Nim opadnie propagandowy kurz wokół brukselskiego szczytu, minie czas jakiś. Tumany nie są jednak tak gęste, by jednego wyraźnie nie było widać – nie wszyscy dorośli wyrośli z bajek. Są tacy, którzy nadal wierzą, że obcałowywanie żaby zmieni śliskiego, zimnego płaza w piękną królewnę.
O wymianie zdań między francuskim prezydentem i polską premier piszą media od Sekwany po Hong Kong. Francois Hollande powiedzieć miał do Beaty Szydło: "Wy macie zasady, my fundusze europejskie", ona odpowiedziała z kolei podczas konferencji, że nie bierze poważnie gróźb polityka, który we własnym kraju ma 4% poparcia. Dyskusja ta, choć nieprzyjemna, nie jest merytoryczna, gdyż, jak komentuje Jacek Saryusz-Wolski, przyznawane fundusze nie są wynikiem politycznego poparcia a równoważeniem strat związanych w funkcjonowaniem wewnątrz jednolitego rynku dla krajów o niższym PKB. Że takowa wymiana zdań między najwyższymi urzędnikami państwowymi dużych krajów unijnych wywołała echo w międzynarodowej prasie nikogo specjalnie nie dziwi, nikt jednak nie spodziewałby się po niemieckim "Die Welt" wątpliwości, czy dla Tuska warto było ryzykować relacje z Polską.
3 lutego 2017 roku obchodziliśmy trzecią rocznicę śmierci senatora Zbigniewa Romaszewskiego, zasłużonego opozycjonisty i przyjaciela rad pracowników. W Siedlcach, podczas niedawnej uroczystości ku czci senatora, Prezydent RP Andrzej Duda powiedział o nim, że „był człowiekiem wolności, sprawiedliwości, godności i wielkiej prawości”. Był również człowiekiem o dużej wrażliwości społecznej.
Danusia rozbłysła na polskim niebie przepiękną odwagą. Delikatna jak ptak, twarda jak stal. Zachowała się jak trzeba. Niczym królowa nieulękła, nieugięta. Rozbłysła w naszych dziejach, jej światło nie zgaśnie już nigdy.
Z przeprowadzonego na zlecenie dystrybutora filmu „Wyklęty” badania agencji SW Research wynika, że niemal 60% respondentów wie, kim byli Żołnierze Wyklęci. Zaledwie 4% przepytywanych odpowiedziało, że byli to bandyci i mordercy.
8 marca, dzień kobiet, to bardzo kłopotliwa data. Najchętniej spędziłabym go na bezludnej wyspie, gdzie od najbliższego mężczyzny dzieliłby mnie ocean nie do przepłynięcia. Nie dlatego, że jestem wrogiem tej płci. Raczej z sympatii do niej.
Kiedy wchodzę na strony mediów takich jak Wyborcza, Newsweek czy Polityka, ze zdjęć uśmiechają się do mnie dziennikarze, których wizerunki, oczywiście z natury, nie dopuszczam tu użycia programów graficznych, sprawiają wrażenie półboskich, anielskich, takich unoszących się przynajmniej pół metra nad rogatymi, niedomytymi łbami trzydziestu ośmiu milionów Polaczków. Jest więc dla mnie jasnym, że kiedy Ewa Siedlecka (wcześniej Gazeta Wyborcza, obecnie Polityka) pozwala sobie mówić w TOK FM o "cweleniu prezydenta", to nie jest to żaden hejt czy mowa nienawiści, te przynależne są w/w Polaczkom, tylko jej niezbywalne prawo do używania adekwatnych środków wyrazu. A jak się komuś nie podoba, to skarga zaadresowana na Brukselę leży już na biurku.
Kiedy byłem młodzieńcem, Dzień Kobiet kojarzył się z bukietem goździków i rajstopami. Panowie, najczęściej podchmieleni już w zakładach pracy, usiłowali zapewne przy pomocy prezentów wkupić się w łaski żon po powrocie do domu. Sam pamiętam, że kiedy w liceum chcieliśmy, żeby pani dyrektor przedłużyła nam szkolną dyskotekę, pierwszą korupcyjną myślą, na jaką wpadliśmy, było udanie się do gabinetu, zaopatrzywszy się uprzednio w bukiet goździków i rajstopy. Jako, że nie jestem kobietą, znam sprawę jedynie z obserwacji, ale wydaje mi się, że ten zestaw wzbudzał wśród kobiet jednocześnie radość i irytację. Pani dyrektor dyskoteki nie przedłużyła, kwiatów nie przyjęła, ale rajstop nie oddała.
Różnie nazywane jest zjawisko, na którym zawiesimy dziś uwagę. Jedni zwą je makdonalizacją, inni postkulturą, niektórzy – tabloizacją życia publicznego. Jak zwał, tak zwał, ważne o co chodzi. A chodzi o infantylizm tego co się nazywa – życiem publicznym.
Z racji tego, że za pasem Dzień Kobiet i zewsząd dochodzą już nawoływania do manif, czarnych marszy, kobiecych strajków etc., zaczęłam zastanawiać się nad prawami kobiet, nad pragnieniem władzy, nad równouprawnieniem. I nagle przypomniało mi się, że ponad rok temu National Geographic opublikowało raport na temat najbardziej wpływowej kobiety świata. Wpływowość kojarzy się z władzą, potęgą, siłą i mocą... pewnie też z bogactwem. Taka kobieta mogłaby być bardzo eksponowanym politykiem, szefową korporacji, niezależną i inteligentną. Prawdopodobnie byłaby idolką strajkujących, uosobieniem sukcesu i spełnieniem "american dream", nadzieją, że i im uda się "coś" osiągnąć.
Taki oto spot zrealizowały organizatorki Manify Poznań, jako zaproszenie na jutrzejszą demonstrację przeciw... przeciw wielu rzeczom w Polsce: przemocy wobec kobiet, zamknięciu ich w gospodarstwach domowych, sytuacji ekonomicznej kobiet, określaniu EllaOne tabletką wczesnoporonną etc. etc. etc. Hasła tego spotkania, to m.in.: "dość kompromisów", "przeciw przemocy władzy", "solidarność naszą bronią", "moc jest kobietą". Sam spot skupia się na fizjologii i na tejże fizjologii kończy. Nie wiem, czy jest to zgodne z zamyśłem twórców, ale wzbudza on we mnie odruchy fizjologiczne, takie, które akurat nie zostały w spocie ujęte.
Na naszych oczach narodziło się nowe państwo na terenie Unii Europejskiej. To państwo nazywa się Archipelag Al-Szwecja. Stolica zostanie wybrana w drodze referendum.
Chwilowo zostałem słomianym wdowcem (żona z dziećmi u teściowej). Mam dużo pracy, więc nie mam specjalnie czasu na korzystanie z uroków tego stanu, ale skoro miałem telewizor dla siebie, pomyślałem, że zrobię coś w poprzek codziennemu wariactwu i obejrzę sobie Teatr Telewizji, którego w domu pełnym dzieci i innych telewizyjnych uwarunkowań zwykle obejrzeć mi się nie udaje.
Już po raz trzeci grupa kilkunastu osób protestowała przeciwko odwiedzinom Jarosława Kaczyńskiego na Wawelu na grobie brata, śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, i jego żony Marii. Tym razem rezygnowano z kładzenia się na trasie przejazdu, jak to było za pierwszym razem, w grudniu. Obecny protest poprzedzono opublikowanym dzień wcześniej w „Gazecie Wyborczej” listem, podpisanym przez 13 sygnatariuszy. Dość ogólnie znanych krakowian i znanych z niechęci do PiS.
"Zawsze będziemy przypominać i piętnować zbrodnie dokonane przez ludzi tworzących powojenne podziemie zbrojne." Taki apel opublikowało dziś SLD na swoim fanpage'u wraz z krzykliwą grafiką. Czy walka z komunizmem wg lewicy to zbrodnia?
Polski rząd nie widzi już zagrożeń związanych z CETA – kompleksową umową gospodarczo-handlową między Kanadą a UE. Piszę „już”, bo w październiku ub.r., gdy sejm przyjął uchwałę w sprawie tej umowy, powszechnego cetaentuzjazmu albo nie było, albo był dobrze schowany. Np. minister Waszczykowski mówił wówczas w TVP Info, że owszem, ze względów geopolitycznych umowa jest korzystna, ale z gospodarczych – niekoniecznie.
Głośno zrobiło się w mediach społecznościowych na temat akcji zbiorowego rzucania klątw na Donalda Trumpa, organizowanej przez amerykańskie środowiska związane z magią i ezoteryką. Trudno powiedzieć, ile osób biorących w tym udział to faktycznie ludzie parający się okultyzmem, a ile to podatne na sugestię nastolatki, mitomani lub osoby o niestabilne emocjonalnie, faktem jest jednak, że 24 lutego odbyło się masowe obrzucanie urokami Prezydenta USA.
Po ostatnich dniach przykrych doświadczeń na gruncie polskim, z radością przyjmuję istnienie sztuki dotykającej tematyki chrześcijańskiej w perspektywie zagadnień trudnych, która ożywia myślenie, odświeża wiarę, nie boi się ludzkiej słabości, ani Bożej niezrozumiałości, która wierzącym i niewierzącym pozwoli postawić podstawowe pytania i nie wywoła światopoglądowej wojny, nikogo nie obrazi, nie wzbudzi nienawiści, szyderstwa. Bardziej łączy niż dzieli. To prawdziwa ulga.
Przesłuchania przed komisją ds. afery Amber Gold kolejnych funkcjonariuszy Państwa Teoretycznego, dla niepoznaki nazywanych sędziami, prokuratorami, urzędnikami kontroli finansowej, kuratorami, policjantami, powodują coraz to nowe fale wzburzenia opinii publicznej. Świadek „nie pamięta”, świadek „nie przypomina sobie”, świadek „nie wie”. Czyżby to jakaś nowa epidemia? Kiedyś taką przypadłość nazywano sklerozą. Skleroza swą nazwę wzięła od greckiego słowa „skleros”, co znaczy twardy. No i mamy twardy orzech do zgryzienia. Jak piszą fachowcy, m.in. lekarz G. Prasałek (poradnikzdrowia.pl), „na skutek miażdżycy, czyli odkładania się złogów cholesterolowo-wapniowych, twardnieją ściany tętnic i dochodzi do zmniejszenia przekroju tętnic”.
"Jesteśmy panami w przeciwieństwie do niektórych" - powiedział Jarosław Kaczyński podczas ognistej debaty w sejmie nad odwołaniem marszałka Marka Kuchcińskiego (oczywiście niedoszłego). Powiedział to w odpowiedzi na głos z sali o "ludzkich panach" (tak tak, Panie Redaktorze Lis, zupełnie inaczej niż sugeruje Pana portal). Jedni uważają, że nawiązał tym samym do grzecznościowej formy "pan", o której wspominał wcześniej, a inni, że zażartował sobie z rzuconych z sali "ludzkich panów". Sprawa tyleż dyskusyjna co kompletnie błaha.