Życie kończy się po czterdziestce... Nadumieralność mężczyzn w Polsce
Janusz Marczak ma 32 lata z czego ponad 15 przepracował w najgorszych, fizycznych robotach. Pracował na budowach, składach złomu, dziesięć miesięcy spędził w kopalni, a kilka zim w lesie przy wyrębie. Miał już kilka wypadków: coś go zawadziło, tam przycisnęło, spadło coś cieżkiego na nogę, a kiedy indziej na wykopie przysypało ziemią. Jednak ostatnio przy podnoszeniu zbyt ciężkich rzeczy na budowie poczuł, jak coś strzeliło mu w kręgosłupie.
– Mam skończoną trzydziestkę a lekarz mi powiedział, że jeszcze dwa, trzy lata w takiej robocie a usiądę na wózku inwalidzkim albo mnie pochowają. Tylko co mam zrobić? W domu bezrobotna żona i trzy córki w wieku od 7 do 13 lat. Muszę pracować. Jak mam doczekać emerytury? W takich robotach, na czarno, na śmieciówie? Człowiek w naszym kraju dla pracodawcy to narzędzie. Jak się zepsuje, nie ma co reperować, lepiej wyrzucić i zatrudnić następnego, żeby jego też zajechać
– mówi z goryczą. Z kolei 31-letni Adam Stasiak dorobił się już w swoim życiu rwy barkowej, wypadania dysku kręgosłupa i przepukliny międzykręgosłupowej. Do tej pory pracował fizycznie przede wszystkim jako kierowca, budowlaniec i pracownik rolno-leśny na wyjazdach zagranicznych. Z ostatniego wyjazdu do pracy przy truskawkach i jabłkach w Niemczech przywiózł swoje problemy zdrowotne.
– Tam się nie pracuje, tam się haruje. W domu mam niepracującą żonę i dwóch małych synów. Termin operacji kręgosłupa wyznaczyli mi za półtora roku, więc jak żyć ministrze zdrowia?
– mówi.
Biurowi wcale nie mają lepiej
Paradoksalnie pracownicy fizyczni, chociaż mają często dość poważne problemy zdrowotne, szczególnie związane z charakterem wykonywanej pracy, to ogólnie są jednak zdrowsi od pracowników umysłowych. Praca za biurkiem nie jest zdrowsza. Wynika to z kilku czynników: wyższego poziomu stresu, większych problemów z nadwagą i otyłością oraz siedzącym trybem życia. Okazuje się, że prowadząc równie mało higieniczny tryb życia, czyli niezdrowo się odżywiając, pijąc za czesto alkohol i paląc papierosy pracownicy fizyczni mają niższy poziom stresu i chorób cywilizacyjnych. Co wynika z faktu, że praca fizyczna często oznacza konieczność ruchu i wysiłku fizycznego, którego pracownicy biurowi są w ogóle pozbawieni.
– Adrian mój kolega z biura miał 39 lat, niepracującą żonę i 7-letnią córkę. Pił, palił jak smok, miał ze trzydzieści kilo nadwagi. Mieliśmy teraz duży projekt, więc siedzieliśmy po godzinach. Do tego doszedł gigantyczny stres, czy w ogóle zdążymy go rozliczyć. Któregoś dnia Adrian przyszedł do pracy, usiadł przy biurku i umarł. Zabił go wylew krwi do mózgu
– opowiada Tygodnikowi specjalista ds. funduszy unijnych Marek Kowalczyk.
– Praca mi się śniła po nocach. W dzień potrafiłem z nerwów nie utrzymać szklanki w ręku. Tak mnie zjadał stres. Zajeżdżali mnie zamiast udających pracę gości z poprzedniego układu
– opowiada dziś 29-letni Alek, który kilka lat temu „od swoich” dostał po znajomości pracę w Telewizji.
– Miałem 24 lata, jak u profesora kardiologii. do którego poszedłem na wizytę, dostałem zawału. Szczęście w nieszczęściu, że w jego gabinecie. Gdziekolwiek indziej bym umarł, ponieważ zawału w tak młodym wieku się nie przeżywa. Po wyjściu ze szpitala odszedłem z telewizji
– opowiada.
Kolejny trzydziestokilkulatek, Cezary, z wykształcenia i wykonywanego wcześniej zawodu architekt wspomina swoją pracę jako nieustający ciąg stresu. Kiedy 21-letni Niemiec Moritz Erhardt zmarł z powodu przepracowania – był na stażu w londyńskim oddziale Bank of America Merrill Lynch – trąbiła o tym prasa całego świata. Kiedy dzieje się coś podobnego wielokrotnie częściej w Polsce, media milczą.
– Najgorszym koszmarem każdego stażysty jest magiczne rondo. Mówimy o nim, kiedy o 7 rano dostajesz taksówkę, która podwozi cię do domu i czeka pod nim, aż weźmiesz prysznic i się przebierzesz, by następnie odwieźć cię z powrotem do biura
– opowiadali brytyjscy stażyści. Polscy na ten temat wolą milczeć.
Nadumieralność mężczyzn
Przegląd raportów GUS z lat 1950–2014 wskazuje, że w Polsce (zresztą podobnie, jak w innych krajach) występuje nadumieralność mężczyzn. Jednak u nas skala tego zjawiska jest znacznie wyższa. I tak różnica pomiędzy trwaniem życia kobiet i mężczyzn w 1991 r. wynosiła 9,2 lat; a w 2001 – 8,2, a w latach 2006–2008 przyniosła wzrost tej wartości do 8,7. Od 2009 r. obserwowany jest ponowny spadek – obecnie różnica ta wynosi 8 lat. Zjawisko nadumieralności mężczyzn obserwowane jest we wszystkich grupach wieku. W 2013 r. wieku 18 lat nie dożyło 0,9 proc. mężczyzn, wśród kobiet wieku pełnoletności nie dożyło 0,7 proc. Różnica ta zwiększa się wraz z wiekiem. Wieku pełnej aktywności zawodowej, tj. 45 lat nie dożyło 5,3 proc. mężczyzn i 2,0 proc. kobiet, natomiast wieku 75 lat 48,0 proc. mężczyzn i 24,4 proc. kobiet. Jak widać najgorzej jest właśnie w wieku średnim, gdzie ten wskaźnik u mężczyzn jest blisko 2,7 wyższy niż u kobiet! Z kolei z raportu Państwowego Zakładu Higieny z 2012 roku wynika, że umieralność mężczyzn w Polsce jest wyższa niż przeciętna w krajach UE we wszystkich grupach wiekowych. Największa różnica występuje wśród mężczyzn w wieku 30–59 lat – zagrożenie ich życia w Polsce jest o ok. 2/3 wyższe niż w UE.
I znowu Łódź...
Z raportu GUS za rok 2013 wynika, że mieszkańcy województwa łódzkiego żyją najkrócej ze wszystkich Polaków. Mężczyźni średnio żyją 70,7 roku, a kobiety – 80,1 roku. Tak więc różnica pomiędzy trwaniem życia kobiet i mężczyzn wynosi 9,4 lat przy średniej 8 w skali kraju.
– Przyczynia się do tego m.in. dziedzictwo poprzemysłowe i zanieczyszczenie środowiska, a także poziom życia i relatywne ubóstwo regionu. Bogatsze osoby stać bowiem na zdrowy tryb życia, mogą uprawiać sport, lepiej się odżywiać
– komentuje dr Piotr Zawadzki z Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego.
O przyczynach
Wśród przyczyn nadumieralności mężczyzn na pierwszym miejscu są choroby układu krążenia, a na drugim choroby nowotworowe. A mężczyźni w o wiele mniejszym stopniu niż kobiety zainteresowani są profilaktyką zdrowia. Kiedy w ramach międzynarodowego projektu krakowski Szpital im. Jana Pawła II zaoferował obecnym i byłym palaczom w wieku 50–74 lata bezpłatne wykonanie wielorzędowej tomografii komputerowej nie był w stanie zebrać 1800 chętnych! Do tego dochodzi niechęć mężczyzn w młodym i średnim wieku do korzystania ze świadczeń zdrowotnych i chory system opieki zdrowotnej z zapisami na lata i kwotowaniem zabiegów. Bardzo dużo złego zrobiła zupełna likwidacja przemysłowej służby zdrowia, która prowadziła systematyczne badania okresowe. Poza niehigienicznym trybem życia, nałogami, brakiem profilaktyki zdrowotnej, chyba najważniejszą przyczyną złego stanu zdrowia 30–50-letnich mężczyzn jest ich mentalność. Bagatelizują objawy, boją się szpitala, badań i diagnozy, a gdy już idą to często jest już zbyt późno.
Stres zabija
Jednym z największych cichych zabójców jest stres. Okazuje się, że stres demoluje cały organizm, wywołując szereg reakcji na poziomie neurofizjologicznym, neurohormonalnym, komórkowym i limfatycznym Długotrwały stres utrzymuje organizm w stałym napięciu. Osłabia układ odpornościowy i powoduje większą podatność na infekcje i choroby nowotworowe. Dodatkowo stres powoduje szereg chorób psychosomatycznych, prowadzących nawet do samobójstw.
I się nie opłaca
Do takich wniosków można dojść, przeglądając raport główny w ramach projektu badawczego pt.: „Wpływ poprawy psychospołecznych warunków pracy na ograniczenie kosztów ekonomicznych w firmach przechodzących procesy modernizacyjne i adaptacyjne – projekt badawczy” realizowanego przez NSZZ Solidarność w partnerstwie z Instytutem Medycyny Pracy w Łodzi. Potwierdza to dr Agnieszka Mościcka-Teske z SWPS, która wcześniej pracując w Instytucie Medycyny Pracy w ramach tego projektu przeprowadziła poważnie zakrojone badania skali ryzyka psychospołecznego (SRP), które objęły 7623 pracowników, a ich efektem były raporty szczegółowe dotyczące poszczególnych 15 branż. I chociaż jasno z nich wynika, że stres w firmie się nie opłaca pracodawcom, ponieważ zmniejsza wydajność pracownika, to i tak wielu pracodawców hołduje zasadzie poddawania podwładnego jak największemu stresowi.
Teoretycznie 45-letni Polak może jeszcze liczyć na 29 lat życia, jeśli rzuci picie, palenie, będzie unikał stresu i ryzykownych zachowań (także przemocowych i seksualnych). Dodatkowo zacznie uprawiać regularnie sport i zadba o relacje międzyludzkie, w tym ożeni się, albo nie rozwiedzie. Tylko że wielu z nich powie: Po co ja mam tak żyć? Bez golonki, boczku, wódeczki, papieroska? Cóż, to też jest wybór.
Rafał Górski Instytut Spraw Obywatelskich
Dzisiaj cichym zabójcą jest stres. Szczególnie na tych stanowiskach pracy, gdzie jest duża odpowiedzialność za ludzi, za część produkcji czy za terminowość projektów. Drugą kwestią jest to, że odżywiamy się karygodnie. Mężczyźni do czterdziestki uważają, że mogą jeść cokolwiek i ich organizm to zniesie, ponieważ są jeszcze młodzi. Po czterdziestce tych rezerw organizmu już nie ma, a oni nie przechodzą na właściwą dietę. Śmieciowe jedzenie i jakość żywności kumuluje się ze zwyczajami żywieniowymi. Służbę zdrowia w Polsce sprowadziliśmy do dostępności do lekarzy, a pomijamy tak ważną kwestię jak profilaktyka. Trzecim elementem jest ruch, a właściwie jego brak.
Dr Agnieszka Mościcka Uniwersytet SWPS
Trzeba zwrócić uwagę, że mężczyzni częściej umierają z powodu samobójstw, wypadków komunikacyjnych i chorób związanych z niezdrowym trybem życia. A więc z alkoholem, niezdrową dietą czy zachowaniami ryzykownymi, w tym ryzykownymi zachowaniami seksualnymi. Kobiety są bardziej skłonne do społecznych form likwidacji stresu, podczas gdy mężczyźni są bardziej skłonni do radzenia sobie samemu. Mężczyźni radzą sobie ze stresem przez różne czynności zastępcze. Stąd sięganie po używki. To może być wieczorne piwo czy papieros, ale także inne substancje psychoaktywne. Co więcej, mężczyźni również niechętnie się leczą. W wieku 40–45 lat organizm zwalnia i zaczynają się ujawniać cechy, które sobie swoim trybem życia wypracowaliśmy. Za nasze zdrowie w ponad 50 proc. odpowiedzialny jest tryb życia. Nie geny ani opieka zdrowotna, ale właśnie styl życia obejmujący zarówno dietę, jak i ruch.
Michał Miłosz