Moi rodzice nie byli jakoś szczególnie religijni. To znaczy przystąpiłem do wszystkich sakramentów i chodziłem za komuny na religię do przykościelnej salki katechetycznej, ale bardziej dlatego że chciałem, niż dlatego że mnie jakoś do tego zmuszali. Też dlatego że w najciemniejszych latach osiemdziesiątych brudnej komuny było to dosyć naturalne. Zdarzało się też, że chodziliśmy do kościoła całą rodziną w niedzielę, ale raczej dosyć nieregularnie. Mama i Tata mówili: „Chcesz chodzić do kościoła, chodź, nie chcesz, nie chodź”.
Po rocznym poślizgu Rafał Trzaskowski zorganizował swoje pierwsze większe wydarzenie – Campus Polska Przyszłości. Słuchając niektórych wystąpień, można jednak dojść do wniosku, że wielu marzy się powrót do przeszłości.
W dniu 8 września 1968 roku oblał się rozpuszczalnikiem i podpalił. Na ówczesnym Stadionie Dziesięciolecia podczas centralnych dożynek z I sekretarzem Gomułką na czele. Ryszard Siwiec podpalił się w proteście przeciw krwawej inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Działał w pojedynkę, bo nie chciał, żeby represje spadły na najbliższych.
Kryzys instytucjonalny, skandale seksualne, ale przede wszystkim błyskawiczna i jeszcze przyspieszająca laicyzacja sprawiają, że od odpowiedzi, jakie teraz zostaną przez nas, jako wspólnotę, udzielone zależy być albo nie być Kościoła w Polsce. Beatyfikacja matki Róży Czackiej i Prymasa Tysiąclecia są wielkim kołem ratunkowym, jakie zostało rzucone przez Opatrzność nam, polskim katolikom.
Dnia 12 września w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie odbędzie się beatyfikacja kardynała Stefana Wyszyńskiego. Wszyscy pamiętają o jego uwięzieniu przez komunistów, ale rzadko wspominają inspiratora ówczesnej bezpardonowej walki z polskim klerem, katolikami i Kościołem.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że scenariusz odwrotu wojsk i cywilów amerykańskich z Afganistanu przejdzie do historii jako największa porażka administracji Joe Bidena. W jednej chwili zawaliła się jego polityka „America is back”. Ma to poważne konsekwencje dla sytuacji geopolitycznej na świecie. Wpływa na sytuację wewnętrzną państw NATO oraz na polską strategię bezpieczeństwa.
Jako chłopiec Stefan Wyszyński nie był ani grzeczny, ani święty. Nie przykładał się również specjalnie do nauki, razem z kolegami wylewali atrament z kałamarzy i zapychali je bibułą. Psocił również w domu. Kiedyś, kiedy zniszczył siostrom lalki, te uratowały go przed burą ze strony ojca: „On się poprawi, nawróci” – prosiły. Jak się okazało, były to słowa prorocze. Mały psotnik został bowiem Prymasem Tysiąclecia.
Wszystko, co ks. kard. Stefan Wyszyński czynił, prowadziło ku Panu Bogu i było dla Jego chwały. Droga na ołtarze Prymasa Tysiąclecia była z jednej strony przepełniona trudem, cierpieniem i samotnością, a z drugiej – najdoskonalszym przykładem synowskiej miłości i pełnego oddania Bogu samemu i Jego Matce. Kardynał Wyszyński łączył w sobie wybitnego, nieugiętego przywódcę duchowego z wielkim autorytetem moralnym, pociągającym za sobą miliony ludzi – pisze w najnowszym numerze „Tygodnika Solidarność” Anna Maj. To właśnie postaci wkróce beatyfikowanego ks. kard. Wyszyńskiego poświęcony jest temat numeru aktualnego wydania „TS”.
W Polsce przez 30 lat nie było suwerennego i pluralistycznego myślenia o gospodarce. Zamiast niego mieliśmy neoliberalny dogmat. I dziś musimy się mierzyć z tego stanu rzeczy przykrymi konsekwencjami. Jedną z takich konsekwencji jest strach przed inflacją.
To, co wyprawiają na granicy polsko-białoruskiej niektórzy politycy opozycji, dawno już przekroczyło granice groteski i żenady. Błędem byłoby jednak postrzeganie tych ekscesów wyłącznie w ten sposób. Pora postawić pytanie, czy przynajmniej część działań nie ma charakteru antypaństwowego. I nie chodzi o kolejną przepychankę na linii rząd-opozycja.
Największą jak dotąd rewolucją w XXI-wiecznym katolicyzmie pozostaje rezygnacja papieża Benedykta XVI. Kościół wciąż – ani prawnie, ani symbolicznie – nie wyciągnął z niej wniosków. Wiele wskazuje jednak na to, że w najbliższym czasie to się zmieni.
We wrześniu 1939 r. pierwszym polskim miastem zbombardowanym przez Niemców poza Wieluniem i składnicą wojskową na Westerplatte było Grodno. Ale obrona przeciwlotnicza miasta zestrzeliła też dwa niemieckie bombowce. Prawdziwy koszmar zaczął się później. Bo Kresy II RP nie były gotowe na odparcie drugiego napastnika. Walczyły, bo jedyną alternatywą była niewola. Walczyły z regularnymi jednostkami Armii Czerwonej, ale też z bandami przestępców, które na sygnał komitetów rewolucyjnych i na podstawie list proskrypcyjnych mordowały bezbronną ludność polską.
Plany przewidywały lądowanie ostatniego samolotu z żołnierzami z Afganistanu dokładnie 11 września. Miał to być ważny element wizerunkowy w marszu Demokratów po władzę. Stało się jednak inaczej. Cała misternie budowana polityka „America is back” legła w gruzach pychy i lekceważenia ekspertów ds. bezpieczeństwa. Prezydent Biden i rzeczniczka prasowa Białego Domu przebywali na wakacjach, kiedy talibowie brali Kabul.
Obecny kryzys na granicy z Białorusią wydaje się być elementem większej całości ukazującej zmiany, jakie zachodzą w układzie międzynarodowym w ostatnich latach. Rosnąca od pewnego czasu pozycja – nieukrywających swoich mocarstwowych aspiracji – Chin, słabnąca jednocześnie po ostatnich wyborach prezydenckich pozycja Stanów Zjednoczonych, a także wzmożona aktywność Rosji wskazują, że w najbliższych latach może dojść do przewartościowania układów politycznych na świecie.
- Z tragicznej lekcji września 1939 r. płynie nauka dla nas, ale również dla przyszłych pokoleń. Polska będzie bezpieczna tylko wtedy, gdy jej istnienie – a najlepiej również siła i bogactwo – będzie większym elementem geopolitycznej układanki, gdy będzie ona – z pragmatycznego punktu widzenia – opłacalna dla wszystkich najważniejszych państw świata – pisze w najnowszym numerze „Tygodnika Solidanorść” Mateusz Kosiński. To właśnie analogiom między 1939 a 2021 r. poświęcony jest najnowszy temat numeru „TS”.
Hejt, jaki spadł w ostatnim czasie na Pawła Kukiza i jego kolegów z Kukiz’15, przybrał dawno niewidziane rozmiary. Przodowali w nim oczywiście ci, jak zawsze zresztą, którzy na ogół najczęściej załamują ręce nad językiem nienawiści i wylewają krokodyle łzy przy mowie nienawiści. Mieliśmy zatem dwa w jednym – pokaz spektakularnego chamstwa i hipokryzji.
Zarówno w Niemczech, jak i Rosji coraz częściej słyszymy kłamstwa, że Polska nie była ofiarą, ale inspiratorem II wojny światowej.
Polityka to nie tylko rozsądna troska o dobro wspólne, ale także sztuka osiągania rzeczy możliwych. To, że Europę (w tym Polskę) czeka kolejny kryzys migracyjny, jest rzeczą pewną. Wycofanie się Stanów Zjednoczonych z Afganistanu oznacza, ujmując rzecz najkrócej, że ci wszyscy, którzy zaufali Zachodowi, muszę teraz uciekać. Ucieczką salwują się także ci, którzy niekoniecznie chcą żyć pod władzą talibów, a także tacy, którzy marzą o lepszym życiu.
Sytuacja polityczna wewnętrzna i zewnętrzna dla rządu Prawa i Sprawiedliwości jest nie do pozazdroszczenia: spór z UE i TSUE o praworządność, spór o ustawę medialną z USA, ostry konflikt z rządem Izraela o nowelizację Kodeksu postępowania administracyjnego, a w kraju konflikt z opozycją o wszystko, bo nie ma takiej sprawy, w której Platforma Obywatelska zachowałaby się wobec obozu władzy choćby neutralnie.
Autorstwo tego hasła przypisuje się Joachimowi Lelewelowi, zaś jego pełna wersja brzmi: „W imię Boga za naszą i waszą wolność”. Wolność to umiłowana wartość Polaków, w imię której walczyli od Cedyni poprzez Płowce, Grunwald, Orszę, Warnę, Kircholm, Wiedeń, Racławice, Sawannah, niebo nad Anglią, Monte Cassino, Irak i Afganistan.