Czy ktoś kiedyś postawi tamę tym niemieckim propagandowym, iście goebellsowskim kłamstwom? Przerażające jest to, że w samych Niemczech, choć wielu dostrzega problem (widać to w Internecie) i sami nazywają rzecz po imieniu, czyli "Polenhetze", nie widać, by kiełkował przeciwko temu choćby najmniejszy nawet faktyczny opór. Nawet w ich mediach niezależnych - a przecież takie tam są i zdają się być coraz bardziej popularne - nie spotkałem się jeszcze praktycznie z żadnym głosem, który by te kłamstwa prostował czy choćby tylko próbował przedstawiać sytuację w naszym kraju w sposób nieco bardziej wyważony.
Przecież u nas, gdyby w naszych mediach codziennie rozpowszechniane były kłamliwe informacje o naszym zachodnim sąsiedzie, to odezwałby się cały chór obrońców dobrego imienia "czołowej europejskiej demokracji". Zresztą i tak się odzywa, choć nie dostrzegam u nas jakichś karygodnych kłamstw na temat sytuacji w Niemczech, co najwyżej niepotrzebne przejaskrawienia. A u nich te wierutne kłamstwa na nasz temat wprost wylewają się z mediów tego ich głównego ścieku (i wścieku), i z wyjątkiem niektórych internautów, nikt na to nie reaguje.
Tutaj, w samym tekście, o Polsce niczego co prawda nie ma (mowa jest o niedoborach nauczycieli w niemieckim szkolnictwie), ale w podpiętym filmie, gdzie bohaterką jest między innymi polska germanistka, która codziennie podróżuje z Polski do Niemiec, by wesprzeć niemiecki system oświaty, jedno z pierwszych zdań brzmi tak:
"(...) Krótko przed siódmą, ta z wykształcenia germanistka, rusza w drogę by przekroczyć granicę - między Polską, krajem, gdzie po reformie szkolnictwa zwolnionych zostało tysiące nauczycieli, i Niemcami, gdzie rozpaczliwie szuka się nauczycieli. (...)
źródło:
spiegel.deMarian Panic#REKLAMA_POZIOMA#