Hanna Dobrowolska: Czego obawiają się nauczyciele przed nowym  rokiem szkolnym. Dokręcanie śruby

„Nie da się uczyć  w jednej klasie uczniów o skrajnie różnych możliwościach intelektualnych, w tym z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu znacznym,  a ponadto migrantów i uczniów nieprzystosowanych społecznie” – ostrzega ekspert oświatowy Hanna Dobrowolska.
nauczyciel Hanna Dobrowolska: Czego obawiają się nauczyciele przed nowym  rokiem szkolnym. Dokręcanie śruby
nauczyciel / pixabay

Włączanie migrantów

Braki kadrowe w polskiej oświacie dotykają nie tylko nauczycieli przedmiotowych, o czym mówi się coraz głośniej.

CZYTAJ TAKŻE: Czego obawiają się nauczyciele przed nowym  rokiem szkolnym? Pod ideologicznym ostrzałem 

W polskich szkołach potrzeba 3600 psychologów, 2700 pedagogów, 2150 nauczycieli wspomagających. Jest ich wciąż za mało i zawsze będzie za mało, dopóki zaprzeczać się będzie zdrowej logice – nie da się uczyć  w jednej klasie uczniów o skrajnie różnych możliwościach intelektualnych, w tym z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu znacznym,  a ponadto migrantów i uczniów nieprzystosowanych społecznie.

To efekt wprowadzanej od lat edukacji włączającej. Najpierw tylnymi drzwiami  pod szyldem integracji, teraz otwarcie we współpracy z UNICEF, z finansowaniem ONZ i UE. Obecnie uczniowie z doświadczeniem migracji  są argumentem uzasadniającym słuszność ideologii inkluzji i systemowego ograniczania środków przeznaczanych na szkolnictwo specjalne. Wszyscy mają się uczyć razem. 

Już dziś dotykają nauczycieli i uczniów konsekwencje tego ideologicznego projektu, który pod pozorem równych szans, obniża standardy wymagań dla większości uczniów, a uczniom specjalnej troski odbiera fachową pomoc specjalistów. 

Dziurawa pomoc jest z trudem łatana przez rzesze pracowników zatrudnianych w szkołach [pedagogów specjalnych po przeszkoleniach włączających, psychologów, nauczycieli wspomagających], do których w tym roku dołączą kolejni - asystenci międzykulturowi. Mają oni udzielać pomocy uczniom niebędącym obywatelami polskimi, a podlegającym obowiązkowi szkolnemu, którzy nie znają języka polskiego. Wystarczy średnie wykształcenie oraz zaświadczenie o niekaralności z Krajowego Rejestru Karnego, by aplikować na takie stanowisko. Pracodawca musi sprawdzić, czy nie znajduje się on w Rejestrze Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym, i oto mamy nowego pracownika w szkole. 

Pośrednictwem w tym zakresie już zajmują się NGO-sy, jak na przykład Fundacja Polskie Forum Migracyjne. Równościowy szyld tej Fundacji nie pozostawia złudzeń:

Pomagamy wszystkim, bez względu na kraj pochodzenia, płeć, pochodzenie etniczne, narodowość, religię, wyznanie, światopogląd, niepełnosprawność, orientację seksualną czy wiek

- czytamy na stronie głównej Fundacji.

Wśród wielu działań, którymi chwali się  fundacja na swoim FB są i takie: Polskie Forum Migracyjne podpisało się pod apelem do Prezydenta Andrzeja Dudy o zawetowanie ustawy o używaniu broni na granicy. Wsparło tym samym inne organizacje osłabiające skuteczność obrony polskiej wschodniej granicy, Równolegle ta sama Fundacja szkoli obcokrajowców jako asystentów uczniów, którzy są w polskich szkołach. Czy nie powinno wzbudzać to refleksji, komu powierzane są pewne zadania mające związek z oświatą? 

Do zostania asystentami zachęcani są rodzice uczniów, młodzi migranci  - nie muszą wcale legitymować się znajomością języka polskiego, by pomagać, ważne, by się w nim jakkolwiek porozumiewali. Tacy asystenci niedługo przekroczą progi szkół, gdyż liczba uczniów z Ukrainy ma gwałtownie wzrosnąć - aż o 60-80 tys. uczniów – a to z racji nowych zasad pobierania zasiłku 800+. Zasady te obligują ukraińskich uczniów do uczęszczania do polskich szkół, w innym wypadku – zasiłki będą odbierane. 

Na posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego 31 lipca szefowa MEN powiadomiła samorządowców o środkach, które mają wesprzeć wydatki na edukację dzieci z Ukrainy. Jednak grant z UE w najlepszym wypadku będzie do wykorzystania od… 1 stycznia 2025 r. i do tego nie wiadomo, w jakiej wysokości. Przypomnijmy, że nauka w polskich szkołach rozpoczyna się 1 września. 

Dyrektorzy skażą się, że nie mają żadnych wytycznych, co do realnej liczby nowych uczniów, poziomu ich umiejętności językowych, zasad tworzenia klas wyrównawczych. Zanosi się na powtórkę z chaosu organizacyjnego podobnego do tego, jaki nastąpił w pierwszym roku wojny…

Barbara Nowacka zapytania o dodatki za trudne warunki pracy w sytuacji znacznego nasycenia klas obcokrajowcami, odpowiedziała:

Nie rozumiem tego argumentu. Uważam, że jest absolutnie nietrafiony. Nauczyciele niemieccy pracują z polskimi dziećmi i nie mają za to żadnych dodatków. Nauczyciele francuscy pracują z dziećmi niemieckimi, które się przeniosły do Francji i też nie otrzymują za to dodatkowego wynagrodzenia. Migracja i to, że jesteśmy coraz bardziej mobilni, jest zjawiskiem normalnym w naszych czasach[…] Taka jest współczesna polska szkoła

Trudno stwierdzić, ilu niemieckich uczniów napłynęło ostatnio do Francji, natomiast znana jest liczba polskich dzieci – pobierających naukę w Niemczech w systemie szkół państwowych. W 2020 r. dane z ośmiu landów [czyli połowy wszystkich] wskazują na liczbę 14 tys. dzieci uczących się języka polskiego [jako ojczystego lub obcego], czyli polskojęzycznych, w Niemczech. Sumarycznie może być więc ich ok. 30 tys. w ponad 80 - milionowych Niemczech.

Przypomnijmy, od wybuchu wojny w polskich szkołach liczba dzieci ukraińskich już osiągnęła 134 tys. Teraz ma być ich daleko więcej.

Już wymusiło to na MEN zwiększenie liczebności klas.  Limit podniesiono do 29 dzieci. To naprawdę bardzo dużo, szczególnie gdy do klasy włączonych zostanie kilkoro dzieci z Ukrainy i kilkoro z orzeczeniami, czyli różnorodnymi dysfunkcjami. Każdy wymaga innego podejścia i uwagi. Wszyscy razem – zapewnienia bezpieczeństwa. Nowa rzeczywistość czeka nauczycieli – wychowawców i nauczycieli przedmiotowych – już od 1. września. Jaki argument może „trafić” do minister, która chwali mobilność i inkluzję, ale problemów, jakie z nich wynikają, wcale nie zauważa? 

Szczepienia w szkołach

A oto inne zagrożenie dla spokojnej pracy nauczycieli, głównie zapewne dla wychowawców: szczepienia przeciwko wirusowi HPV na terenie szkół!

W sierpniu ruszamy. Z panią minister Barbarą Nowacką napisałyśmy list do dyrektorów szkół i samorządowców, będzie list do rodziców, chcę pod koniec sierpnia zrobić webinar dla dyrektorów szkół. Ta akcja to duża szansa. Szczepimy dziewczynki i chłopców

— poinformowała tym razem Izabela Leszczyna minister zdrowia.

Resort planuje, by dwuosobowe zespoły szczepionkowe z poradni zdrowia odwiedzały szkoły popołudniami lub w soboty, dzięki czemu uczniom będą mogli towarzyszyć rodzice lub opiekunowie. Należy liczyć na rozsądek tychże i na to, że żadne ministerialne „akcje edukacyjne” nikogo nie przekonają do świadomego deprawowania własnych dzieci.

Przypomnijmy - wirus HPV przenosi się głównie przez kontakty seksualne. Szczepione mają być dzieci przed inicjacją seksualną, od 12-13 roku życia. Wniosek jest prosty -  rodzice świadomie mieliby zakładać inicjację seksualną już swoich 12-letnich dzieci?! Podnoszona jest delikatna kwestia moralna – czy decyzja o szczepieniu nie jest „przyzwoleniem” na tak wczesną inicjację, czy pośrednio nie  zachęca do niej, jako „bezpiecznej”, gdyż niezagrażającej zakażeniem wirusem HPV, oczywiście po przyjęciu szczepionki? To dylematy i rozstrzygnięcia, które powinny pozostać wyłącznie w gestii rodziców, ich roztropności, wyczucia oraz zasad, jakimi się kierują.

Jaka w tym miałaby być rola dyrektorów szkół i nauczycieli, nie wiadomo. Jednak obligowanie placówek oświatowych do realizacji tak kontrowersyjnych pomysłów ministerstwa zdrowia i producentów szczepionek samo w sobie budzi najwyższy sprzeciw,  nosi bowiem znamiona wywierania presji na rodziców i na pewno myli kompetencje obu ministerstw. Rodzice będą poddawani akcji uświadamiającej, zapewne czy tego chcą, czy nie, i w razie decyzji o odmowie – zrezygnują z oferty, sugerowanej przez placówki oświatowe i „wypiszą” dziecko. A jak być powinno? Oto rodzice  – w razie podjęcia autonomicznej decyzji – ewentualnie mogą skorzystać z oferty placówek medycznych i tam się udać, jak było zawsze w sytuacji przeprowadzania szczepień. Różnica jest jaskrawa. Fałszywe jest zaciemnianie tego obrazu, spoza którego wyłania się jawne działanie opresyjne połączonych ministerstw.

Trud roli wychowawcy 

Co jeszcze będzie musiał robić wychowawca, poza dawnymi obowiązkami, nauką „ratowania życia”, tworzeniem klasy z zespołów uczniów o różnym pochodzeniu i podobnie zróżnicowanej umiejętności komunikowania się w języku polskim? 
Zapewne nadal pracować za darmo podczas wycieczek, pomimo konsekwentnych żądań związków zawodowych. 

A może jeszcze sprawdzać niekaralność rodziców chcących mu pomóc podczas wyjść klasowych? Niewykluczone, gdyż taki wymóg prawny pojawił się niedawno. Z uwagi na to, że rodzice zostają dopuszczeni do działalności związanej z opieką nad małoletnimi, szkoła musi zweryfikować ich w RSPTS oraz odebrać od nich zaświadczenie z Krajowego Rejestru Karnego. Uwaga - w przypadku osób posiadających obywatelstwo innego państwa niż Rzeczpospolita Polska, a takich rodziców jest i będzie coraz więcej, należy oprócz tego przedłożyć informację z rejestru karnego danego państwa lub państw zamieszkania [w ciągu ostatnich 20 lat] uzyskiwaną do celów działalności zawodowej lub wolontariackiej związanej z kontaktami z dziećmi.

Z jednej strony to dobrze – uszczelnienie systemu  w tym zakresie na pewno bardziej zabezpieczy dzieci przed złymi intencjami niejednego dwuznacznego „wolontariusza”, jednak oby i tego wymagania nie podrzucono wychowawcom, którzy często w sytuacjach awaryjnych, w ostatniej chwili angażują rodziców do pomocy.

A gdyby tak jednym ruchem odciąć szkoły od wpływów LGBT, jak ostatnio w Bułgarii, o czym informują media, i generalnie uodpornić system na wszelkie formy niebezpiecznych działań i zgorszeń?
Brak determinacji poprzednich władz i jawnie przyjazne podejście obecnej szefowej MEN wobec środowisk LGBT tylko eskalują podobne zagrożenia, którym następnie należy przeciwdziałać, wprowadzając kolejne przepisy i restrykcje. 

Prześladowania i zarządzanie chaosem

Nauczyciele mają wciąż więcej i więcej obciążeń – i w postaci realnych godzin i obowiązków do wykonania – w trudniejszych warunkach i tylko pozornie za większe wynagrodzenie. 

Do tego dodajmy kilka likwidatorskich pomysłów MEN w postaci rezygnacji z przedmiotu Historia i Teraźniejszość, dyskryminowania katechetów oraz uczniów uczęszczających  na religię, groźby likwidacji WDŻ. Tworzy to w szkołach sytuację konfliktogenną, zawodowo niestabilną i podszytą obawami o utratę miejsca pracy i naciski natury ideologicznej. O ignorancji – a może perfidii - szefowej resortu świadczą choćby takie słowa:

Polscy nauczyciele są dobrze przygotowani i nie będą mieli problemu, żeby też przygotowywać się do innych przedmiotów. Przypomnę, że ministerstwo wprowadza od 2025 r. edukację obywatelską i edukację zdrowotną. Dbamy, żeby sytuacja zawodowa nauczycieli była stabilna

To wypowiedź min. Nowackiej w reakcji na  sprzeciw dyrektorów wydziałów katechetycznych diecezji wobec działań MEN w kwestii nauczania religii i łączenia grup między klasami i co gorsza – oddziałami.
Ministerstwo planowało łączenie klas w grupy bez uwzględniania wieku dzieci.

Sytuacja, w której uczniowie z klas IV szkoły podstawowej znajdą się na jednej lekcji z uczniami klas VIII jest sprzeczna z wszelkimi zasadami psychologicznymi, pedagogicznymi i dydaktycznymi. Narusza to prawa ucznia, godność dziecka oraz krzywdzi je w procesie edukacji

– protestowali już w maju Dyrektorzy Wydziałów Katechetycznych. Nie podjęto rozmów ani z nimi, ani z duchowieństwem.
Ostatecznie wprowadzono dyskryminującą zasadę, zgodnie z którą uczniów szkoły podstawowej można połączyć w grupę obejmującą: uczniów klas I–III albo klas IV–VI lub klas VII i VIII, chyba że liczba chętnych to 7 uczniów lub więcej – wówczas dotychczasowe  klasy pozostaną.  Uspakajająco brzmią zapewnienia MEN, że i tak decyzje pozostają w rękach dyrektorów. Mogą, ale nie muszą łączyć w grupy. Jeszcze. 

CZYTAJ TAKŻE: Hanna Dobrowolska: Wrogie przejęcie polskiej oświaty przez UE wymaga sprzeciwu

Równocześnie ma obowiązywać inne jawnie niesprawiedliwe rozporządzenie – religia bez ocen na świadectwie i tylko na pierwszej lub ostatniej lekcji. Rozporządzenie obowiązuje od 1 września br. Kolejne zmiany już zostały zapowiedziane od następnego roku szkolnego - krok po kroku do celu. 

5 sierpnia Komisja Episkopatu wezwała na pomoc rodziców. Oby odpowiedzieli na ten apel: 

Komisja Wychowania Katolickiego wciąż przypomina, że nauczanie religii katolickiej i innych wyznań wspiera wychowawczą rolę szkoły. Stanowi integralną część wychowania człowieka, służy jego rozwojowi moralnemu i społecznemu, ma duże znaczenie dla poznawania własnej historii i kultury. Zachęcamy wszystkich wiernych, aby na różne sposoby podejmować działania ukazujące tę wielką wartość lekcji religii w szkole. Szczególnie prosimy katolickich rodziców, aby odważnie zabierali głos w tej sprawie

21.08.2024 r. o godzinie 13:00 na placu Zamkowym w Warszawie Stowarzyszenie Katechetów Świeckich organizuje protest, wobec ograniczeń w dostępie do edukacji religijnej wprowadzonych przez MEN.

Szkolny kocioł bulgoce i wrze, a MEN wciąż  miesza i miesza…
Oburzenie społeczne wzbiera. Niewykluczony jest protest nauczycieli i opóźnienie startu nauki w szkołach. 

Hanna Dobrowolska
ekspert oświatowy
Ruch Ochrony Szkoły, Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły

Hanna Dobrowolska jest polonistką, redaktorką, autorką podręczników szkolnych do języka polskiego dla kl.4-6 oraz do nauczania początkowego, a także licznych pomocy metodycznych. Była konsultantem Ministerstwa Edukacji Narodowej. Jest dziennikarką,  publicystką, członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Jest współzałożycielką Ruchu Ochrony Szkoły. Odznaczona Srebrnym Krzyżem Zasługi.


 

POLECANE
Izraelski atak na Bejrut. Zginęło kilka osób z ostatniej chwili
Izraelski atak na Bejrut. Zginęło kilka osób

Co najmniej cztery osoby zginęły, a 23 zostały ranne w izraelskim ataku na dzielnicę Basta w Bejrucie - podało w sobotę ministerstwo zdrowia Libanu, cytowane przez agencję Reutera.

Tadeusz Płużański: Terytorialsi służą Polsce, jak „Mścisław” tylko u nas
Tadeusz Płużański: Terytorialsi służą Polsce, jak „Mścisław”

23 listopada 1897 r. we wsi Małachowice-Gustawów w powiecie włoszczowskim guberni kieleckiej urodził się Władysław Liniarski, późniejszy pułkownik Wojska Polskiego, ps. „Mścisław”. We współczesnej Polsce został patronem Podlaskiej Brygady Obrony Terytorialnej.

Było trudno funkcjonować. Znany restaurator przeszedł zabieg z ostatniej chwili
"Było trudno funkcjonować". Znany restaurator przeszedł zabieg

Michel Moran, uwielbiany przez widzów juror programu "MasterChef" oraz mistrz kuchni, podzielił się ostatnio osobistym doświadczeniem. Na swoim Instagramie opublikował zdjęcia, ujawniając, że przeszedł zabieg refrakcyjnej wymiany soczewki. Dla restauratora, który spędza długie godziny w kuchni, była to istotna decyzja, związana z poprawą komfortu życia.

Może uderzyć w całej Europie. Putin zapowiedział testy nowej broni z ostatniej chwili
"Może uderzyć w całej Europie". Putin zapowiedział testy nowej broni

Rosja będzie nadal testować nową rakietę Oriesznik, którą w czwartek zaatakowała Ukrainę, i rozpocznie jej seryjną produkcję - zapowiedział w piątek Władimir Putin. Zaznaczył, że pocisk będzie testowany również w warunkach bojowych.

Straszę wyglądem. Joanna Senyszyn opublikowała niepokojące zdjęcie z ostatniej chwili
"Straszę wyglądem". Joanna Senyszyn opublikowała niepokojące zdjęcie

Była polityk SLD Joanna Senyszyn zaniepokoiła fanów opublikowanym postem.

Marszałek Hołownia ogłosił datę rozpoczęcia oficjalnej kampanii prezydenckiej z ostatniej chwili
Marszałek Hołownia ogłosił datę rozpoczęcia oficjalnej kampanii prezydenckiej

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia ogłosił datę rozpoczęcia kampanii prezydenckiej.

 'Zagrożenie poważne i realne. Tusk mówi o globalnej wojnie z ostatniej chwili
'Zagrożenie poważne i realne". Tusk mówi o globalnej wojnie

Premier Donald Tusk ocenił w piątek, że wojna na wschodzie wchodzi w rozstrzygającą fazę i "zbliża się nieznane". Jego zdaniem zagrożenie konfliktem globalnym jest poważne i realne.

Kapitalne wieści dla fanów Igi Świątek z ostatniej chwili
Kapitalne wieści dla fanów Igi Świątek

Polski Związek Tenisowy (PZT) pragnie zorganizować w Polsce, jeden z turniejów kwalifikacyjnych do Billie Jean King Cup. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już w kwietniu 2025 roku zobaczymy Igę Świątek grającą na polskich kortach.

Nowa prognoza IMGW. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
Nowa prognoza IMGW. Oto co nas czeka

Nowy komunikat IMGW.

Nie żyje znany polski biznesmen z ostatniej chwili
Nie żyje znany polski biznesmen

W wieku 68 lat zmarł Krzysztof Pakuła, twórca i prezes Polskiej Grupy Sklepów Spożywczych Chorten. Był jednym z najważniejszych polskich przedsiębiorców w branży handlu detalicznego, który przez ponad trzy dekady budował swoją wizję silnego, rodzimego handlu. Pogrzeb odbędzie się we wtorek, 26 listopada 2024 roku, w kościele pw. Jana Chrzciciela w Choroszczy.

REKLAMA

Hanna Dobrowolska: Czego obawiają się nauczyciele przed nowym  rokiem szkolnym. Dokręcanie śruby

„Nie da się uczyć  w jednej klasie uczniów o skrajnie różnych możliwościach intelektualnych, w tym z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu znacznym,  a ponadto migrantów i uczniów nieprzystosowanych społecznie” – ostrzega ekspert oświatowy Hanna Dobrowolska.
nauczyciel Hanna Dobrowolska: Czego obawiają się nauczyciele przed nowym  rokiem szkolnym. Dokręcanie śruby
nauczyciel / pixabay

Włączanie migrantów

Braki kadrowe w polskiej oświacie dotykają nie tylko nauczycieli przedmiotowych, o czym mówi się coraz głośniej.

CZYTAJ TAKŻE: Czego obawiają się nauczyciele przed nowym  rokiem szkolnym? Pod ideologicznym ostrzałem 

W polskich szkołach potrzeba 3600 psychologów, 2700 pedagogów, 2150 nauczycieli wspomagających. Jest ich wciąż za mało i zawsze będzie za mało, dopóki zaprzeczać się będzie zdrowej logice – nie da się uczyć  w jednej klasie uczniów o skrajnie różnych możliwościach intelektualnych, w tym z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu znacznym,  a ponadto migrantów i uczniów nieprzystosowanych społecznie.

To efekt wprowadzanej od lat edukacji włączającej. Najpierw tylnymi drzwiami  pod szyldem integracji, teraz otwarcie we współpracy z UNICEF, z finansowaniem ONZ i UE. Obecnie uczniowie z doświadczeniem migracji  są argumentem uzasadniającym słuszność ideologii inkluzji i systemowego ograniczania środków przeznaczanych na szkolnictwo specjalne. Wszyscy mają się uczyć razem. 

Już dziś dotykają nauczycieli i uczniów konsekwencje tego ideologicznego projektu, który pod pozorem równych szans, obniża standardy wymagań dla większości uczniów, a uczniom specjalnej troski odbiera fachową pomoc specjalistów. 

Dziurawa pomoc jest z trudem łatana przez rzesze pracowników zatrudnianych w szkołach [pedagogów specjalnych po przeszkoleniach włączających, psychologów, nauczycieli wspomagających], do których w tym roku dołączą kolejni - asystenci międzykulturowi. Mają oni udzielać pomocy uczniom niebędącym obywatelami polskimi, a podlegającym obowiązkowi szkolnemu, którzy nie znają języka polskiego. Wystarczy średnie wykształcenie oraz zaświadczenie o niekaralności z Krajowego Rejestru Karnego, by aplikować na takie stanowisko. Pracodawca musi sprawdzić, czy nie znajduje się on w Rejestrze Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym, i oto mamy nowego pracownika w szkole. 

Pośrednictwem w tym zakresie już zajmują się NGO-sy, jak na przykład Fundacja Polskie Forum Migracyjne. Równościowy szyld tej Fundacji nie pozostawia złudzeń:

Pomagamy wszystkim, bez względu na kraj pochodzenia, płeć, pochodzenie etniczne, narodowość, religię, wyznanie, światopogląd, niepełnosprawność, orientację seksualną czy wiek

- czytamy na stronie głównej Fundacji.

Wśród wielu działań, którymi chwali się  fundacja na swoim FB są i takie: Polskie Forum Migracyjne podpisało się pod apelem do Prezydenta Andrzeja Dudy o zawetowanie ustawy o używaniu broni na granicy. Wsparło tym samym inne organizacje osłabiające skuteczność obrony polskiej wschodniej granicy, Równolegle ta sama Fundacja szkoli obcokrajowców jako asystentów uczniów, którzy są w polskich szkołach. Czy nie powinno wzbudzać to refleksji, komu powierzane są pewne zadania mające związek z oświatą? 

Do zostania asystentami zachęcani są rodzice uczniów, młodzi migranci  - nie muszą wcale legitymować się znajomością języka polskiego, by pomagać, ważne, by się w nim jakkolwiek porozumiewali. Tacy asystenci niedługo przekroczą progi szkół, gdyż liczba uczniów z Ukrainy ma gwałtownie wzrosnąć - aż o 60-80 tys. uczniów – a to z racji nowych zasad pobierania zasiłku 800+. Zasady te obligują ukraińskich uczniów do uczęszczania do polskich szkół, w innym wypadku – zasiłki będą odbierane. 

Na posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego 31 lipca szefowa MEN powiadomiła samorządowców o środkach, które mają wesprzeć wydatki na edukację dzieci z Ukrainy. Jednak grant z UE w najlepszym wypadku będzie do wykorzystania od… 1 stycznia 2025 r. i do tego nie wiadomo, w jakiej wysokości. Przypomnijmy, że nauka w polskich szkołach rozpoczyna się 1 września. 

Dyrektorzy skażą się, że nie mają żadnych wytycznych, co do realnej liczby nowych uczniów, poziomu ich umiejętności językowych, zasad tworzenia klas wyrównawczych. Zanosi się na powtórkę z chaosu organizacyjnego podobnego do tego, jaki nastąpił w pierwszym roku wojny…

Barbara Nowacka zapytania o dodatki za trudne warunki pracy w sytuacji znacznego nasycenia klas obcokrajowcami, odpowiedziała:

Nie rozumiem tego argumentu. Uważam, że jest absolutnie nietrafiony. Nauczyciele niemieccy pracują z polskimi dziećmi i nie mają za to żadnych dodatków. Nauczyciele francuscy pracują z dziećmi niemieckimi, które się przeniosły do Francji i też nie otrzymują za to dodatkowego wynagrodzenia. Migracja i to, że jesteśmy coraz bardziej mobilni, jest zjawiskiem normalnym w naszych czasach[…] Taka jest współczesna polska szkoła

Trudno stwierdzić, ilu niemieckich uczniów napłynęło ostatnio do Francji, natomiast znana jest liczba polskich dzieci – pobierających naukę w Niemczech w systemie szkół państwowych. W 2020 r. dane z ośmiu landów [czyli połowy wszystkich] wskazują na liczbę 14 tys. dzieci uczących się języka polskiego [jako ojczystego lub obcego], czyli polskojęzycznych, w Niemczech. Sumarycznie może być więc ich ok. 30 tys. w ponad 80 - milionowych Niemczech.

Przypomnijmy, od wybuchu wojny w polskich szkołach liczba dzieci ukraińskich już osiągnęła 134 tys. Teraz ma być ich daleko więcej.

Już wymusiło to na MEN zwiększenie liczebności klas.  Limit podniesiono do 29 dzieci. To naprawdę bardzo dużo, szczególnie gdy do klasy włączonych zostanie kilkoro dzieci z Ukrainy i kilkoro z orzeczeniami, czyli różnorodnymi dysfunkcjami. Każdy wymaga innego podejścia i uwagi. Wszyscy razem – zapewnienia bezpieczeństwa. Nowa rzeczywistość czeka nauczycieli – wychowawców i nauczycieli przedmiotowych – już od 1. września. Jaki argument może „trafić” do minister, która chwali mobilność i inkluzję, ale problemów, jakie z nich wynikają, wcale nie zauważa? 

Szczepienia w szkołach

A oto inne zagrożenie dla spokojnej pracy nauczycieli, głównie zapewne dla wychowawców: szczepienia przeciwko wirusowi HPV na terenie szkół!

W sierpniu ruszamy. Z panią minister Barbarą Nowacką napisałyśmy list do dyrektorów szkół i samorządowców, będzie list do rodziców, chcę pod koniec sierpnia zrobić webinar dla dyrektorów szkół. Ta akcja to duża szansa. Szczepimy dziewczynki i chłopców

— poinformowała tym razem Izabela Leszczyna minister zdrowia.

Resort planuje, by dwuosobowe zespoły szczepionkowe z poradni zdrowia odwiedzały szkoły popołudniami lub w soboty, dzięki czemu uczniom będą mogli towarzyszyć rodzice lub opiekunowie. Należy liczyć na rozsądek tychże i na to, że żadne ministerialne „akcje edukacyjne” nikogo nie przekonają do świadomego deprawowania własnych dzieci.

Przypomnijmy - wirus HPV przenosi się głównie przez kontakty seksualne. Szczepione mają być dzieci przed inicjacją seksualną, od 12-13 roku życia. Wniosek jest prosty -  rodzice świadomie mieliby zakładać inicjację seksualną już swoich 12-letnich dzieci?! Podnoszona jest delikatna kwestia moralna – czy decyzja o szczepieniu nie jest „przyzwoleniem” na tak wczesną inicjację, czy pośrednio nie  zachęca do niej, jako „bezpiecznej”, gdyż niezagrażającej zakażeniem wirusem HPV, oczywiście po przyjęciu szczepionki? To dylematy i rozstrzygnięcia, które powinny pozostać wyłącznie w gestii rodziców, ich roztropności, wyczucia oraz zasad, jakimi się kierują.

Jaka w tym miałaby być rola dyrektorów szkół i nauczycieli, nie wiadomo. Jednak obligowanie placówek oświatowych do realizacji tak kontrowersyjnych pomysłów ministerstwa zdrowia i producentów szczepionek samo w sobie budzi najwyższy sprzeciw,  nosi bowiem znamiona wywierania presji na rodziców i na pewno myli kompetencje obu ministerstw. Rodzice będą poddawani akcji uświadamiającej, zapewne czy tego chcą, czy nie, i w razie decyzji o odmowie – zrezygnują z oferty, sugerowanej przez placówki oświatowe i „wypiszą” dziecko. A jak być powinno? Oto rodzice  – w razie podjęcia autonomicznej decyzji – ewentualnie mogą skorzystać z oferty placówek medycznych i tam się udać, jak było zawsze w sytuacji przeprowadzania szczepień. Różnica jest jaskrawa. Fałszywe jest zaciemnianie tego obrazu, spoza którego wyłania się jawne działanie opresyjne połączonych ministerstw.

Trud roli wychowawcy 

Co jeszcze będzie musiał robić wychowawca, poza dawnymi obowiązkami, nauką „ratowania życia”, tworzeniem klasy z zespołów uczniów o różnym pochodzeniu i podobnie zróżnicowanej umiejętności komunikowania się w języku polskim? 
Zapewne nadal pracować za darmo podczas wycieczek, pomimo konsekwentnych żądań związków zawodowych. 

A może jeszcze sprawdzać niekaralność rodziców chcących mu pomóc podczas wyjść klasowych? Niewykluczone, gdyż taki wymóg prawny pojawił się niedawno. Z uwagi na to, że rodzice zostają dopuszczeni do działalności związanej z opieką nad małoletnimi, szkoła musi zweryfikować ich w RSPTS oraz odebrać od nich zaświadczenie z Krajowego Rejestru Karnego. Uwaga - w przypadku osób posiadających obywatelstwo innego państwa niż Rzeczpospolita Polska, a takich rodziców jest i będzie coraz więcej, należy oprócz tego przedłożyć informację z rejestru karnego danego państwa lub państw zamieszkania [w ciągu ostatnich 20 lat] uzyskiwaną do celów działalności zawodowej lub wolontariackiej związanej z kontaktami z dziećmi.

Z jednej strony to dobrze – uszczelnienie systemu  w tym zakresie na pewno bardziej zabezpieczy dzieci przed złymi intencjami niejednego dwuznacznego „wolontariusza”, jednak oby i tego wymagania nie podrzucono wychowawcom, którzy często w sytuacjach awaryjnych, w ostatniej chwili angażują rodziców do pomocy.

A gdyby tak jednym ruchem odciąć szkoły od wpływów LGBT, jak ostatnio w Bułgarii, o czym informują media, i generalnie uodpornić system na wszelkie formy niebezpiecznych działań i zgorszeń?
Brak determinacji poprzednich władz i jawnie przyjazne podejście obecnej szefowej MEN wobec środowisk LGBT tylko eskalują podobne zagrożenia, którym następnie należy przeciwdziałać, wprowadzając kolejne przepisy i restrykcje. 

Prześladowania i zarządzanie chaosem

Nauczyciele mają wciąż więcej i więcej obciążeń – i w postaci realnych godzin i obowiązków do wykonania – w trudniejszych warunkach i tylko pozornie za większe wynagrodzenie. 

Do tego dodajmy kilka likwidatorskich pomysłów MEN w postaci rezygnacji z przedmiotu Historia i Teraźniejszość, dyskryminowania katechetów oraz uczniów uczęszczających  na religię, groźby likwidacji WDŻ. Tworzy to w szkołach sytuację konfliktogenną, zawodowo niestabilną i podszytą obawami o utratę miejsca pracy i naciski natury ideologicznej. O ignorancji – a może perfidii - szefowej resortu świadczą choćby takie słowa:

Polscy nauczyciele są dobrze przygotowani i nie będą mieli problemu, żeby też przygotowywać się do innych przedmiotów. Przypomnę, że ministerstwo wprowadza od 2025 r. edukację obywatelską i edukację zdrowotną. Dbamy, żeby sytuacja zawodowa nauczycieli była stabilna

To wypowiedź min. Nowackiej w reakcji na  sprzeciw dyrektorów wydziałów katechetycznych diecezji wobec działań MEN w kwestii nauczania religii i łączenia grup między klasami i co gorsza – oddziałami.
Ministerstwo planowało łączenie klas w grupy bez uwzględniania wieku dzieci.

Sytuacja, w której uczniowie z klas IV szkoły podstawowej znajdą się na jednej lekcji z uczniami klas VIII jest sprzeczna z wszelkimi zasadami psychologicznymi, pedagogicznymi i dydaktycznymi. Narusza to prawa ucznia, godność dziecka oraz krzywdzi je w procesie edukacji

– protestowali już w maju Dyrektorzy Wydziałów Katechetycznych. Nie podjęto rozmów ani z nimi, ani z duchowieństwem.
Ostatecznie wprowadzono dyskryminującą zasadę, zgodnie z którą uczniów szkoły podstawowej można połączyć w grupę obejmującą: uczniów klas I–III albo klas IV–VI lub klas VII i VIII, chyba że liczba chętnych to 7 uczniów lub więcej – wówczas dotychczasowe  klasy pozostaną.  Uspakajająco brzmią zapewnienia MEN, że i tak decyzje pozostają w rękach dyrektorów. Mogą, ale nie muszą łączyć w grupy. Jeszcze. 

CZYTAJ TAKŻE: Hanna Dobrowolska: Wrogie przejęcie polskiej oświaty przez UE wymaga sprzeciwu

Równocześnie ma obowiązywać inne jawnie niesprawiedliwe rozporządzenie – religia bez ocen na świadectwie i tylko na pierwszej lub ostatniej lekcji. Rozporządzenie obowiązuje od 1 września br. Kolejne zmiany już zostały zapowiedziane od następnego roku szkolnego - krok po kroku do celu. 

5 sierpnia Komisja Episkopatu wezwała na pomoc rodziców. Oby odpowiedzieli na ten apel: 

Komisja Wychowania Katolickiego wciąż przypomina, że nauczanie religii katolickiej i innych wyznań wspiera wychowawczą rolę szkoły. Stanowi integralną część wychowania człowieka, służy jego rozwojowi moralnemu i społecznemu, ma duże znaczenie dla poznawania własnej historii i kultury. Zachęcamy wszystkich wiernych, aby na różne sposoby podejmować działania ukazujące tę wielką wartość lekcji religii w szkole. Szczególnie prosimy katolickich rodziców, aby odważnie zabierali głos w tej sprawie

21.08.2024 r. o godzinie 13:00 na placu Zamkowym w Warszawie Stowarzyszenie Katechetów Świeckich organizuje protest, wobec ograniczeń w dostępie do edukacji religijnej wprowadzonych przez MEN.

Szkolny kocioł bulgoce i wrze, a MEN wciąż  miesza i miesza…
Oburzenie społeczne wzbiera. Niewykluczony jest protest nauczycieli i opóźnienie startu nauki w szkołach. 

Hanna Dobrowolska
ekspert oświatowy
Ruch Ochrony Szkoły, Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły

Hanna Dobrowolska jest polonistką, redaktorką, autorką podręczników szkolnych do języka polskiego dla kl.4-6 oraz do nauczania początkowego, a także licznych pomocy metodycznych. Była konsultantem Ministerstwa Edukacji Narodowej. Jest dziennikarką,  publicystką, członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Jest współzałożycielką Ruchu Ochrony Szkoły. Odznaczona Srebrnym Krzyżem Zasługi.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe