Marek Budzisz: Jak na Wschodzie gra się kwestiami religijnymi

Dzisiaj (28.07) rano prezydent Poroszenko zamieścił tweeta, w którym napisał, iż tomos przyznający Cerkwii ukraińskiej status autokefalii dokończy budowę niezależności i suwerenności Ukrainy oraz wzmocni wolności religijne. Wpis ten jest jednak, jak można przypuszczać, robieniem dobrej miny do słabych rezultatów.
 Marek Budzisz: Jak na Wschodzie gra się kwestiami religijnymi
/ pexels.com

Obóz prezydencki, pierwotnie chciał, aby patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I podjął stosowną decyzję w taki sposób, aby można ją było ogłosić wraz z rozpoczęciem obchodów 1030 rocznicy chrztu Rusi Kijowskiej. Ale zamiast decyzji Kijów otrzymał deklaracje i obietnice, wyrażone przez metropolitę Emmanuela, specjalnego wysłannika Patriarchatu, który wraz z delegacją przybył na oficjalne uroczystości. Poinformował on w trakcie spotkania prezydenta Poroszenkę, że procedura przyznania autokefalii została rozpoczętą i, że Konstantynopol wspiera swą ukraińską córkę, co można było zinterpretować, jako zapowiedź finalizacji całego procesu. Przy czym w bliżej nieokreślonej przyszłości. Z kręgów administracji prezydenta dochodzą do mediów informacje, że decyzja wydana zostanie do końca roku. Rościsław Pawlenko z administracji ukraińskiego prezydenta, który przez media jest uznawany za tego, który wymyślił ideę wunderwafe pod nazwą autokefalia mówi w wywiadzie prasowym, że wszystko idzie zgodnie z planem, nikt nie myślał o blitzkriegu, choć postawa Moskwy, w której na początku miesiąca przebywał Bartłomiej I, daje powody do niepokoju. Obserwatorzy ukraińskiej sceny politycznej są jednak innego zdania. Władze miały w trakcie obchodów ogłosić, iż uzyskały tomos przyznający autokefalię, co miało być początkiem kampanii prezydenckiej Poroszenki. Nie wyszło.

Co gorsze, sprzeciwiająca się autokefalii Cerkiew Ukraińska uznająca zwierzchność Patriarchatu Moskiewskiego zorganizowała w Kijowie wczoraj uroczystą procesję celem uczczenia rocznicy Chrztu. Prowadził ją metropolita kijowski Onufry (przeciwnik autokefalii) i zdaniem obserwatorów była ona wielkim frekwencyjnym sukcesem. Jest to tym bardziej nieprzyjemna nowina dla władz, że już od kilkunastu dni napływały informacje, że „czynniki administracyjne” najpierw delikatnie, a potem już zupełnie otwarcie wywierały na wiernych zamierzających jechać do Kijowa presję, aby tego raczej nie czynili. Dziennikarze zwracają uwagę, że w takiej sytuacji zgromadzenie ponad 100-tysięcy osób uczestniczących w uroczystościach jest nie lada wyczynem. Tym bardziej, że ich zdaniem, uczestniczyło w obchodach wiele osób młodych, po których trudno spodziewać się regularnego praktykowania obrzędów religijnych. Poroszenki nie było na tych uroczystościach, nie skierował do ich uczestników nawet żadnego posłania, co samo w sobie jest polityczną manifestacją, ale też pozwala spojrzeć na wczorajszą procesję również przez pryzmat ukraińskiej polityki. I ich zdaniem, tak liczna obecność wiernych pokazuje nie tylko siłę i jedność ukraińskiej Cerkwii sprzeciwiającej się odłączeniu od patriarchatu Moskiewskiego, bo to w praktyce oznacza przyznanie autokefalii, ale również może być odczytywane w kategoriach antyrządowej manifestacji politycznej. Ten pokaz siły i jedności spowolnić może procedury w Konstantynopolu, bo już kilkakrotnie napływały stamtąd ostrzeżenia, że przyznanie samodzielności ukraińskiej Cerkwii nie może równać się rozpoczęciu wojny religijnej, w trakcie, której zwolennicy dwóch orientacji będą walczyć o zdobycie kościołów, zgromadzeń czy kontrolę nad diecezjami. Teraz gołym okiem widać, że o zjednoczenie, (bo jednym z osiągnięć autokefalii miało być zakończenie ciągnącego się od początku lat 90-tych podziału) będzie trudniej. Tym bardziej, że w świetle badań socjologicznych ewentualną decyzję Konstantynopola o przyznaniu autokefalii wspiera, co najwyżej 65 % wiernych, a jej przeciwnicy już zapowiedzieli, że jeśli to nastąpi to mają się zamiar bronić, a punktem oporu stanie się kijowska Ławra Peczerska. Socjologowie na Ukrainie wątpią w realność takiego scenariusza wskazując, że w świetle ostatnich badań stan uczuć religijnych trudno uznać za „gorący”, co obiektywnie nie sprzyja rozwojowi postaw radykalnych. Ich zdaniem chodzić może, o co innego. To raczej Moskwa, dla której polityka kościelna jest jednym z narzędzi uprawiania polityki w krajach prawosławnego kręgu kulturowego może chcieć wykorzystać sytuację celem zaognienia napięcia i mobilizacji zwolenników „opcji rosyjskiej” na Ukrainie. Wskazują przy tym na niedawne deklaracje oligarchy Wadima Nowinskiego, deputowanego Bloku Opozycyjnego, uchodzącego za patrona uznającej zwierzchność Patriarchatu Moskiewskiego Ukraińskiej Cerkwii Prawosławnej, który powiedział, po rozmowach z Patriarchą Konstantynopola, że ten wyda, co najwyżej bardzo niejasny i podatny na różne interpretacje dokument, co wywoła falę konfliktów. Tego rodzaju narzędzie mobilizacji dość pasywnej części elektoratu może, zdaniem niektórych obserwatorów ukraińskiej sceny politycznej, sprzyjać kandydaturze lidera Bloku Opozycyjnego, Jurijowi Bojko. W ich opinii, z grupy liczących się uczestników wyścigu wyborczego (Poroszenko, Tymoszenko, Bojko), pierwsza dwójka ma bardzo liczny i przekonany elektorat negatywny, a tylko ostatni Bojko może okazać się wyborem, który pogodzi zwaśnione obozy. Oczywiście pod warunkiem, że przejdzie do drugiej tury. Ten dysponujący silnym poparciem na wschodniej Ukrainie polityk dotychczas nie mógł liczyć na głosy w innych regionach, ale teraz, w obliczu ożywienia „kwestii religijnej” oraz gospodarczych niepowodzeń władzy, sytuacja może się zmienić.

W geograficznie odległej, choć kulturowo znacznie mniej oddalonej, Armenii również kwestie religijne mają swój polityczny wymiar. Właściwie od początku tamtejszej Aksamitnej Rewolucji pojawiają się głosy, iż katolikos i patriarcha kościoła ormiańskiego Garagin II winien podać się do dymisji. Zwolennicy takiego kroku, którzy utworzyli nawet ruch społeczny pod nazwą Nowa Armenia, Nowy Patriarcha zarzucają mu korupcję oraz bliskie polityczne związki z obalonym reżimem. Wybrany dożywotnio Katolikos nie zamierza ustąpić, podobnie zresztą jak jego przeciwnicy, którzy na początku miesiąca wdarli się do jego biur i mieli zamiar tak długo protestować, póki ich żądania nie zostaną spełnione. Jednak spotkało ich rozczarowanie, bo władze zareagowały dość szybko i siłą ich usunęły, mimo, że pierwotnie premier Paszynian mówił, iż rząd nie miesza się do sporów wśród wierzących. Wydaje się jednak, że Paszynian rozgrywa właśnie znacznie poważniejszą partię i dodatkowe konflikty nie są mu potrzebne. Mamy, bowiem do czynienia z ciekawą sekwencją wydarzeń. Otóż jeszcze w czerwcu organa ścigania przeprowadziły przeszukania i postawiły w stan oskarżenia dwoje bliskich krewnych obalonego premiera – prezydenta Sargisjana. Następnie wysunięto oskarżenia, w związku z krwawym stłumieniem protestów społecznych w 2008 roku, wobec byłego prezydenta Koczarjana. Został on zatrzymany, a sąd aresztował go na 2 miesiące pod zarzutem uzurpacji władzy i zamachu konstytucyjnego. W tej samej sprawie zatrzymany został generał Arutiunian, który w 2008 roku był ministrem obrony i wydał rozkaz wejścia wojsk do Erywania i użycia siły wobec demonstrantów. A przedwczoraj zatrzymany został i postawiony w stan oskarżenia Jurij Haczaturow, też generał. Ten ostatni w 2008 roku był szefem sztabu, ale obecnie pełni funkcje sekretarza generalnego utworzonego przez Moskwę sojuszu obronnego ODKB. I to już się w Rosji bardzo nie podoba, bo jakbyście się na Zachodzie czuli, pytają retorycznie patriotycznie nastrojeni rosyjscy dziennikarze, gdybyście przeczytali pewnego ranka, że Norwegowie aresztowali szefa NATO Stoltenberga? Haczaturow ostatecznie wpłacił wysoką kaucję i znalazł się na wolności. Ale sytuacja wcale się nie normalizuje, a wręcz przeciwnie, zaostrza. Tydzień temu, Dawid Tonojan, minister spraw zagranicznych Armenii oświadczył, i jego słowa wywołały sensację, że status rosyjskich wojsk w Armenii będzie musiał zostać „przedyskutowany”. Chodzi o oddziały będące na terytorium kraju od 1992 roku i dysponujące bazą w Giurmi. Bezpośrednim powodem tego oświadczenia było zachowanie jednego z pododdziałów rosyjskich pograniczników, którzy w trakcie manewrów ostrzelali ormiańską wioskę. Całą sprawę jakoś uspokojono, ale widać, i Rosjanie to już rozumieją, że nowe władze w Erywaniu nie mają zamiaru pozwolić sobie na ich panoszenie się. W tle całej rozgrywki jest też ostatnia wizyta premiera Paszyniana na szczycie NATO oraz zapowiadana, przez amerykańskiego ambasadora, wizyta premiera Armenii w Waszyngtonie i ewentualność jego spotkania z Trumpem. W ubiegłym tygodniu pojawiły się też plotki o możliwości spotkania twarzą w twarz między Paszynianem a prezydentem Azerbejdżanu Alijewem. Chodzi oczywiście o rozpoczęcie dialogu w sprawie Górskiego Karabachu. Media w Erywaniu informują też, że projekt nowej ordynacji jest już gotów i właściwie przedterminowe wybory mogą być przeprowadzone już jesienią. Premier Paszynian zapowiadał, że najlepszym terminem jest wiosna przyszłego roku, ale zdaniem obserwatorów termin wcześniejszy też jest brany pod uwagę. Obecnie blok Paszyniana cieszy się blisko 80 % poparciem i uzyskanie takiego, a nawet zbliżonego wyniku, znacząco zmieniłoby sytuacje polityczną w Armenii. A wówczas, wszystkie opcje, jak się uważa, wchodzą w grę. Konflikty wewnętrzne, tym bardziej na tle religijnym, w takiej sytuacji nie są Paszynianowi do niczego potrzebne. 

 


 

POLECANE
Witold Mieszkowski, syn kmdr Stanisława Mieszkowskiego nie żyje Wiadomości
Witold Mieszkowski, syn kmdr Stanisława Mieszkowskiego nie żyje

Nie żyje Witold Mieszkowski - syn komandora Stanisława Mieszkowskiego, jednego z bohaterów polskiej Marynarki Wojennej zamordowanych po wojnie przez komunistyczne władze. Informację o jego śmierci przekazał w mediach społecznościowych reżyser i dokumentalista Arkadiusz Gołębiewski.

IMGW wydał ostrzeżenie pogodowe Wiadomości
IMGW wydał ostrzeżenie pogodowe

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia pierwszego stopnia przed intensywnymi opadami deszczu dla części województw podkarpackiego, śląskiego i małopolskiego. Spodziewane są opady deszczu, deszczu ze śniegiem i mokrego śniegu.

Kto uszkodził tory w Życzynie. Jest komunikat PKP PLK Wiadomości
Kto uszkodził tory w Życzynie. Jest komunikat PKP PLK

Wstępne oględziny torowiska w Życzynie w pow. garwolińskim wykazały uszkodzenie jego fragmentu – poinformowała w niedzielę mazowiecka policja. PKP PLK przekazały, że okoliczności zdarzenia będą wyjaśnione m.in. przez komisję kolejową, a naprawa rozpocznie się po zakończeniu pracy służb.

Gratka dla fanów relaksu: Mazowieckie uzdrowisko tnie ceny Wiadomości
Gratka dla fanów relaksu: Mazowieckie uzdrowisko tnie ceny

Jesień i zima w uzdrowisku? Uzdrowisko Konstancin to wyjątkowe takie miejsce na Mazowszu. Znajduje się w Konstancinie-Jeziornie i zachęca do wizyt nie tylko wiosną czy latem. Teraz, jesienią i zimą, też warto tam pojechać. 

Niemcy: gwałtowny wzrost psychoz. Eksperci wskazują powód Wiadomości
Niemcy: gwałtowny wzrost psychoz. Eksperci wskazują powód

Niemcy odnotowały gwałtowny wzrost liczby przypadków zaburzeń psychiatrycznych związanych z marihuaną. Zjawisko zostało zaobserwowane w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy od legalizacji tego narkotyku przez rząd Olafa Scholza.

Znana piosenkarka bardzo chora. Poruszające wyznanie Wiadomości
Znana piosenkarka bardzo chora. Poruszające wyznanie

Shazza, czyli Marlena Magdalena Pańkowska, urodziła się 29 maja 1967 roku w Pruszkowie. To polska piosenkarka, kompozytorka i aktorka. Zaczynała karierę w latach 80. w zespole Toy Boys Tomasza Samborskiego. Później przeszła na solową ścieżkę za jego namową. Zasłynęła z hitów disco polo, a na początku XXI wieku śpiewała pop i dance. Wśród jej przebojów są „Baiao Bongo”, „Bierz co chcesz”, „Egipskie noce” oraz „Tak bardzo zakochani”. Do 2007 roku sprzedała w Polsce ponad 2,5 miliona egzemplarzy albumów. Okazuje się, że artystka od jakiegoś czasu zmaga się z poważnym problemem.

Wypadek w rzymskim ministerstwie. Przedstawiciel władz Sardynii zniszczył zabytkowy witraż [WIDEO] Wiadomości
Wypadek w rzymskim ministerstwie. Przedstawiciel władz Sardynii zniszczył zabytkowy witraż [WIDEO]

Przedstawiciel władz Sardynii podczas wizyty we włoskim Ministerstwie ds. Firm i Made in Italy tak niefortunnie potknął się na schodach, że uderzył głową w zabytkowy witraż i zniszczył go doszczętnie. Mężczyzna cudem uszedł z życiem – podkreślają włoskie media, publikując nagranie ze sceny mrożącej krew w żyłach.

Finlandia alarmuje: Pokój na Ukrainie? Nie przed wiosną Wiadomości
Finlandia alarmuje: Pokój na Ukrainie? Nie przed wiosną

Zawieszenie broni na Ukrainie jest mało prawdopodobne przed wiosną, ale europejscy sojusznicy muszą utrzymać wsparcie dla Kijowa, pomimo skandalu korupcyjnego - powiedział agencji Associated Press prezydent Finlandii Alexander Stubb. W opublikowanej w niedzielę rozmowie Stubb podkreślił, że Europa potrzebuje „sisu” - to fińskie słowo oznaczające wytrzymałość, odporność i hart ducha - aby przetrwać zimowe miesiące, ponieważ Rosja kontynuuje hybrydowe ataki i wojnę informacyjną na całym kontynencie. „Nie jestem zbyt optymistycznie nastawiony do osiągnięcia zawieszenia broni ani rozpoczęcia negocjacji pokojowych, przynajmniej w tym roku” - powiedział.

Akcja na Kanale Żerańskim. Walka o życie dwóch kobiet z ostatniej chwili
Akcja na Kanale Żerańskim. Walka o życie dwóch kobiet

Dramatyczna akcja ratunkowa na Kanale Żerańskim. W sobotę wieczorem służby otrzymały zgłoszenie o dwóch topiących się kobietach. Po wyciągnięciu z wody obie były nieprzytomne, a ich stan lekarze określają jako bardzo ciężki. Policja bada, jak doszło do tego zdarzenia.

Tragiczne wieści z Żagania. Nie żyje były burmistrz miasta Wiadomości
Tragiczne wieści z Żagania. Nie żyje były burmistrz miasta

W sobotę, 15 listopada, około godziny 22.00 zmarł Daniel Marchewka, były burmistrz miasta i radny kilku kadencji. Informację potwierdził przewodniczący Rady Miasta, Krzysztof Sieńko, podając, że polityk „przegrał walkę z ciężką chorobą”.

REKLAMA

Marek Budzisz: Jak na Wschodzie gra się kwestiami religijnymi

Dzisiaj (28.07) rano prezydent Poroszenko zamieścił tweeta, w którym napisał, iż tomos przyznający Cerkwii ukraińskiej status autokefalii dokończy budowę niezależności i suwerenności Ukrainy oraz wzmocni wolności religijne. Wpis ten jest jednak, jak można przypuszczać, robieniem dobrej miny do słabych rezultatów.
 Marek Budzisz: Jak na Wschodzie gra się kwestiami religijnymi
/ pexels.com

Obóz prezydencki, pierwotnie chciał, aby patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I podjął stosowną decyzję w taki sposób, aby można ją było ogłosić wraz z rozpoczęciem obchodów 1030 rocznicy chrztu Rusi Kijowskiej. Ale zamiast decyzji Kijów otrzymał deklaracje i obietnice, wyrażone przez metropolitę Emmanuela, specjalnego wysłannika Patriarchatu, który wraz z delegacją przybył na oficjalne uroczystości. Poinformował on w trakcie spotkania prezydenta Poroszenkę, że procedura przyznania autokefalii została rozpoczętą i, że Konstantynopol wspiera swą ukraińską córkę, co można było zinterpretować, jako zapowiedź finalizacji całego procesu. Przy czym w bliżej nieokreślonej przyszłości. Z kręgów administracji prezydenta dochodzą do mediów informacje, że decyzja wydana zostanie do końca roku. Rościsław Pawlenko z administracji ukraińskiego prezydenta, który przez media jest uznawany za tego, który wymyślił ideę wunderwafe pod nazwą autokefalia mówi w wywiadzie prasowym, że wszystko idzie zgodnie z planem, nikt nie myślał o blitzkriegu, choć postawa Moskwy, w której na początku miesiąca przebywał Bartłomiej I, daje powody do niepokoju. Obserwatorzy ukraińskiej sceny politycznej są jednak innego zdania. Władze miały w trakcie obchodów ogłosić, iż uzyskały tomos przyznający autokefalię, co miało być początkiem kampanii prezydenckiej Poroszenki. Nie wyszło.

Co gorsze, sprzeciwiająca się autokefalii Cerkiew Ukraińska uznająca zwierzchność Patriarchatu Moskiewskiego zorganizowała w Kijowie wczoraj uroczystą procesję celem uczczenia rocznicy Chrztu. Prowadził ją metropolita kijowski Onufry (przeciwnik autokefalii) i zdaniem obserwatorów była ona wielkim frekwencyjnym sukcesem. Jest to tym bardziej nieprzyjemna nowina dla władz, że już od kilkunastu dni napływały informacje, że „czynniki administracyjne” najpierw delikatnie, a potem już zupełnie otwarcie wywierały na wiernych zamierzających jechać do Kijowa presję, aby tego raczej nie czynili. Dziennikarze zwracają uwagę, że w takiej sytuacji zgromadzenie ponad 100-tysięcy osób uczestniczących w uroczystościach jest nie lada wyczynem. Tym bardziej, że ich zdaniem, uczestniczyło w obchodach wiele osób młodych, po których trudno spodziewać się regularnego praktykowania obrzędów religijnych. Poroszenki nie było na tych uroczystościach, nie skierował do ich uczestników nawet żadnego posłania, co samo w sobie jest polityczną manifestacją, ale też pozwala spojrzeć na wczorajszą procesję również przez pryzmat ukraińskiej polityki. I ich zdaniem, tak liczna obecność wiernych pokazuje nie tylko siłę i jedność ukraińskiej Cerkwii sprzeciwiającej się odłączeniu od patriarchatu Moskiewskiego, bo to w praktyce oznacza przyznanie autokefalii, ale również może być odczytywane w kategoriach antyrządowej manifestacji politycznej. Ten pokaz siły i jedności spowolnić może procedury w Konstantynopolu, bo już kilkakrotnie napływały stamtąd ostrzeżenia, że przyznanie samodzielności ukraińskiej Cerkwii nie może równać się rozpoczęciu wojny religijnej, w trakcie, której zwolennicy dwóch orientacji będą walczyć o zdobycie kościołów, zgromadzeń czy kontrolę nad diecezjami. Teraz gołym okiem widać, że o zjednoczenie, (bo jednym z osiągnięć autokefalii miało być zakończenie ciągnącego się od początku lat 90-tych podziału) będzie trudniej. Tym bardziej, że w świetle badań socjologicznych ewentualną decyzję Konstantynopola o przyznaniu autokefalii wspiera, co najwyżej 65 % wiernych, a jej przeciwnicy już zapowiedzieli, że jeśli to nastąpi to mają się zamiar bronić, a punktem oporu stanie się kijowska Ławra Peczerska. Socjologowie na Ukrainie wątpią w realność takiego scenariusza wskazując, że w świetle ostatnich badań stan uczuć religijnych trudno uznać za „gorący”, co obiektywnie nie sprzyja rozwojowi postaw radykalnych. Ich zdaniem chodzić może, o co innego. To raczej Moskwa, dla której polityka kościelna jest jednym z narzędzi uprawiania polityki w krajach prawosławnego kręgu kulturowego może chcieć wykorzystać sytuację celem zaognienia napięcia i mobilizacji zwolenników „opcji rosyjskiej” na Ukrainie. Wskazują przy tym na niedawne deklaracje oligarchy Wadima Nowinskiego, deputowanego Bloku Opozycyjnego, uchodzącego za patrona uznającej zwierzchność Patriarchatu Moskiewskiego Ukraińskiej Cerkwii Prawosławnej, który powiedział, po rozmowach z Patriarchą Konstantynopola, że ten wyda, co najwyżej bardzo niejasny i podatny na różne interpretacje dokument, co wywoła falę konfliktów. Tego rodzaju narzędzie mobilizacji dość pasywnej części elektoratu może, zdaniem niektórych obserwatorów ukraińskiej sceny politycznej, sprzyjać kandydaturze lidera Bloku Opozycyjnego, Jurijowi Bojko. W ich opinii, z grupy liczących się uczestników wyścigu wyborczego (Poroszenko, Tymoszenko, Bojko), pierwsza dwójka ma bardzo liczny i przekonany elektorat negatywny, a tylko ostatni Bojko może okazać się wyborem, który pogodzi zwaśnione obozy. Oczywiście pod warunkiem, że przejdzie do drugiej tury. Ten dysponujący silnym poparciem na wschodniej Ukrainie polityk dotychczas nie mógł liczyć na głosy w innych regionach, ale teraz, w obliczu ożywienia „kwestii religijnej” oraz gospodarczych niepowodzeń władzy, sytuacja może się zmienić.

W geograficznie odległej, choć kulturowo znacznie mniej oddalonej, Armenii również kwestie religijne mają swój polityczny wymiar. Właściwie od początku tamtejszej Aksamitnej Rewolucji pojawiają się głosy, iż katolikos i patriarcha kościoła ormiańskiego Garagin II winien podać się do dymisji. Zwolennicy takiego kroku, którzy utworzyli nawet ruch społeczny pod nazwą Nowa Armenia, Nowy Patriarcha zarzucają mu korupcję oraz bliskie polityczne związki z obalonym reżimem. Wybrany dożywotnio Katolikos nie zamierza ustąpić, podobnie zresztą jak jego przeciwnicy, którzy na początku miesiąca wdarli się do jego biur i mieli zamiar tak długo protestować, póki ich żądania nie zostaną spełnione. Jednak spotkało ich rozczarowanie, bo władze zareagowały dość szybko i siłą ich usunęły, mimo, że pierwotnie premier Paszynian mówił, iż rząd nie miesza się do sporów wśród wierzących. Wydaje się jednak, że Paszynian rozgrywa właśnie znacznie poważniejszą partię i dodatkowe konflikty nie są mu potrzebne. Mamy, bowiem do czynienia z ciekawą sekwencją wydarzeń. Otóż jeszcze w czerwcu organa ścigania przeprowadziły przeszukania i postawiły w stan oskarżenia dwoje bliskich krewnych obalonego premiera – prezydenta Sargisjana. Następnie wysunięto oskarżenia, w związku z krwawym stłumieniem protestów społecznych w 2008 roku, wobec byłego prezydenta Koczarjana. Został on zatrzymany, a sąd aresztował go na 2 miesiące pod zarzutem uzurpacji władzy i zamachu konstytucyjnego. W tej samej sprawie zatrzymany został generał Arutiunian, który w 2008 roku był ministrem obrony i wydał rozkaz wejścia wojsk do Erywania i użycia siły wobec demonstrantów. A przedwczoraj zatrzymany został i postawiony w stan oskarżenia Jurij Haczaturow, też generał. Ten ostatni w 2008 roku był szefem sztabu, ale obecnie pełni funkcje sekretarza generalnego utworzonego przez Moskwę sojuszu obronnego ODKB. I to już się w Rosji bardzo nie podoba, bo jakbyście się na Zachodzie czuli, pytają retorycznie patriotycznie nastrojeni rosyjscy dziennikarze, gdybyście przeczytali pewnego ranka, że Norwegowie aresztowali szefa NATO Stoltenberga? Haczaturow ostatecznie wpłacił wysoką kaucję i znalazł się na wolności. Ale sytuacja wcale się nie normalizuje, a wręcz przeciwnie, zaostrza. Tydzień temu, Dawid Tonojan, minister spraw zagranicznych Armenii oświadczył, i jego słowa wywołały sensację, że status rosyjskich wojsk w Armenii będzie musiał zostać „przedyskutowany”. Chodzi o oddziały będące na terytorium kraju od 1992 roku i dysponujące bazą w Giurmi. Bezpośrednim powodem tego oświadczenia było zachowanie jednego z pododdziałów rosyjskich pograniczników, którzy w trakcie manewrów ostrzelali ormiańską wioskę. Całą sprawę jakoś uspokojono, ale widać, i Rosjanie to już rozumieją, że nowe władze w Erywaniu nie mają zamiaru pozwolić sobie na ich panoszenie się. W tle całej rozgrywki jest też ostatnia wizyta premiera Paszyniana na szczycie NATO oraz zapowiadana, przez amerykańskiego ambasadora, wizyta premiera Armenii w Waszyngtonie i ewentualność jego spotkania z Trumpem. W ubiegłym tygodniu pojawiły się też plotki o możliwości spotkania twarzą w twarz między Paszynianem a prezydentem Azerbejdżanu Alijewem. Chodzi oczywiście o rozpoczęcie dialogu w sprawie Górskiego Karabachu. Media w Erywaniu informują też, że projekt nowej ordynacji jest już gotów i właściwie przedterminowe wybory mogą być przeprowadzone już jesienią. Premier Paszynian zapowiadał, że najlepszym terminem jest wiosna przyszłego roku, ale zdaniem obserwatorów termin wcześniejszy też jest brany pod uwagę. Obecnie blok Paszyniana cieszy się blisko 80 % poparciem i uzyskanie takiego, a nawet zbliżonego wyniku, znacząco zmieniłoby sytuacje polityczną w Armenii. A wówczas, wszystkie opcje, jak się uważa, wchodzą w grę. Konflikty wewnętrzne, tym bardziej na tle religijnym, w takiej sytuacji nie są Paszynianowi do niczego potrzebne. 

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe