Applebaum w "Washington Post": Gen. Błasik kazał lądować w Smoleńsku.
Felietonistka przytacza ustalenia z raportu Jerzego Millera i zespołu Macieja Laska, jako niepodważalne ustalenia przebiegu katastrofy. Dorzuca też nowe „fakty”…
Nie ma dowodów na spisek pod Smoleńskiem. W kilka godzin po katastrofie polscy eksperci medycyny sądowej byli na miejscu. Natychmiast uzyskano dostęp do czarnych skrzynek, które przepisano skrupulatnie. Taśmę z kokpitu można odsłuchać online, a to sprawia, że okoliczności są boleśnie jasne. Prezydent był spóźniony; zaplanował transmisję na żywo z Katynia. Kiedy rosyjscy kontrolerzy ruchu lotniczego chcieli zawrócić samolot z powodu gęstej mgły, on się nie zgodził. Szef sił powietrznych siedział w kokpicie w ostatnich minutach lotu i popchnął pilotów do lądowania: „Bądź odważny, zrobisz to,” powiedział. [ Takich słów nie ma w żadnej wersji stenogramu! - red.] Według oficjalnego raportu, napisanego przez najlepszych ekspertów lotniczych w kraju, samolot uderzył w drzewo, a następnie o ziemię, po czym rozpadł się.**
– pisze Applebaum. I dodaje:
W ciągu kilku dni po objęciu urzędu, nowy rząd usunął oficjalny raport ze swojej strony internetowej. W ostatnim czasie policja i prokuratura weszła w domach ekspertów lotniczych, którzy zeznawali w pierwotnym dochodzeniu, przesłuchiwali ich i skonfiskowała ich komputery.
Applebaum stawia też absurdalną tezę, że nowa władza nie będąc w stanie podważyć oficjalnego raportu, zleciła stworzenie fałszywej wersji historii w postaci filmu.
Chodzi rzecz jasna o „Smoleńsk” Antoniego Krauzego. Autorkę WP oburza przede wszystkim fakt, że po premierze minister edukacji zasugerowała, iż powinni go zobaczyć uczniowie.
Podobnie jak w PRL, fabularyzowana wersja historii, taka, która pasuje władzy, może ostatecznie być w programie nauczania
– załamuje ręce Anne Applebaum.
Jak nazwać jej świadome i konsekwentne zaprzeczanie faktom, a nawet „tworzenie” nowych - pozostaje kwestią otwartą…
Więcej na: wpolityce.pl