„Polska jest naszym wspólnym dobrem. Bez współdziałania nie żylibyśmy dzisiaj w wolnej Polsce. Można i wolno się spierać. Spór – tak. Wojna – nie” – powiedział w swoim exposé premier Mateusz Morawiecki. I natychmiast w pewnym radiu pewien publicysta komentując wystąpienie premiera, ten akurat fragment wybrał sobie na by pokazać, jaki jest niezależny i odważny. „Och, to takie niepoważne nawoływanie „kochajmy się” – rzucił lekko.
I ja go rozumiem. Wszak by merytorycznie się spierać, trzeba coś wiedzieć, mieć swoje zdanie i umieć go bronić. To wymaga myślenia, a od myślenia, wiadomo, odciski na mózgu się robią. A plastrów na nie brak. Więc po co się na takie niedogodności narażać, skoro wystarczy kilka haseł- gotowców wkuć, np. „Platforma Obywatelska zrujnowała Polskę” albo „PiS wprowadza dyktaturę” i nimi się posługując rzeczywistość maluczkim objaśniać. Czy to służba zdrowia, czy sprawy zagraniczne, ekonomia lub obronność – zawsze będą pasować. A przy okazji status ostrego publicysty można sobie wyrobić. Same korzyści.
A politycy? Czyżby premier od nich oczekiwał, że zaczną swoje pomysły, hasła, które głoszą, Polakom wyjaśniać? Po co? Tak jest dobrze – są swoi i jest wraże plemię. Swoi nie mają myśleć. Mają wierzyć, że pomysły są dobre a hasła jedynie słuszne. I je powtarzać. Wrogów trzeba niszczyć, jeńców nie brać i zawsze pamiętać, by swoje działania nienawiścią drugiej strony tłumaczyć. To nie ja zaczęłam, to PiS. Jest chore na nienawiść – powtarza więc Platforma. A Platforma nienawidzi Polski i patriotyzmu – donosi PiS.
Podobno blondynki są naiwne. Ja, naturalna blondynka drugiej fazy, nie jestem naiwna aż tak, by oczekiwać, że styl uprawiania polityki w Polsce od jakichkolwiek haseł się zmieni. Lecz my, obywatele, swój rozum mamy. I w tym cała nadzieja.
Ewa ZarzyckaArtykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (3/2018) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj
#REKLAMA_POZIOMA#