Przegląd mediów niemieckich.Bartosz Wieliński [GW] w Deutschlandfunk: "Zazdroszczę wam tutaj w Niemczech"
Tekst nawiązuje do znanego dość powszechnie faktu, że w Trzeciej Rzeszy życie zwierząt (ich ochrona), było w o wiele wyższej cenie, niż życie ludzkie. Wprowadzone wówczas w Niemczech przepisy dotyczące ochrony przyrody, w szczególności ochrony zagrożonych gatunków, były pod wieloma względami prekursorskie i w niezmienionej postaci obowiązywały na przykład w Niemczech aż do końca lat 70-tych. Niektórym zapewne znany jest również fakt, że niemieccy zoolodzy na życzenie nazistowskich władz usiłowali odtworzyć kilka wymarłych gatunków, na przykład tura.
I tego właśnie dotyczy proponowany przeze mnie tekst. Dodam od razu, że miejscem, w którym władze niemieckie zamierzały dla owego zmartwychwstałego tura stworzyć coś w rodzaju "Jurasic park" miała być Puszcza Białowieska. (W tym momencie nie mogę jakoś oprzeć się skojarzeniu z tą dzisiejszą troską niemieckich mediów o tę naszą puszczę, ale nie o to chodzi). Zaś "spiritusem movensem" - jeśli tak można powiedzieć - tego przedsięwzięcia - w tym również owych zakrojonych na szeroką skalę badań naukowych i eksperymentów - był nie kto inny, tylko naczelny myśliwy III Rzeszy, Herman Göring, którego marzeniem było osobiście takiego "tura" upolować. Przetłumaczyłem kilka najbardziej interesujących fragmentów:
- tak rozpoczyna swój artykuł Danny Kringiel w tygodniku "der Spiegel" - przypominając ów w sumie mało chyba znany epizod z historii III Rzeszy.Germański, olbrzymi, żądny krwi - tak wyobrażał sobie Hermann Göring zwierzę, które byłoby godne niemieckiego myśliwego. (Niemieccy) naukowcy wyhodowali odmianę bydła dokładnie według jego wyobrażeń - jako atrakcję w nazistowskim "prehistorycznym parku"
#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#
A dalej czytamy:
Nie jest do końca prawdą, że Juliusz Cezar cierpiał na coś w rodzaju fobii przed bydłem. Ten, który podbił całą Galię, który wyparł Helwetów, pokonał Suebów, pobił Belgów, a Tenktererów i Usipeterów wyrżnął w pień - nie był z pewnością cykorem. Jednak wobec tego gatunku bydła musiał czuć niewątpliwie respekt.
"Niemal tak wielki jak słoń i nadzwyczaj silny i agresywny. Nie oszczędzi ni człowieka, ni zwierzęcia. Tylko przy pomocy olbrzymich wilczych dołów można go ujarzmić" pisał w swojej "De bello Gallico"
(...)
Zwierzę to już z dawien dawna robiło na ludziach ogromne wrażenie. Na liczących ponad 20 tys. lat malowidłach naskalnych w jaskini Lascaux jest ono już przedstawione. A i w "Pieśni o Nibelungach" Zygfryd oprócz smoka zabija również trzy tury. Niestety, Germanie obeszli się z tym zwierzęciem dość szczególnie, stawiając na jego całkowite wytępienie. Ostatni egzemplarz na terenie Niemiec, w Bawarii, padł w roku 1470. Niewielkie pogłowie ocalało jeszcze na terenie Polski, ale i tam ostatni tur padł ofiarą kłusowników w roku 1627. Tym samym historia tego gatunku wydawała się dobiec końca. A jednak zwierzę to przeżyło swój swoisty "comeback" w czasach późniejszych - w czasach narodowego socjalizmu. I tak jak owi Germanie od czasu Juliusza Cezara nader szybko doprowadzili do wytępienia tego zwierzęcia, tak też szybko ich potomkowie postanowili przywrócić go do życia.
(...) Herman Göring był tym, który zamarzył sobie, aby ten wymarły przedstawiciel dzikiego bydła znów pojawił się w europejskich lasach. Oczywiście po to, aby mógł go następnie osobiście upolować. Göring był bowiem nie tylko twórcą Gestapo i głównodowodzącym Luftwaffe, lecz począwszy od roku 1934 również "głównym myśliwym Rzeszy" (Reichsjägermeister). (...) A dla takiego myśliwego jedynym przeciwnikiem godnym "rasy panów" mógł być oczywiście tylko tur. A to, że gatunek ten od kilku stuleci już nie egzystował, było dlań problemem nie niemożliwym do rozwiązania. A to dzięki dwóm uczonym braciom.
Bracia Lutz i Heinz Heck - dyrektorzy ogrodów zoologicznych w Berlinie i Monachium zajmowali się tym zagadnieniem już od lat 20-tych zeszłego wieku. "Żadne zwierzę nie należy uważać za wymarłe, o ile jego pula genowa występuje jeszcze w żywych organizmach" - twierdził Lutz Heck. "Jeśli będziemy w odpowiedni sposób krzyżować dzisiejsze bydło, będące potomkami tura, to znów go otrzymamy" - taki był jego plan. (...)
Cały ten projekt idealnie pasował do szaleństwa nazistowskiej ideologii. No bo dlaczegóż to reżim, którego naczelnym planem było wyhodowanie jasnowłosej i niebieskookiej "rasy panów" miałby cofnąć się przed próbą stworzenia również germańskiej rasy "super-krowy"?
- pyta sarkastycznie autor. Dalej zaś opisuje, jak to przy wielkim wsparciu władz niemieckich i osobistej Hermana Göringa, bracia Heckowie podróżują po całej Europie w poszukiwaniu odpowiednich sztuk bydła do krzyżówek. Ich sukces okazał się jednak tylko połowiczny, bo co prawda udało im się wyselekcjonować odmianę bydła bardzo podobną do tura i nadzwyczaj agresywną, ale znacznie mniejszą niż ich pradawny przodek. Jednak najciekawszy fragment tekstu to ten, który dotyczy Puszczy Białowieskiej, gdzie Herman Göring postanowił stworzyć swój wymarzony rewir myśliwski zasiedlony prehistorycznymi gatunkami wielkich, godnych "rasy panów" zwierząt.
Opisem perypetii owego Brytyjczyka, który rzeczywiście wkrótce postanowił pozbyć się tych naprawdę bardzo agresywnych, ale nie mających jednak wiele wspólnego z turem krów (na koniec musiał je faktycznie przeznaczyć na ubój, bo nie chciało ich przyjąć nawet żadne ZOO) - kończy tę ciekawą historię Danny Kringiel z tygodnika "der Spiegel"."Po tym jak w czerwcu 1941 Wehrmacht wkroczył do ZSRS (w tekście nie użyto sformułowania "na tereny zajęte przez ZSRS", tylko właśnie "do ZSRS"; przyp. M.P) Göring natychmiast zabezpieczył dla siebie cały obszar Puszczy. Chciał ją zasiedlić "turami" wyhodowanymi przez Hecków, ale także żubrami i wymarłymi dzikimi końmi, które bracia Heck również zamierzali odtworzyć. Miał więc powstać wielki rezerwat dla pradawnych germańskich zwierząt i roślin. Oczywiście po usunięciu stamtąd wszystkich przeszkadzających temu zamysłowi ludzi.
Już w lipcu 1941 do białowieskiego lasu wkroczył 322 batalion niemieckiej policji porządkowej (Ordnungspolizei), aby zgodnie z rozkazem zanotowanym w dzienniku wojennym: "oczyścić las z okolicznych mieszkańców". Ten kto stawiał opór był zabijany. Mieszkańcy otrzymywali pół godziny na spakowanie, a po ich domostwach pozostawały jedynie zgliszcza. Zlikwidowano 116 okolicznych wsi.
W sumie w ciągu zaledwie trzech dni naziści wypędzili z okolic Białowieży ok. 20 tys. ludzi, rozstrzeliwując przy okazji 900 mężczyzn, a ich kobiety i dzieci deportowane zostały do getta w Kobryniu. W urojeniach nazistów dopiero po usunięciu okolicznych ludzi puszcza stawała się dostatecznie przygotowana na przyjęcia ich zrekonstruowanego tura. No i oczywiście niemieckich myśliwych.
Rzecz jasna nie polowano tam jedynie na zwierzęta. Walki z ruchem oporu trwały przez następne 3 lata. (Niemieckie) "komanda myśliwych" (Jagdkomandos) przeczesywały regularnie las polując na ludzi przy pomocy tych samych metod co i na zwierzynę. (...)
(...)
Nazistom nie było jednak dane dokończyć swego dzieła; Wymarzony "park Göringa" nie został ukończony. Heckowe "tury" nie zdążyły go zasiedlić. Między innymi dlatego, że front wschodni szybko się załamał. (...)
Z rozpoczęciem zmasowanych bombardowań Berlina zniszczone też zostało berlińskie ZOO, a wraz z nim ośrodek hodowlany Lutza Hecka. A co stało się z "turami"? Dziś trudno to zrekonstruować. Przypuszczalnie - podobnie jak wiele innych zwierząt, które zbiegły ze zbombardowanego ZOO - zostały zabite przez wojsko przy pomocy karabinów maszynowych. Mówi się też, że ostatnie egzemplarze rozproszonego po mieście heckowego bydła padły ofiarą głodującej ludności Berlina. Te zaś, które w celu reintrodukcji osadzone zostały już wcześniej w lesie Schorfheide niedaleko Berlina podobno osobiście wystrzelał sam Goering, nie chcąc dopuścić by wpadły w ręce Rosjan. (...)
(...)
Tylko nieliczne sztuki heckowego bydła zdołały przeżyć wojnę. Ostatni raz zrobiło się o nich głośno w roku 2009, kiedy to w pewnym zwierzyńcu niedaleko Amsterdamu odnalazł je i zakupił (13 sztuk) obywatel brytyjski Derek Gow, w celu rozpoczęcia niewielkiej hodowli. Miał już pewne doświadczenie w odtwarzaniu wytępionych już na wyspach gatunków zwierząt, między innymi bobrów. Jednak sprawa z "turami" okazała się o wiele bardziej skomplikowana. Wkrótce bowiem w brytyjskiej prasie pojawiły się alarmujące meldunki w rodzaju: "Nazistowskie krowy włóczą się po angielskiej prowincji" - ostrzegał w 2009 "Fox News". A "Daily Mail" pisał o "perwersyjnym planie Hitlera przywrócenia do życia historycznych bestii". Zaś "aol.com" uzupełnił te rewelacje o komunikat: "W obawie przed konsekwencjami, stado piekielnych, rządnych krwi nazistowskich krów wybite zostały przez ich właściciela."
http://www.spiegel.de/einestages/hermann-goering-und-das-heckrind-reservat-in-bialowieza-a-1170491.html
#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#
Ponieważ dziś postanowiłem zacząć od tematów nieco lżejszych (o ile ten poprzedni można tak określić), a w każdym razie mniej antypolskich, to może teraz coś ze sportu. Wiadomo, że niemieckie media (podobnie zresztą jak i nasze) żyją od ponad tygodnia "Konkursem Czterech Skoczni", ciesząc się sukcesami swoich zawodników i smucąc się, a właściwie złoszcząc się - z powodu ich porażek. Złoszcząc się na wszystkich, z wyjątkiem tych, którzy faktycznie ponoszą winę za upadek Richarda Freitaga. Czyli na zwyczajny pech (niektórzy twierdzą, że nie był to po prostu jego dzień, wszak był to czwartek, nie piątek) oraz na skrzyżowane narty tego skądinąd bardzo sympatycznego zawodnika. Według niemieckich mediów - i nie tylko mediów, bo nawet Niemiecki Związek Narciarski podjął odpowiednie kroki - upadkowi Richiego Piątka winni są organizatorzy konkursu. Zwłaszcza jury, które w tych trudnych warunkach wypuściło go ze zbyt wysokiego rozbiegu, z nieodpowiedniej belki. To, że inni również skakali z tej samej nieodpowiedniej belki i w tych samych nieodpowiednich warunkach, a nikt inny nie upadł, dla egotycznych z natury Niemców nie ma widocznie większego znaczenia. W Süddeutsche Zeitung czytamy:
http://www.sueddeutsche.de/sport/richard-freitag-bei-der-vierschanzentournee-schwere-vorwuerfe-an-die-jury-1.3814275"66 Turniej Czterech Skoczni również w tym roku ma do odnotowania nieoczekiwaną cezurę. I tym razem nie obyło się bez konsternacji - przynajmniej dla reprezentacji Niemiec. Ale także dla wszystkich, którzy w tym napięciu towarzyszącym dzisiejszemu turniejowi czerpać mogli jeszcze jakąś przyjemność. (...)
(...) Impreza, w której Niemiecki Związek Narciarski (DSV) pokładał wielkie nadzieje, została poniekąd przedwcześnie zakończona. Jej top-faworyt, Richard Freiteg, mający niewielką stratę do prowadzącego Kamila Stocha, podczas pierwszej próby upadł zaraz po wylądowaniu. Było to bardzo gorzkie doświadczenie dla tego znajdującego się wreszcie w wysokiej formie zawodnika z Saksonii. Pokazuje to jednak jak wrażliwą i kruchą staje się ta dyscyplina sportu, jeśli jury zawodów sięga do swych granic, albo nawet je przekracza. Niemiecki Związek Narciarski składa w każdym razie w tej sprawie protest, kierując pod adresem jury konkursu poważne zarzuty: rozbieg był zbyt długi, a upadek (Freitaga) do uniknięcia."
#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#
Było już coś z historii i był już sport, to może teraz coś ze świata kultury. Tym samym jednak powrócę niechcący do swej rutyny, czyli do prezentowania tutaj tekstów będących niczym innym, jak po prostu propagandową nagonką na polski rząd, a właściwie na polski naród. W springerowskiej "die Welt" ukazała się mianowicie recenzja filmu "Pokot" Agnieszki Holland. Nosi szumny tytuł "Film jest polską odpowiedzią na Quentina Tarantino" a napisała ją niejaka Katia Belousowa. Czytamy między innymi:
https://www.welt.de/kultur/kino/article172103225/Trailer-und-Kritik-Die-Spur-Dieser-Film-ist-Polens-Antwort-auf-Quentin-Tarantino.html"(...) Oczywiście ci faceci są czymś znacznie więcej, niż tylko myśliwymi. To przedstawiciele starego polskiego patriarchatu, którzy swoim kipiącym od testosteronu zachowaniem nie tylko zwierzęta, ale także kobiety - jak choćby młodą Dobrą Nowinę - traktują niczym swoją własność. To są faceci, którzy za nic mają wszelką modernizację czy Unię Europejską (...). W ich postaciach Agnieszka Holland - która za film "Hitlerjunge Salomon" (polski tytuł: Europa, Europa) otrzymała "Złoty Glob" - nie tylko rozprawia się z przestarzałym typem mężczyzny, ale również ze starą, niezdolną do modernizacji i skorumpowaną Polską. (...)
(...)
Film "Pokot" (niemiecki tytuł "die Spur" czyli "ślad") jest filmem niezwykłym, zapadającym głęboko w pamięć. Gdyż spodziewając się "ekotrillera" otrzymujemy film o zemście. (...) A także, gdyż w opakowaniu filmowych paraboli uczy nas wiele o dzisiejszej Polsce - o jej wewnętrznym rozdarciu, o jej przeszłości i przyszłości. Przyszłości - której zachodni Europejczycy powinni się z uwagą przyglądać. Niczym sarny pokryty śniegiem las." :)
#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#
Oczywiście temat ten podejmują również inne media, na przykład rozgłośnia "Deutschlandfunkt":
Agnieszka Holland w filmie "Pokot" przedstawiła społeczeństwo, które naznaczone jest korupcją, okrucieństwem i głupotą. Polska reżyserka podkreśla w swoich wywiadach, że nie ma nic przeciwko temu, aby ów film o dzielnej outsiderce potraktować jako komentarz do dzisiejszej Polski, z jej deficytem otwartości na świat i jej skostniałymi tradycyjnymi wartościami."
- możemy przeczytać na stronie internetowej tego niemieckiego medium publicznego
http://www.deutschlandfunk.de/neue-filme-zirkus-musik-und-widerstand.807.de.html?dram:article_id=407396#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#
Stacja ta podejmuje też po raz kolejny temat wolności słowa, piętnując oczywiście w tym kontekście Polskę. A to piętnowanie ma miejsce podczas dyskusji z udziałem zaproszonych do studia (i oczywiście starannie wyselekcjonowanych) przedstawicieli profesji dziennikarskiej z różnych krajów świata, w tym również z Polski. Polskę reprezentuje (niespodzianki nie będzie) niejaki Bartosz Wielicki z Gazety Wyborczej. W sprawozdaniu z tej dyskusji możemy przeczytać:
- Tyle inni, a od naszego "reprezentanta", Bartosza Wielickiego, możemy ponadto usłyszeć:"Rosja; Meksyk, Chiny uchodzą za najbardziej niebezpieczne miejsca dla niezależnego dziennikarstwa. Restryktywna polityka medialna nie występuje jednak wyłącznie daleko od Europy. Również w Unii Europejskiej, na przykład na Węgrzech, na Malcie czy w Polsce, warunki dla nieskrępowanego przepływu informacji przynajmniej się pogorszyły; istnieje jednak nawet niebezpieczeństwo zabójstw dziennikarzy. (...)
(...)
Kolumbia, Chiny i Polska nie są przypadkami odosobnionymi - mówi z troską Ines Pohl, redaktorka naczelna Deutsche Welle. W wielu innych krajach sytuacja dotycząca wolności prasy również bardzo się pogorszyła. W porównaniu z tym sytuacja w Niemczech wygląda dobrze. Jakkolwiek i u nas w kraju mamy do czynienia z silnym ekonomicznym naciskiem w odniesieniu do gazet czy mniejszych stacji radiowych i telewizyjnych. Ponadto konieczność obchodzenia się z populistami stanowi nowe, dotąd nieznane wyzwanie dla niemieckich dziennikarzy i dziennikarek. (...)"
"Zazdroszczę wam tutaj w Niemczech. My też byliśmy kiedyś krajem prekursorskim gdy chodzi o polityczną transformację w kierunku demokracji. Ale dziś znaleźliśmy się bez mała w tamtych starych czasach. Dzisiaj znów rząd kontroluje publiczne media w Polsce. A z całego, jeszcze do niedawna tak kwitnącego krajobrazu medialnego w Polsce, jako niezależne pozostały już tylko te prywatne. Co prawda na razie nikt z rządu nie jest w stanie wpływać na moją pracę, ale już dość dawno przystąpili do działań mających na celu doprowadzenie do ekonomicznego wykrwawienia się niezależnych mediów. Chcą nas po prostu wziąć głodem - mówi Wieliński. Rząd zrobi wszystko by naszą gazetę uciszyć."
http://www.deutschlandfunk.de/medienpolitik-journalismus-als-barometer-fuer-demokratie.2011.de.html?dram%3Aarticle_id=407315
#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#
Czytając te horrendalne brednie na temat naszego kraju, możemy się przynajmniej pocieszyć tym, że ta kłamliwa propaganda nie dotyczy tylko Polski. Dotyczy w równej mierze Węgier, Izraela i oczywiście Stanów Zjednoczonych pod rządami Trumpa. Gdy chodzi o Węgry to proponuję taki oto pierwszy z brzegu przykład pochodzący z artykułu z "die Welt":
Na szczęście - i trzeba to podkreślić i docenić - pod tego rodzaju propagandowymi tekstami prawie zawsze - a ostatnio nawet coraz częściej - pojawiają się komentarze uważnych niemieckich czytelników, którzy te "rewelacje" natychmiast dementują. Pod tamtym tekstem ktoś od razu zwrócił uwagę, że to drugie pytanie w sondażu brzmiało zupełnie inaczej, a przede wszystkim nie było w nim wzmianki o żydowskim pochodzeniu Sorosa."(...) Owej "woli ludu" premier Orban pomaga aktywnie przy pomocy zmasowanych, opłacanych z podatków kampanii propagandowych i w ten sam sposób finansowanych sondaży, w których pytania brzmią mniej więcej tak: "Czy Pan/Pani nie jest również zdania, że muzułmańscy imigranci są źli i niebezpieczni?" Albo: "Czy nie jest Pan/Pani zdania, że żydowsko-węgiersko-amerykański miliarder George Soros jest zły i niebezpieczny? (...)"
https://www.welt.de/politik/ausland/article171949450/Ungarn-Gegen-Orban-formiert-sich-eine-junge-Opposition.html
#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#
Na koniec może jeszcze coś ze świata biznesu. W wielu niemieckich gazetach można przeczytać o kłopotach Deutsche Bank, który w ostatnich latach przeżywa naprawdę trudne czasy. A teraz dobija go jeszcze amerykańska reforma podatkowa wprowadzona przez Trumpa. Przy okazji musieli przyznać, że duże straty ponieśli również wycofując się z Polski.
http://www.manager-magazin.de/unternehmen/banken/deutsche-bank-hna-toechter-haben-offenbar-probleme-a-1186429.html
Nie sądzę jednak, aby towarzyszyła temu jakaś głębsza refleksja. W ich mediach, a i w dużej części ich społeczeństwa, nadal będzie dominować narracja, że to oni nas utrzymują, że to dzięki unijnym dotacjom tak dobrze się rozwijamy. A o tym, ile na nas przy okazji zarabiają - cicho sza. No może nie całkiem cicho sza, bo przyznał to otwarcie niemiecki komisarz unijny, Günther Oettinger. Tyle, że przyznał to bez mała rok temu, zaś nasze polskie media nie wiedzieć czemu powtarzają tę "sensację" jakby to powiedział dopiero wczoraj. Mówiąc szczerze wcale nie jestem pewien, że dziś powtórzyłby te słowa. Przyznam, że zupełnie nie rozumiem tego zachwytu.
https://global.handelsblatt.com/politics/oettinger-germany-may-have-to-pay-more-to-e-u-714934
Marian Panic