Nie jestem w stanie ocenić merytorycznie kontrowersyjnej dla wielu ustawy zwanej „piątką Kaczyńskiego” ani merytorycznej dyskusji na jej temat. Choć być może powinienem się tego wstydzić, nie interesowałem się nigdy warunkami, w jakich hoduje się zwierzęta futerkowe. Nie mam też pojęcia o technicznych szczegółach uboju rytualnego ani o skali eksportu pozyskiwanego w ten sposób mięsa. Może być, że nasi producenci drobiu i wołowiny faktycznie mogą stanąć nad przepaścią.
Prezydent Trump czuje się lepiej i pewnie w momencie druku tego felietonu wróci na ring kampanii wyborczej z nowymi, bardziej uporządkowanymi pomysłami. Tym bardziej że w cieniu kampanii wyborczej dzieją się bardzo ciekawe rzeczy obnażające hipokryzję i nadużywanie władzy niektórych liderów Partii Demokratycznej.
W sprawie tzw. Zielonego Ładu, czyli wymuszonej przez zideologizowaną Unię Europejską transformacji energetycznej, Premier Morawiecki miał nam przywieźć „wielki sukces”, tymczasem wiele wskazuje na to, o czym w dość ostrych słowach mówi stanowisko Prezydium KK NSZZ „Solidarność” i Zespołu ds. Polityki Klimatycznej KK NSZZ „Solidarność”, że „wszystko wskazuje na to, że jesteśmy przez polski rząd błędnie informowani”. Sądząc z działań i zaniechań rządu, można wnioskować, że Polska nie wynegocjowała żadnej specjalnej ścieżki w dochodzeniu do celów Zielonego Ładu, a raczej ma je zrealizować szybko i ze szkodą dla swojej konkurencyjności.
– Różnice są twórcze, tworzą napięcie, a na rozwiązaniu napięcia polega postęp ludzkości. Rozwiązywaniu napięć służy dialog – to jeden z ważnych wątków najnowszej encykliki papieża Franciszka „Fratelli tutti”. Na ile owocny okaże się dialog społeczny w Polsce w ramach kompetencji władzy wykonawczej, zwłaszcza wobec wyzwań szczególnie trudnych, stojących przed tą władzą... Zwłaszcza gdy NSZZ „Solidarność” wzywa tę władzę/rząd do dialogu, do rozmów w sprawie wielkiego znaczenia: transformacji energetycznej – pisze w najnowszym numerze „Tygodnika Solidarność” Teresa Wójcik. To właśnie przyszłej współpracy Solidarności i i zrekonstruowanego rządu dotyczy najnowszy numer „Tygodnika Solidarność”
Nigdy nie byłem fanem koszykówki – ha, ha, ha – już słyszę te szydercze śmiechy – rzeczywiście urosłem na 164 centymetry i ani jednego więcej, koszykówka na WF-ie była dla mnie mordęgą. Natomiast w ogóle nie o to chodzi. W siatkówkę również grają raczej wysocy, a lubię ją oglądać. Nawiasem mówiąc mój śp. Ojciec, nauczyciel WF-u, był również trenerem siatkówki. Po prostu za koszykówką nie przepadam.
Nigdy nie byłem fanem koszykówki – ha, ha, ha – już słyszę te szydercze śmiechy – rzeczywiście urosłem na 164 centymetry i ani jednego więcej, koszykówka na WF-ie była dla mnie mordęgą. Natomiast w ogóle nie o to chodzi. W siatkówkę również grają raczej wysocy, a lubię ją oglądać. Nawiasem mówiąc mój śp. Ojciec, nauczyciel WF-u, był również trenerem siatkówki. Po prostu za koszykówką nie przepadam.
Pasmo spektakularnych sukcesów Prawa i Sprawiedliwości mamy już za sobą, i to z wielu powodów. Kryzys wywołany pandemią pokrzyżował plany rządu na najbliższe miesiące i lata, trzeba wszystko weryfikować, a i tak nie wiadomo, jaka będzie kondycja światowej gospodarki choćby za pół roku.
4 października 2018 r. została uchwalona ustawa o pracowniczych planach kapitałowych (PPK). Pracownicze plany kapitałowe są ważnym narzędziem budowania dodatkowych oszczędności na starość. Dopłaty od państwa oraz ich względna powszechność mogą pozwolić na zgromadzenie środków, które będą istotne nie tylko z perspektywy najmłodszych pracowników, ale i dzisiejszych 30- czy 40-latków. Nie można jednak zapominać, że wprowadzenie pracowniczych planów kapitałowych nie rozwiązuje jednego z podstawowych problemów polskiego systemu zabezpieczenia na starość, którym jest brak jego całościowej powszechności.
Dawno już żadne kłamstwo nie miało tak dużego rozgłosu, jak to o rzekomych strefach wolnych od LGBT w Polsce. Cyniczna i konsekwentna kampania oszczerstw doprowadziła do tego, że w tej sprawie dyskutowano już nie tylko na forum Parlamentu Europejskiego, ale nawet w Stanach Zjednoczonych.
Nieopracowaną do końca kwestią jest udział towarzyszy pochodzenia żydowskiego w najwyższych władzach sowieckich. Naturalnie w większości nie byli to sztetlowi i miejscy Żydzi, jidiszowojęzyczni jak na Białorusi. Chodziło głównie o asymilantów, nawet w drugim czy trzecim pokoleniu. Na przykład w 1917 r. w Komitecie Centralnym partii komunistycznej zasiadało około 30 proc. bolszewików żydowskiego pochodzenia. Wszyscy byli rosyjskojęzyczni, mało kto znał jidisz jako język ojczysty. Potem ich liczba stopniowo spadała, bo kooptowano coraz więcej nieżydowskich tubylców, zwykle „chamokomunę”, począwszy od wojny domowej, ale potem szczególnie od tzw. naboru leninowskiego w 1924 r. Następowało stopniowe wypieranie mniejszości narodowych przez rosyjską większość.
– Zrobiono z nas „strefę wolną od LGBT”, „samorząd homofobiczny”, posługując się niesprawiedliwymi skrótami myślowymi i fake newsami – mówi radny Kraśnika Tomasz Saj w rozmowie z Agnieszką Żurek.
A w Milwaukee liście zaczęły spadać na tablice reklamujące kandydatów na prezydenta USA, oznajmiając jednocześnie, że rozpoczęły się najważniejsze wybory prezydenckie na świecie.
Generalnie jestem mocno mięsny. Niektórzy mówią, że to kwestia grupy krwi, ja tam nie wiem. Wiem, że jeżeli dziennie nie zjem jakiegoś kawałka mięsa, to mnie głowa boli (dlatego piątki bywają trudne). Na śniadanie kiełbasa, na obiad kotlety, na kolację kiełbasa. Żadna tam „wędlina”, „wędlina” to dzisiaj nie jest mięso, no, chyba że przywiozę jakąś prawdziwą z Podlasia. I ma być mięso, a nie dużo wypełniaczy i trochę mięsa, witaminy ewentualnie później na zakąskę. A jak mi kiedyś Spurek z Kaczyńskim będą chcieli utrudnić jedzenie mięsa, to uczciwie ostrzegam, że będę musiał kogoś zjeść. Szanuję wegetarian, nic do nich nie mam, ale sam zostać nie planuję. I odmawiam współpracy w tym zakresie.
Niedawna wypowiedź dla niemieckiego radia publicznego, jakiej udzieliła prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, była dla mnie szczególnie bolesna. Nie mam wobec pani prezydent wielkich oczekiwań, nieraz bowiem udowodniła, że istotne dla mnie wartości dla niej nie mają żadnego znaczenia.
Pierwszy element monumentu trafił do miasta w październiku 2018 roku. To ryngraf z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej, patronki Żołnierzy Wyklętych, ale też patronki Mielca.
Kohelet i jego „marność nad marnościami” wciąż zachowuje aktualność, a jego rozważania na inne tematy mogą i powinny stać się szkołą życia mądrego i odpowiedzialnego.
O Kraśniku, liczącym kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców mieście położonym na Lubelszczyźnie, zrobiło się głośno w całej Polsce. Powód? Uchwała miejskich radnych sprzeciwiających się promocji w ich mieście ideologii LGBT. – To właśnie ofensywie ideologii LGBT i atakach na polskie samorządy, które jej się sprzeciwiają poświęcony jest najnowszy numer „Tygodnika Solidarność”.
Umówiliśmy się ze Starszym, że będziemy razem czytać. Całkiem nam to idzie. Siadamy sobie wieczorem i czytamy książki, które razem kupiliśmy w księgarni. Dzięki temu ja znajduję czas na czytanie – w końcu mu obiecałem – a Starszy przekonuje się, że książki nie gryzą. On czyta książkę o lądowaniu w Normandii (historia II wojny światowej to jego konik), a ja oczywiście fantastyczną, chiński przebój SF sprzed paru lat „Problem trzech ciał” Cixin Liu. No i muszę Wam powiedzieć, że choć książkę wybrałem dość przypadkowo, to wydaje się – jak na SF przystało – prorocza.
Andrew Sloin zbudował dużo bardziej zniuansowany portret masowego żydowskiego wsparcia bolszewików na najniższym poziomie w Białorusi. Po pierwsze, badacz ten wychodzi z założenia, że „Wbrew temu, co antysemicka logika dyktuje, ci Żydzi wcale nie «zrobili» bolszewizmu czy rewolucji; raczej – jak podkreślamy – to rewolucja stworzyła z Żydów bolszewików”. Po drugie, uważa, że formacyjnym doświadczeniem były pogromy antyżydowskie, a szczególnie wojna polsko-bolszewicka. Po trzecie, podkreśla, że Żydzi na Białorusi faktycznie brali udział masowo w rewolucji, lecz wynikało to nie tylko z pogromów, ale z faktu, że ludność ta stanowiła połowę populacji miejskiej, gdzie przede wszystkim działały skrajnie lewicowe partie, usadowiły się rewolucyjne władze i dochodziło do większości radykalnych konwulsji.
„58 lat temu w lasach okalających wsie Gruszka i Jóźwików, I i II Brygady AL oraz walczące razem z nami radzieckie oddziały partyzanckie, stoczyły śmiertelny bój z przeważającymi siłami hitlerowskiego okupanta” – tak o bitwie pod Gruszką, rozegranej 29 września 1944 r. pisał przed laty „Głos Kombatanta Armii Ludowej”.