Marek Budzisz: Kolejna rewolucja w rosyjskiej strefie wpływów, tym razem aksamitna w Armenii

Wszystko wskazuje na to, że fala protestów w Armenii, które zaczęły się w ubiegły poniedziałek, po wczorajszych akcjach policji może się wymknąć spod kontroli. Dziś kolejny dzień demonstracji ulicznych, ale obserwuje się też dość istotne zmiany. Po raz pierwszy wśród protestujących pojawili się ludzie w wojskowych uniformach, jak informuje ormiańska stacja radiowa Azatujon, są to żołnierze, którzy ze swym dowódcą w randze pułkownika postanowili pokazać, że „wojsko jest z narodem”.
 Marek Budzisz: Kolejna rewolucja w rosyjskiej strefie wpływów, tym razem aksamitna w Armenii
/ screen YouTube
Ale zacznijmy od początku. Otóż przed tygodniem Nikoł Paszynian, deputowany z opozycyjnej partii Ełk, wezwał Ormian do rozpoczęcia protestów ulicznych, których celem miało być niedopuszczenie do zaprzysiężenia w charakterze premiera Serża Sarkisjana. Ten przez ostatnie 10 lat był prezydentem Armenii, ale jako, że władza w miarę jedzenia smakuje coraz bardziej, pod koniec kadencji wykonał „manewr Putina”. To znaczy tylko do pewnego stopnia, bo w przeciwieństwie do swego rosyjskiego kolegi przeprowadził reformę konstytucyjną w następstwie, której znacznie zredukowano uprawnienia głowy państwa a powiększono władze premiera, którym miał stać się nie, kto inny tylko Sarkisjan. Trzeba przy tym sprawiedliwie zauważyć, że Sarkisjan starał się prowadzić, zwłaszcza w ostatnim czasie, zrównoważoną politykę zagraniczna. Armenia, w związku z nierozwiązanym konfliktem w Górkim Karabachu oraz narastającą przewagą ludnościową i militarną sąsiedniego Azerbejdżanu, tradycyjnie uprawiała najbardziej prorosyjską politykę ze wszystkich chyba postsowieckich republik. Jednak ówczesny prezydent, a obecnie premier, doprowadził do zacieśnienia związków jego kraju również z Unią Europejską, licząc nie tylko na pomoc bezpośrednią, ale i na to, że nieźle w ostatnich latach rozwijająca się gospodarka jego kraju (wzrost PKB w ubiegłym roku osiągnął prawie 7 %) tylko na takim aliansie zyska.

Jednak opozycji nie podobało się to, że Sarkisjan ich zdaniem chciałby zostać „drugim Putinem” i wezwała do protestów. Ku pewnemu zaskoczeniu ich skala okazała się większa, niźli się spodziewano. Na ulice Erywania wyszło więcej ludzi, również w miastach prowincjonalnych rozpoczęły się demonstracje. Cała akcja nie doprowadziła do zablokowania premierowskiej nominacji Sarkisjana, ale jej relatywne powodzenie tylko opozycjonistów utwierdziło, że mają poparcie społeczne. Kiedy ogląda się filmy z Erywania, licznie umieszczone w sieciach społecznościowych, to można odnieść wrażenie, że protesty miały charakter trochę happeningów, coś z atmosfery spokojnego okazania przez społeczeństwo swego niezadowolenia. Tysiące uśmiechniętych ludzi, większość z telefonami, którymi filmowała co się dzieje, nawet zdarzały się rodziny z dziećmi. Interwencje policji, która otoczyła kordonami i zasiekami z drutu kolczastego budynki rządowe też nie sprawiały wrażenia agresywnych. Z reguły, kiedy do przodu wysuwały się kobiety, to policjanci ustępowali. Aresztowania były, ale też bardziej pro forma, zupełnie nie w stylu rosyjskich. Jak mówią obserwatorzy, młodych, często niepełnoletnich ludzi nie zamykano, ale tych, których złapano wypuszczano kilka kilometrów dalej, a aresztowanych starszych też zaraz zwalniano. Władze wezwały do rozmów. Z demonstrantami spotkał się urzędujący prezydent, który ponad 45 minut rozmawiał z Paszynianem, ale nie do końca wiadomo, o czym i zdziwieni dziennikarze spekulują, co też mogło ich tak zaabsorbować. Niektórzy spekulują o podziale w obozie władzy, zwłaszcza, że opozycja zwróciła się z otwartym apelem do przedstawicieli resortów siłowych, aby ci, „wytłumaczyli” premierowi, że dla dobra ojczyzny winien zrezygnować i odejść na emeryturę. Generalnie, do końca tygodnia nastroje były raczej spokojne i słychać było wiele publicznych wezwań do dialogu i porozumienia. Moskwa również reagowała na całą sytuację w sposób wyważony. Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego MSZ-u, powiedziała, że to problemy „ormiańskiej demokracji”, i trzeba je rozwiązywać we własnym gronie. Jednak w niedzielę wydarzenia przyspieszyły. Odbyło się, krótkie kilkuminutowe, publiczne, w obecności dziennikarzy i kamer spotkanie Sarkisjana z Paszynianem, na którym ten ostatni powtórzył swoje żądanie dymisji premiera. Ten jednak stanowczo odrzucił taką opcję, bo jak twierdzi partia, która w ostatnich wyborach zdobyła raptem 7 % głosów, nie może dyktować parlamentarnej większości, kogo ta ma desygnować na szefa rządu. I zaraz po tym, jak Panowie się rozeszli władza najwyraźniej postanowiła zacząć działać. Resztowano kilkuset demonstrantów, w tym Paszyniana i dwóch innych deputowanych związanych z opozycją, tym razem ich nie puszczając. Z oficjalnego komunikatu prokuratury wynika, że zostali aresztowani, bo organizowali, nie mając na to niezbędnych pozwoleń, masowe demonstracje. Tylko, że to nie osłabiło oporu, a wręcz przeciwnie wzmogło wolę obalenia rządu. Wczorajsza wieczorna demonstracja była liczniejsza niźli poprzednie. Protestami objęte są też miasta prowincjonalne, zaczęły się też pojawiać blokady dróg, organizowane przez zwolenników opozycji. W całą sprawę włączył się też lider rockowego zespołu System of a Down Serj Tankian, który choć urodził się w Bejrucie a mieszka w Kaliforni, jest w Armenii wielkim autorytetem. Otóż w specjalnym wystąpieniu na jednym z portali społecznościowych, wezwał on parlament do działania, polegającego na obaleniu mianowanego we wtorek premiera, bo inaczej, może dojść do rozlewu krwi. O takiej ewentualności wspominał też w trakcie rozmów z Paszynianem obecny premier, mówiąc, wprost, że opozycja nie wyciągnęła żadnej nauki z doświadczeń 2008 roku. I te właśnie słowa, które odebrano, jako pogróżkę, bo w trakcie demonstracji i stać z policją przed 10 laty zginęło 10 osób, podobno rozsierdziły ludzi i dlatego wieczorny wiec był liczniejszy niźli w poprzednich dniach. Jutro, czyli 24 kwietnia, Armenia czci pamięć ofiar ormiańskiego holocaustu, masowych i zaplanowanych przez Turków mordów z czasów I wojny światowej. I wówczas, zazwyczaj wiece i demonstracje są liczniejsze. Zdaniem wielu obserwatorów, wówczas może dojść do przesilenia.

Wydaje się, że władze zastanawiają się czy użyć siły. W sobotę pojawiła się w mediach informacja, i ta zbieżność w czasie jest zastanawiająca, o zatrzymaniu członków grupy terrorystycznej, mającej, jakoby przygotowywać się do odpalenia 150 ładunków wybuchowych domowej produkcji. Zdaniem władz, chcieli oni w ten sposób doprowadzić do zamętu w Erywaniu i na prowincji. Aresztowani mają być powiązani z Jirairem Sefilianem, jednym z liderów ormiańskiej opozycji, odsiadującym ponad dziesięcioletni wyrok. W 2016 roku uzbrojona grupa jego zwolenników zajęła komisariat policji w Erywaniu, wzięła zakładników i przez kilkanaście dni, aż do szturmu sił specjalnych nie chciała ich zwolnić.

W rosyjskich mediach trwają teraz spekulacje, w którą stronę pójść mogą wydarzenia. Generalnie, wśród przywoływanych ekspertów panuje dość zgodna opinia, że południowy Kaukaz, to beczka prochu. Przede wszystkim ze względu na wewnętrzne wrzenie w Gruzji i Armenii, ale również, dlatego, że Azerbejdżan może chcieć wykorzystać wzmocnienie pozycji Turcji wobec Rosji (Syria) oraz wzrost dochodów z eksportu ropy naftowej, aby jeszcze raz spróbować rozwiązać spór o Karabach przy użyciu siły. Pojawiły się nawet w ostatnich dniach doniesienia o tym, że wzmocniony wyborczym sukcesem Alijew przystąpił do przerzucania sił i techniki w nadgraniczne regiony.
A na to wszystko nakłada się sytuacja w Armenii, w której jak uważają Rosjanie już panuje dwuwładza – z jednej strony rząd i struktury siłowe, a z drugiej ulica i radykalna opozycja domagająca się odejścia premiera. Gołym okiem widać, że chwiać zaczynają się też mniejsze partie, do tej pory będące w sojuszu z Sarkisjanem, których parlamentarzyści wzywają do dialogu i porozumienia. Tylko, że porozumienie bez odejścia szefa rządu wydaje się być mało prawdopodobne, a z kolei jego dymisja, w praktyce oznacza triumf opozycji.

Rosyjscy analitycy są zdania, że jeżeli Sarkisjan zdecyduje się na rozwiązanie siłowe, to wcale nie oznacza to, że tego rodzaju działanie wzmocni więzy, jakie łączą go z Rosją. Może chcieć wzmocnić swoją władzę bliżej współpracując z Iranem, albo, co jeszcze gorzej wróży, przyjąć kurs na Pekin. A co się stanie, z punktu widzenia Rosji, jeżeli w ostatecznym rachunku zwycięży opozycja? Przeprowadzane właśnie przez tygodnik Wersija, wśród Rosjan ankieta czy rewolucja w Armenii spowoduje pogorszenie się stosunków tego kraju z Rosją pokazuje, że nieco więcej głosujących (40%) jest dziś zdania, że nic się nie zmieni. Przeciwną opinię sformułowało 33 % osób. Trudno jednak przypuszczać, aby z punktu widzenia Moskwy, sytuacja ewoluowała w dobrym kierunku. Niepokoje wewnętrzne oznaczają ryzyko wymknięcia się sytuacji spod kontroli i chęć wzięcia udziału w grze o wpływy, innych, zewnętrznych graczy. Co więcej, w miejsce polityków sprawdzonych (Sarkisjan, co trzeba pamiętać przed karierą publiczną był lokalnym dyrektorem Gazpromu) mogą przyjść nieznani, lub wręcz nieobliczalni, trudni w kontrolowaniu. A jeśli na to nałoży się odnowienie konfliktu zbrojnego w Karabachu, to może okazać się, że Rosjanie wręcz wciągnięci zostaną w działania wojenne. Taki rozwój wypadków nie wpłynie dobrze na relacje z Ankarę, tradycyjnym protektorem Baku. A to jest im dziś bardzo nie na rękę, zwłaszcza, że podobna rewolucyjna sytuacja zaczyna dojrzewać w Kirgistanie.

Marek Budzisz

 

POLECANE
Prezydent po 100 dniach: Po pierwsze Polska. Tłumy na wiecu z ostatniej chwili
Prezydent po 100 dniach: "Po pierwsze Polska". Tłumy na wiecu

W czasie spotkania z mieszkańcami Mińska Mazowieckiego Karol Nawrocki podkreślił, że całe pierwsze 100 dni jego urzędowania było konsekwentną realizacją zobowiązania: „po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy”.

Przemysław Czarnek do protestujących rolników: Przypomnijcie koalicji 13 grudnia ich niespełnione obietnice wyborcze wideo
Przemysław Czarnek do protestujących rolników: Przypomnijcie koalicji 13 grudnia ich niespełnione obietnice wyborcze

„Protestujący powinni przypomnieć dziś rządzącym, z PSL-u w szczególności, panu Krajewskiemu i całej koalicji 13 grudnia, jakie były obietnice wyborcze, które nie są do tej pory spełnione” - powiedział prof. Przemysław Czarnek komentując w mediach społecznościowych rolnicze protesty.

Tragedia i chaos w Sztokholmie. Kierowca busa wjechał w przystanek pełen ludzi z ostatniej chwili
Tragedia i chaos w Sztokholmie. Kierowca busa wjechał w przystanek pełen ludzi

W centrum Sztokholmu doszło do dramatycznego zdarzenia, po którym służby podkreślają, że na miejscu panował „chaos”, a informacje o przyczynach tragedii wciąż nie są ujawniane.

W Mościskach uroczyście pożegnano ekshumowanych obrońców Lwowa gorące
W Mościskach uroczyście pożegnano ekshumowanych obrońców Lwowa

14 listopada 2025 r. w Mościskach odbyły się uroczystości pogrzebowe żołnierzy Wojska Polskiego poległych we wrześniu 1939 r. w obronie Lwowa.

Polejowski: IPN przekazał Ukrainie 26 wniosków o ekshumacje. Tylko jeden został zaakceptowany pilne
Polejowski: IPN przekazał Ukrainie 26 wniosków o ekshumacje. Tylko jeden został zaakceptowany

Choć w tym roku udało się przeprowadzić jedną ekshumację polskich żołnierzy, Instytut Pamięci Narodowej wciąż czeka na decyzje Ukrainy dotyczące większości wniosków. Jak podkreślił Karol Polejowski, „do przełomu jest jeszcze bardzo daleko”.

Grupa europosłów złożyła wniosek o opinię TSUE ws. zgodności umowy UE-Mercosur z traktatami z ostatniej chwili
Grupa europosłów złożyła wniosek o opinię TSUE ws. zgodności umowy UE-Mercosur z traktatami

Grupa europosłów, zrzeszona w tzw. nieformalnej grupie Parlamentu Europejskiego ds. Mercosuru, złożyła wniosek do władz PE o wydanie opinii przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) w sprawie zgodności umowy UE-Mercosur z unijnymi traktatami - poinformował w piątek dziennikarzy europoseł Krzysztof Hetman (PSL).

Będzie Rada Gabinetowa? Prezydent reaguje na dramatyczną sytuację w służbie zdrowia z ostatniej chwili
Będzie Rada Gabinetowa? Prezydent reaguje na dramatyczną sytuację w służbie zdrowia

Narastający chaos w służbie zdrowia skłonił prezydenta Karola Nawrockiego do rozważenia zwołania Rady Gabinetowej. Jak ustalił Polsat News, głowa państwa uznała sytuację za dramatyczną i oczekuje pilnych działań rządu.

Prezes PiS: 100 dni prezydenta Nawrockiego to 100 dni spełnionych obietnic z ostatniej chwili
Prezes PiS: 100 dni prezydenta Nawrockiego to 100 dni spełnionych obietnic

100 dni prezydenta Karola Nawrockiego to 100 dni spełnionych obietnic – ocenił w piątek prezes PiS Jarosław Kaczyński. Zwrócił uwagę na aktywność prezydenta na arenie międzynarodowej oraz złożone projekty ustaw.

Pacjent we Wrocławiu zmarł, gdyż personel medyczny nie znał języka polskiego gorące
Pacjent we Wrocławiu zmarł, gdyż personel medyczny nie znał języka polskiego

W jednej z wrocławskich poradni diagnostycznych doszło do zgonu pacjenta w wyniku wstrząsu anafilaktycznego po podaniu kontrastu. Ukraińsko-białoruski personel nie znał języka polskiego i nie mógł się dowiedzieć, że w przeszłości ów pacjent miał już reakcję alergiczną. O sprawie poinformował portal tuwroclaw.com.

Tusk o 100 dniach prezydentury Karola Nawrockiego: Oceniam ją negatywnie pilne
Tusk o 100 dniach prezydentury Karola Nawrockiego: "Oceniam ją negatywnie"

W piątek, 14 listopada, mijają sto dni od zaprzysiężenia Karola Nawrockiego na Prezydenta RP. Premier Donald Tusk, poproszony o ocenę dotychczasowej działalności głowy państwa, stwierdził, że „ocenia ją krytycznie z oczywistych względów”.

REKLAMA

Marek Budzisz: Kolejna rewolucja w rosyjskiej strefie wpływów, tym razem aksamitna w Armenii

Wszystko wskazuje na to, że fala protestów w Armenii, które zaczęły się w ubiegły poniedziałek, po wczorajszych akcjach policji może się wymknąć spod kontroli. Dziś kolejny dzień demonstracji ulicznych, ale obserwuje się też dość istotne zmiany. Po raz pierwszy wśród protestujących pojawili się ludzie w wojskowych uniformach, jak informuje ormiańska stacja radiowa Azatujon, są to żołnierze, którzy ze swym dowódcą w randze pułkownika postanowili pokazać, że „wojsko jest z narodem”.
 Marek Budzisz: Kolejna rewolucja w rosyjskiej strefie wpływów, tym razem aksamitna w Armenii
/ screen YouTube
Ale zacznijmy od początku. Otóż przed tygodniem Nikoł Paszynian, deputowany z opozycyjnej partii Ełk, wezwał Ormian do rozpoczęcia protestów ulicznych, których celem miało być niedopuszczenie do zaprzysiężenia w charakterze premiera Serża Sarkisjana. Ten przez ostatnie 10 lat był prezydentem Armenii, ale jako, że władza w miarę jedzenia smakuje coraz bardziej, pod koniec kadencji wykonał „manewr Putina”. To znaczy tylko do pewnego stopnia, bo w przeciwieństwie do swego rosyjskiego kolegi przeprowadził reformę konstytucyjną w następstwie, której znacznie zredukowano uprawnienia głowy państwa a powiększono władze premiera, którym miał stać się nie, kto inny tylko Sarkisjan. Trzeba przy tym sprawiedliwie zauważyć, że Sarkisjan starał się prowadzić, zwłaszcza w ostatnim czasie, zrównoważoną politykę zagraniczna. Armenia, w związku z nierozwiązanym konfliktem w Górkim Karabachu oraz narastającą przewagą ludnościową i militarną sąsiedniego Azerbejdżanu, tradycyjnie uprawiała najbardziej prorosyjską politykę ze wszystkich chyba postsowieckich republik. Jednak ówczesny prezydent, a obecnie premier, doprowadził do zacieśnienia związków jego kraju również z Unią Europejską, licząc nie tylko na pomoc bezpośrednią, ale i na to, że nieźle w ostatnich latach rozwijająca się gospodarka jego kraju (wzrost PKB w ubiegłym roku osiągnął prawie 7 %) tylko na takim aliansie zyska.

Jednak opozycji nie podobało się to, że Sarkisjan ich zdaniem chciałby zostać „drugim Putinem” i wezwała do protestów. Ku pewnemu zaskoczeniu ich skala okazała się większa, niźli się spodziewano. Na ulice Erywania wyszło więcej ludzi, również w miastach prowincjonalnych rozpoczęły się demonstracje. Cała akcja nie doprowadziła do zablokowania premierowskiej nominacji Sarkisjana, ale jej relatywne powodzenie tylko opozycjonistów utwierdziło, że mają poparcie społeczne. Kiedy ogląda się filmy z Erywania, licznie umieszczone w sieciach społecznościowych, to można odnieść wrażenie, że protesty miały charakter trochę happeningów, coś z atmosfery spokojnego okazania przez społeczeństwo swego niezadowolenia. Tysiące uśmiechniętych ludzi, większość z telefonami, którymi filmowała co się dzieje, nawet zdarzały się rodziny z dziećmi. Interwencje policji, która otoczyła kordonami i zasiekami z drutu kolczastego budynki rządowe też nie sprawiały wrażenia agresywnych. Z reguły, kiedy do przodu wysuwały się kobiety, to policjanci ustępowali. Aresztowania były, ale też bardziej pro forma, zupełnie nie w stylu rosyjskich. Jak mówią obserwatorzy, młodych, często niepełnoletnich ludzi nie zamykano, ale tych, których złapano wypuszczano kilka kilometrów dalej, a aresztowanych starszych też zaraz zwalniano. Władze wezwały do rozmów. Z demonstrantami spotkał się urzędujący prezydent, który ponad 45 minut rozmawiał z Paszynianem, ale nie do końca wiadomo, o czym i zdziwieni dziennikarze spekulują, co też mogło ich tak zaabsorbować. Niektórzy spekulują o podziale w obozie władzy, zwłaszcza, że opozycja zwróciła się z otwartym apelem do przedstawicieli resortów siłowych, aby ci, „wytłumaczyli” premierowi, że dla dobra ojczyzny winien zrezygnować i odejść na emeryturę. Generalnie, do końca tygodnia nastroje były raczej spokojne i słychać było wiele publicznych wezwań do dialogu i porozumienia. Moskwa również reagowała na całą sytuację w sposób wyważony. Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego MSZ-u, powiedziała, że to problemy „ormiańskiej demokracji”, i trzeba je rozwiązywać we własnym gronie. Jednak w niedzielę wydarzenia przyspieszyły. Odbyło się, krótkie kilkuminutowe, publiczne, w obecności dziennikarzy i kamer spotkanie Sarkisjana z Paszynianem, na którym ten ostatni powtórzył swoje żądanie dymisji premiera. Ten jednak stanowczo odrzucił taką opcję, bo jak twierdzi partia, która w ostatnich wyborach zdobyła raptem 7 % głosów, nie może dyktować parlamentarnej większości, kogo ta ma desygnować na szefa rządu. I zaraz po tym, jak Panowie się rozeszli władza najwyraźniej postanowiła zacząć działać. Resztowano kilkuset demonstrantów, w tym Paszyniana i dwóch innych deputowanych związanych z opozycją, tym razem ich nie puszczając. Z oficjalnego komunikatu prokuratury wynika, że zostali aresztowani, bo organizowali, nie mając na to niezbędnych pozwoleń, masowe demonstracje. Tylko, że to nie osłabiło oporu, a wręcz przeciwnie wzmogło wolę obalenia rządu. Wczorajsza wieczorna demonstracja była liczniejsza niźli poprzednie. Protestami objęte są też miasta prowincjonalne, zaczęły się też pojawiać blokady dróg, organizowane przez zwolenników opozycji. W całą sprawę włączył się też lider rockowego zespołu System of a Down Serj Tankian, który choć urodził się w Bejrucie a mieszka w Kaliforni, jest w Armenii wielkim autorytetem. Otóż w specjalnym wystąpieniu na jednym z portali społecznościowych, wezwał on parlament do działania, polegającego na obaleniu mianowanego we wtorek premiera, bo inaczej, może dojść do rozlewu krwi. O takiej ewentualności wspominał też w trakcie rozmów z Paszynianem obecny premier, mówiąc, wprost, że opozycja nie wyciągnęła żadnej nauki z doświadczeń 2008 roku. I te właśnie słowa, które odebrano, jako pogróżkę, bo w trakcie demonstracji i stać z policją przed 10 laty zginęło 10 osób, podobno rozsierdziły ludzi i dlatego wieczorny wiec był liczniejszy niźli w poprzednich dniach. Jutro, czyli 24 kwietnia, Armenia czci pamięć ofiar ormiańskiego holocaustu, masowych i zaplanowanych przez Turków mordów z czasów I wojny światowej. I wówczas, zazwyczaj wiece i demonstracje są liczniejsze. Zdaniem wielu obserwatorów, wówczas może dojść do przesilenia.

Wydaje się, że władze zastanawiają się czy użyć siły. W sobotę pojawiła się w mediach informacja, i ta zbieżność w czasie jest zastanawiająca, o zatrzymaniu członków grupy terrorystycznej, mającej, jakoby przygotowywać się do odpalenia 150 ładunków wybuchowych domowej produkcji. Zdaniem władz, chcieli oni w ten sposób doprowadzić do zamętu w Erywaniu i na prowincji. Aresztowani mają być powiązani z Jirairem Sefilianem, jednym z liderów ormiańskiej opozycji, odsiadującym ponad dziesięcioletni wyrok. W 2016 roku uzbrojona grupa jego zwolenników zajęła komisariat policji w Erywaniu, wzięła zakładników i przez kilkanaście dni, aż do szturmu sił specjalnych nie chciała ich zwolnić.

W rosyjskich mediach trwają teraz spekulacje, w którą stronę pójść mogą wydarzenia. Generalnie, wśród przywoływanych ekspertów panuje dość zgodna opinia, że południowy Kaukaz, to beczka prochu. Przede wszystkim ze względu na wewnętrzne wrzenie w Gruzji i Armenii, ale również, dlatego, że Azerbejdżan może chcieć wykorzystać wzmocnienie pozycji Turcji wobec Rosji (Syria) oraz wzrost dochodów z eksportu ropy naftowej, aby jeszcze raz spróbować rozwiązać spór o Karabach przy użyciu siły. Pojawiły się nawet w ostatnich dniach doniesienia o tym, że wzmocniony wyborczym sukcesem Alijew przystąpił do przerzucania sił i techniki w nadgraniczne regiony.
A na to wszystko nakłada się sytuacja w Armenii, w której jak uważają Rosjanie już panuje dwuwładza – z jednej strony rząd i struktury siłowe, a z drugiej ulica i radykalna opozycja domagająca się odejścia premiera. Gołym okiem widać, że chwiać zaczynają się też mniejsze partie, do tej pory będące w sojuszu z Sarkisjanem, których parlamentarzyści wzywają do dialogu i porozumienia. Tylko, że porozumienie bez odejścia szefa rządu wydaje się być mało prawdopodobne, a z kolei jego dymisja, w praktyce oznacza triumf opozycji.

Rosyjscy analitycy są zdania, że jeżeli Sarkisjan zdecyduje się na rozwiązanie siłowe, to wcale nie oznacza to, że tego rodzaju działanie wzmocni więzy, jakie łączą go z Rosją. Może chcieć wzmocnić swoją władzę bliżej współpracując z Iranem, albo, co jeszcze gorzej wróży, przyjąć kurs na Pekin. A co się stanie, z punktu widzenia Rosji, jeżeli w ostatecznym rachunku zwycięży opozycja? Przeprowadzane właśnie przez tygodnik Wersija, wśród Rosjan ankieta czy rewolucja w Armenii spowoduje pogorszenie się stosunków tego kraju z Rosją pokazuje, że nieco więcej głosujących (40%) jest dziś zdania, że nic się nie zmieni. Przeciwną opinię sformułowało 33 % osób. Trudno jednak przypuszczać, aby z punktu widzenia Moskwy, sytuacja ewoluowała w dobrym kierunku. Niepokoje wewnętrzne oznaczają ryzyko wymknięcia się sytuacji spod kontroli i chęć wzięcia udziału w grze o wpływy, innych, zewnętrznych graczy. Co więcej, w miejsce polityków sprawdzonych (Sarkisjan, co trzeba pamiętać przed karierą publiczną był lokalnym dyrektorem Gazpromu) mogą przyjść nieznani, lub wręcz nieobliczalni, trudni w kontrolowaniu. A jeśli na to nałoży się odnowienie konfliktu zbrojnego w Karabachu, to może okazać się, że Rosjanie wręcz wciągnięci zostaną w działania wojenne. Taki rozwój wypadków nie wpłynie dobrze na relacje z Ankarę, tradycyjnym protektorem Baku. A to jest im dziś bardzo nie na rękę, zwłaszcza, że podobna rewolucyjna sytuacja zaczyna dojrzewać w Kirgistanie.

Marek Budzisz


 

Polecane
Emerytury
Stażowe