"Nietykalni musieli odejść". 40 lat temu rozpoczął się strajk generalny podbeskidzkiej Solidarności

Dokładnie 40 lat temu, 27 stycznia 1981 r., w Bielsku-Białej rozpoczął się strajk generalny podbeskidzkiej Solidarności. Protest trwał 10 dni, a swym zasięgiem objął całe ówczesne województwo bielskie. W kulminacyjnym momencie uczestniczyło w nim blisko 200 tysięcy pracowników!
/ Archiwum „S” Regionu Podbeskidzie

Strajk podbeskidzkiej Solidarności z początku 1981 r. jest dziś nieco zapomniany i na pewno niedoceniany. Niesłusznie: był pierwszym i największym w skali całego kraju protestem o charakterze wyłącznie politycznym, skierowanym przeciwko nadużyciom i pospolitym przestępstwom ludzi z ówczesnego aparatu władzy. Podbeskidzka „S” nie walczyła o podwyżki czy poprawę fatalnego zaopatrzenia sklepów, ale żądała rzeczy wydawało się niemożliwej w komunistycznym państwie: odsunięcia od władzy skompromitowanych urzędników, od wojewody, prezydenta miasta, komendantów milicji i pierwszych sekretarzy partii poczynając! – W tamtym czasie wszyscy w Polsce wiedzieli, że władza oszukuje i kradnie. Każdy o tym mówił, ale sztuką było to udowodnić. Na Podbeskidziu to się udało – wspominał po latach tamten czas Patrycjusz Kosmowski, ówczesny przewodniczący Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ „Solidarność” i lider podbeskidzkiego strajku. 

Przypomnijmy pokrótce genezę i przebieg tamtego protestu. Lista zarzutów wobec władz powstawała praktycznie od września 1980 r. Ludzie mieli zaufanie do „S” i sami dostarczali wiadomości o codziennych praktykach (dziś powiedzielibyśmy: przekrętach) ludzi z lokalnych szczytów władzy. Solidarność zdobyła też kopię utajnionego raportu Najwyższej Izby Kontroli, w którym opisano wiele nieprawidłowości występujących na terenie ówczesnego województwa bielskiego.
 
Po raz pierwszy zarzuty wobec władz zostały publicznie podniesione już 20 XI 1980 r., w trakcie cotygodniowego zebrania przedstawicieli zakładowych ogniw „S” z całego Podbeskidzia. Wtedy to związkowcy po raz pierwszy zażądali ustąpienia przedstawicieli lokalnych władz z powodu „utraty społecznego zaufania”. 

Następnego dnia delegacja podbeskidzkiej „S” spotkała się z przedstawicielami władz województwa bielskiego. Rozmowy nie przyniosły żadnego rezultatu, więc związkowcy ogłosili gotowość strajkową w całym regionie, żądając przyjazdu komisji rządowej. 

Kilka dni później w świetlicy Zakładów Przemysłu Wełnianego „Bewelana” w Bielsku-Białej delegacje związkowców z całego regionu spotkały się z rządową komisją kierowaną przez ministra administracji Józefa Kępę. Ustalono, że wszystkie postawione zarzuty zbada specjalny zespół radnych Wojewódzkiej Rady Narodowej, uzupełniony o przedstawicieli Solidarności. Prace tej komisji zakończyły się 23 I 1981 r. przyjęciem 150-stronicowego raportu. Dokument potwierdzał większość zarzutów „S” i zawierał dokładny opis przestępstw popełnianych przez czołowe postacie z nomenklatury partyjnej. W swym raporcie komisja wnioskowała, aby WRN wystąpiła do ministra Kępy o pociągnięcie do odpowiedzialności służbowej osób, „które działając w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego i podstawowego, dopuściły się rażących niedociągnięć wykazanych w sprawozdaniu”. 

Solidarność ponownie zażądała przyjazdu kompetentnej rządowej komisji, która na miejscu rozpatrzyłaby potwierdzone zarzuty i podjęła decyzje personalne. Mijał jednak czas, nic się nie działo, a cierpliwość związkowców powoli się wyczerpywała. 26 stycznia powołany został Międzyzakładowy Komitet Strajkowy podbeskidzkiej „S”. W jego skład weszło 107 osób reprezentujących załogi 54 wytypowanych zakładów pracy z całego Podbeskidzia. Na strajkową centralę wybrana została znana już związkowcom „Bewelana”, mająca największą w mieście zakładową świetlicę. Tego samego dnia w regionie odbył się dwugodzinny strajk ostrzegawczy. 

Nazajutrz, we wtorek, 27 stycznia, o godz. 6.00 rozpoczął się strajk generalny w całym województwie bielskim. Nie strajkowała tylko służba zdrowia, telekomunikacja, służby zaopatrzeniowe oraz obsługa linii technologicznych o ruchu ciągłym i kolejarze. Trzeba podkreślić, że to właśnie dziesiątki tysięcy pracowników zamkniętych w kilkuset zakładach pracy stanowiły o sile podbeskidzkiego protestu.

Strajk mógł się zakończyć już 30 stycznia, gdy w Bielsku-Białej odbyła się sesja WRN, w której uczestniczył minister Kępa. Tam jednak nie zajęto się rozpatrzeniem zarzutów wobec władz, ale uchwalono… wotum zaufania dla bielskiego wojewody. Minister Kępa wrócił do Warszawy, nie spotkawszy się ze strajkującymi.

Centralne władze partyjne długo nie chciały doprowadzić do rozwiązania konfliktu, obawiając się, że spełnienie żądań strajkujących, a więc odsunięcie od władzy skompromitowanego układu partyjno-urzędniczego, będzie jawną zachętą do podobnych działań w innych regionach kraju. Przeciwny podbeskidzkiemu strajkowi był także Lech Wałęsa, który negocjował z władzami m.in. sprawy cenzury i rolniczej Solidarności. Najpierw przysłał do Bielska-Białej Andrzeja Gwiazdę z Gdańska i Stanisława Wądołowskiego ze Szczecina, by zgasili ten protest. Nic nie wskórali, więc w końcu sam przyjechał do „Bewelany”. Widząc jednak determinację całego regionu, poparł postulaty i wraz ze strajkującymi w „Bewelanie” czekał najpierw na komisję rządową, a potem na wynik negocjacji. Rozmowy raz po raz były zrywane. Sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Rosło napięcie, związkowcy zaczęli obawiać się rozwiązania siłowego. Sytuację rozwikłała misja mediacyjna, której podjął się sekretarz Konferencji Episkopatu Polski bp Bronisław Dąbrowski. W nocy z 5 na 6 lutego przyjechał do Bielska-Białej z propozycją rozwiązania, które oznaczając pełne zwycięstwo Solidarności, pozwalało także władzy wyjść z twarzą z tego konfliktu. Pomysł był prosty: dzięki poręce Kościoła związkowcy kończą protest, a dopiero wówczas premier „dobrowolnie” odwołuje skompromitowanych urzędników. 

Ostatnie rozmowy zakończyły się 6 lutego nad ranem. Wtedy podpisany został tekst porozumienia. Później bp Dąbrowski wraz z towarzyszącymi mu duchownymi odprawił w sali „Bewelany” dziękczynną Mszę Świętą. 

Jeszcze tego samego dnia minister Józef Kępa oświadczył, że zgodnie z porozumieniem prezes Rady Ministrów przyjął rezygnację wojewody bielskiego oraz jego zastępców. Wkrótce stracił także stanowisko prezydent Bielska-Białej oraz wielu urzędników w administracji wojewódzkiej oraz miejskiej. Odwołano również naczelników kilku podbeskidzkich gmin. Zmiany nastąpiły w wojewódzkiej i miejskiej organizacji PZPR oraz w Komendzie Wojewódzkiej MO. 

Strajk na Podbeskidziu pokazał siłę związku oraz determinację społeczeństwa z uporem domagającego się respektowania prawa także od przedstawicieli władzy, a zwłaszcza nomenklatury partyjnej. Był to też przełomowy moment konsolidacji zarówno młodego województwa bielskiego, jak i związkowych struktur na Podbeskidziu. Region ten stał się jednym z najbardziej aktywnych w kraju.

Władza w Bielsku-Białej przegrała, ale nie zapomniała… Czas odwetu nadszedł po 13 grudnia 1981 r. Niemal wszyscy związkowi sygnatariusze porozumienia znaleźli się w obozach dla internowanych lub więzieniach. Przywódca strajku, Patrycjusz Kosmowski, w marcu 1982 r. skazany został na 6 lat pozbawienia wolności.

 

Świetlica bielskiej „Bewelany” w dniach strajku generalnego

 

Międzyzakładowy Komitet Strajkowy podczas negocjacji w „Bewelanie”. MKS tworzyło 107 osób reprezentujących całą podbeskidzką Solidarność

 

Poranek 6 lutego 1981 r.– Patrycjusz Kosmowski odczytuje projekt porozumienia kończącego podbeskidzki strajk generalny

 

Biskup Bronisław Dąbrowski, osobisty wysłannik Prymasa Stefana Wyszyńskiego, odprawia dziękczynną Mszę św. na zakończenie bielskiego protestu

 

Jeden z plakatów kolportowanych na Podbeskidziu w dniach strajku generalnego

 

Podpisy sygnatariuszy bielskiego porozumienia zawartego 6 lutego 1981 r.

 

Fot. Archiwum „S” Regionu Podbeskidzie


 

POLECANE
Kierowcy uwięzieni na S7. Jest komunikat policji z ostatniej chwili
Kierowcy uwięzieni na S7. Jest komunikat policji

Na drodze ekspresowej S7 w powiecie ostródzkim w kierunku Warszawy samochody powoli jadą. Na drodze w kierunku do Gdańska ruch samochodów jest niewielki i płynny. Policja wciąż monitoruje sytuację – poinformował w środę rzecznik KWP w Olsztynie.

Droga S7 całkowicie zablokowana. „Stoimy od godzin, nie mamy jedzenia ani picia” [WIDEO] z ostatniej chwili
Droga S7 całkowicie zablokowana. „Stoimy od godzin, nie mamy jedzenia ani picia” [WIDEO]

We wtorek wieczorem sytuacja na drodze ekspresowej S7 gwałtownie się pogarsza. Z powodu intensywnych opadów śniegu część trasy została całkowicie zablokowana w obu kierunkach, a kierowcy od wielu godzin stoją w korkach. Jak informuje TVN24, w trybie alarmowym ściągane są dodatkowe patrole policji, a akcję utrudnia fakt, że w zaspach utknął również... pług.

Awaria ciepłownicza w Gdańsku. Setki osób bez ogrzewania z ostatniej chwili
Awaria ciepłownicza w Gdańsku. Setki osób bez ogrzewania

Poważna awaria sieci ciepłowniczej w Gdańsku. Bez ogrzewania i ciepłej wody pozostaje co najmniej kilkuset odbiorców w dzielnicy Orunia Górna–Gdańsk Południe.

Rządowy projekt ws. osoby najbliższej. Jest stanowisko Prezydenta RP z ostatniej chwili
Rządowy projekt ws. "osoby najbliższej". Jest stanowisko Prezydenta RP

Przyjęty przez rząd projekt ustawy o statusie osoby najbliższej przenosi przywileje małżeńskie na związki partnerskie; nie ma na to zgody prezydenta – podkreślił we wtorek szef gabinetu prezydenta Paweł Szefernaker.

Macron ogra Niemców? Startuje wyścig o względy Putina tylko u nas
Macron ogra Niemców? Startuje wyścig o względy Putina

Emmanuel Macron sygnalizuje gotowość do wznowienia dialogu z Władimirem Putinem, co wywołuje napięcia wewnątrz Unii Europejskiej i niepokój w Berlinie. Francuska inicjatywa uruchamia nową rywalizację o wpływy w relacjach z Rosją w momencie, gdy Europa szuka wspólnej strategii wobec wojny na Ukrainie i zmieniającej się polityki USA.

Groźna awaria na popularnym stoku narciarskim. Blisko 80 osób utknęło na wyciągu w śnieżycy z ostatniej chwili
Groźna awaria na popularnym stoku narciarskim. Blisko 80 osób utknęło na wyciągu w śnieżycy

Na stoku narciarskim Czarny Groń w miejscowości Rzyki doszło do poważnej awarii. Wyciąg krzesełkowy zatrzymał się podczas intensywnej śnieżycy, a na wysokości utknęło blisko 80 osób. Na miejsce skierowano straż pożarną oraz specjalistyczne grupy ratownicze.

Kiedy wojna na Ukrainie nie dobiegnie końca? Nowe wyliczenia ekspertów z ostatniej chwili
Kiedy wojna na Ukrainie nie dobiegnie końca? Nowe wyliczenia ekspertów

Tygodnik "Economist" przytacza przewidywania ekspertów z Good Judgment - firmy specjalizującej się w prognozach politycznych i gospodarczych - na 2026 rok. W ich ocenie prawdopodobieństwo, że wojna Rosji przeciw Ukrainie nie skończy się przed 1 stycznia 2027 roku, wynosi 74 proc.

Beata Szydło: W Brazylii i Argentynie zużywa się więcej pestycydów, niż w całej UE łącznie z ostatniej chwili
Beata Szydło: W Brazylii i Argentynie zużywa się więcej pestycydów, niż w całej UE łącznie

"Przez lata budowaliśmy zdrową, czystą produkcję żywności, żeby teraz otworzyć rynek dla chemicznej żywności z Mercosur" – wskazuje Beata Szydło na platformie X, nawiązując do próby przeforsowania przez Brukselę umowy z krajami Mercosur.

Pilny komunikat dla odbiorców energii z PGE z ostatniej chwili
Pilny komunikat dla odbiorców energii z PGE

Ministerstwo Energii wydało pilne ostrzeżenie dla odbiorców energii. Chodzi o wiadomości e-mail i SMS, w których oszuści podszywają się pod instytucje państwowe oraz spółki energetyczne, próbując wyłudzić dane osobowe i pieniądze.

Zełenski: Omawiamy rozmieszczenie wojsk USA na Ukrainie z ostatniej chwili
Zełenski: Omawiamy rozmieszczenie wojsk USA na Ukrainie

Ukraina rozmawia z prezydentem USA Donaldem Trumpem i przedstawicielami koalicji chętnych możliwość rozmieszczenia amerykańskich wojsk w ramach gwarancji bezpieczeństwa, jednak decyzja zależy od Waszyngtonu – oświadczył we wtorek prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

REKLAMA

"Nietykalni musieli odejść". 40 lat temu rozpoczął się strajk generalny podbeskidzkiej Solidarności

Dokładnie 40 lat temu, 27 stycznia 1981 r., w Bielsku-Białej rozpoczął się strajk generalny podbeskidzkiej Solidarności. Protest trwał 10 dni, a swym zasięgiem objął całe ówczesne województwo bielskie. W kulminacyjnym momencie uczestniczyło w nim blisko 200 tysięcy pracowników!
/ Archiwum „S” Regionu Podbeskidzie

Strajk podbeskidzkiej Solidarności z początku 1981 r. jest dziś nieco zapomniany i na pewno niedoceniany. Niesłusznie: był pierwszym i największym w skali całego kraju protestem o charakterze wyłącznie politycznym, skierowanym przeciwko nadużyciom i pospolitym przestępstwom ludzi z ówczesnego aparatu władzy. Podbeskidzka „S” nie walczyła o podwyżki czy poprawę fatalnego zaopatrzenia sklepów, ale żądała rzeczy wydawało się niemożliwej w komunistycznym państwie: odsunięcia od władzy skompromitowanych urzędników, od wojewody, prezydenta miasta, komendantów milicji i pierwszych sekretarzy partii poczynając! – W tamtym czasie wszyscy w Polsce wiedzieli, że władza oszukuje i kradnie. Każdy o tym mówił, ale sztuką było to udowodnić. Na Podbeskidziu to się udało – wspominał po latach tamten czas Patrycjusz Kosmowski, ówczesny przewodniczący Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ „Solidarność” i lider podbeskidzkiego strajku. 

Przypomnijmy pokrótce genezę i przebieg tamtego protestu. Lista zarzutów wobec władz powstawała praktycznie od września 1980 r. Ludzie mieli zaufanie do „S” i sami dostarczali wiadomości o codziennych praktykach (dziś powiedzielibyśmy: przekrętach) ludzi z lokalnych szczytów władzy. Solidarność zdobyła też kopię utajnionego raportu Najwyższej Izby Kontroli, w którym opisano wiele nieprawidłowości występujących na terenie ówczesnego województwa bielskiego.
 
Po raz pierwszy zarzuty wobec władz zostały publicznie podniesione już 20 XI 1980 r., w trakcie cotygodniowego zebrania przedstawicieli zakładowych ogniw „S” z całego Podbeskidzia. Wtedy to związkowcy po raz pierwszy zażądali ustąpienia przedstawicieli lokalnych władz z powodu „utraty społecznego zaufania”. 

Następnego dnia delegacja podbeskidzkiej „S” spotkała się z przedstawicielami władz województwa bielskiego. Rozmowy nie przyniosły żadnego rezultatu, więc związkowcy ogłosili gotowość strajkową w całym regionie, żądając przyjazdu komisji rządowej. 

Kilka dni później w świetlicy Zakładów Przemysłu Wełnianego „Bewelana” w Bielsku-Białej delegacje związkowców z całego regionu spotkały się z rządową komisją kierowaną przez ministra administracji Józefa Kępę. Ustalono, że wszystkie postawione zarzuty zbada specjalny zespół radnych Wojewódzkiej Rady Narodowej, uzupełniony o przedstawicieli Solidarności. Prace tej komisji zakończyły się 23 I 1981 r. przyjęciem 150-stronicowego raportu. Dokument potwierdzał większość zarzutów „S” i zawierał dokładny opis przestępstw popełnianych przez czołowe postacie z nomenklatury partyjnej. W swym raporcie komisja wnioskowała, aby WRN wystąpiła do ministra Kępy o pociągnięcie do odpowiedzialności służbowej osób, „które działając w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego i podstawowego, dopuściły się rażących niedociągnięć wykazanych w sprawozdaniu”. 

Solidarność ponownie zażądała przyjazdu kompetentnej rządowej komisji, która na miejscu rozpatrzyłaby potwierdzone zarzuty i podjęła decyzje personalne. Mijał jednak czas, nic się nie działo, a cierpliwość związkowców powoli się wyczerpywała. 26 stycznia powołany został Międzyzakładowy Komitet Strajkowy podbeskidzkiej „S”. W jego skład weszło 107 osób reprezentujących załogi 54 wytypowanych zakładów pracy z całego Podbeskidzia. Na strajkową centralę wybrana została znana już związkowcom „Bewelana”, mająca największą w mieście zakładową świetlicę. Tego samego dnia w regionie odbył się dwugodzinny strajk ostrzegawczy. 

Nazajutrz, we wtorek, 27 stycznia, o godz. 6.00 rozpoczął się strajk generalny w całym województwie bielskim. Nie strajkowała tylko służba zdrowia, telekomunikacja, służby zaopatrzeniowe oraz obsługa linii technologicznych o ruchu ciągłym i kolejarze. Trzeba podkreślić, że to właśnie dziesiątki tysięcy pracowników zamkniętych w kilkuset zakładach pracy stanowiły o sile podbeskidzkiego protestu.

Strajk mógł się zakończyć już 30 stycznia, gdy w Bielsku-Białej odbyła się sesja WRN, w której uczestniczył minister Kępa. Tam jednak nie zajęto się rozpatrzeniem zarzutów wobec władz, ale uchwalono… wotum zaufania dla bielskiego wojewody. Minister Kępa wrócił do Warszawy, nie spotkawszy się ze strajkującymi.

Centralne władze partyjne długo nie chciały doprowadzić do rozwiązania konfliktu, obawiając się, że spełnienie żądań strajkujących, a więc odsunięcie od władzy skompromitowanego układu partyjno-urzędniczego, będzie jawną zachętą do podobnych działań w innych regionach kraju. Przeciwny podbeskidzkiemu strajkowi był także Lech Wałęsa, który negocjował z władzami m.in. sprawy cenzury i rolniczej Solidarności. Najpierw przysłał do Bielska-Białej Andrzeja Gwiazdę z Gdańska i Stanisława Wądołowskiego ze Szczecina, by zgasili ten protest. Nic nie wskórali, więc w końcu sam przyjechał do „Bewelany”. Widząc jednak determinację całego regionu, poparł postulaty i wraz ze strajkującymi w „Bewelanie” czekał najpierw na komisję rządową, a potem na wynik negocjacji. Rozmowy raz po raz były zrywane. Sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Rosło napięcie, związkowcy zaczęli obawiać się rozwiązania siłowego. Sytuację rozwikłała misja mediacyjna, której podjął się sekretarz Konferencji Episkopatu Polski bp Bronisław Dąbrowski. W nocy z 5 na 6 lutego przyjechał do Bielska-Białej z propozycją rozwiązania, które oznaczając pełne zwycięstwo Solidarności, pozwalało także władzy wyjść z twarzą z tego konfliktu. Pomysł był prosty: dzięki poręce Kościoła związkowcy kończą protest, a dopiero wówczas premier „dobrowolnie” odwołuje skompromitowanych urzędników. 

Ostatnie rozmowy zakończyły się 6 lutego nad ranem. Wtedy podpisany został tekst porozumienia. Później bp Dąbrowski wraz z towarzyszącymi mu duchownymi odprawił w sali „Bewelany” dziękczynną Mszę Świętą. 

Jeszcze tego samego dnia minister Józef Kępa oświadczył, że zgodnie z porozumieniem prezes Rady Ministrów przyjął rezygnację wojewody bielskiego oraz jego zastępców. Wkrótce stracił także stanowisko prezydent Bielska-Białej oraz wielu urzędników w administracji wojewódzkiej oraz miejskiej. Odwołano również naczelników kilku podbeskidzkich gmin. Zmiany nastąpiły w wojewódzkiej i miejskiej organizacji PZPR oraz w Komendzie Wojewódzkiej MO. 

Strajk na Podbeskidziu pokazał siłę związku oraz determinację społeczeństwa z uporem domagającego się respektowania prawa także od przedstawicieli władzy, a zwłaszcza nomenklatury partyjnej. Był to też przełomowy moment konsolidacji zarówno młodego województwa bielskiego, jak i związkowych struktur na Podbeskidziu. Region ten stał się jednym z najbardziej aktywnych w kraju.

Władza w Bielsku-Białej przegrała, ale nie zapomniała… Czas odwetu nadszedł po 13 grudnia 1981 r. Niemal wszyscy związkowi sygnatariusze porozumienia znaleźli się w obozach dla internowanych lub więzieniach. Przywódca strajku, Patrycjusz Kosmowski, w marcu 1982 r. skazany został na 6 lat pozbawienia wolności.

 

Świetlica bielskiej „Bewelany” w dniach strajku generalnego

 

Międzyzakładowy Komitet Strajkowy podczas negocjacji w „Bewelanie”. MKS tworzyło 107 osób reprezentujących całą podbeskidzką Solidarność

 

Poranek 6 lutego 1981 r.– Patrycjusz Kosmowski odczytuje projekt porozumienia kończącego podbeskidzki strajk generalny

 

Biskup Bronisław Dąbrowski, osobisty wysłannik Prymasa Stefana Wyszyńskiego, odprawia dziękczynną Mszę św. na zakończenie bielskiego protestu

 

Jeden z plakatów kolportowanych na Podbeskidziu w dniach strajku generalnego

 

Podpisy sygnatariuszy bielskiego porozumienia zawartego 6 lutego 1981 r.

 

Fot. Archiwum „S” Regionu Podbeskidzie



 

Polecane