kremlu doszli do wniosku, iż Ukraina jako całość, jako kraj pozostający w szarej strefie, czyli de facto w strefie wpływów Moskwy, jest już stracona dla Rosji. Skoro tak, skoro Ukraińcy tak bardzo chcą na Zachód, trzeba ich jak najbardziej osłabić, wykrwawić wręcz, nie tylko gospodarczo, ale być może dosłownie. Jeśli w najbliższych dniach Moskwa nie przekona Zachodu, że musi wymusić na Kijowie ustępstwa wobec Rosji, możliwa jest realizacja kolejnych etapów planu operacji. Co to będzie?

Oczywiście działania militarne i ekonomiczne. Wystarczy seria działań dywersyjnych, żeby zatrzymać tranzyt gazu przez Ukrainę i zrzucić winę na Kijów, tak by nie płacić stawek ustalonych w kontrakcie. Do tego blokada morska portów ukraińskich pod byle pretekstem. Jeśli chodzi o działania militarne, najbardziej oczywista jest ograniczona ofensywa w Donbasie – pod pretekstem chęci neutralizacji ukraińskich sił prowadzących rzekomo morderczy dla cywilów ostrzał „republik ludowych”. Tego typu eskalacja miałaby wzmocnić presję Moskwy na dyplomatów zachodnich i wzmocnić narrację – co ciekawe, szczególnie mocno forsowaną od dawna przez USA – o ryzyku wielkiej wojny, rzezi ludności cywilnej, okupacji, terroru itd. Jeśli faktycznie Kreml chce rozmawiać jeszcze z Amerykanami (planowane spotkanie Ławrowa z Blinkenem), w najbliższych kilkudziesięciu godzinach Rosja raczej nie będzie kontynuować inwazji w głąb Ukrainy. Ale też nie można wykluczyć, że to wszystko blef, że decyzja na Kremlu zapadła i nic jej nie zmieni. Naga siła to najlepsze, czego należy użyć – doszedł być może do wniosku Putin, z pewnością doskonale poinformowany o stanie duchowym elit zachodnich, które będą wciąż dużo mówić, ale brakuje im „cojones”, by podjąć z Rosją twardą grę, włącznie z użyciem cyberataków i demonstracji militarnych. Tylko taki język przemawia do Putina i jego reżimu. Problem w tym, że to język zupełnie obcy obecnym elitom zachodnim, wywodzącym się ideologicznie z 1968 roku. Tak oto czekista Putin zbiera owoce swych poprzedników z KGB, którzy wtedy, w latach 60. XX w. zrozumieli, jak wielkie korzyści – jeśli nie teraz, to w przyszłości – przyniesie destrukcja Zachodu od wewnątrz.

 


 

POLECANE
Kłótnia radnej PO z taksówkarzem-imigrantem. Jest oświadczenie Sylwii Cisoń ws. jej wulgaryzmów z ostatniej chwili
Kłótnia radnej PO z taksówkarzem-imigrantem. Jest oświadczenie Sylwii Cisoń ws. jej wulgaryzmów

Sylwia Cisoń, radna PO z Gdańska, wydała oświadczenie po publikacji nagrania z jej sprzeczki z kierowcą taksówki. Początkowo wiadomo był jedynie o zajściu, podczas którego kierowca-imigrant jednej z aplikacji przewozowych zaatakował ją gazem pieprzowym po tym, gdy kobieta zwróciła mu uwagę, że pomylił trasę i wysadził pasażerów w niewłaściwym miejscu. Potem ukazało się nagranie, w którym słychać, w jaki sposób radna wyrażała się podczas rozmowy z kierowcą. 

Niemcy zastanawiają się nad podejrzaną falą zgonów kandydatów AfD. Statystycznie prawie niemożliwe z ostatniej chwili
Niemcy zastanawiają się nad podejrzaną falą zgonów kandydatów AfD. "Statystycznie prawie niemożliwe"

Media prawicowe i społecznościowe piszą o „podejrzanej fali zgonów kandydatów”. W ostatnich tygodniach zmarło siedmiu reprezentujących prawicową AfD. Jedni twierdzą, że to "statystycznie prawie niemożliwe", dw.com pisze z kolei o spiskowych teoriach.

Charlie Kirk (1993-2025), morderstwo wschodzącej gwiazdy… z ostatniej chwili
Charlie Kirk (1993-2025), morderstwo wschodzącej gwiazdy…

Mówią o nim, że był apostołem Jezusa Chrystusa. Chciał prowadzić dialog z ludźmi o przeciwnym światopoglądzie dla urzeczywistnienia wartości jakie wyznawał i dla dobra przyszłości pogrążonej w wewnętrznym konflikcie Ameryki, która przestaje wierzyć w “american dream”, który przeradza się w “scream”

Jest nowy komunikat Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych z ostatniej chwili
Jest nowy komunikat Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych

Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało w niedzielę, że podjęte w sobotę działania wojska nie potwierdziły naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej. Wszystkie decyzje miały na celu zapewnienie maksymalnego bezpieczeństwa obywatelom - podkreślono w komunikacie.

Nowy sondaż. Czego boją się Niemcy po wtargnięciu rosyjskich dronów w polską przestrzeń? z ostatniej chwili
Nowy sondaż. Czego boją się Niemcy po wtargnięciu rosyjskich dronów w polską przestrzeń?

Po wtargnięciu rosyjskich dronów w polską przestrzeń powietrzną, większość Niemców obawia się ataku Rosji na państwo NATO, takie jak Polska lub Litwa, w najbliższej przyszłości – wynika z sondażu przeprowadzonego przez instytut badania opinii publicznej INSA na zlecenie „Bild am Sonntag”. Według sondażu takiego ataku obawia się 62 proc. ankietowanych. 28 proc. nie podziela tych obaw.

Wspaniały sukces polskiego boksu. Mamy złoto i srebro, ale na tym nie koniec Wiadomości
Wspaniały sukces polskiego boksu. Mamy złoto i srebro, ale na tym nie koniec

Agata Kaczmarska w kategorii +80 kg zdobyła złoty, a Julia Szeremeta w 57 kg srebrny medal bokserskich mistrzostw świata w Liverpoolu. W niedzielę o tytuł powalczy Aneta Rygielska (60 kg).

To między innymi on doprowadził do lewitacji magnetycznej pierwszego żywego organizmu w historii [VIDEO] gorące
To między innymi on doprowadził do lewitacji magnetycznej pierwszego żywego organizmu w historii [VIDEO]

By to zrealizować, całe miasto musiało mieć ograniczony dostęp do energii. Dlatego eksperyment przeprowadzono w nocy. Dziś gościem naszego pierwszego w historii kanału „wywiadu rzeki” jest Laureat Nagrody Ig Nobla, Medalu Lorentza, Medal Diraca i Nagrody Wolfa w dziedzinie fizyki, sir Michael Berry.

Bartosz Zmarzlik ponownie mistrzem świata w żużlu z ostatniej chwili
Bartosz Zmarzlik ponownie mistrzem świata w żużlu

Bartosz Zmarzlik po raz kolejny zapisał się w historii polskiego sportu, zdobywając tytuł mistrza świata na żużlu. Polak potwierdził swoją dominację w sezonie, triumfując w klasyfikacji generalnej i zdobywając najwyższe trofeum w światowym speedwayu.

Świat zapomniał o sowieckich zbrodniach. A najszybciej zapomnieli Rosjanie tylko u nas
Świat zapomniał o sowieckich zbrodniach. A najszybciej zapomnieli Rosjanie

O zbrodniach i bestialstwach sowieckich, które miały miejsce na Polakach od 17 września 1939 roku, zapomniał nie tylko świat, ale również współczesne pokolenia Polaków. Tylko nieliczne osoby przypominają o tych wydarzeniach, traktując je jako przestrogę przed zagrożeniem, które wciąż istnieje i pozostaje aktualne. Nikt również nie porusza kwestii odszkodowań od Rosji.

Radna Platformy zaatakowana w Gdańsku przez taksówkarza-imigranta Wiadomości
Radna Platformy zaatakowana w Gdańsku przez taksówkarza-imigranta

Sylwia Cisoń, radna Gdańska, przeżyła dramatyczną sytuację w Gdańsku. Kierowca jednej z aplikacji przewozowych zaatakował ją gazem pieprzowym po tym, jak zwróciła mu uwagę, że pomylił trasę i wysadził pasażerów w niewłaściwym miejscu. Dodatkowo kierowca nie znał języka polskiego, co wskazuje, że był cudzoziemcem, imigrantem.

REKLAMA

[Tylko u nas] Grzegorz Kuczyński: Uznanie Donbasu to nie koniec. To jeden z etapów operacji

Uznanie quasi-państewek w okupowanym Donbasie wciąż nie jest „ostatecznym rozwiązaniem kwestii ukraińskiej”. To dopiero jeden z etapów operacji. Sposób, w jaki Władimir Putin wypowiadał się o Ukraińcach i Ukrainie w swym wystąpieniu po podpisaniu dekretów o uznaniu „republik ludowych”, wskazuje, że zniszczenie państwa ukraińskiego i narodu ukraińskiego stało się obsesją ponurego gospodarza Kremla.
Rosyjskie haubice Koalicja-SW [Tylko u nas] Grzegorz Kuczyński: Uznanie Donbasu to nie koniec. To jeden z etapów operacji
Rosyjskie haubice Koalicja-SW / EPA/YURI KOCHETKOV Dostawca: PAP/EPA

21 lutego 2022 roku Rosja jedynie zalegalizowała – z własnego punktu widzenia – swoją okupację części Donbasu. Nie może już mówić, że to konflikt domowy, a ona nie jest stroną, tylko mediatorem między Kijowem a „separatystami” (od 2014 roku określanymi też jako „watniki” – od ubioru „bojowników”, w Polsce znanego jako kufajka). W obecnej sytuacji w koszu lądują nie tylko porozumienia mińskie, ale i format normandzki, który miał zadbać o pokojowe uregulowanie konfliktu w Donbasie. W ten sposób Putin niewątpliwie traci pewne narzędzie polityczne, którego mógł używać zarówno wobec Kijowa, jak i Zachodu. Co oznacza więc decyzja Kremla? Po pierwsze, stratedzy z otoczenia Putina uznali, że próby wyegzekwowania porozumień mińskich to tylko strata czasu. Nic się nie udało z tym zrobić, a Ukraina zyskała lata na odbudowę swej armii, gospodarki i zbliżenie z Zachodem. Decyzja o uznaniu „Donieckiej Republiki Ludowej” i „Ługańskiej Republiki Ludowej” wskazuje, że prawdą były doniesienia, iż w kwestii Ukrainy i Donbasu do łask wraca Władisław Surkow, zaś odsuwany jest na bok Dmitrij Kozak, orędownik użycia autonomii Donbasu w ramach Ukrainy do jej destabilizacji i utrzymania na zawsze poza strukturami zachodnimi.

Po co więc Putinowi Donbas? Po pierwsze, nadal może używać go jako karty w grze z Zachodem i Kijowem. Wszak nie anektował Doniecka i Ługańska, co by zamykało z punktu widzenia Kremla wszelką dyskusję, jak w przypadku Krymu. Te „niepodległe” quasi-państewka, a tak naprawdę taka putinowska „generalna gubernia”, mogą być zaczątkiem czegoś, co w 2014 roku nazywano projektem Noworosji. Czyli budowy „innej Ukrainy”, oczywiście nie pod nazwą Ukraina (tego by Putin nie ścierpiał, co dał do zrozumienia w swym poniedziałkowym wystąpieniu, gdzie odmówił Ukrainie prawa do istnienia). To na pewno groźne dla Kijowa. Bo po „republikach ludowych” może przyjść kolej na pozostałe części obwodów donieckiego i ługańskiego, pozostające poza strefą okupacji rosyjskiej. Potem może na Mariupol i całe Priazowje? Potem obwód odeski? A może znów Charków czy Chersoń? Taka taktyka salami, tyle że polegająca na systematycznym odkrawaniu od Ukrainy kolejnych kawałków jej terytorium. Skoro strategia porozumień mińskich nie zadziałała, to właśnie tego rodzaju – dużo ostrzejsza – polityka destabilizacji Ukrainy doprowadzi do zmian w Kijowie?

Nie ma bowiem wątpliwości, że priorytetem Putina pozostaje odzyskanie kontroli nad całą Ukrainą. Choćby w takim charakterze jak sprzed 2014 roku, zwłaszcza z czasów Janukowycza. Presja militarna, gospodarcza (blokada morska, zakończenie tranzytu gazu) i polityczna z użyciem zachodnich pożytecznych idiotów miałyby zmusić Ukrainę do ustępstw. Tyle że podobne narzędzia nie zadziałały przez osiem lat. Niewykluczone więc, że na Kremlu doszli do wniosku, iż Ukraina jako całość, jako kraj pozostający w szarej strefie, czyli de facto w strefie wpływów Moskwy, jest już stracona dla Rosji. Skoro tak, skoro Ukraińcy tak bardzo chcą na Zachód, trzeba ich jak najbardziej osłabić, wykrwawić wręcz, nie tylko gospodarczo, ale być może dosłownie. Jeśli w najbliższych dniach Moskwa nie przekona Zachodu, że musi wymusić na Kijowie ustępstwa wobec Rosji, możliwa jest realizacja kolejnych etapów planu operacji. Co to będzie?

Oczywiście działania militarne i ekonomiczne. Wystarczy seria działań dywersyjnych, żeby zatrzymać tranzyt gazu przez Ukrainę i zrzucić winę na Kijów, tak by nie płacić stawek ustalonych w kontrakcie. Do tego blokada morska portów ukraińskich pod byle pretekstem. Jeśli chodzi o działania militarne, najbardziej oczywista jest ograniczona ofensywa w Donbasie – pod pretekstem chęci neutralizacji ukraińskich sił prowadzących rzekomo morderczy dla cywilów ostrzał „republik ludowych”. Tego typu eskalacja miałaby wzmocnić presję Moskwy na dyplomatów zachodnich i wzmocnić narrację – co ciekawe, szczególnie mocno forsowaną od dawna przez USA – o ryzyku wielkiej wojny, rzezi ludności cywilnej, okupacji, terroru itd. Jeśli faktycznie Kreml chce rozmawiać jeszcze z Amerykanami (planowane spotkanie Ławrowa z Blinkenem), w najbliższych kilkudziesięciu godzinach Rosja raczej nie będzie kontynuować inwazji w głąb Ukrainy. Ale też nie można wykluczyć, że to wszystko blef, że decyzja na Kremlu zapadła i nic jej nie zmieni. Naga siła to najlepsze, czego należy użyć – doszedł być może do wniosku Putin, z pewnością doskonale poinformowany o stanie duchowym elit zachodnich, które będą wciąż dużo mówić, ale brakuje im „cojones”, by podjąć z Rosją twardą grę, włącznie z użyciem cyberataków i demonstracji militarnych. Tylko taki język przemawia do Putina i jego reżimu. Problem w tym, że to język zupełnie obcy obecnym elitom zachodnim, wywodzącym się ideologicznie z 1968 roku. Tak oto czekista Putin zbiera owoce swych poprzedników z KGB, którzy wtedy, w latach 60. XX w. zrozumieli, jak wielkie korzyści – jeśli nie teraz, to w przyszłości – przyniesie destrukcja Zachodu od wewnątrz.

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe