Od momentu narodzin myśli konserwatywnej harmonia społeczna była stawiana w opozycji do idei rewolucyjnych. W czasach demokracji liberalnej nie jest już podnoszona jako wartość centralna – co, jak się zdaje, ma swoje opłakane konsekwencje.
Tak, to prawda, chciałbym bardzo dużej redukcji tzw. treści nauczania w przedmiocie szkolnym o nazwie „historia”. I to nawet nie w ramach, powiedzmy, formatu zdrady Polski albo formatu ogłupiania młodego pokolenia.
Bez rozstrzygnięcia sporu między solidarystyczną wrażliwością PiS-u a indywidualistyczną tożsamością Konfederacji jakikolwiek przyszły rząd tworzony przez te formacje skazany będzie na wewnętrzne konflikty i stopniowe gnicie. Doskonale rozumiejący realia polityki prezes PiS Jarosław Kaczyński widzi, że ta konfrontacja jest nieuchronna.
Rządzi Donald Tusk – rośnie bezrobocie. To zasada oparta na pewności podobnej do tej, że po sobocie będzie niedziela.
Kiedy 5 września 1981 roku niemal 900 delegatów na I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność” spotkało się w gdańskiej Hali Olivia, mieli przede wszystkim poczucie zwycięstwa i tego, że są wspólnotą. Była to wspólnota ludzi równych sobie.
Platon uważał, że maksymalna rozpiętość pomiędzy tym, co posiada najbiedniejszy i najbogatszy członek wspólnoty wynosi jeden do czterech. Maksymalna znaczy, że więcej być nie powinno. A jeżeli jest więcej nierówności w społeczeństwie, to trzeba się liczyć także z negatywnymi konsekwencjami takiego stanu rzeczy.
Wystarczy spojrzeć na polską historię ostatnich kilkudziesięciu lat, by zrozumieć, że wciąż chodzi o to samo: czy żyjemy w świecie wspólnoty, czy w świecie przywilejów. I to jest klucz do zrozumienia pojęcia równości.
W najnowszym numerze "Tygodnika Solidarność" (38/2025) stawiamy fundamentalne pytanie o równość we współczesnej Polsce. Pod hasłem "Nierówność nie jest dobra" kryje się głęboka analiza tego, jak ideały Sierpnia '80 zderzają się z dzisiejszą rzeczywistością przywilejów, nierównych szans i polityki, która zapomina o zwykłym człowieku. Od policzka wymierzonego pracownikom w postaci głodowej podwyżki płacy minimalnej, przez spór o tożsamość, aż po ideologiczną wojnę o wychowanie dzieci – to wydanie demaskuje fałszywe narracje i staje w obronie wartości, na których zbudowano Solidarność.
Pytanie o polityczny sens istnienia to najważniejsze pytanie, jakie musi postawić sobie zarówno każdy polityk, jak i każda formacja polityczna. Będą musieli odpowiedzieć na nie politycy Nowej Lewicy w ciągu najbliższych miesięcy, które dzielą nas od wyborów nowego przewodniczącego tego ugrupowania.
Generalnie, jak już wiecie, za podróżami nie przepadam. To znaczy, nawet lubię gdzieś tam być, ale to trzeba jechać albo lecieć i nawet jeśli gdzieś tam odpocznę, to potem zmęczę się podróżą, i co mi po tym?
To, co piszę poniżej, w najmniejszym stopniu nie jest „antyukraińskie”. Chciałabym jedynie wyprostować fałsze dotyczące sztuki naszych wschodnich sąsiadów, które to fałsze narastają z każdym rokiem rosyjskiej inwazji.
W tym roku mija 50. rocznica śmierci Hannah Arendt, która znana jest przede wszystkim ze swoich analiz totalitaryzmu. Po 1989 roku pojęcie totalitaryzmu „rozkwitło” na chwilę zarówno w języku potocznym, jak i w badaniach akademickich.
Jeszcze niedawno stwierdzenie, że przedstawiciele „władzy ludowej” zostaną wskrzeszeni w świadomości młodego pokolenia jako polityczne gwiazdy, brzmiałoby jak scenariusz komedii surrealistycznej. Tymczasem dzieje się to na naszych oczach i – co najgorsze – jest usprawiedliwiane przez internetowe autorytety, których słowa znaczą dla młodzieży więcej niż historia walki peerelowskich dysydentów.
Niewykluczone, że moje wzruszenie Czytelnikom i Czytelniczkom się nie udzieli. Bo i cóż takiego niezwykłego w artykule umieszczonym w lokalnej prasie 125 lat temu?
Polskie rządy nie były do końca uczciwe wobec polskich rolników i przedsiębiorców, gdy mówiły o tym, że traktat między Unią Europejską a jej odpowiednikiem w Ameryce Łacińskiej, czyli Mercosur, da się zatrzymać czy unieważnić. Dzisiaj – mając przed sobą pełną treść z podpisem Ursuli von der Leyen na ostatniej stronie – widać wyraźnie, o co się toczyła batalia i jaką rolę miała w niej odegrać Polska. Zmienia się również perspektywa, z której możemy oceniać dziwne jeszcze kilkanaście lat temu zachowania premiera Donalda Tuska, który w 2008 roku, w peruwiańskiej czapeczce z nausznikami założonej do garnituru, z dumą oświadczał, że został odznaczony Orderem Słońca Peru.
Jak Władimir Putin planuje zakończyć wojnę? – zastanawia się Zachód. To zastanawianie się zawiera pewne niewypowiedziane, ale fundamentalne założenie, dla ludzi Zachodu zupełnie oczywiste. To założenie, że Putin w ogóle planuje zakończyć wojnę. Dlaczego? Bo przecież jest ona dla Putina niekomfortowa, bo dla każdego jest niekomfortowa.
Czy PiS może jeszcze raz sięgnąć po samodzielną większość w Sejmie? Niewielu w to wierzy, ale właśnie taki jest plan Jarosława Kaczyńskiego. I wcale nie jest nierealny.
Zagrożenie płynące ze strony Niemiec oraz ich krajowych popleczników od lat stanowi ważny – jeśli nie wręcz centralny – element narracji Prawa i Sprawiedliwości. Ale czy tak silne zaznaczanie niechęci wobec naszego zachodniego sąsiada rzeczywiście przekłada się na skuteczność wyborczą?
Ta teza brzmi dość sensacyjnie, jednak jest całkiem wiarygodna, gdy zapoznać się z argumentacją ekspertów. Pewne wypowiedzi przedstawicieli Niemiec, oczywiście chcących zachować anonimowość i wygłaszane zakulisowo, wskazują mianowicie, że kraj ten gotów był wypłacić Polsce reparacje. Trzeba było do tego dwóch wynikających z siebie warunków: wygranej PiS w wyborach parlamentarnych i kontynuacji asertywnej polityki historycznej wobec Berlina. Nie udało się ani jedno, ani drugie. Być może jednak wciąż nie wszystko jest stracone.
Komisja Europejska przyjęła umowę handlową z blokiem państw Ameryki Południowej. Pozamiatane, chciałoby się powiedzieć.