[wywiad] Bp Orchowicz o duchowości pielgrzymowania: Iść, by wrócić przemienionym
Bernadeta Kruszyk: Kiedy myślę pielgrzymka to widzę, czuję…
Bp Radosław Orchowicz: Tęsknotę… Tęsknotę za drogą, za ludźmi, za zmęczeniem, za tą jedyną w swoim rodzaju radością i wspólnotą, którą buduje i umacnia każdy kolejny krok. To spory kawałek mojego życia, bo po raz pierwszy na pielgrzymce byłem jeszcze jako licealista, w 1986 roku i chodziłem regularnie do 2012 roku.
- Jako licealista, kleryk, a potem ksiądz przewodnik?
- Otóż właśnie – ja nigdy nie byłem przewodnikiem. Chodziłem jako zwykły pielgrzym, potem niejako dodatkowo jako duszpasterz harcerzy i młodzieży. Jako kleryk chodziłem z grupami kolorowymi, jako wikariusz m.in. w Strzelnie z grupą promienistą.
- A ta pierwsza pielgrzymka, w liceum. Co zdecydowało, że Ksiądz Biskup poszedł?
- To wyszło dość naturalnie. Należałem do liturgicznej służby ołtarza i do oazy, razem z kolegami byliśmy dość aktywni i zaangażowani w parafii. Ksiądz wikariusz zachęcał, żeby iść. Kolega był rok wcześniej, mówił, że jest super, więc nie było się nad czym zastanawiać. Szliśmy z grupą srebrną z Nakła, ale nie zdążyliśmy na początek. Wracaliśmy wtedy z harcerskiej wymiany międzynarodowej w NRD i dojechaliśmy do grupy dopiero na drugi dzień, gdzieś na trasie. Wyzwaniem było ich znaleźć, nie było wtedy komórek, Facebooka, Whatsappa. Wspominam tę moją pierwszą pielgrzymkę z dużym sentymentem, bo właśnie na niej poczułem radość bycia w drodze i siłę wspólnoty.
- To było inne pielgrzymowanie niż dziś? Wiadomo, bez smartfonów, ze spaniem w stodołach i kompotami od ludzi. Ale czy było inaczej też w warstwie duchowej?
- Myślę, że duch pielgrzymowania, a przede wszystkim pragnienie pielgrzymowania się nie zmieniły. W moim przekonaniu i kiedyś, i dziś ludzie idą na pielgrzymkę przede wszystkim z pobudek duchowych, z pragnienia bliskości Boga. Niektórzy szukają odpowiedzi, inni rozeznania lub umocnienia, a niekiedy i pewnie nawrócenia. Zresztą to ostatnie dotyczy nas wszystkich. Wszyscy mamy się nieustannie nawracać, a właściwie pozwolić się nawrócić Panu Bogu, bo bez Jego pomocy i woli naprawdę niewiele możemy zrobić. Możemy jedynie prosić i się modlić, a do tego jest na pielgrzymce naprawdę wiele okazji.
- Patrząc z tej perspektywy symboliczny jest dzień zakończenia gnieźnieńskiej pielgrzymki – święto Przemienia Pańskiego…
- Zdecydowanie. I my jak uczniowie mamy zejść z góry przemienieni. Ksiądz Prymas mówił kiedyś na zakończenie pielgrzymki, że ma ona w sobie coś z przemienienia. Jest wchodzeniem z Jezusem na górę, a tym samym jest szansą na to, aby doświadczyć coraz głębszej relacji z Panem Bogiem, a przez to także z siostrami i braćmi, jest szansą, aby zobaczyć skrawek nieba na ziemi. Oczywiście obok tego wysiłku duchowego jest też wysiłek fizyczny, zmęczenie, ból, niewygody, ale czy nie tak właśnie jest w naszym życiu? Czy nie składają się na nie także trudności, przeszkody, rozczarowania, smutki? One są i zawsze będą, a jednak żyjemy i największą radością jest po prostu żyć, choć rozumiemy to niekiedy dopiero w obliczu śmierci.
- Ma Ksiądz Biskup jakieś jedno szczególne wspomnienie z pielgrzymek?
- Mam wiele wspomnień i bardzo wielu ludzi w pamięci. Niektóre z tych wspomnień są wzruszające, inne zabawne. Pamiętam Godzinki śpiewane o wschodzie słońca i wieczorne modlitwy, kiedy wszyscy byli już bardzo zmęczeni. Pamiętam chleb z pasztetem i placek drożdżowy, którym nas częstowały przemiłe panie gospodynie. Pamiętam upały i deszcze. Kiedyś lało prawie bez przerwy. Nie mieliśmy płaszczy przeciwdeszczowych. Zrobiliśmy je z worków po nawozach. Cała grupa tak szła, w tych workach. Braki zawsze dobrze działają na kreatywność. Pamiętam też jeden rok, gdy na Jasną Górę nie dotarłem, bo po Nabożeństwie Pokutnym w Pyzdrach coś stało się z moją nogą. Nie byłem w stanie iść o własnych siłach. Trafiłem na SOR. Nie było to nic poważnego, ale pielgrzymkę w tamtym roku kontynuowałem kilka dni duchowo. Dotarłem do grupy dopiero w ostatni dzień. I tak właśnie się dla mnie skończyła. I to też było ważne doświadczenie.
- Piesza Pielgrzymka Archidiecezji Gnieźnieńskiej idzie w tym roku na Jasną Górę z hasłem-wezwaniem „Wstańcie, chodźmy!”. Jak Ksiądz Biskup je odczytuje?
- Wstańcie, chodźmy – słowa te powiedział Jezus do swoich uczniów w Ogrodzie Getsemani, tuż przed swoją Męką. Chciał, by uczniowie Mu towarzyszyli, ale oni zasnęli. My też słyszymy dziś to wezwanie. Wstańcie, chodźmy, by nieść światu przebaczenie, uzdrowienie, nadzieję i wiarę, mimo lęku, który nas niekiedy ogarnia, mimo zniechęcenia i zmęczenia, które czujemy, mimo krytyki i niechęci, jakiej doświadczamy. Papież Benedykt XVI przywołując te słowa w kontekście posługi apostolskiej św. Jana Pawła II mówił, że właśnie nimi Jan Paweł II rozbudzał naszą znużoną wiarę, wyrywał ze snu uczniów, tych z wczoraj i tych z dziś. Bo potrzebujemy takiego apostolskiego przebudzenia i duchowego odnowienia, by iść do ludzi mimo wszystkich trudności i wyzwań.
***
Piesza Pielgrzymka Archidiecezji Gnieźnieńskiej rozpocznie się 28 lipca i potrwa do 6 sierpnia - święta Przemienienia Pańskiego. Na Jasną Górę pójdą jak zawsze grupy kolorowe, w tym roku po raz czterdziesty, i grupy promieniste, które mają dłuższy staż i zgodnie z wieloletnią tradycją wędrują własnymi trasami, jednak w duchowej jedności z kolorowymi. Na drogę błogosławić wszystkim będzie bp Radosław Orchowicz, który 28 lipca odprawi Mszę św. w katedrze gnieźnieńskiej na rozpoczęcie peregrynacji. 5 sierpnia grupy dotrą do celu. Apel Jasnogórski przed cudownym Obrazem Matki Bożej poprowadzi dla wszystkich ks. kan. Andrzej Grzelak, pierwszy kierownik PPAG. 6 sierpnia Mszę św. na zakończenie pielgrzymki odprawi Prymas Polski abp Wojciech Polak.
Bernadeta Kruszyk / Gniezno