9 kwietnia 1972 r. w Londynie na prezydenta RP na Uchodźstwie zaprzysiężony został Stanisław Ostrowski. Doświadczenie polityczno-patriotyczne miał olbrzymie. Przed wojną, w latach 1936–1939, był prezydentem Lwowa, w latach 1939–1941 więziony w Związku Sowieckim.
Gdy francuski sąd wyeliminował Marine Le Pen, liderkę sondaży, z wyścigu o prezydenturę, w Polsce natychmiast pojawiło się pytanie: czy tak samo pozbędą się Karola Nawrockiego. Wiadomo przecież, że europejski establishment zrobi wszystko, by nie dopuścić do władzy konserwatystów.
Czy sąsiad może skierować kamerę na Twoje podwórko? Warto wiedzieć, że bezpieczeństwo nie usprawiedliwia wszystkiego. A technologia nie może stać się narzędziem sąsiedzkiej kontroli.
Do pierwszej tury wyborów prezydenckich nieco ponad miesiąc. Przyznaję, że – jak na razie – kampania nieco zawodzi. Tyle, że to cisza przed burzą. O wyniku wyborów zdecyduje bowiem to, co wydarzy się między 19 a 30 maja.
Choć niektórzy dzisiejsi politycy nie czują się Polakami – mówią o tym wprost, przedkładając nad ojczyznę Unię Europejską, tak jak nad Polskę przedkładał służbę rosyjskim carom Adam Jerzy ks. Czartoryski, minister spraw zagranicznych Imperium Rosyjskiego, wielki podkomorzy dworu Mikołaja I Romanowa, wiceprezes Rządu Tymczasowego Królestwa Polskiego i prezes Rządu Narodowego Królestwa Polskiego – w naszej historii zdarzały się również zaskakujące przejścia na polską stronę. Niemieckie nazwiska zamieniano – nie bez problemów – na polskie, walkę po stronie nieistniejącego kraju z rzucaniem na szalę majątków, karier, a nawet życia.
Niemcy na Polskę patrzą na ogół z apetytem lub poczuciem wyższości. Polacy na Niemcy – z uniżeniem lub z obawą. Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku Niemcy były dla Polski niedawnym zaborcą, niepogodzonym z utratą terytorium i próbującym osłabić naszą pozycję międzynarodową. Po bardzo krótkim okresie normalizacji stały się widzącym w nas podludzi katem i okupantem. Po II wojnie światowej zmieniło się niewiele i tylko urzędowo trzeba było polubić się z tymi, którzy wraz z nami znaleźli się w rosyjskiej strefie wpływów. Aż przyszło zjednoczenie Niemiec, a wraz z nim… podzielenie się Polaków w kwestii niemieckiej.
Łowiectwo w Polsce odgrywa znaczącą rolę w zarządzaniu populacjami dzikich zwierząt i ochronie przyrody. Mimo to społeczeństwo najczęściej postrzega myśliwych przez pryzmat stereotypów i mitów. Jak oddzielić prawdę od manipulacji?
W tym roku obchodzimy 1000-lecie koronacji Bolesława Chrobrego oraz 500-lecie hołdu pruskiego. Polska nie jest – jak wiele innych państw europejskich – państwem nowym; nie powstała w roku 1918. Polacy są jednym z nielicznych narodów o długiej – przerwanej tylko na względnie krótki czas – tradycji państwowej. O ile jednak koronacja Bolesława Chrobrego jest uznawana za akt bezwzględnie pozytywny, o tyle hołd pruski budzi od początku wątpliwości i kontrowersje. Zamiast inkorporować całkowicie Prusy do Królestwa Polskiego, Zygmunt Stary zgodził się, by Albrecht Hohenzollern jako lennik został księciem Prus.
Niemal wszyscy politolodzy zgodnie twierdzą, że kampania prezydencka jest senna, niemrawa i najzwyczajniej w świecie dość nudna, choć sztaby kandydatów – co zrozumiałe – uważają, że ich liderzy prowadzą zaciętą i emocjonującą walkę o pałac.
„– To pijak jest! I złodziej! Bo każdy pijak to złodziej!” – ta logika z nieśmiertelnego Barejowskiego „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?” wciąż nas bawi. A nie powinna. Ta logika bowiem nie tylko wciąż jest obecna w naszej rzeczywistości, ale wręcz – jest obecna w coraz większym stopniu. Co więcej, w warunkach powszechnej internetyzacji, mediów społecznościowych i przede wszystkim eskalującej szaleńczej polaryzacji obejmuje ona nowe obszary, w tym takie, które kiedyś były (czy ostrożniej: bywały) od niej wolne. Na przykład – tzw. Akademię, czyli świat naukowców.
Świat zaczyna przypominać znane powiedzonko Henry’ego Forda: „Możecie wybrać dowolny kolor samochodu, pod warunkiem, że będzie on czarny”. Możemy iść na wybory i głosować, na kogo zechcemy, pod warunkiem, że zagłosujemy na „demokratów”.
W stosunkach z Niemcami zabrakło w III RP krytycyzmu i pesymizmu dziejowego. To był chyba największy grzech, ponieważ pozwolił Niemcom i innym kolonizatorom gospodarczym jeszcze bardziej wtłoczyć w Polaków przekonanie, że są i muszą pozostać niewolnikami poczucia własnej niższości wobec Berlina.
W najnowszym wydaniu „TS” Jakub Pacan cytuje działacza niepodległościowego Joachima Bartoszewicza, który pisał: „Zarówno wielkość Prus, jak i wielkość Niemiec jest nie do pogodzenia z wielkością Polski. […] Niemcy chętnie by dzisiaj przystały na wyrzeczenia znacznie bardziej dotkliwe, jeżeli chodzi o interesy na Zachodzie, jeśliby pozwolono im powetować straty na Wschodzie, to znaczy przyjąć tam niemiecką koncepcję Mittel und Osteuropa”.
Dwadzieścia lat temu relacja polskiego i niemieckiego PKB per capita to było mniej więcej 1 do 6. Dziś to jest raczej 1 do 2,5. Tendencja jest oczywista. Polska dwóch minionych dekad to kraj, który szedł do przodu. Nie tylko w sensie słupków rozwoju ekonomicznego.
Minęło dokładnie 500 lat od wydarzenia, które przez wieki kształtowało relacje polsko-pruskie, a później – polsko-niemieckie. Hołd pruski z 1525 roku to nie tylko ważny moment dziejowy, ale też symboliczny punkt odniesienia dla współczesnych napięć między Polską a Niemcami. Czy historia zatoczyła koło? Czy Polska znów staje przed próbą obrony swojej suwerenności i interesów w cieniu zachodniego sąsiada? W najnowszym numerze "Tygodnika Solidarność" mierzymy się z tymi pytaniami, ukazując zarówno historyczne tło hołdu pruskiego, jak i współczesne konteksty związane z polityką europejską, bezpieczeństwem i pamięcią narodową.
Tusk i jego świta dokonali rzeczy, wydałoby się, niemożliwej – wmówili swoim licznym zwolennikiem, że PiS to partia prorosyjska. Tusk z lubością rozwija ten wątek, ostatnio w związku z głosowaniem nad rezolucją w PE o obronności Europy. Służy mu to nie tylko do legitymizacji swoich rządów, do wzmacniania nienawiści wobec PiS, lecz także do zacierania pamięci o swojej niesławnej polityce „pojednania” z Putinem oraz hańby jej rozkwitu po tragedii smoleńskiej. Ale z drugiej strony kursują wśród Polaków oskarżenia, że PiS jest partią radyklanie proukraińską. One także były podsycane przez obóz polityczny koalicji 13 grudnia, przynajmniej od czasu sporu o zboże.
Muszę Wam się przyznać, że nie przepadam za wszelkiego rodzaju „ogrodnictwem”. To znaczy niech się tam tym zajmuje, kto chce, nic mi do tego, ale ja bym wolał, żeby „ogrodnictwo” trzymało się ode mnie z daleka.
Trzy lata temu „Teologia Polityczna” rozpoczęła wydarzenie kulturalne, które wstrząsnęło opinią publiczną. Organizatorzy udowodnili, że odrodzenie sztuki sakralnej jest możliwe. Dlaczego podjęli się realizacji projektu i gdzie znajdują się dziś obrazy z cyklu „Namalować katolicyzm od nowa”?
Ludzie, rzecz jasna, wychodzą czasem na ulicę z powodów przyziemnych. Z tymi „przyziemnymi” obraza żadna, walka o – powiedzmy – rekompensaty albo o zatrzymanie obwodnicy są ważne. Jednak u nas, w Polsce, o niebo bardziej mobilizują marzenia. Ujrzenie siebie pośród zbiorowości, która ma wspólne marzenia, daje radość; w promocji, niskokosztowe zastrzyki dopaminy i endorfiny. A jeżeli na drodze pochodu stanie wróg klasowy – przepraszam, rozpędziłem się, stanie po prostu przeciwnik naszego zbiorowego marzenia, to i adrenalinka się uruchomi.
Premier Donald Tusk zaatakował niedawno PiS i Konfederację za to, że rzekomo nie poparły rezolucji Parlamentu Europejskiego ws. Tarczy Wschód, a następnie uchwały Sejmu w tej sprawie. Tyle tylko że szef rządu cynicznie manipuluje opinią publiczną i liczy na jej krótką pamięć. Warto więc przypomnieć, kto faktycznie wzmacniał granicę polsko-białoruską, a kto wpisywał się w narrację Kremla i Mińska.