[Tylko u nas] Marek Budzisz: Opowiedzmy światu wstydliwą historię antysemityzmu w ZSRR. Oto przykłady

9 maja 2018, w wielkiej manifestacji, jaka przeszła ulicami Moskwy w związku z obchodami uroczystości tzw. nieśmiertelnego pułku, wziął udział, idąc zresztą na czele pochodu, izraelski premier Binjamin Netanjahu. Niósł on, podobnie jak wszyscy jej uczestnicy wizerunek jednego z bohaterów II wojny światowej. W jego przypadku był to konterfekt Wolfa Wileńskiego. Jako, że w dyplomacji nic nie dzieje się przypadkowo, a w rosyjskiej szczególnie, warto poświęcić nieco uwagi losom tego weterana.
 [Tylko u nas] Marek Budzisz: Opowiedzmy światu wstydliwą historię antysemityzmu w ZSRR. Oto przykłady
/ Benjamin Netanjahu z Władimirem Putinem podczas parady z okazji Dnia Zwycięstwa w Moskwie w 2018 r., fot. Wikipedia, kremlin.ru - Creative Commons Attribution 4.0
Urodził się on w 1919 roku w okolicach Kowna, na Litwie i był litewskim obywatelem, podoficerem armii litewskiej. Po aneksji kraju przez Sowietów, jak to zabawnie stwierdzają rosyjskie opracowania „dostał pracę” przy budowie linii kolejowej w okolicach Taszkientu, w Uzbekistanie. I to chyba wówczas, można tak przypuszczać, ten podoficer litewskiej armii i obywatel okupowanego państwa, chcąc się zapewne ratować wstąpił na służbę w Armii Czerwonej, przeszedł wraz z nią szlak bojowy. Odznaczył się niemałymi zasługami, bo dostał oficjalny tytuł Bohatera ZSRR. Losy tak go rzuciły, że wyzwalał, czego wielu Litwinów tak dziś by zapewne nie nazwało, własną ojczyznę walcząc w okolicach m.in. w okolicach Pojegów, miasta w zachodniej Litwie w radziwiłłowskim rejonie Taurogów. Po wojnie ten kawaler dwóch orderów Lenina i innych odznaczeń został w armii, skończył Akademię im. Frunzego, dowodził pułkiem a następnie dywizją Armii Czerwonej stacjonującej w Estonii. Potem, będąc, jak można przypuszczać, sowieckim generałem a przynajmniej pułkownikiem, został szefem katedry wojskowości na Uniwersytecie Wileńskim. W 1972 roku odszedł na emeryturę, a w 1983, po 11 latach starań i wielu odmowach wyemigrował do Izraela, gdzie żył do 1992 roku. W Izraelu dostał też tytuł honorowego pułkownika tamtejszej armii. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden element biografii Wulfa Wileńskiego. Otóż z tego powodu, że zdecydował się na emigrację do Izraela w ZSRR uznany został, chyba nieoficjalnie, za zdrajcę. I w rezultacie nie umieszczono jego nazwiska w oficjalnym, wydanym w latach 1987 – 88, rejestrze bohaterów II wojny światowej. To pierwszy z wielu przykładów, jak izraelski premier, maszerujący zresztą w tym pochodzie z wpiętą w klapę „wstążką św. Jerzego” będącą w wielu krajach tzw. obszaru postsowieckiego zakazaną manifestacją wielkorosyjskiego szowinizmu, lekceważy, w imię doraźnych, politycznych korzyści, długą tradycję antysemityzmu w ZSRR, do której dzisiejsi władcy Kremla, z oczywistych powodów też nie mają ochoty się przyznawać.

Inny, nie mniej wymowny, a dziś powracający przykład. W ubiegłym roku Rosjanie zorganizowali w Warszawie (tak, właśnie tak!) światową premierę filmu w reżyserii Konstantina Chabienskiego Sobibór. Niedługo potem stał się on rosyjskim kandydatem do Oskara. Jednym z zasadniczych elementów towarzyszącej temu przedsięwzięciu oficjalnej moskiewskiej narracji jest z jednej strony podkreślanie roli rosyjskiego oficera, z drugiej zaś argumentowanie, że tylko jedna z trzech grup uciekinierów, którzy wyzwolili się z niemieckiego obozu śmierci przeżyła. Dlaczego? Po dwie pozostałe zostały albo wymordowane przez antysemickich Ukraińców, albo wydane niemieckim oprawcom przez współdziałających z nimi Polaków. Piszę o tym, nie tylko po to aby udowadniać, że rosyjskie antypolskie natarcie propagandowe przygotowywane było dużo wcześniej. Chodzi też o to, że Polska nie wykorzystuje, w trwającej dyskusji argumentów, którymi dysponuje. Weźmy choćby pod uwagę postać samego organizatora powstania, czyli Aleksandra Peczerskiego, rosyjskiego oficera żydowskiego pochodzenia, jeńca, który po tym jak dostał się do niewoli i próbował z niej zbiec wysłany został przez Niemców właśnie do Sobiboru. Tam zorganizował, lub precyzyjnie całą sprawę ujmując współorganizował powstanie. Jak oceniają historycy tylko dzięki jego oficerskiemu przygotowaniu plan powstania i ucieczki mógł się powieść. Z polskiego punktu widzenia upamiętnienie losu jego i innych więźniów jest też ważne z innego powodu. Przede wszystkim, dlatego, że Peczerski to ofiara stalinowskich represji i „zapomniany bohater”, o którym w samej Rosji, do lat dziewięćdziesiątych, czyli do momentu śmierci, mieszkającego w Rostowie nad Donem przywódcy powstania, mało, kto słyszał. Tak samo jak mało, kto słyszał, a powinien, że po tym jak przebił się wraz z uciekającymi przez linię niemiecko – rosyjskiego frontu, wcale nie spotkały go honory i uznanie. Wręcz przeciwnie. Trafił do karnego batalionu, będąc, jak wszyscy inni, którym udało się wydostać z niemieckiej niewoli, oskarżonym o zdradę ZSRR. Po wojnie nie było lepiej. Rozpoczęte przez Stalina antysemickie czystki dotknęły i jego. Aresztowania, zakaz wyjazdu poza granice ZSRR (a miał być jednym ze świadków w Norymberdze), kilkuletnie pozostawanie bez pracy, to los tego zapomnianego przez świat bohatera. Czy z punktu widzenia polskich interesów, które winny, w tym przynajmniej obszarze polegać na próbie opowiedzenia prawdziwej, czyli całej, historii naszej części świata losy Peczerskiego i całego obozu w Sobiborze nie są gotowym scenariuszem pasjonującej opowieści?

Warto też przypomnieć, w kontekście wypowiedzi Władimira Putina, iż Rosja była zawsze po „dobrej stronie mocy” los, polskich obywateli, więźniów łagrów, polityków Bundu, Wiktora Altera i Henryka Ehrliaha, którzy po tym jak wydostali się po interwencjach polskiej ambasady w Kujbyszewie z sowieckiego łagru zaproponowali Stalinowi powołanie Żydowskiego Komitetu Antyfaszystowskiego, który został ostatecznie powołany do życia w lutym 1942 i na czele którego postawiony został znany aktor Salomon Michoels. Tylko, że wcześniej pomysłodawcy tego przedsięwzięcia, na którym Stalinowi chcącemu pozyskać wsparcie diaspory żydowskiej, głównie amerykańskiej, zostali aresztowani i potajemnie, najprawdopodobniej w grudniu 1941 roku straceni. Zresztą los Michoelsa, po tym jak przestał być Stalinowi potrzebny nie był wcale lepszy. Zginął w niewyjaśnionych okolicznościach, najprawdopodobniej zamordowany przez KGB, w styczniu 1948 roku. Jego likwidacja stała się początkiem kampanii wymierzonej w instytucje kulturalne i edukacyjne rosyjskich Żydów. 17 listopada zlikwidowano wszystkie wydawnictwa publikujące w języku jidysz (hebrajski już wcześniej, jako język „burżuazyjny” był już wcześniej niemile widziany przez władze) oraz placówki kulturalne i edukacyjne. W latach 1948 – 53 aresztowano i skazano na wieloletnie wyroki więzienia, jak pisze w swej monografii poświęconej sytuacji Żydów w ZSRR Zvi Gitelman „setki przedstawicieli żydowskich środowisk kulturalnych – pisarzy, aktorów, artystów, rzeźbiarzy, muzyków i dziennikarzy”. Rozpoczęta wówczas kampania walki z „nacjonalistycznym odchyleniem” miała głównie antysemicki odcień, bo jak napisał jeden z badaczy „70 % tych, którzy podlegali krytyce w prasie było pochodzenia Żydowskiego”. Zakończenie w lipcu 1952 roku wielkiego procesu antysyjonistycznego, w którym kilkanaście osób skazanych zostało na śmierć, a wyroki wkrótce potem wykonano, zbiegło się z kolejną, tym razem już ostatnią stalinowską falą represji o wyraźnie antysemickim obliczu. Chodzi oczywiście o kampanię, szerzej znaną pod hasłem „spisku lekarzy”, której celem, jak dziś uważają historycy, była deportacja wszystkich Żydów do łagrów zlokalizowanych na Syberii. Tylko śmierć Józefa Stalina spowodowała wstrzymanie przygotowywanych deportacji, na potrzeby, których zamówione było już tysiące wagonów kolejowych.

Chruszczowowska odwilż też nie oznaczała natychmiastowej zmiany sytuacji obywateli ZSRR pochodzenia żydowskiego. Zlikwidowane instytucje kulturalne nie zostały nigdy odbudowane, pierwsza książka w języku jidysz została opublikowana dopiero w 1959 roku, a do upadku Chruszczowa w 1964 wydano tylko 6 książek w tym języku. Nie przywrócono też żadnej zlikwidowanej wcześniej szkoły z wykładowym językiem jidysz. Represje nie miały takiej skali jak za czasów Stalina, ale warto pamiętać, że ofiarami dwóch wielkich kampanii – walki z religią oraz walki z nadużyciami gospodarczymi byli głównie rosyjscy Żydzi. Benjamin Pinkus, autor pracy Sowiecki rząd i Żydzi w latach 1948 – 1967, obliczył, że tylko w latach 1960 – 1964 ukazało się w rosyjskiej prasie ponad 300 artykułów atakujących judaizm. Jeśli idzie o walkę z nadużyciami gospodarczymi, to, jak szacuje ten sam historyk, z grupy 117 osób skazanych na śmierć z tego powodu w 512 procesach, 78 % było Żydami.

Za czasów Breżniewa mieliśmy do czynienia z „antsyjonistycznymi” kampaniami po wojnie 6-dniowej, sowieckie władze szerzyły propagandę, że wolnościowe i opozycyjne ruchy, zarówno w Związku Sowieckim jak i w krajach obozu, organizowane są głównie przez ludzi o korzeniach żydowskich. Na to nakładały się „trudności” w zakresie emigracji do Izraela, czego los Wulfa Wileńskiego jest najlepszą egzemplifikacją. I znów, gdyby nie zaangażowanie Polski w operację Most, wyjazd setek tysięcy Żydów z obszarów byłego ZSRR, tworzących dziś znaczącą i wpływową mniejszość w Izraelu, nie byłby rzeczą łatwą.

Jaki wniosek płynie z tego skrótowego, siłą rzeczy, przedstawienia żydowskich losów w ZSRR. Otóż najlepszym orężem w debacie historycznej jest prawda, nawet bolesna i trudna do akceptacji. Jeśli jej nie opowiemy, angażując w tym celu wszystkie posiadane możliwości, budując sprawną „maszynę narracyjną”, to możemy być pewni, że Władimir Putin, chętnie opowie o naszej historii, przemilczając, niektóre wstydliwe aspekty, własnej.

Marek Budzisz

#REKLAMA_POZIOMA#


 

POLECANE
Podpisano umowę pomostową z Westinghouse-Bechtel ws. pierwszej polskiej elektrowni jądrowej z ostatniej chwili
Podpisano umowę pomostową z Westinghouse-Bechtel ws. pierwszej polskiej elektrowni jądrowej

Spółka Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ) i konsorcjum Westinghouse-Bechtel podpisały w poniedziałek, w obecności premiera Donalda Tuska i sekretarza energii USA Chrisa Wrighta, umowę pomostową EDA, ustalającą ramy dalszej współpracy przy budowie elektrowni jądrowej na Pomorzu.

Nie zbliżajcie się. Komunikat poznańskiego zoo pilne
"Nie zbliżajcie się". Komunikat poznańskiego zoo

Poznański ogród zoologiczny wydał niepokojący komunikat, w którym przestrzega przed zbliżającym się zagrożeniem.

Masowy atak dronów z Ukrainy. Cios w ważną fabrykę Rosji z ostatniej chwili
Masowy atak dronów z Ukrainy. Cios w ważną fabrykę Rosji

Władze regionalne w Rosji poinformowały o zmasowanym ataku ukraińskich dronów na Briańsk w zachodniej części kraju. Szef ukraińskiego Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji (CPD) Andrij Kowałenko potwierdził, że zaatakowane zostały zakłady mikroelektroniki w Briańsku, które produkują komponenty m.in. do systemów rakietowych.

Rubio rozmawiał z Ławrowem. Jest komunikat  pilne
Rubio rozmawiał z Ławrowem. Jest komunikat 

Rosyjska agencja informacyjna TASS poinformowała w poniedziałek, że szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow przeprowadził rozmowę telefoniczną z sekretarzem stanu USA Marco Rubio. 

tylko u nas
Kolinda Grabar-Kitarović: powrót Donalda Trumpa może obudzić Trójmorze

Jak powrót Donalda Trumpa na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych może wpłynąć na rozwój Inicjatywy Trójmorza? Jakie były początki tego projektu politycznego? Czy Inicjatywa Trójmorza spełniła oczekiwania sprzed dziesięciu lat i czy należy powołać jej stały sekretariat? O tym, a także o sytuacji w Chorwacji, wartościach chrześcijańskich i kryzysie migracyjnym mówi Kolinda Grabar-Kitarović, była prezydent Chorwacji, obecnie członek Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, w rozmowie z Barbarą Andrijanić. Pani prezydent była jednym z inicjatorów projektu Trójmorza w 2015 roku. Prezentujemy fragmenty wywiadu opublikowanego w całości w najnowszym wydaniu specjalnym „Tygodnika Solidarność” poświęconym Inicjatywie Trójmorza oraz historii, tożsamości i przyszłości Europy Środkowej. Przypomnijmy, że dziś w Warszawie rusza 10 Szczyt Inicjatywy Trójmorza organizowany przez Kancelarię Prezydenta RP.

Pałac Buckingham w żałobie. Wydano komunikat z ostatniej chwili
Pałac Buckingham w żałobie. Wydano komunikat

Pałac Buckingham wydał poruszający komunikat, w którym para królewska solidaryzuje się w bólu z ofiarami ataku w kanadyjskim Vancouver.

Niepokojące sygnały z Rosji i Białorusi. MON: Armia polska i NATO odpowie adekwatnie  z ostatniej chwili
Niepokojące sygnały z Rosji i Białorusi. MON: Armia polska i NATO odpowie adekwatnie

W Polsce będą "duże manewry", zarówno polskie, jak i natowskie – poinformował MON. Mają być one odpowiedzią na szykowane przez Rosję i Białoruś ćwiczenia Zapad-2025, które zaplanowano na wrzesień tego roku. 

Najnowszy sondaż prezydencki. Tak chcą głosować Polacy polityka
Najnowszy sondaż prezydencki. Tak chcą głosować Polacy

Rafał Trzaskowski cieszy się największym poparciem w pierwszej turze wyborów prezydenckich – wynika z opublikowanego w poniedziałek sondażu IBRiS dla Polskiego Radia 24. W drugiej turze Trzaskowski zmierzyłby się z prezesem IPN, Karolem Nawrockim, kandydatem popieranym przez PiS.

Pilny komunikat policji. Dotyczy jednego miasta z ostatniej chwili
Pilny komunikat policji. Dotyczy jednego miasta

Policja poinformowała o podjętych specjalnych środkach w związku z ważnym wydarzeniem, które odbywa się w Polsce. Na utrudnienia muszą się przygotować mieszkańcy stolicy.

Debata prezydencka bez pytań prowadzących.  Ma być ostro i nieprzewidywalnie z ostatniej chwili
Debata prezydencka bez pytań prowadzących. Ma być "ostro i nieprzewidywalnie"

W poniedziałek zobaczymy kolejną debatę większości kandydatów na prezydenta. Jak zapowiadają organizatorzy, nie będzie łatwo i przyjemnie.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Budzisz: Opowiedzmy światu wstydliwą historię antysemityzmu w ZSRR. Oto przykłady

9 maja 2018, w wielkiej manifestacji, jaka przeszła ulicami Moskwy w związku z obchodami uroczystości tzw. nieśmiertelnego pułku, wziął udział, idąc zresztą na czele pochodu, izraelski premier Binjamin Netanjahu. Niósł on, podobnie jak wszyscy jej uczestnicy wizerunek jednego z bohaterów II wojny światowej. W jego przypadku był to konterfekt Wolfa Wileńskiego. Jako, że w dyplomacji nic nie dzieje się przypadkowo, a w rosyjskiej szczególnie, warto poświęcić nieco uwagi losom tego weterana.
 [Tylko u nas] Marek Budzisz: Opowiedzmy światu wstydliwą historię antysemityzmu w ZSRR. Oto przykłady
/ Benjamin Netanjahu z Władimirem Putinem podczas parady z okazji Dnia Zwycięstwa w Moskwie w 2018 r., fot. Wikipedia, kremlin.ru - Creative Commons Attribution 4.0
Urodził się on w 1919 roku w okolicach Kowna, na Litwie i był litewskim obywatelem, podoficerem armii litewskiej. Po aneksji kraju przez Sowietów, jak to zabawnie stwierdzają rosyjskie opracowania „dostał pracę” przy budowie linii kolejowej w okolicach Taszkientu, w Uzbekistanie. I to chyba wówczas, można tak przypuszczać, ten podoficer litewskiej armii i obywatel okupowanego państwa, chcąc się zapewne ratować wstąpił na służbę w Armii Czerwonej, przeszedł wraz z nią szlak bojowy. Odznaczył się niemałymi zasługami, bo dostał oficjalny tytuł Bohatera ZSRR. Losy tak go rzuciły, że wyzwalał, czego wielu Litwinów tak dziś by zapewne nie nazwało, własną ojczyznę walcząc w okolicach m.in. w okolicach Pojegów, miasta w zachodniej Litwie w radziwiłłowskim rejonie Taurogów. Po wojnie ten kawaler dwóch orderów Lenina i innych odznaczeń został w armii, skończył Akademię im. Frunzego, dowodził pułkiem a następnie dywizją Armii Czerwonej stacjonującej w Estonii. Potem, będąc, jak można przypuszczać, sowieckim generałem a przynajmniej pułkownikiem, został szefem katedry wojskowości na Uniwersytecie Wileńskim. W 1972 roku odszedł na emeryturę, a w 1983, po 11 latach starań i wielu odmowach wyemigrował do Izraela, gdzie żył do 1992 roku. W Izraelu dostał też tytuł honorowego pułkownika tamtejszej armii. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden element biografii Wulfa Wileńskiego. Otóż z tego powodu, że zdecydował się na emigrację do Izraela w ZSRR uznany został, chyba nieoficjalnie, za zdrajcę. I w rezultacie nie umieszczono jego nazwiska w oficjalnym, wydanym w latach 1987 – 88, rejestrze bohaterów II wojny światowej. To pierwszy z wielu przykładów, jak izraelski premier, maszerujący zresztą w tym pochodzie z wpiętą w klapę „wstążką św. Jerzego” będącą w wielu krajach tzw. obszaru postsowieckiego zakazaną manifestacją wielkorosyjskiego szowinizmu, lekceważy, w imię doraźnych, politycznych korzyści, długą tradycję antysemityzmu w ZSRR, do której dzisiejsi władcy Kremla, z oczywistych powodów też nie mają ochoty się przyznawać.

Inny, nie mniej wymowny, a dziś powracający przykład. W ubiegłym roku Rosjanie zorganizowali w Warszawie (tak, właśnie tak!) światową premierę filmu w reżyserii Konstantina Chabienskiego Sobibór. Niedługo potem stał się on rosyjskim kandydatem do Oskara. Jednym z zasadniczych elementów towarzyszącej temu przedsięwzięciu oficjalnej moskiewskiej narracji jest z jednej strony podkreślanie roli rosyjskiego oficera, z drugiej zaś argumentowanie, że tylko jedna z trzech grup uciekinierów, którzy wyzwolili się z niemieckiego obozu śmierci przeżyła. Dlaczego? Po dwie pozostałe zostały albo wymordowane przez antysemickich Ukraińców, albo wydane niemieckim oprawcom przez współdziałających z nimi Polaków. Piszę o tym, nie tylko po to aby udowadniać, że rosyjskie antypolskie natarcie propagandowe przygotowywane było dużo wcześniej. Chodzi też o to, że Polska nie wykorzystuje, w trwającej dyskusji argumentów, którymi dysponuje. Weźmy choćby pod uwagę postać samego organizatora powstania, czyli Aleksandra Peczerskiego, rosyjskiego oficera żydowskiego pochodzenia, jeńca, który po tym jak dostał się do niewoli i próbował z niej zbiec wysłany został przez Niemców właśnie do Sobiboru. Tam zorganizował, lub precyzyjnie całą sprawę ujmując współorganizował powstanie. Jak oceniają historycy tylko dzięki jego oficerskiemu przygotowaniu plan powstania i ucieczki mógł się powieść. Z polskiego punktu widzenia upamiętnienie losu jego i innych więźniów jest też ważne z innego powodu. Przede wszystkim, dlatego, że Peczerski to ofiara stalinowskich represji i „zapomniany bohater”, o którym w samej Rosji, do lat dziewięćdziesiątych, czyli do momentu śmierci, mieszkającego w Rostowie nad Donem przywódcy powstania, mało, kto słyszał. Tak samo jak mało, kto słyszał, a powinien, że po tym jak przebił się wraz z uciekającymi przez linię niemiecko – rosyjskiego frontu, wcale nie spotkały go honory i uznanie. Wręcz przeciwnie. Trafił do karnego batalionu, będąc, jak wszyscy inni, którym udało się wydostać z niemieckiej niewoli, oskarżonym o zdradę ZSRR. Po wojnie nie było lepiej. Rozpoczęte przez Stalina antysemickie czystki dotknęły i jego. Aresztowania, zakaz wyjazdu poza granice ZSRR (a miał być jednym ze świadków w Norymberdze), kilkuletnie pozostawanie bez pracy, to los tego zapomnianego przez świat bohatera. Czy z punktu widzenia polskich interesów, które winny, w tym przynajmniej obszarze polegać na próbie opowiedzenia prawdziwej, czyli całej, historii naszej części świata losy Peczerskiego i całego obozu w Sobiborze nie są gotowym scenariuszem pasjonującej opowieści?

Warto też przypomnieć, w kontekście wypowiedzi Władimira Putina, iż Rosja była zawsze po „dobrej stronie mocy” los, polskich obywateli, więźniów łagrów, polityków Bundu, Wiktora Altera i Henryka Ehrliaha, którzy po tym jak wydostali się po interwencjach polskiej ambasady w Kujbyszewie z sowieckiego łagru zaproponowali Stalinowi powołanie Żydowskiego Komitetu Antyfaszystowskiego, który został ostatecznie powołany do życia w lutym 1942 i na czele którego postawiony został znany aktor Salomon Michoels. Tylko, że wcześniej pomysłodawcy tego przedsięwzięcia, na którym Stalinowi chcącemu pozyskać wsparcie diaspory żydowskiej, głównie amerykańskiej, zostali aresztowani i potajemnie, najprawdopodobniej w grudniu 1941 roku straceni. Zresztą los Michoelsa, po tym jak przestał być Stalinowi potrzebny nie był wcale lepszy. Zginął w niewyjaśnionych okolicznościach, najprawdopodobniej zamordowany przez KGB, w styczniu 1948 roku. Jego likwidacja stała się początkiem kampanii wymierzonej w instytucje kulturalne i edukacyjne rosyjskich Żydów. 17 listopada zlikwidowano wszystkie wydawnictwa publikujące w języku jidysz (hebrajski już wcześniej, jako język „burżuazyjny” był już wcześniej niemile widziany przez władze) oraz placówki kulturalne i edukacyjne. W latach 1948 – 53 aresztowano i skazano na wieloletnie wyroki więzienia, jak pisze w swej monografii poświęconej sytuacji Żydów w ZSRR Zvi Gitelman „setki przedstawicieli żydowskich środowisk kulturalnych – pisarzy, aktorów, artystów, rzeźbiarzy, muzyków i dziennikarzy”. Rozpoczęta wówczas kampania walki z „nacjonalistycznym odchyleniem” miała głównie antysemicki odcień, bo jak napisał jeden z badaczy „70 % tych, którzy podlegali krytyce w prasie było pochodzenia Żydowskiego”. Zakończenie w lipcu 1952 roku wielkiego procesu antysyjonistycznego, w którym kilkanaście osób skazanych zostało na śmierć, a wyroki wkrótce potem wykonano, zbiegło się z kolejną, tym razem już ostatnią stalinowską falą represji o wyraźnie antysemickim obliczu. Chodzi oczywiście o kampanię, szerzej znaną pod hasłem „spisku lekarzy”, której celem, jak dziś uważają historycy, była deportacja wszystkich Żydów do łagrów zlokalizowanych na Syberii. Tylko śmierć Józefa Stalina spowodowała wstrzymanie przygotowywanych deportacji, na potrzeby, których zamówione było już tysiące wagonów kolejowych.

Chruszczowowska odwilż też nie oznaczała natychmiastowej zmiany sytuacji obywateli ZSRR pochodzenia żydowskiego. Zlikwidowane instytucje kulturalne nie zostały nigdy odbudowane, pierwsza książka w języku jidysz została opublikowana dopiero w 1959 roku, a do upadku Chruszczowa w 1964 wydano tylko 6 książek w tym języku. Nie przywrócono też żadnej zlikwidowanej wcześniej szkoły z wykładowym językiem jidysz. Represje nie miały takiej skali jak za czasów Stalina, ale warto pamiętać, że ofiarami dwóch wielkich kampanii – walki z religią oraz walki z nadużyciami gospodarczymi byli głównie rosyjscy Żydzi. Benjamin Pinkus, autor pracy Sowiecki rząd i Żydzi w latach 1948 – 1967, obliczył, że tylko w latach 1960 – 1964 ukazało się w rosyjskiej prasie ponad 300 artykułów atakujących judaizm. Jeśli idzie o walkę z nadużyciami gospodarczymi, to, jak szacuje ten sam historyk, z grupy 117 osób skazanych na śmierć z tego powodu w 512 procesach, 78 % było Żydami.

Za czasów Breżniewa mieliśmy do czynienia z „antsyjonistycznymi” kampaniami po wojnie 6-dniowej, sowieckie władze szerzyły propagandę, że wolnościowe i opozycyjne ruchy, zarówno w Związku Sowieckim jak i w krajach obozu, organizowane są głównie przez ludzi o korzeniach żydowskich. Na to nakładały się „trudności” w zakresie emigracji do Izraela, czego los Wulfa Wileńskiego jest najlepszą egzemplifikacją. I znów, gdyby nie zaangażowanie Polski w operację Most, wyjazd setek tysięcy Żydów z obszarów byłego ZSRR, tworzących dziś znaczącą i wpływową mniejszość w Izraelu, nie byłby rzeczą łatwą.

Jaki wniosek płynie z tego skrótowego, siłą rzeczy, przedstawienia żydowskich losów w ZSRR. Otóż najlepszym orężem w debacie historycznej jest prawda, nawet bolesna i trudna do akceptacji. Jeśli jej nie opowiemy, angażując w tym celu wszystkie posiadane możliwości, budując sprawną „maszynę narracyjną”, to możemy być pewni, że Władimir Putin, chętnie opowie o naszej historii, przemilczając, niektóre wstydliwe aspekty, własnej.

Marek Budzisz

#REKLAMA_POZIOMA#



 

Polecane
Emerytury
Stażowe