[tylko u nas] J. Saryusz-Wolski: Artykuł 7. Wniosek upadnie. Timmermans będzie mógł udać się na emeryturę
Wysłuchana, nie przesłuchana. To bardzo ważne. Przesłuchanie to jest podsądnego w sądzie lub prokuraturze.
Trafna uwaga, bardzo wiele mediów pisze dzisiaj o „przesłuchaniu Polski”.
Jest to błąd.
Czy zatem to wysłuchanie jest skutkiem tego, że nasz rząd nie dogadał się z Fransem Timmermansem? Można tak to rozumieć?
Nie. To jest naturalna konsekwencja wniosku Komisji Europejskiej z grudnia 2017 roku do Rady o uruchomienie procedury artykułu 7. Takie wysłuchanie powinno być robione przez prezydencję bułgarską, z własnej woli, a nie na prośbę czy żądanie Komisji. Komisja tutaj przekroczyła swoją rolę. Jej rola powinna zakończyć się w grudniu, kiedy wystąpiła z artykułem 7. do Rady. Potem już przepisy mówią, że to się zaczyna od wysłuchania. Mamy tutaj dwie fazy: faza 7.1 i faza 7.2. W fazie 7.1 do odrzucenia wniosku jest potrzebnych sześć krajów wstrzymujących się, lub głosujących przeciwko. A w fazie 7.2 do odrzucenia wniosku wystarczy, aby jeden kraj zagłosował przeciw.
Rozumiem, że jesteśmy w fazie 7.1?
Jesteśmy w fazie 7.1 i ona jest po raz pierwszy stosowana, w niektórych kręgach panuje z tego powodu wielkie podniecenie. Rachuby, że Komisja działała w dobrej wierze i wycofa swój wniosek z Rady były jak się okazuje płonne. W tej chwili w najlepszym interesie Polski jest, aby jak najszybciej doszło do głosowania, żeby ten wniosek upadł, bo on musi upaść, jeśli nie w pierwszym, to w drugim podejściu.
Czy jest szansa, że w pierwszym głosowaniu wniosek upadnie?
Jest duża szansa, ponieważ jeśli policzyć kraje, które chcą zagłosować przeciw, tak jak Węgry, lub się wstrzymać… wymieniam potencjalnych wstrzymujących się: Estonia, Łotwa, Litwa, Słowacja, Czechy, Bułgaria, Rumunia, Słowenia, Chorwacja, Malta, Włochy. To już jedenaście krajów. Wystarczy, że sześć z nich się wstrzyma, procedura upada i cały wniosek idzie do kosza.
Jednak jeśli procedura po pierwszym głosowaniu nie upadnie, to co nam grozi?
Następuje przejście do fazy 7.2. One się różnią tym, że w pierwszej fazie było stwierdzenie „poważnego ryzyka” naruszenia praworządności, a w drugim jest już mowa o zagrożeniu praworządności. To jest dwufazowe. I w drugiej fazie musi być jednomyślność, wystarczy jeden kraj przeciw i wniosek upada. „Oskarżony” nie głosuje. Teoretycznie można sobie wyobrazić, że na jednym posiedzeniu odbywa się jedno i drugie głosowanie i rzecz się zamyka. Wiadomo było od początku, że to się tak musi zakończyć. Ale polski rząd działał w dobrej wierze, wykazał maksimum dobrej woli jeśli chodzi o zmiany. Komisja nie działała w dobrej wierze, jej zależało wyłącznie na grillowaniu Polski po to, żeby osłabić jej pozycję w negocjacjach o budżecie i o migracji. Dlatego czas najwyższy powiedzieć sprawdzam.
Jeśli wniosek upadnie, Frans Timmermans straci wszystkie narzędzia do atakowania Polski za rzekome problemy z praworządnością?
Frans Timmermans może wtedy spokojnie udać się na emeryturę.
Kto ponosi odpowiedzialność za całe to zamieszanie?
Komisja Europejska, która wyszła poza swoje kompetencje. Lektura traktatów wykazuje wyraźnie, że wymiar sprawiedliwości jest w kompetencji krajów członkowskich, a nie kompetencją unijną. KE nie może występować w obszarach, gdzie Unia nie ma kompetencji. Cała procedura oparta o te tzw. ramy praworządności została przez służby prawne Rady określona jako pozatraktatowa, czyli nielegalna. To co robi KE – mówiąc bardzo dyplomatycznie – jest nadinterpretacją prawa. A mówiąc po polsku mamy do czynienia z falandyzacją prawa. Czyli wychodzenie poza ramy kompetencji, których UE tak naprawdę w tej materii nie ma.
Nie sposób pominąć także roli opozycji w całym tym procesie.
Działania opozycji były główną rolą sprawczą uruchomienia tej procedury. Gdyby polska opozycja od początku zachowywała się jak wszystkie inne opozycje, tzn. nie używała instytucji europejskich przeciwko własnemu krajowi... jest to naprawdę coś unikalnego. Proszę zauważyć: pomimo wielkich kontrowersji opozycja choćby hiszpańska tak się nie zachowuje. Tej procedury wobec Polski nikt by nie wytoczył gdyby nie był nękany, naprowadzany, przecież wiadomo, że niektóre dokumenty były wręcz pisane przez „totalną”. Robili wszystko, żeby wymóc na Komisji i na Parlamencie uruchomienie tej procedury w ramach akcji „ulica-zagranica”.
Swego czasu media przedstawiały rzekomy spór pomiędzy Fransem Timmermansem, a Jeanem-Claude Junkcerem, jakoby Juncker miał być bardzo ugodowy i dążący do złagodzenia konfliktu z polskim rządem, a Timmermans miał to blokować. Czy tak było naprawdę?
To była podręcznikowa klasyka – gra w dobrego i złego policjanta. Pokazał to dobitnie finał tej sprawy.
#REKLAMA_POZIOMA#