Pracował w żłobku, promował gender, okazał się pedofilem

Co musisz wiedzieć?
- Allec Sander de Oliveira Ribeiro jest kolejnym przypadkiem aktywisty geneder, który został oskarżony o pedofilię
- Pedofil został przyłapany na posiadaniu pornografii dziecięcej, z której część miała być jego "produkcją"
- Na razie śledztwo wykazało, że jego ofiarami mogło paść sześcioro dzieci. Jednak ofiar może być więcej
W Florianópolis w Brazylii, doszło do szokującego aresztowania. Lokalny aktywista gender, który promował akceptację dla “zmiany płci”, został oskarżony o pedofilię. Niestety, jak w innych, podobnych przypadkach, mężczyzna zapewnił sobie przed zatrzymaniem dostęp do dzieci. Zanim „zgarnęła” go policja, zwolennik transowej ideologii zdążył już prawdopodobnie skrzywdzić wielu nieletnich.
Wyznania dzieci
Do wielu przestępstw pedofilskich dochodzi w kręgu osób najbliższych, pod wpływem chwili i uzależnienia, na przykład alkoholizmu. Niektórzy pedofile jednak podle planują swoje przestępstwa, zdobywając dostęp do dzieci cudzych. Tak było też w przypadku 34-letniego Alleca Sandera de Oliveira Ribeiro, asystenta w placówce edukacyjnej dla najmłodszych Brazylijczyków. Ten, żeby móc zdobyć dostęp do swoich ofiar, zaczął bowiem pracować w żłobku.
Mężczyzna znany był ze swojego zaangażowania w ruchy LGBT, w szczególności z promowania ideologii gender. W swoich mediach społecznościowych zamieszczał, dla przykładu, grafiki promujące transseksualizm. „Osoby trans są cool i mają rację co do swojej płci” - czytamy w niektórych publikacjach w socjalach zatrzymanego. Poza aktywnością online, Ribeiro działał też lokalnie, promując skrajną lewicę w okolicznych kręgach polityki i mediów.
Śledztwo przeciwko niemu rozpoczęło się w czerwcu bieżącego roku, po tym jak rodzice kilkorga dzieci, z którymi Ribeiro miał kontakt, zgłosiły niepokojące zmiany w zachowaniu swoich pociech. Dzieci uczęszczające do Centrum Edukacji Dziecięcej Nossa Senhora de Lourdes, gdzie pracował trans aktywista, zaczęły, mówiąc dokładniej, być lękliwe i wycofane. Dodatkowo, w zachowaniu dzieci pojawiły się wulgarne gesty, a niektóre z nich zaczęły unikać towarzystwa dorosłych mężczyzn. Rodzice, zaniepokojeni tymi symptomami, porozmawiali o wszystkim ze swoim potomstwem. Ku przerażeniu rodziców, dzieci (niezależnie od siebie) wyznały im, że były molestowane.
Krzywdzące materiały
1 lipca policja aresztowała więc Ribeiro. W trakcie przeszukania jego domu funkcjonariusze zabezpieczyli natomiast urządzenia elektroniczne, na których znaleziono ponad 6000 plików zawierających materiały z dziecięcą pornografią. Co gorsza: nie były to materiały „zwyczajnie” pobrane z internetu. Ribeiro nakręcił prawdopodobnie większość z nich samemu! To odkrycie, oczywiście, dodatkowo obciążyło podejrzanego. Ten przebywa obecnie w areszcie tymczasowym i czeka na proces. Jeśli zostanie uznany za winnego, grozi mu do 20 lat więzienia.
Media krytyczne wobec tęczowej lewicy dowiedziały się o zatrzymaniu aktywisty i zaczęły nagłaśniać jego pedofilskie skłonności i genderowy aktywizm. Obie sprawy bowiem były, jak się zdaje, powiązane.
Na swoich profilach w mediach społecznościowych Ribeiro często eksponował bowiem takie symbole takie jak tęczowa flaga czy flaga transseksualizmu, co – jak twierdzą niektórzy – mogło pomóc mu w zdobyciu zaufania bardziej „postępowych” rodziców. Jak zauważył brazylijski dziennikarz Lorran Barentin w artykule dla Jornal Razão, Ribeiro publikował również treści związane z popularnymi postaciami z kreskówek i młodzieżowymi mediami, co mogło być „potencjalną strategią maskowania przestępczych zachowań”. W prostych słowach: pedofil w swojej działalności online wybierał obrazki, które były popularne wśród dzieci. To miało pewnie przyciągnąć do niego najmłodszych i ułatwić mu kontakt z ofiarami nawet poza żłobkiem.
Ból rodziców
Zdruzgotani są, oczywiście, rodzice skrzywdzonych:
„Najgorsze jest to, że był blisko nas wszystkich. Używał odpowiednich słów, mówił właściwe rzeczy, nikt go nie podejrzewał. Ale teraz maska opadła”
- czytamy w ich wywiadach w zagranicznych mediach. Ribeiro budował więc wizerunek osoby godnej zaufania, co pozwoliło mu na długotrwałe ukrywanie swoich działań.
Śledztwo wykazało, że zarzuty dotyczą co najmniej sześciorga dzieci. Niestety, policja zakłada, że ofiar może być więcej.
Szokujące zatrzymanie wydarzyło się też w szczególnym politycznie momencie: w Brazylii trwa od jakiegoś czasu debata na temat potrzeby reform w systemie edukacji i opieki, aby lepiej chronić najmłodszych przed nadużyciami. Rodzice dzieci ze żłobka, w którym pracował pedofil, domagają się natomiast sprawiedliwości i większej przejrzystości podczas zatrudniania osób pracujących z nieletnimi. Władze zapowiedziały zaś, że śledztwo będzie kontynuowane, aby ustalić, czy Ribeiro działał sam, czy też mógł współpracować z innymi pedofilami.