Tomasz Ćwiklak: Byłem na filmie "Smoleńsk" z małżeństwem znajomych lemingów. Wyszliśmy w milczeniu
Na sali nr 2 nie było więcej niż 30 osób. Popatrzyli na mnie znacząco z triumfalnym uśmiechem. Odwzajemniłem ten uśmiech. Państwo L (tak ich nazwijmy) oglądali film w spokoju. Przy jednej z końcowych scen, Pani L sięgnęła ukradkiem po chusteczkę. Z seansu wyszliśmy w milczeniu. Po wyjściu na … „pole” ;) Pan L sięgnął po papierosa. Ja wypuściłem arbuzową chmurę z mojej e-fajki. Pani L zaczęła poprawiać szybko makijaż.
Gdy doszliśmy do samochodów Pan L mówi do mnie - Ale z tym seryjnym zamachowcem, to chyba przesadzili? - Nie, to prawda. „Wyguglujcie” sobie - odpowiedziałem miło.
Chwilę jeszcze porozmawialiśmy, że wyjątkowo ciepła noc i na rozstanie Pani L zapytała - Tomek, a masz tę książkę, o której nam kiedyś mówiłeś? Tej posłanki PiS. O Smoleńsku, którą z Rymanowskim napisała? - Tak i chętnie Wam pożyczę „Zamach na prawdę” Pani Wasserman - odpowiedziałem.
Nie wiem, czy im nie przejdzie, ale o kolacji „U Wentzla” nic nie mówili.