Dr Piotr Łysakowski: POLITYKA HISTORYCZNA - jaka była, jaka powinna być

Co to jest „polityka historyczna”, komu z nas jest potrzebna (a może nie jest – skoro „polskość to nienormalność”) i jaki ma sens jej uprawianie dziś w świecie, w którym podobno „historia się skończyła”!?
Cezary Krysztopa
Cezary Krysztopa / Cezary Krysztopa

To wszystko pytania, które narzucają się akurat dzisiaj ze szczególnym nasileniem. Zastanawiamy się też o to jak na tę politykę patrzeć, oceniać ją. Kto ma rację w toczonych sporach i z jakiego powodu mają one miejsce i czy generalnie mają jakikolwiek sens. Już na samym początku widać, że więcej pytań niż przygotowanych odpowiedzi na te pytania, a może po prostu należy stwierdzić, że z w naszych warunkach nie ma po co się „napinać”. Bo i tak odpowiedzi, która będzie wiarygodna nie otrzymamy.

Pierniczymy (alternatywnie chrzańmy – może być i mocniej) więc wszystko, nie interesujemy się niczym – ważny „gryll, karkóweczka & pyffko lub cokolwiek mocniejszego” innym słowy „ciepła woda w kranie” jeśli jest dobra pogoda. Pewno byłoby tak dużo wygodniej i bezpieczniej nie narazilibyśmy się nikomu. Serio jednak – wszyscy naokoło „tego kraju” realizują swoje interesy w ten czy inny sposób, na pewno jednak każdorazowo używają do tego polityki (może lepiej powiedzieć – polityk) historycznej.

Niemcy uciekają już od lat z obszaru „death zone Made in Germany” twierdząc, że w czasie ostatniej wielkiej wojny mordowali sąsiadów i tych bliższych i tych dalszych, nie oni tylko bliżej niezidentyfikowani „naziści”. Tylko czekać aż pojawi się nowa kolejna forma egzystencji historyczno - politycznej, która po teleportacji (jak się niewątpliwie okaże) prześladowała wspomnianych „nazistów”. Nie można powiedzieć więc, by ten manewr wymyślony w zaciszu gabinetów polityków i BND się nie udawał. Wręcz przeciwnie, wspominana „intelektualna” ucieczka jest wyjątkowo skuteczna.

Rosjanie twierdzą uparcie, że to nie oni współuczestniczyli we wrześniu 1939 roku w mordowaniu II RP i tym samym przyczynili się do rozpętania światowej zawieruchy, a jeśli nawet oni to i tak (znowu) nie oni bo Państwa Polskiego już wtedy nie było (był za to „pokraczny bękart”),a w końcu zaś i tak odpokutowali swoje grzechy z tamtego czasu „wyzwalając” znaczną część Europy spod niemieckiej okupacji. Powołują się przy tym na swoje liczne ofiary, sęk w tym, że spora ich część to efekt takiego, a nie innego prowadzenia przez nich walki (a także pomysłów polityczno strategicznych „Soso”) i zarzucenia oszczędzania „czynnika ludzkiego” i w końcu strzelania przez własne „oddziały zaporowe” do dezerterów - u nich zawsze ludzi było „mnogo”, a jak mawiali klasycy „żeby być tchórzem w Armii Czerwonej trzeba było być bardzo odważnym”. Dodajmy przy tym, że nie czci się w Rosji tych którzy poumierali z głodu w niemieckich obozach jenieckich (między innymi na terenie Polski), a było ich prawie tyle samo co poległych na froncie. Nie czci się ich bo to byli według stalinowskiej wykładni zdrajcy – i pozostają nimi do dzisiaj.

#NOWA_STRONA#

Ukraińcy zaś budują swoją narrację o bohaterach opierając się na mitach UPA nie bacząc przy tym, że konstruują ją na najgorszych antypolskich, antysemickich i w końcu antyhumanistycznych tradycjach – uznali bowiem, że inne (bo są takie) nie są na tyle istotne, by się na nich opierać i konstruować na przyszłość i przyszłość.

To szczegóły ale po co „oni” to wszyscy, wszystko robią !? Otóż mam wrażenie (ba pewność nawet), że w tych krajach, gdzie politycy poważnie traktują swoje obowiązki wobec wyborców stwierdzono, że bez stworzenia idei wokół której będzie można budować jedność społeczeństwa (wiem, wiem brzmi to fatalnie ale inaczej „tego” nie da się opisać), zdejmując z jego pleców wszelkie prawdziwe i urojone „garby”. Nie da się, bez powyższego, rady ruszyć gdziekolwiek (może być i „wpieriod” w przepaść), a więc państwo (które i jakie by nie było) może mieć w niedalekiej perspektywie poważne problemy.

W przypadku Niemiec była to idea „niewinności”, w przypadku Rosjan (Rosji) wiara w to, że wszyscy maja się ich bać, podziwiać i słuchać, a kto nie chce tego robić to „rusofob”, kłamca zasługujący na surową karę. Ukraińców jestem jeszcze w stanie (od biedy i z bardzo dużym wysiłkiem) zrozumieć są w potężnej opresji, tracą swoje terytorium szukają drogowskazów chwytając się potwornych przykładów jako tychże.

Wszystkie wymienione wyżej metody uprawiania polityki historycznej łączy jeden dominujący element – kłamstwo. Ten element akurat z mojego punktu widzenia, wyklucza prowadzenie porządnej polityki historycznej – ale „de gustibus est non...”. U nas, parę lat temu (to pewnego rodzaju uproszczenie na potrzeby tego właśnie tekstu – ale uzasadnione), uznano inaczej. Stwierdzono mianowicie, że należy nas ucywilizować. „Cywilizowanie” połączone z manipulacją nie różniącą się szczególnie od wspominanego wyżej kłamstwa miało stać się osią wokół której zgromadzili się „światli, mądrzejsi i wszystkowiedzący” intelektualiści i „wybitni i uczciwi” politycy „obozu postępu” oraz „prawdziwi demokraci” - zbierając to wszystko do „kupy” po prostu elity (!).

Po drugiej stroni zostali ci (tacy jak ja na przykład) prymitywni, zawistni, niewykształceni, oburzający się na 1/2 prawdy historyczne i narzucanie „jedyniesłusznej” narracji o przeszłości i wqurwiający się, gdy pod wspomnianymi hasłami „wolności i demokracji” władza wysyłała na Uniwersytet Jagielloński „kontrol” (bo była to właśnie komunistyczna „kontrol” a nie kontrola zarządzana w „demokratycznym” państwie i przez „demokratyczne” państwo), bo „jakiś” magistrant napisał „u niewłaściwego profesora - niewłaściwą” pracę o Bolku (przepraszam Lechu Wałęsie), który nagle awansował z wyśmiewanego przez „tych pierwszych” głupka i popychla do roli ich autorytetu, o którym złego słowa powiedzieć nie wolno.

​​​​​​​#NOWA_STRONA#

Powie ktoś uwagi nie na miejscu bo nie definiujące tego o czym rozmawiamy czyli „polityki historycznej”. Nieprawda - właśnie doskonale opisują to co miało w latach 2007 - 2015 nazywać się „polityką historyczną”, a de facto nie było niczym innym niż lokowaniem swoich kolesi na stanowiskach „ideologicznych” w nagrodę za to, że zgadzali się udawać, że coś robią (bo nie wierzę, by dobry historyk czy humanista nie zadawał ciągłych pytań o na przykład „Kielce”, „Jedwabne”, rolę „Żydokomuny” w tworzeniu „polskiej” rzeczywistości po 1945 roku, „wypędzenia” Niemców, zadając równocześnie natrętne i ciągłe pytania o „polską winę” za całe zło na świecie) co per saldo wobec ogólnie opisanej wyżej aktywności naszych sąsiadów było de facto wywieszeniem „białej flagi” przy ciągłym udawaniu, że się jej wcale nie wywiesza i wmawianiu tego społeczeństwu, które nie jest „aż takie głupie, a nawet głupsze”.

Sztuka „nicnierobienia” opanowana została do perfekcji. Nie ukrywam, że dziś mam nadzieję, że potrafimy zastanowić się nad swoją przeszłością i odpowiedzieć na pytanie o politykę historyczną jaka jest potrzebna, by zdefiniować samych siebie i Polskę. Piszę o tym „w ten sposób” bo jak do tej pory nie widzę linii wytyczających kierunki uprawiania tej polityki. Podkreślam też z całą siłą, że do takiej rozmowy i definiowania kierunków potrzebna jest „prawda” nie ma miejsca na takie wyczyny jak nieumiejętność udzielenia prawidłowej odpowiedzi na pytanie, kto jest winien temu co (na przykład) stało się w Jedwabnem, ale nie ma też miejsca na manipulowanie słowami Pana Jarosława Szarka nowego szefa IPN, którego dopuściły się media w odniesieniu do tych samych kwestii, o których wspomniałem wyżej (to tylko dwa przykłady głupoty i kłamstwa uderzającego w nas wszystkich i serwowanego nam nie tyle „całą dobę” ale od lat przez różnych „magików” od manipulacji). Musimy zadać sobie pytania o to co i jak chcemy osiągnąć myśląc o polskiej polityce historycznej.

Musimy zdawać sobie sprawę, że rozmowa o polityce historycznej to nie tylko dyskusja o ideach, to także dbałość o jedność myśli i czynów (znów udało się nieszczęśliwie uderzyć w patetyczne tony), to także refleksja nad pozostałościami materialnymi naszej historii – część z nich (w tym te najwspanialsze z możliwych) pozostała poza granicami dzisiejszej Rzeczpospolitej. Taka refleksja nakłada też na nas bezwzględny obowiązek szacunku dla tego co pozostało na naszych ziemiach po tych, którzy byli kiedyś ich gospodarzami ale także i po tych, którzy zaproszeni przez Polaków przez wieki dzielili z nami wspólny dom, a dziś już ich nie ma z nami. To także konieczność szacunku dla nas samych mieszkających w „tym kraju”. W końcu to wszystko to wielki obowiązek i początek mądrej (mam taką przynajmniej nadzieję) dyskusji o przeszłości i przyszłości – o nas samych po prostu.

P.Ł.


 

POLECANE
Tusk spotkał się z Zełenskim: Jesteś w Polsce bohaterem pilne
Tusk spotkał się z Zełenskim: "Jesteś w Polsce bohaterem"

Premier Donald Tusk publicznie podkreślał znaczenie Wołodymyra Zełenskiego i mówił o wspólnym interesie Polski i Ukrainy. W tle rozmów znalazły się m.in. miliardy euro unijnego wsparcia.

Prof. Czarnek o zarzutach dla Dworczyka: „To jest stalinizm w czystej postaci” wideo
Prof. Czarnek o zarzutach dla Dworczyka: „To jest stalinizm w czystej postaci”

„To jest stalinizm w czystej postaci” - oświadczył prof. Przemysław Czarnek, konstytucjonalista, poseł PiS odnosząc się do zarzutów postawionych przez prokuraturę Michałowi Dworczykowi.

Parlament niemieckiej Nadrenii Północnej - Westfalii usunął choinkę z sali plenarnej Wiadomości
Parlament niemieckiej Nadrenii Północnej - Westfalii usunął choinkę z sali plenarnej

Choinka ustawiona przez AfD w sali plenarnej landtagu w Düsseldorfie została usunięta na polecenie administracji parlamentu. Partia mówi o walce z symbolem Bożego Narodzenia, władze przekonują, że powodem było dbanie o ochronę parkietu.

Kreml wyda mniej na zbrojenia. „Moskwa osiągnęła granice swoich możliwości finansowych” gorące
Kreml wyda mniej na zbrojenia. „Moskwa osiągnęła granice swoich możliwości finansowych”

„Po raz pierwszy od pełnoskalowej inwazji Kreml zapowiedział redukcję środków przeznaczonych na obronę narodową” - pisze Iwona Wiśniewska, ekspert z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Kontrole, strach i brak decyzji. Resort Żurka odpowiada ws. impasu Funduszu Sprawiedliwości z ostatniej chwili
Kontrole, strach i brak decyzji. Resort Żurka odpowiada ws. impasu Funduszu Sprawiedliwości

Ministerstwo Sprawiedliwości zabrało głos po publikacji Wirtualnej Polski, w której padły zarzuty o możliwą likwidację sieci ośrodków wsparcia dla ofiar przestępstw. Resort zapewnia, że pomoc będzie dostępna, choć przyznaje, że procedury zostały zaostrzone, a przyszłość Funduszu Sprawiedliwości jest analizowana.

„UE zdecydowała się zbankrutować z powodu Kijowa” gorące
„UE zdecydowała się zbankrutować z powodu Kijowa”

Po czwartkowym szczycie UE, na którym szefowie państw i rządów UE osiągnęli porozumienie w sprawie wspólnej pożyczki w wysokości 90 miliardów euro na finansowanie Ukrainy, szybko pojawiła się krytyka ze strony europejskiej prawicy.

Ostre słowa Putina o Kaliningradzie: „To będzie konflikt na niewidzianą dotąd skalę” polityka
Ostre słowa Putina o Kaliningradzie: „To będzie konflikt na niewidzianą dotąd skalę”

Władimir Putin ostrzegł, że każde zagrożenie dla obwodu kaliningradzkiego spotka się z bezpośrednią reakcją Rosji. Według rosyjskiego przywódcy może to doprowadzić do eskalacji konfliktu na niespotykaną dotąd skalę.

Jest miażdżące uzasadnienie sądu ws. uchylenia Europejskiego Nakazu Aresztowania dla Marcina Romanowskiego z ostatniej chwili
Jest miażdżące uzasadnienie sądu ws. uchylenia Europejskiego Nakazu Aresztowania dla Marcina Romanowskiego

Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił Europejski Nakaz Aresztowania wydany wobec posła Marcina Romanowskiego. Pełnomocnik polityka mecenas Bartosz Lewandowski ujawnił część uzasadnienia sądu.

Mentzen do Zełenskiego pod Sejmem: Oddaj nasze 100 miliardów Wiadomości
Mentzen do Zełenskiego pod Sejmem: "Oddaj nasze 100 miliardów"

Sławomir Mentzen domaga się zasadniczej zmiany polityki wobec Ukrainy. Lider Konfederacji podkreśla, że dalsza pomoc finansowa i socjalna nie powinna być kontynuowana bez spełnienia konkretnych polskich postulatów.

Zełenski zapytany o Wołyń. Oto co odpowiedział z ostatniej chwili
Zełenski zapytany o Wołyń. Oto co odpowiedział

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, który spotkał się w piątek z prezydentem Karolem Nawrockim w Warszawie, został zapytany o sprawę ludobójstwa Polaków na Wołyniu i prac ekshumacyjnych.

REKLAMA

Dr Piotr Łysakowski: POLITYKA HISTORYCZNA - jaka była, jaka powinna być

Co to jest „polityka historyczna”, komu z nas jest potrzebna (a może nie jest – skoro „polskość to nienormalność”) i jaki ma sens jej uprawianie dziś w świecie, w którym podobno „historia się skończyła”!?
Cezary Krysztopa
Cezary Krysztopa / Cezary Krysztopa

To wszystko pytania, które narzucają się akurat dzisiaj ze szczególnym nasileniem. Zastanawiamy się też o to jak na tę politykę patrzeć, oceniać ją. Kto ma rację w toczonych sporach i z jakiego powodu mają one miejsce i czy generalnie mają jakikolwiek sens. Już na samym początku widać, że więcej pytań niż przygotowanych odpowiedzi na te pytania, a może po prostu należy stwierdzić, że z w naszych warunkach nie ma po co się „napinać”. Bo i tak odpowiedzi, która będzie wiarygodna nie otrzymamy.

Pierniczymy (alternatywnie chrzańmy – może być i mocniej) więc wszystko, nie interesujemy się niczym – ważny „gryll, karkóweczka & pyffko lub cokolwiek mocniejszego” innym słowy „ciepła woda w kranie” jeśli jest dobra pogoda. Pewno byłoby tak dużo wygodniej i bezpieczniej nie narazilibyśmy się nikomu. Serio jednak – wszyscy naokoło „tego kraju” realizują swoje interesy w ten czy inny sposób, na pewno jednak każdorazowo używają do tego polityki (może lepiej powiedzieć – polityk) historycznej.

Niemcy uciekają już od lat z obszaru „death zone Made in Germany” twierdząc, że w czasie ostatniej wielkiej wojny mordowali sąsiadów i tych bliższych i tych dalszych, nie oni tylko bliżej niezidentyfikowani „naziści”. Tylko czekać aż pojawi się nowa kolejna forma egzystencji historyczno - politycznej, która po teleportacji (jak się niewątpliwie okaże) prześladowała wspomnianych „nazistów”. Nie można powiedzieć więc, by ten manewr wymyślony w zaciszu gabinetów polityków i BND się nie udawał. Wręcz przeciwnie, wspominana „intelektualna” ucieczka jest wyjątkowo skuteczna.

Rosjanie twierdzą uparcie, że to nie oni współuczestniczyli we wrześniu 1939 roku w mordowaniu II RP i tym samym przyczynili się do rozpętania światowej zawieruchy, a jeśli nawet oni to i tak (znowu) nie oni bo Państwa Polskiego już wtedy nie było (był za to „pokraczny bękart”),a w końcu zaś i tak odpokutowali swoje grzechy z tamtego czasu „wyzwalając” znaczną część Europy spod niemieckiej okupacji. Powołują się przy tym na swoje liczne ofiary, sęk w tym, że spora ich część to efekt takiego, a nie innego prowadzenia przez nich walki (a także pomysłów polityczno strategicznych „Soso”) i zarzucenia oszczędzania „czynnika ludzkiego” i w końcu strzelania przez własne „oddziały zaporowe” do dezerterów - u nich zawsze ludzi było „mnogo”, a jak mawiali klasycy „żeby być tchórzem w Armii Czerwonej trzeba było być bardzo odważnym”. Dodajmy przy tym, że nie czci się w Rosji tych którzy poumierali z głodu w niemieckich obozach jenieckich (między innymi na terenie Polski), a było ich prawie tyle samo co poległych na froncie. Nie czci się ich bo to byli według stalinowskiej wykładni zdrajcy – i pozostają nimi do dzisiaj.

#NOWA_STRONA#

Ukraińcy zaś budują swoją narrację o bohaterach opierając się na mitach UPA nie bacząc przy tym, że konstruują ją na najgorszych antypolskich, antysemickich i w końcu antyhumanistycznych tradycjach – uznali bowiem, że inne (bo są takie) nie są na tyle istotne, by się na nich opierać i konstruować na przyszłość i przyszłość.

To szczegóły ale po co „oni” to wszyscy, wszystko robią !? Otóż mam wrażenie (ba pewność nawet), że w tych krajach, gdzie politycy poważnie traktują swoje obowiązki wobec wyborców stwierdzono, że bez stworzenia idei wokół której będzie można budować jedność społeczeństwa (wiem, wiem brzmi to fatalnie ale inaczej „tego” nie da się opisać), zdejmując z jego pleców wszelkie prawdziwe i urojone „garby”. Nie da się, bez powyższego, rady ruszyć gdziekolwiek (może być i „wpieriod” w przepaść), a więc państwo (które i jakie by nie było) może mieć w niedalekiej perspektywie poważne problemy.

W przypadku Niemiec była to idea „niewinności”, w przypadku Rosjan (Rosji) wiara w to, że wszyscy maja się ich bać, podziwiać i słuchać, a kto nie chce tego robić to „rusofob”, kłamca zasługujący na surową karę. Ukraińców jestem jeszcze w stanie (od biedy i z bardzo dużym wysiłkiem) zrozumieć są w potężnej opresji, tracą swoje terytorium szukają drogowskazów chwytając się potwornych przykładów jako tychże.

Wszystkie wymienione wyżej metody uprawiania polityki historycznej łączy jeden dominujący element – kłamstwo. Ten element akurat z mojego punktu widzenia, wyklucza prowadzenie porządnej polityki historycznej – ale „de gustibus est non...”. U nas, parę lat temu (to pewnego rodzaju uproszczenie na potrzeby tego właśnie tekstu – ale uzasadnione), uznano inaczej. Stwierdzono mianowicie, że należy nas ucywilizować. „Cywilizowanie” połączone z manipulacją nie różniącą się szczególnie od wspominanego wyżej kłamstwa miało stać się osią wokół której zgromadzili się „światli, mądrzejsi i wszystkowiedzący” intelektualiści i „wybitni i uczciwi” politycy „obozu postępu” oraz „prawdziwi demokraci” - zbierając to wszystko do „kupy” po prostu elity (!).

Po drugiej stroni zostali ci (tacy jak ja na przykład) prymitywni, zawistni, niewykształceni, oburzający się na 1/2 prawdy historyczne i narzucanie „jedyniesłusznej” narracji o przeszłości i wqurwiający się, gdy pod wspomnianymi hasłami „wolności i demokracji” władza wysyłała na Uniwersytet Jagielloński „kontrol” (bo była to właśnie komunistyczna „kontrol” a nie kontrola zarządzana w „demokratycznym” państwie i przez „demokratyczne” państwo), bo „jakiś” magistrant napisał „u niewłaściwego profesora - niewłaściwą” pracę o Bolku (przepraszam Lechu Wałęsie), który nagle awansował z wyśmiewanego przez „tych pierwszych” głupka i popychla do roli ich autorytetu, o którym złego słowa powiedzieć nie wolno.

​​​​​​​#NOWA_STRONA#

Powie ktoś uwagi nie na miejscu bo nie definiujące tego o czym rozmawiamy czyli „polityki historycznej”. Nieprawda - właśnie doskonale opisują to co miało w latach 2007 - 2015 nazywać się „polityką historyczną”, a de facto nie było niczym innym niż lokowaniem swoich kolesi na stanowiskach „ideologicznych” w nagrodę za to, że zgadzali się udawać, że coś robią (bo nie wierzę, by dobry historyk czy humanista nie zadawał ciągłych pytań o na przykład „Kielce”, „Jedwabne”, rolę „Żydokomuny” w tworzeniu „polskiej” rzeczywistości po 1945 roku, „wypędzenia” Niemców, zadając równocześnie natrętne i ciągłe pytania o „polską winę” za całe zło na świecie) co per saldo wobec ogólnie opisanej wyżej aktywności naszych sąsiadów było de facto wywieszeniem „białej flagi” przy ciągłym udawaniu, że się jej wcale nie wywiesza i wmawianiu tego społeczeństwu, które nie jest „aż takie głupie, a nawet głupsze”.

Sztuka „nicnierobienia” opanowana została do perfekcji. Nie ukrywam, że dziś mam nadzieję, że potrafimy zastanowić się nad swoją przeszłością i odpowiedzieć na pytanie o politykę historyczną jaka jest potrzebna, by zdefiniować samych siebie i Polskę. Piszę o tym „w ten sposób” bo jak do tej pory nie widzę linii wytyczających kierunki uprawiania tej polityki. Podkreślam też z całą siłą, że do takiej rozmowy i definiowania kierunków potrzebna jest „prawda” nie ma miejsca na takie wyczyny jak nieumiejętność udzielenia prawidłowej odpowiedzi na pytanie, kto jest winien temu co (na przykład) stało się w Jedwabnem, ale nie ma też miejsca na manipulowanie słowami Pana Jarosława Szarka nowego szefa IPN, którego dopuściły się media w odniesieniu do tych samych kwestii, o których wspomniałem wyżej (to tylko dwa przykłady głupoty i kłamstwa uderzającego w nas wszystkich i serwowanego nam nie tyle „całą dobę” ale od lat przez różnych „magików” od manipulacji). Musimy zadać sobie pytania o to co i jak chcemy osiągnąć myśląc o polskiej polityce historycznej.

Musimy zdawać sobie sprawę, że rozmowa o polityce historycznej to nie tylko dyskusja o ideach, to także dbałość o jedność myśli i czynów (znów udało się nieszczęśliwie uderzyć w patetyczne tony), to także refleksja nad pozostałościami materialnymi naszej historii – część z nich (w tym te najwspanialsze z możliwych) pozostała poza granicami dzisiejszej Rzeczpospolitej. Taka refleksja nakłada też na nas bezwzględny obowiązek szacunku dla tego co pozostało na naszych ziemiach po tych, którzy byli kiedyś ich gospodarzami ale także i po tych, którzy zaproszeni przez Polaków przez wieki dzielili z nami wspólny dom, a dziś już ich nie ma z nami. To także konieczność szacunku dla nas samych mieszkających w „tym kraju”. W końcu to wszystko to wielki obowiązek i początek mądrej (mam taką przynajmniej nadzieję) dyskusji o przeszłości i przyszłości – o nas samych po prostu.

P.Ł.



 

Polecane