I Transport [Polaków] do Auschwitz: kpt. Tadeusz Paulone ps. "Lisowski" nr. obozowy 329 Część II

Kapitan Paulone jest niewątpliwie jednym z prawdziwych patriotów, z tych, którzy dla Ojczyzny nie szczędzą sił, nie unikają trudów i cierpień, a nawet świadomie i dobrowolnie składają życie na Jej ołtarzu. Zginął 11 października 1943 roku w Oświęcimiu.
 I Transport [Polaków] do Auschwitz: kpt. Tadeusz Paulone ps. "Lisowski" nr. obozowy 329 Część II
/ Zbiory Stanisława Wcisło
Ciekawa to postać, a tak mało znana, nawet w swych rodzinnych stronach. Wzór trwania na stanowisku nie dla chwilowej kariery, wygodnego życia, poklasku widzów – lecz dla wyższego celu, jakim jest dobro Ojczyzny. Godny naśladowania dla wszystkich, którzy naprawdę pragną Ją kochać – niezależnie od tego, gdzie będą pracować i jak potoczą się ich losy.

Służąc w Cieszynie, w roku 1936 poznał panienkę o nazwisku Roma Sygnarska. Była to córka nauczycieli mieszkających pod Dębicą. Do gimnazjum chodziła w Cieszynie. Miłość była głęboka i wzajemna.

Oto co pisze o tym sama Roma Sygnarska w liście do matki Tadeusza:

„Chodziłam wówczas do ósmej klasy gimnazjalnej w Cieszynie, gdy w lutym 1936 roku poznałam Pani syna. Nie mogłam go nie pokochać – Miał coś czarującego w obejściu (...) a poza tym był człowiekiem nadzwyczaj uczciwym, bardzo dobrym i uczynnym, o prawym charakterze (...) Był ceniony w wojsku przez przełożonych (...) przepowiadano mu świetną karierę. Dosyć na tym, że nie widziałam poza nim świata.

Nie wiem dlaczego pokochał mnie i on (...) pewnie wiedział, że jestem mu oddana i bardzo go kocham, bo było przecież mnóstwo kobiet ładniejszych i bardziej wartościowych ode mnie, które chętnie nazwałyby go „swym”.

 Niestety, ja jestem biedna, a aby wyjść za mąż za wojskowego, który nie był kapitanem, trzeba było złożyć parę ładnych tysięcy w ministerstwie. Tak więc czekaliśmy: ja koło Dębicy, u moich rodziców, on w Cieszynie. Od czasu do czasu przyjeżdżał do mnie, a gdy ja miałam więcej wolnego czasu niż on, to z kolei ja jeździłam do Cieszyna. (...) Ale nie doczekałam się na ślub. Wybuchła wojna...”

     Piękna to miłość i warta opisu – szkoda tylko, że nie doszło do szczęśliwego finału, jak to bywa w romansach lub bajkach. Widmo wojny było natomiast realne.

     W połowie roku 1939 nastąpiły nominacje oficerskie. Jan Homa, wujek Tadeusza – na stopień majora, zaś Tadeusz - na stopień kapitana. Radość, gdyż teraz – jako kapitan – będzie mógł zawrzeć związek małżeński z ukochaną Romą. Radość jednak przedwczesna. Dnia 1 września Tadeusz, jako dowódca zwiadu konnego 4 PSP w Cieszynie, wyrusza na front.

     Niestety, nie znamy jego udziału w kampanii wrześniowej. Przeżył ją jednak zdrowo, bez odniesienia ran. Uniknął niewoli. Natomiast jego wujek – Jan Homa – poległ na polu walki. O dalszych losach Tadeusza dowiadujemy się nieco dzięki temu samemu listowi Romy, który cytowaliśmy powyżej. Czytamy w nim:

„10 września 1939 roku przyszedł do nas Tadzio zarośnięty (...) z dwoma kolegami w pełnym uzbrojeniu. (Niemcy byli tu już od trzech dni).  (...) Przebraliśmy ich w cywilne ubrania i tego samego wieczoru wywiozłam ich do znajomego leśniczego. Tam odpoczęli dwa dni i już w cywilu, ale z bronią w ręku (co groziło śmiercią) poszli za wojskiem, aby dołączyć do oddziałów”.

    Z tych zdań wynika, że oddział  Tadeusza został rozbity, a jemu i jego kolegom udało się  wymknąć i uniknąć niewoli. Po odpoczynku udali się w kierunku frontu, by kontynuować walkę. To jednak im się nie udało i wkrótce – jak pisze dalej pani Roma w swym obszernym liście: „Dokładnie po tygodniu wrócił do nas Tadzio. Rosjanie wkroczyli i nie było sensu iść dalej. Siedział u nas trzy tygodnie.”

    Te trzy tygodnie to okres przygotowania do dalszego życia. Wraz z panną Romą snuli plany na przyszłość. Ponieważ w szkole, w której uczyli rodzice Romy, kwaterowało wojsko, zaś Tadeusz nie miał żadnych cywilnych dokumentów, pobyt w tej miejscowości  stawał się niebezpieczny. Postanowiono więc, że wróci do Tymbarku, gdzie w sposobnym czasie zawrą związek małżeński. W Tymbarku, ze względów bezpieczeństwa, nie zamieszkał u ciotki, lecz w tzw. „Starym Dworze”, u administratora miejscowych dóbr ziemskich,  Mariana Prekla. Wcześniej jeszcze – z tych samych powodów – przez krótki czas ukrywał się na terenie Rabki, w willi inż. Antoniego Grochowolskiego. Mieszkając tam nawiązał kontakt z majorem Franciszkiem Galicą, szefem tworzącego się na tamtejszym terenie podziemia.

W Tymbarku zjawił się pod koniec października i został zatrudniony (fikcyjnie) przez dziedziczkę tutejszych dóbr ziemskich, Zofię Turską na stanowisku gajowego lasów pod Mogielicą. To daje mu dużą możliwość kontaktowania się z innymi oficerami WP, z którymi rozpoczyna organizować w terenie tajne komórki ruchu oporu.

     W pierwszych dniach stycznia 1940 r., dzięki pracownikom Urzędu Gminy w Tymbarku,

a szczególnie Michałowi Macko, Tadeusz Paulone otrzymuje nowe dokumenty na nazwisko „Tadeusz Lisowski, urodzony w miejscowości Krzywczyce koło Lwowa, dnia 23 lipca 1909 roku.” Pod takim też nazwiskiem Podhalańska Spółdzielnia Owocarska w Tymbarku wydała mu dokument (również fikcyjny), że jest zatrudniony w tej placówce jako zbieracz ziół  i runa leśnego, co dawało mu możność stosunkowo swobodnego poruszania się w terenie.

     6 stycznia 1940 r., w domu Stanisława Pyrcia w Tymbarku zorganizowano pierwszą formalną komórkę konspiracyjną, pod przewodnictwem kpt. Tadeusza Paulone. W jej skład weszli:

-       kpt. Tadeusz Paulone – ps. „Lisowski”

-       por. Szymon Pyrć – ps. „Jaskółka”

-       Władysław Duchnik – ps. „Duchniewski”

-       Józef Kulpa - ps. „Owoc”

-       Andrzej Kruczyński – ps. „Horodenko”

-       Michał Macko - ps. „Ryszard”

-       Adam Niesiołowski - ps. „Gawin”

-       Franciszek Sojka - ps.„Kajos”

-       Antoni Surdziel  - ps. „Dzik”

-       Jan Zapała  -  ps. „Osa”

-       bracia Kołowscy.

Wszyscy złożyli przysięgę na krzyż, według tekstu:

 „Wobec Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii Panny Królowej Korony Polskiej kładę swe ręce na ten święty krzyż – znak nadziei i zbawienia – i przysięgam być wiernym Rzeczypospolitej, stać na straży Jej  honoru i Jej wyzwolenia. Walczyć ze wszystkich sił, aż do ofiary samego życia.

    Przysięgam – Prezydentowi Rzeczypospolitej oraz Naczelnemu Wodzowi i jego rozkazom oraz wyznaczonemu Komendantowi będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało. Tak mi dopomóż Bóg!”

     Dokonanie tego aktu potwierdzili wszyscy swymi podpisami na tylnej stronie jednego       z  obrazów religijnych, znajdujących się  w mieszkaniu Stanisława Pyrcia.

    Tak rozpoczęła się oficjalna działalność Ruchu Podziemia na Tymbarskiej Ziemi. Oczywiście, działalność ta miała miejsce już wcześniej. Przecież już 11 grudnia 1939 r. we dworze Zofii Turskiej major Szyćko, ps. Wiktor”, wraz z porucznikiem Janem Cieślakiem, ps. „Maciej” przyjęli przysięgę od rodziny Zofii Turskiej i niektórych pracowników jej dworu. Było to jednak działanie nieoficjalne. Natomiast od dnia 6 stycznia, po złożeniu przysięgi w domu   Pyrcia, działalność ta stała się już oficjalną.

     Kapitan Paulone działał bardzo aktywnie, jednakże był żołnierzem „z krwi i kości” i dlatego praca konspiracyjna nie dawała mu zadowolenia. On pragnął walczyć jak przystoi na żołnierza – otwarcie, z bronią w ręku. Postanawia więc przedrzeć się przez kordon  graniczny i dotrzeć do tworzącej się Armii Polskiej na Zachodzie, której organizatorem i naczelnym wodzem był gen. Władysław Sikorski Rozpoczyna więc odpowiednie przygotowania – rozpoznanie terenu i możliwości przekroczenia granicy. W lutym robi już osobiste przygotowanie  do wymarszu..

    Znów pojawia się u ciotki Kapturkiewiczowej, która pomaga mu w skompletowaniu ekwipunku. W daszek czapki wszywa prawdziwe jego dokumenty. Fałszywe natomiast mają mu służyć jedynie  „na wszelki wypadek” – w czasie przekraczania granicy.

    Wreszcie nastąpiła najcięższa chwila dla Tadeusza i jego najbliższych – chwila pożegnania. Było to pożegnanie bardzo czułe, a zarazem bardzo bolesne – wszyscy bowiem podświadomie przeczuwają, że jest to ich ostatnie już spotkanie. Ciotka, ze łzami w oczach, błogosławiąc go na drogę, czyni znak krzyża świętego na czole i szepce modlitewne błaganie o szczęśliwą drogę, gorąco całuje jego czoło. Tadeusz równie gorąco całuje ręce cioci, dziękując za wszelkie dobro, jakie mu wyświadczyła w życiu i przeprasza za wszystkie kłopoty, jakie jej sprawił swoją obecnością i prosi o pamięć w modlitwie. Ciotka wręcza mu jeszcze specjalny kawałek chleba, tzw. „ułomek”, aby mu nigdy chleba nie brakowało (taki jest bowiem zwyczaj w tej okolicy). Tadeusz ruszył w świat – „w nieznane”.

    Przerzut został ustalony przez granicę w Szczawnicy – w marcu. Tam też zameldował się – w określonym  miejscu  i ustalonym terminie. Początek wyprawy odbył się bez żadnych przeszkód. Dalej jednak los mu nie sprzyjał. Ledwie zdążył przekroczyć granicę   w Szczawnicy i wszedł  na teren Słowacji, zatrzymany został  przez tamtejszą, współpracującą z Niemcami, policję. Natychmiast powiadomiono placówkę gestapo w Nowym Sączu i wkrótce (w Muszynie) nastąpiło przekazanie Tadeusza przez policję słowacką funkcjonariuszom gestapo. Ci przewieźli go do swej siedziby w Nowym Sączu, gdzie przez pewien czas był przesłuchiwany i torturowany. Tadeusz był jednak odporny. Mimo różnych metod tortur i upokorzeń nie uległ, nie zdradził nikogo i nie ujawnił powiązań organizacyjnych. Śledztwo spełzło na niczym, podjęto więc decyzję przewiezienia go do Tarnowa, gdzie osadzono go w  więzieniu i nadal prowadzono śledztwo. Jednakże i tu nie załamał się i nie zdradził nikogo. Uznano go jednak za osobę niebezpieczną i wysłano do nowopowstałego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Otrzymał tam numer 329. Był tam jednym z pierwszych więźniów i jednym z pierwszych działaczy konspiracyjnych walczących o wolność Ojczyzny.

Stanisław Wcisło

c.d.n.

 

POLECANE
Reakcja Polaków na zbrodnię migranta w Toruniu jest obserwowana. I ten egzamin oblaliśmy. Pozamiatane gorące
Reakcja Polaków na zbrodnię migranta w Toruniu jest obserwowana. I ten egzamin oblaliśmy. Pozamiatane

Dziś w nocy mija tydzień od okrutnego ataku wenezuelskiego migranta na Polkę w Toruniu. Do tej pory nie zabierałem w tej sprawie głosu. Bo czekałem. Obserwowałem, jaki rezonans wywoła w Polsce ta straszliwa zbrodnia.

Samuel Pereira: Dziś Lech Kaczyński, podobnie jak jego brat Jarosław, obchodziłby 76. urodziny tylko u nas
Samuel Pereira: Dziś Lech Kaczyński, podobnie jak jego brat Jarosław, obchodziłby 76. urodziny

To są ważne rocznice dla państwa, narodu, ale i te osobiste, które dotyczą jednej (w tym wypadku dwóch osób), a jednocześnie nas wszystkich. Dziś jest jeden z takich dni. Śp. prezydent Lech Kaczyński rozumiał i kochał Polskę.

Nadzy Etiopczycy biegali po Lubinie. Ślady skrępowania z ostatniej chwili
Nadzy Etiopczycy biegali po Lubinie. "Ślady skrępowania"

14 czerwca 2025 r. nad ranem na ul. Legnickiej w Lubinie policjanci zatrzymali dwóch nagich Etiopczyków. Mężczyźni mieli ślady na nadgarstkach, które mogą sugerować wcześniejsze skrępowanie.

Szok w Pałacu Buckingham. Księżna Kate zdecydowała z ostatniej chwili
Szok w Pałacu Buckingham. Księżna Kate zdecydowała

Księżna Kate Middleton rezygnuje z Royal Ascot 2025, nadal dochodząc do siebie po leczeniu raka – poinformował Pałac Kensington.

Oświadczenie I prezes SN: Nieodpowiedzialne zachowanie Giertycha nie opóźni rozpoznania protestów wyborczych z ostatniej chwili
Oświadczenie I prezes SN: Nieodpowiedzialne zachowanie Giertycha nie opóźni rozpoznania protestów wyborczych

Sąd Najwyższy stanowczo odpiera zarzuty Romana Giertycha, który 18 czerwca – jak pisze pierwsza prezes SN – próbował wymóc dostęp do akt sprawy, w której nie jest stroną. Małgorzata Manowska wyjaśnia, że interwencja poselska i ustawa o informacji publicznej nie dają takich uprawnień.

Anonimowy Sędzia: Karol wygrał. Płacz i zgrzytanie zębów. Adaś spakował szczoteczkę tylko u nas
Anonimowy Sędzia: Karol wygrał. Płacz i zgrzytanie zębów. Adaś spakował szczoteczkę

No i po wyborach. Karol – wygrał. Płacz i zgrzytanie zębów... Tli się nadzieja na powtórkę wysyłają starych profesorów i sędziów z demencją, żeby tłumaczyli w TVN-ie, że wybory sfałszowane i trzeba powtórzyć... Wszystko się nie zgadza... Justycjanie już mieli obiecane stołki jak wyrzucą neonów, a tu co? Neony jak siedziały tak siedzą.

Kulisy RBN: Andrzej Duda się wściekł, takiego Tuska jeszcze nie widziałem z ostatniej chwili
Kulisy RBN: Andrzej Duda się wściekł, takiego Tuska jeszcze nie widziałem

– Prezydent Andrzej Duda był wściekły na słowa premiera Donalda Tuska o ponownym przeliczeniu głosów oddanych w wyborach prezydenckich – powiedział w środę poseł Marek Jakubiak. – Prezydent sprowadził Tuska na ziemię – dodał.

Protesty wyborcze. Bodnar żąda wyłączenia wszystkich sędziów z ostatniej chwili
Protesty wyborcze. Bodnar żąda wyłączenia wszystkich sędziów

Adam Bodnar uderza w Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych – minister sprawiedliwości chce wyłączenia wszystkich jej sędziów z rozpoznawania protestów wyborczych.

Zakaz sprzedaży e-papierosów. Jest decyzja prezydenta z ostatniej chwili
Zakaz sprzedaży e-papierosów. Jest decyzja prezydenta

Prezydent podpisał zakaz sprzedaży wszystkich e-papierosów i woreczków nikotynowych nieletnim. Przepisy wejdą w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.

Protesty wyborcze. Sąd Najwyższy podał liczbę z ostatniej chwili
Protesty wyborcze. Sąd Najwyższy podał liczbę

Do Sądu Najwyższego wpłynęło około 30 tys. protestów wyborczych. 9,2 tys. z nich zostało już zarejestrowanych – przekazała w środę po południu Monika Drwal z zespołu prasowego SN.

REKLAMA

I Transport [Polaków] do Auschwitz: kpt. Tadeusz Paulone ps. "Lisowski" nr. obozowy 329 Część II

Kapitan Paulone jest niewątpliwie jednym z prawdziwych patriotów, z tych, którzy dla Ojczyzny nie szczędzą sił, nie unikają trudów i cierpień, a nawet świadomie i dobrowolnie składają życie na Jej ołtarzu. Zginął 11 października 1943 roku w Oświęcimiu.
 I Transport [Polaków] do Auschwitz: kpt. Tadeusz Paulone ps. "Lisowski" nr. obozowy 329 Część II
/ Zbiory Stanisława Wcisło
Ciekawa to postać, a tak mało znana, nawet w swych rodzinnych stronach. Wzór trwania na stanowisku nie dla chwilowej kariery, wygodnego życia, poklasku widzów – lecz dla wyższego celu, jakim jest dobro Ojczyzny. Godny naśladowania dla wszystkich, którzy naprawdę pragną Ją kochać – niezależnie od tego, gdzie będą pracować i jak potoczą się ich losy.

Służąc w Cieszynie, w roku 1936 poznał panienkę o nazwisku Roma Sygnarska. Była to córka nauczycieli mieszkających pod Dębicą. Do gimnazjum chodziła w Cieszynie. Miłość była głęboka i wzajemna.

Oto co pisze o tym sama Roma Sygnarska w liście do matki Tadeusza:

„Chodziłam wówczas do ósmej klasy gimnazjalnej w Cieszynie, gdy w lutym 1936 roku poznałam Pani syna. Nie mogłam go nie pokochać – Miał coś czarującego w obejściu (...) a poza tym był człowiekiem nadzwyczaj uczciwym, bardzo dobrym i uczynnym, o prawym charakterze (...) Był ceniony w wojsku przez przełożonych (...) przepowiadano mu świetną karierę. Dosyć na tym, że nie widziałam poza nim świata.

Nie wiem dlaczego pokochał mnie i on (...) pewnie wiedział, że jestem mu oddana i bardzo go kocham, bo było przecież mnóstwo kobiet ładniejszych i bardziej wartościowych ode mnie, które chętnie nazwałyby go „swym”.

 Niestety, ja jestem biedna, a aby wyjść za mąż za wojskowego, który nie był kapitanem, trzeba było złożyć parę ładnych tysięcy w ministerstwie. Tak więc czekaliśmy: ja koło Dębicy, u moich rodziców, on w Cieszynie. Od czasu do czasu przyjeżdżał do mnie, a gdy ja miałam więcej wolnego czasu niż on, to z kolei ja jeździłam do Cieszyna. (...) Ale nie doczekałam się na ślub. Wybuchła wojna...”

     Piękna to miłość i warta opisu – szkoda tylko, że nie doszło do szczęśliwego finału, jak to bywa w romansach lub bajkach. Widmo wojny było natomiast realne.

     W połowie roku 1939 nastąpiły nominacje oficerskie. Jan Homa, wujek Tadeusza – na stopień majora, zaś Tadeusz - na stopień kapitana. Radość, gdyż teraz – jako kapitan – będzie mógł zawrzeć związek małżeński z ukochaną Romą. Radość jednak przedwczesna. Dnia 1 września Tadeusz, jako dowódca zwiadu konnego 4 PSP w Cieszynie, wyrusza na front.

     Niestety, nie znamy jego udziału w kampanii wrześniowej. Przeżył ją jednak zdrowo, bez odniesienia ran. Uniknął niewoli. Natomiast jego wujek – Jan Homa – poległ na polu walki. O dalszych losach Tadeusza dowiadujemy się nieco dzięki temu samemu listowi Romy, który cytowaliśmy powyżej. Czytamy w nim:

„10 września 1939 roku przyszedł do nas Tadzio zarośnięty (...) z dwoma kolegami w pełnym uzbrojeniu. (Niemcy byli tu już od trzech dni).  (...) Przebraliśmy ich w cywilne ubrania i tego samego wieczoru wywiozłam ich do znajomego leśniczego. Tam odpoczęli dwa dni i już w cywilu, ale z bronią w ręku (co groziło śmiercią) poszli za wojskiem, aby dołączyć do oddziałów”.

    Z tych zdań wynika, że oddział  Tadeusza został rozbity, a jemu i jego kolegom udało się  wymknąć i uniknąć niewoli. Po odpoczynku udali się w kierunku frontu, by kontynuować walkę. To jednak im się nie udało i wkrótce – jak pisze dalej pani Roma w swym obszernym liście: „Dokładnie po tygodniu wrócił do nas Tadzio. Rosjanie wkroczyli i nie było sensu iść dalej. Siedział u nas trzy tygodnie.”

    Te trzy tygodnie to okres przygotowania do dalszego życia. Wraz z panną Romą snuli plany na przyszłość. Ponieważ w szkole, w której uczyli rodzice Romy, kwaterowało wojsko, zaś Tadeusz nie miał żadnych cywilnych dokumentów, pobyt w tej miejscowości  stawał się niebezpieczny. Postanowiono więc, że wróci do Tymbarku, gdzie w sposobnym czasie zawrą związek małżeński. W Tymbarku, ze względów bezpieczeństwa, nie zamieszkał u ciotki, lecz w tzw. „Starym Dworze”, u administratora miejscowych dóbr ziemskich,  Mariana Prekla. Wcześniej jeszcze – z tych samych powodów – przez krótki czas ukrywał się na terenie Rabki, w willi inż. Antoniego Grochowolskiego. Mieszkając tam nawiązał kontakt z majorem Franciszkiem Galicą, szefem tworzącego się na tamtejszym terenie podziemia.

W Tymbarku zjawił się pod koniec października i został zatrudniony (fikcyjnie) przez dziedziczkę tutejszych dóbr ziemskich, Zofię Turską na stanowisku gajowego lasów pod Mogielicą. To daje mu dużą możliwość kontaktowania się z innymi oficerami WP, z którymi rozpoczyna organizować w terenie tajne komórki ruchu oporu.

     W pierwszych dniach stycznia 1940 r., dzięki pracownikom Urzędu Gminy w Tymbarku,

a szczególnie Michałowi Macko, Tadeusz Paulone otrzymuje nowe dokumenty na nazwisko „Tadeusz Lisowski, urodzony w miejscowości Krzywczyce koło Lwowa, dnia 23 lipca 1909 roku.” Pod takim też nazwiskiem Podhalańska Spółdzielnia Owocarska w Tymbarku wydała mu dokument (również fikcyjny), że jest zatrudniony w tej placówce jako zbieracz ziół  i runa leśnego, co dawało mu możność stosunkowo swobodnego poruszania się w terenie.

     6 stycznia 1940 r., w domu Stanisława Pyrcia w Tymbarku zorganizowano pierwszą formalną komórkę konspiracyjną, pod przewodnictwem kpt. Tadeusza Paulone. W jej skład weszli:

-       kpt. Tadeusz Paulone – ps. „Lisowski”

-       por. Szymon Pyrć – ps. „Jaskółka”

-       Władysław Duchnik – ps. „Duchniewski”

-       Józef Kulpa - ps. „Owoc”

-       Andrzej Kruczyński – ps. „Horodenko”

-       Michał Macko - ps. „Ryszard”

-       Adam Niesiołowski - ps. „Gawin”

-       Franciszek Sojka - ps.„Kajos”

-       Antoni Surdziel  - ps. „Dzik”

-       Jan Zapała  -  ps. „Osa”

-       bracia Kołowscy.

Wszyscy złożyli przysięgę na krzyż, według tekstu:

 „Wobec Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii Panny Królowej Korony Polskiej kładę swe ręce na ten święty krzyż – znak nadziei i zbawienia – i przysięgam być wiernym Rzeczypospolitej, stać na straży Jej  honoru i Jej wyzwolenia. Walczyć ze wszystkich sił, aż do ofiary samego życia.

    Przysięgam – Prezydentowi Rzeczypospolitej oraz Naczelnemu Wodzowi i jego rozkazom oraz wyznaczonemu Komendantowi będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało. Tak mi dopomóż Bóg!”

     Dokonanie tego aktu potwierdzili wszyscy swymi podpisami na tylnej stronie jednego       z  obrazów religijnych, znajdujących się  w mieszkaniu Stanisława Pyrcia.

    Tak rozpoczęła się oficjalna działalność Ruchu Podziemia na Tymbarskiej Ziemi. Oczywiście, działalność ta miała miejsce już wcześniej. Przecież już 11 grudnia 1939 r. we dworze Zofii Turskiej major Szyćko, ps. Wiktor”, wraz z porucznikiem Janem Cieślakiem, ps. „Maciej” przyjęli przysięgę od rodziny Zofii Turskiej i niektórych pracowników jej dworu. Było to jednak działanie nieoficjalne. Natomiast od dnia 6 stycznia, po złożeniu przysięgi w domu   Pyrcia, działalność ta stała się już oficjalną.

     Kapitan Paulone działał bardzo aktywnie, jednakże był żołnierzem „z krwi i kości” i dlatego praca konspiracyjna nie dawała mu zadowolenia. On pragnął walczyć jak przystoi na żołnierza – otwarcie, z bronią w ręku. Postanawia więc przedrzeć się przez kordon  graniczny i dotrzeć do tworzącej się Armii Polskiej na Zachodzie, której organizatorem i naczelnym wodzem był gen. Władysław Sikorski Rozpoczyna więc odpowiednie przygotowania – rozpoznanie terenu i możliwości przekroczenia granicy. W lutym robi już osobiste przygotowanie  do wymarszu..

    Znów pojawia się u ciotki Kapturkiewiczowej, która pomaga mu w skompletowaniu ekwipunku. W daszek czapki wszywa prawdziwe jego dokumenty. Fałszywe natomiast mają mu służyć jedynie  „na wszelki wypadek” – w czasie przekraczania granicy.

    Wreszcie nastąpiła najcięższa chwila dla Tadeusza i jego najbliższych – chwila pożegnania. Było to pożegnanie bardzo czułe, a zarazem bardzo bolesne – wszyscy bowiem podświadomie przeczuwają, że jest to ich ostatnie już spotkanie. Ciotka, ze łzami w oczach, błogosławiąc go na drogę, czyni znak krzyża świętego na czole i szepce modlitewne błaganie o szczęśliwą drogę, gorąco całuje jego czoło. Tadeusz równie gorąco całuje ręce cioci, dziękując za wszelkie dobro, jakie mu wyświadczyła w życiu i przeprasza za wszystkie kłopoty, jakie jej sprawił swoją obecnością i prosi o pamięć w modlitwie. Ciotka wręcza mu jeszcze specjalny kawałek chleba, tzw. „ułomek”, aby mu nigdy chleba nie brakowało (taki jest bowiem zwyczaj w tej okolicy). Tadeusz ruszył w świat – „w nieznane”.

    Przerzut został ustalony przez granicę w Szczawnicy – w marcu. Tam też zameldował się – w określonym  miejscu  i ustalonym terminie. Początek wyprawy odbył się bez żadnych przeszkód. Dalej jednak los mu nie sprzyjał. Ledwie zdążył przekroczyć granicę   w Szczawnicy i wszedł  na teren Słowacji, zatrzymany został  przez tamtejszą, współpracującą z Niemcami, policję. Natychmiast powiadomiono placówkę gestapo w Nowym Sączu i wkrótce (w Muszynie) nastąpiło przekazanie Tadeusza przez policję słowacką funkcjonariuszom gestapo. Ci przewieźli go do swej siedziby w Nowym Sączu, gdzie przez pewien czas był przesłuchiwany i torturowany. Tadeusz był jednak odporny. Mimo różnych metod tortur i upokorzeń nie uległ, nie zdradził nikogo i nie ujawnił powiązań organizacyjnych. Śledztwo spełzło na niczym, podjęto więc decyzję przewiezienia go do Tarnowa, gdzie osadzono go w  więzieniu i nadal prowadzono śledztwo. Jednakże i tu nie załamał się i nie zdradził nikogo. Uznano go jednak za osobę niebezpieczną i wysłano do nowopowstałego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Otrzymał tam numer 329. Był tam jednym z pierwszych więźniów i jednym z pierwszych działaczy konspiracyjnych walczących o wolność Ojczyzny.

Stanisław Wcisło

c.d.n.


 

Polecane
Emerytury
Stażowe